sobota, 31 stycznia 2015

sobotnie 'the best photos' - 16

Śniegowe dzień dobry!

To co może sprawić jedna noc wywołuje wielkie "wow"! U Was również tyle śniegu?
Zwykle tworzę zdjęciowego posta wcześnie rano, ale Jakub całą noc walczył z katarem i gorączką, a ja walczyłam z nieugiętym snem. Rano trochę odsypialiśmy, a sam Okruszek robi to właśnie teraz śpiąc już drugą godzinę! Wierzcie mi. To jest naprawdę wyjątkowa sytuacja.

O naszym wyjeździe do Polski na razie nie mam ochoty pisać, ale może przemogę się w poniedziałek i o wszystkim Was poinformuję. Niemniej jednak dziękuję bardzo za Wasze komentarze! Zaraz postaram się odpisać na nie poszczególnie :) A tymczasem miłego dnia z Okruszkowymi zdjęciami...

...gdzie na początek wysuwam się ja :D


Pierwsze spotkanie kuzynów. Jakubko jest bardzo towarzyskim chłopcem!


i nowoczesnym...

...czasem tylko tak jakoś nic mu się nie chce, poza leżeniem i ciumkaniem.


Okruszkowi urosły również włosy!


Ale ostatecznie woli jednak być naturalny :)


Na koniec zdjęcie, przy którym aż wstrzymuję oddech pod wpływem jego dojrzałości i piękna.




Czytaj dalej »

czwartek, 29 stycznia 2015

22 TO - Pięć miesięcy razem!

Budzę się, ale nie otwieram jeszcze oczu. Słyszę ciche pikanie Ktg i delikatny powiew na policzkach. O dziwo nic mnie nie boli. Pamiętam, że kiedy zasypiałam jeszcze mnie rwało w dole brzucha, a teraz czuję jedynie przyjemny, błogi spokój. I odrętwienie. Próbuję ruszyć ręką - udało się. Z nogą po tej samej stronie już gorzej. Jeszcze nie wiem, że za godzinę, gdy będę chciała wstać nie będę jej prawie czuła. Efekt znieczulenia. Otwieram w końcu oczy i mój wzrok od razu pada na długą kartkę wysuwającą się powoli z maszyny. Czarne kreski skaczą w górę. Nawet nie wiedziałam, że anestezjolog znieczuli mnie aż tak. Rodzić w taki sposób? Bardzo proszę! Jeszcze nie wiem, że kiedy przyjdą skurcze parte będę krzyczeć, że już nie chcę, że chcę iść do domu. :) Do pokoju wchodzi pielęgniarka  z uśmiechem i śniadaniem. Przespałam solidne w tamtym czasie trzy godziny, teraz wystarczy zjeść i możemy rodzić!


Kiedy w sierpniu tamtego roku wybiła nam godzina zero robiliśmy grilla i graliśmy w karty. Nie wiedziałam wtedy, że tydzień później położą mi małe mokre ciałko na piersi, że w końcu spełnią się nasze marzenia, skończy się długie oczekiwanie. Nie wiedziałam co nas dokładnie czeka, bo przecież narodziny dziecka, to wielkie Bum, wielka niespodzianka. A teraz dokładnie pięć miesięcy od tamtego czasu, kiedy już wiem, uśmiecham się do monitora i kątem oka zerkam na śpiącego błogo małego łobuza. Który ma już zarysowane swoje zdanie, swoje gniewne minki, upodobania. Uparciuch z niego niemożliwy! 




 Ale. Przeżyliśmy uporczywe kolki, nocne i dzienne Ryki (Kasia = lahana - u know what I mean), długo długo się docieraliśmy i choć teraz według moich oczekiwań powinien być raj, raju nie ma. Bo przy dzieciach takowy chyba być nie może. Zawsze coś się dzieje. Jakub dalej budzi się w nocy przynajmniej trzy razy. A o piątej o spaniu już mogę zapomnieć. Czasem nawet, jak dwa dni temu wstanie z Rykiem o 1:30 i po bujaniu, wyciszaniu, lulaniu kładę się dopiero o 3 na dwugodzinną drzemkę. Kiedy mu to minie? Kto zna odpowiedź łapka w górę!



Pięć miesięcy! Jeszcze raz - pięć! Miesięcy! Okruszkowi idzie już pół roczku, a ja chciałabym go zamknąć jeszcze w granicach maleńkości. Jednak o maleńkości mowy być nie może. Pamiętacie, jak pisałam o rozmiarze Jakuba? Że jeszcze mieści się w 62? Z jednym dniem, za jednym zamachem z niego wyrósł i teraz bodziaki i spodnie nosimy koniecznie w rozmiarze 74, bluzy ratują się jeszcze 68. Najśmieszniejsze jednak są te granice wiekowe przypadające na poszczególne rozmiarówki. Dziewięć miesięcy? Serio? To co ja będę zakładać bąblowi, jak rzeczywiście będzie miał te dziewięć miesięcy ;p

W kwestii rozszerzania diety nic się nie zmieniło. Jakub nadal chętnie je, czasem tylko nie mogę trafić w pory jego chęci jedzenia i po dwóch łyżeczkach zaczynają się jęki. Najgorzej z obiadkami, bo jak gotuję wszystko przeciąga się w czasie! Oczywiście najłatwiej byłoby podać słoiczek, co pewnie zrobię do końca pobytu w Polsce, ale już się nie mogę doczekać wyjazdu do Niemiec, gdzie o wiele łatwiej dostać świeże i różnorodne produkty. Nowy owoc? Morela - bardzo smaczna.

A kiedy w końcu wracamy? Pytanie za sto punktów. Najpóźniej w niedzielę i od tego czasu będę miała na pewno więcej czasu by zając się pisaniem i gotowaniem Okruszkowi :) i sobie rzecz jasna! Bo muszę Wam powiedzieć, że ruszył ponownie mój projekt Nowe ciało (napiszę jeszcze o nim dokładnie w osobnym poście) i teraz przymierzam się do zdrowszego jedzenia. Polska i podjadający Cheetosy R. obok to niezbyt udane połączenie :)

Jakubko powoli się wybudza, więc delikatnie przyspieszę!

Pięć miesięcy Okruszka:

- najlepsza pozycja noszenia: tyłem do osoby noszącej, przecież tak najlepiej widać!
- coraz bardziej nie lubi leżeć, unosi głowę i połowę tułowia do siadania, a kiedy mu się pomoże jedynie czasem zwiewa go na boki. Opanował już odchył do tyłu i do przodu, by nie upaść.
- wszystko ląduje w buzi. Wszystko.
- chętnie bawi się grzechotkami, a ostatnio upodobał sobie energiczne wymachiwanie nimi i tym samym uderzanie w wszystko dookoła. Ludzi też.
-  ślina płynie strumieniami, ale zębów na razie brak
- coraz więcej gada, choć bardziej podchodzi to pod śpiewanie :)
- zasypianie również wychodzi nam coraz lepiej, bo Jakubko nie rzuca się już w wózku, tak jak lubił to robić wcześniej.
- uśmiecha się i śmieje do wszystkich dookoła, najbardziej do siebie samego w lustrze


- rosną mu włosy :D

Poza tym, no cóż - jest przeuroczym (ale jednak) małym łobuziakiem!



"Nowa" wanna

Więcej postaram się napisać, jak już wrócimy do domu :)

Miłego dnia, Mari.

PS Całkiem bym zapomniała! R. po trzech dniach antybiotyku czuł się znacznie lepiej i teraz nie ma nawet śladu po tym jak chorował. Nie miałam chwili, by Wam podziękować za życzenia zdrowia, więc dziękuję teraz :)
Czytaj dalej »

sobota, 24 stycznia 2015

sobotnie 'the best photos' - 15

Ahoj!

Wczoraj miałam wziąć udział w ostatnim dniu wyzwania u Uli na blogu SenMai, jednak po napisaniu piątkowego posta o dwudziestym pierwszym tygodniu Okruszka nie miałam już czasu, a przyznam, że i sił również. Nerwy mnie trochę pochłonęły i biegałam to tu, to tam, by to jakoś rozładować. Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień będzie spokojniejszy! Poniżej moje ulubione zdjęcia z minionego tygodnia :)

Miłej soboty!


najulubieńsze 




Czytaj dalej »

piątek, 23 stycznia 2015

21 TO - bezruch, smaki i krągłe bułeczki

Dziś Okruszkowi mija dwadzieścia jeden tygodni, małymi krokami zbliżamy się do skończonego piątego miesiąca, a mnie przeraża wizja skończonego pół roku! No bo przecież miesiące miesiącami, ale kiedy można powiedzieć pół ROKU, to jest już przecież coś! Przynajmniej tak mi się wydaje :D

Na początku, tak jak mówiłam ostatnio, opowiem Wam dlaczego jesteśmy jeszcze w Polsce. I dlaczego męczy mnie ta sytuacja. Otóż, jak wszystkim (lub mniejszości) wiadomo mieliśmy wyjechać w poniedziałek. Jednak naszemu kierowcy natrafiła się nowa praca i tak miał podpisać umowę w czwartek, w Warszawie. Stwierdziliśmy, że no okay. Pojedziemy wtedy, trochę naokoło, ale jednak dojedziemy. Tak. Wczoraj był czwartek, kierowca uznał, że wybiera inną pracę, gdzie podpisanie umowy wiąże się z początkiem lutego, w Krakowie. Powietrze z nas uszło. Dosłownie. Wszystko fajnie, lubimy być w Polsce, myślimy by się tu przenieść, ale jednak w Niemczech na razie jest nasz Dom i to tam czeka na nas zakurzone mieszkanie, rachunki, sprawy urzędowe, kreująca się praca. Padła więc decyzja, że dzwonimy na busa i jedziemy w piątek. Kolejne - tak. Dziś jest piątek. A R. od trzech dni z gorączką i umieraniem. Ostra angina o krok od szpitala. Kiedy mu się polepszy na tyle by mógł jechać pojedziemy. Na razie patrzymy tęsknie za okno, gdzie deszcz zalewa miasto i marzymy o Własnym łóżku, własnej kuchni, własnej przestrzeni. Bo nie okłamujmy się. Wszędzie dobrze, ale we własnych kątach najlepiej.

Przechodząc jednak do Szczegółów TO.

Najważniejsze wydarzenie tego tygodnia? Na pewno można nim określić pierwsze spotkanie Okruszka z prababcią. Kuba choć marudkował rozkochał w sobie ją bez pamięci! Ale cóż, takiego już mamy czarusia ;p




Dalej rozszerzamy naszą dietę i tak Jakubko jest bogatszy o smak pietruszki, gruszki, banana, buraka i brokuły, a także kleiku ryżowego o smaku waniliowym. To zestawienie pokazało nam, że banan nie jest zbyt smaczny, za to ziemniaczek z burakiem palce lizać, tak jak i kleik zmieszany z gruszką. Staramy się, by Kuba zjadł obiadek między 13, a 14 i kaszkę na wieczór. Poranny owoc jest kwestią dziennych upodobań naszego małego smakosza, bo np. wczoraj "polizał" trochę starte jabłko i wystarczyło. Nic na siłę, poruszamy się powolutku do przodu, ale jak tak dalej pójdzie, to nie będę w stanie Kuby dźwigać. Wysiądzie mi kręgosłup, jak nic!

Pytanie do mam doświadczonych w tym temacie. Dawałyście swoim maluchom określoną porcję (w gramach, łyżeczkach), czy kierowałyście się zasadą "otwiera buźkę, to chce jeszcze, kręci się wybrzydza, to dość"?

Poniżej zdjęcie pokazujące, jaką radość wzbudza połączenie ziemniaczka z burakiem i marchewką.

I kolejne obrazujące jakimi etapami Jakubko je nowe potrawy. Najpierw próbuje po troszku, by potem pożerać w całości :)


Wszędzie w Polsce tak buro? Uwielbiamy z Jakubkiem spacerować i te przedłużające się godziny siedzenia w domu potrafią trochę człowieka umęczyć. A tu deszcz bez przerwy. Żeby chociaż jego nie było! Mam nadzieję chociaż na weekend wypogodzony. Jak sądzicie? Jest nadzieja?

Na koniec jeszcze zdjęcie ukazujące wszystkie okrągłości naszego "Bochenka. Nogi najkrąglejsze! Bardzo jestem ciekawa ile dokładnie waży, ale tego dowiemy się, jak zajedziemy do Niemiec na badaniu kontrolnym, połączonym ze szczepieniem. Już się boję i z siebie wypieram!



A tymczasem korzystam ze snu Buby i poczytam trochę "Stulatka". Przyjemności dzisiaj!
Czytaj dalej »

czwartek, 22 stycznia 2015

Dzień czwarty: Coś z niczego.

Witajcie w dniu przedostatnim wyzwania!

Dzisiejszy temat sprawiłby mi sporo trudności, gdyby nie fakt, że nie muszę przedstawiać swojego osobistego talentu. Już kiedyś w sumie pisałam o tym co lubię i co kiedyś czyniłam z pasją (myślę, że można to uznać za talent) i nie chciałabym się powielać. Bo teraz poza zgadywaniem o co też chodzi mojemu synkowi talentów innych brak.

Na zdjęciach dzieła mojej mamy.






 I bonusowo - wytkane rękami Klaudii, mojej siostry.


Zmykam oglądać Wasze talenty, a my widzimy się jeszcze jutro! 

Czytaj dalej »

środa, 21 stycznia 2015

Dzień trzeci: Doskonałość nie jest prawdą.

Najgorsze z możliwych: napisać o sobie coś pozytywnego. Wy też nie lubicie, jak ktoś Wam mówi "opowiedz coś o sobie"? Ula nieźle wystrzeliła z tym tematem. Wystrzeliła i mnie ustrzeliła! Bo jeśli chodzi o pozytywne cechy bardzo trudno być obiektywnym i jest to prawda nad prawdami. Ostatnio przeczytałam ciekawe zdanie: doskonałość nie jest prawdą. Podpięłabym pod nią również obiektywizm.

Ale ale. Z wyzwania trzeba się wywiązać i po głębszym zastanowieniu przedstawiam Wam pięć cech, rzeczy, które uważam za przewodzące w moim codziennym życiu. Cech, bez których nie byłabym już tą samą osobą.


1. Wrażliwość.  
Na ludzi. Na emocje. Nie potrafię przejść obojętnie obok, nie potrafię się nie wzruszyć , nie potrafię nie być i się nie śmiać, nie płakać. Wrażliwość pozwala mi doceniać każdy dzień, być wyczuloną i uświadamia, co jest w życiu najważniejsze. 

2. Opanowanie. 
Po porodzie nieco zmalało, szczególnie, kiedy się miesza z cechą pierwszą, jednak od zawsze udawało mi się jakoś trzymać emocje na wodzy i efektem tego jest jedno chyba najważniejsze: nie potrafię się kłócić. Tak kłócić kłócić. Z krzykiem i wypluwaniem słów. 

3. Radość. 
Cecha rzadko chyba wspominana. Uwielbiam się śmiać! Tak aż do bolącego brzucha. I uważam, że każdego dnia trzeba pouśmiechać się choć przez chwilę. Oboje z R. staramy się utrzymać pogodną atmosferę i Kubuś ją od nas skutecznie przejmuje.  

4. Smak. 
Lubię ubrać (się) ze smakiem. Lubię otaczać się pięknymi rzeczami. Kombinować z dekoracjami i najchętniej urządzałabym innym mieszkania! 

5. Słowo. 
Od zawsze się nim otaczałam. W wymowie, w pisowni. Jakoś ja bez słowa (wcześniej w wierszach, teraz w szczególności tutaj) nie byłabym już tą mną. 

Jestem ciekawa co przewodzi w Waszym życiu? 
Czytaj dalej »

wtorek, 20 stycznia 2015

Dzień drugi: Kolekcjonuję każdy dobry łyk!

Wczesne dzień dobry!

Długo zastanawiałam się, jak Wam przedstawić dzisiejszy post, bo niestety stety jeszcze jesteśmy w Polsce (szczegóły w piątek) i nie mam dostępu do całej mojej kolekcji... kubków! Kubków, szklanek, filiżanek. Czegokolwiek w czym można pić gorące napoje. Od zawsze lubiłam ciekawe kubki, te bardzo duże, te miniaturowe, na mini kawkę, czy też szklanki tematyczne. I choć teraz zdjęć będzie nie dużo, to na pewno nadrobię to po powrocie ;)



Czekają na rozpakowanie w Niemczech




Czytaj dalej »

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Dzień pierwszy: 10 ulubionych...

Witajcie!

Powiem szczerze, że nie mogłam się doczekać styczniowego wyzwania u Uli na Blogu SenMai. Zawsze wtedy moja głowa wręcz paruje pomysłami, mogę oderwać się choć na chwilę od codzienności i dać wykazać mojej kreatywności. Bo czasem ona zbyt długo drzemie. A w ostatnim czasie stała się mega leniwa.


Zatem do dzieła! Dzisiejszym tematem wyzwania jest 10 ulubionych. Gdyby było 10 najgorszych, na pewno na liście pojawiłoby się: "wymyślanie dziesięciu ulubionych" :p Tak. Nigdy nie lubiłam robić list. Szczególnie list, które miałyby zebrać rzeczy materialne, które mi się spodobały, czyt. książka, film. Bo jak już coś przeczytałam, oglądnęłam, to choć wtedy wydawało mi się genialne, tak z moją pamięcią nie przetrwało. Wpadłam jednak na nietypowy pomysł, żeby przedstawić Wam moich dziesięć ulubionych zakochań w minionych sześciu miesiącach.

1. Twarz mojego synka Jakuba. Miłość, która narodziła się 29 sierpnia poprzedniego roku i rozwija każdego dnia bardziej.
2. Kawa: Macchiato Chocolat Mint. Jedyna, niepowtarzalna w mega dużym kubku w Tramwaju.
3. Rosnący brzuch R. I tu nie ma co się śmiać! Rośnie mi misiek w tej Polsce, ale jemu to akurat wychodzi na dobre ;p
4. Bransoletka z przywieszkami. I choć na razie posiadam jedną (smoczek) jest to zakochanie z wizją rozwijania się latami.
5. Stare uliczki Tarnowa skąpane w nie-zimowym słońcu stycznia.Kocham. Kocham. Kocham tą pogodę! I uwielbiam jak jest trzecia godzina, jestem na randce z R., dłonie delikatnie nam się dotykają i pachnie ciepłem brukowanych uliczek.
6. Książka "Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął". Jestem co prawda na początku tej książki, ale wystarczyło dwie strony, bym ją zulubiała i zamieściła na owej liście. Gorąco polecam osobom, które mają ochotę na nietuzinkowy humor.
7. Blender ręczny. Wkraczamy w etap rozszerzania diety Okruszkowi i powiem jedno - jest to zdecydowanie 'must have'. Poza tym - uwielbiam nowe sprzęty w domu.
8. Piosenka Haliny Mlynkovej "Ostatni raz". Wracam powoli do moich ulubionych klimatów, a to odkrycie mogłabym słuchać godzinami.
9. Rodzina w komplecie, przyjaciele blisko. Dziś jesteśmy już w drodze do Niemiec i tego znów bardzo mi będzie brakowało.
10. R. moje największe. Chciałam wymienić, jak najwięcej bardziej trywialnych rzeczy, ale pierwszy punkt musiał należeć do Okruszka, dziewiąty do rodziny, a ostatni do niego właśnie. Do R. Mówi się "zakochałam". A ja zakochuję się codziennie.

Moich dziesięć ulubionych ostatnich zakochań! A jakie Wasze są ulubione?
Czytaj dalej »

sobota, 17 stycznia 2015

sobotnie 'the best photos' - 14

Przeglądając zdjęcia z tego tygodnia stwierdziłam, że Jakubko to ma szczęście. Dwoje rodziców, którzy świata poza nim nie widzą, dwie babcie, dwóch dziadków, masa wujków, cioć (Radka (ups) pięć sióstr i jeden brat, moje dwie i również jeden brat, a do tego trzeba doliczyć resztę dalszej rodziny od groma), a dodatkowo dziś spotka się z prababcią, z którą zdjęcie na pewno pojawi się za tydzień. I jak tu nie być rozpieszczonym? ;p 









Czytaj dalej »

piątek, 16 stycznia 2015

20 TO - marchewkowe pole, spacery, wzrosty wszelakie.

Kolejne słoneczne - dzień dobry.

Słońce mnie rozleniwia. Rozpieszcza. I boję się, że przekraczając granicę sypnie nam zimnem w twarz. Jednak na razie cieszymy się tą ciepłą aurą i tym samym żegnamy dwudziesty tydzień życia Okruszka. Spowolniłam i choć nadal mam wrażenie, że dni zbyt szybko uciekają, że choć minęły dla innych tak krótkie prawie pięć miesięcy, to nie potrafię sobie przypomnieć, jak to było trzymać Jakubka jednotygodniowego, niemniej cieszę się każdym dniem, każdym uśmiechem, nową umiejętnością. Po prostu - całym nim.

Wspominałam w środę, że ten tydzień był bardzo bogaty, szczególnie pod względem naszej diety. Naszej, bo i Kubuś spróbował nowych smaków, i ja nie potrafiłam się odpędzić od... jedzenia. Akcja Nowe ciało śmieje się ze mnie w głos. Nie o mnie jednak dzisiejszy post, a o naszym małym smakoszu!


Zdjęcie powyżej pokazuje, jak smakowała marchewka ze słoiczka :) w ogóle jeśli chodzi o Kubę, to słoiczki są ble. Najlepiej, jak mam ugotuje marchewkę z ziemniaczkiem i zmiksuje ją na gładką papkę z odrobiną masełka. Wtedy jest to istny raj! Jesteśmy już cztery dni od rozpoczęcia rozszerzania diety i na początku mogę powiedzieć tyle: 

- sama marchewka jest niedobra. po prostu, nawet może wzbudzić płacz!
- jabłko ze słoiczka również nie smakuje za dobrze
- własnoręcznie przyrządzony ziemniak z marchewką to na razie ulubione danie Jakubka
- no i starte jabłko! najlepszy deser ever. jestem ciekawa, jak zasmakują mu inne owoce
- kiedy Jakubko je jedzenie jest wszędzie. Na nosie, pod brodą, na rączkach, ubraniach, na karmiącym, a nawet w oku!

Wczoraj był również przełomowy dzień, bo jak wcześniej Okruszek musiał być nakłaniany do otwierania buzi, tak wczoraj szeroko ją otwierał, a nawet domagał się marudzeniem, że chce jeszcze. Mam nadzieję, że teraz pójdzie już z górki.


Dwudziesty tydzień to również większe pampersy (rozmiar 4), większe ubranka (62 już ledwo się trzyma na powierzchni) i mimo przeziębienia słoneczne spacery. Mogłabym siedzieć z małym w domu i się kisić, ale widzę, że na dworze czuje się najlepiej, śpi spokojniej, oddycha mu się lepiej. Jest odpowiednio ubrany, więc nie widzę przeciwwskazań. A z pogody korzystać trzeba póki się da!



Kolejna sprawa - miałam odpisywać na Wasze poszczególne komentarze, ale stwierdziłam, że zrobię to tutaj. Dlaczego rozkminiamy nad oczami Kuby? Bo choć na zdjęciach wychodzą piwne - zielone, tak w świetle dziennym jest to bezbrzeżny ocean z brązowo - zieloną wyspą po środku. Tak moi drodzy. Kuba ma niebiesko - brązowo - zielone oczy. Jaki kolor przeważy? Tego nie wie nikt. Zostaje nam czekać i obserwować.

A obserwowanie Jakuba jest samą przyjemnością. Szczególnie, kiedy można się rozsiąść z Karmi żurawinowym na kanapie i patrzeć, jak inni go zabawiają. Co my zrobimy, kiedy wyjedziemy do Niemiec?!


My zbieramy się na spacer, a Wam życzymy najmilszego dnia! Kto dziś spaceruje?
Czytaj dalej »

środa, 14 stycznia 2015

Trudno nam się rozstać.

Słoneczne dzień dobry!

Czy u Was również pogoda krzyczy bardziej wiosną niż zimą? Dosłowne szaleństwo. I choć nie wiem, jaka pogoda jest w Niemczech, tak bardzo się cieszę, że jeszcze możemy się nacieszyć taką aurą tutaj w Polsce, bo tylko tutaj ma ten odpowiedni klimat starych uliczek i ulubionych parków.

Tak. Jesteśmy jeszcze w Polsce. Przepadły nam już dwa terminy planowanego powrotu i przepadnie również trzeci, bo jak mieliśmy jechać w czwartek, tak ostatecznie jedziemy w poniedziałek. I to jest mus musowy, o którym nawet nie chcę myśleć. Dobrze nam tu. Myślę, że nawet za dobrze. W poniedziałek oglądaliśmy dom do kupienia i jeśli się uda, to zrealizujemy swoje marzenie. Jeśli jednak będzie się to musiało przesunąć w czasie jestem spokojna. Bo wiem, że jesteśmy już bardzo blisko.

Ten tydzień minął nam w przepełnieniu. Narodziny przekochanego Marcela, syna brata R., oglądanie wspomnianego wcześniej domu, spacery wzdłuż i wszerz Tarnowa, pierwsza marchewka, jabłko, ziemniak, ogrom filmów, Cheetosów, nieprzespanych nocy. Noce najgorsze! A teraz jeszcze przypałętało nam się przeziębienie Jakubka w postaci nieznośnego kaszlu i kataru, który chcemy zwalczyć do wyjazdu. Musimy.

Ha! No i tak niby niezauważenie wspomniałam o rozszerzonej diecie Okruszka. Tutaj pisałam o tym, że na pewno nie zrobimy tego równo z wybiciem czwartego miesiąca i choć myślałam, że ruszymy w miesiącu szóstym, tak potem przyszła myśl: dlaczego usilnie czepiam się sztywnych ram czasowych? Jestem matką, mam intuicję, obserwuję swoje dziecko i sama dobrze będę wiedzieć, kiedy ma nadejść Ten czas. No i nadszedł. Razem z dwudziestym tygodniem Jakuba. I choć początek był straszny (marchewka jest blee), tak trzeci dzień rozdziawił szeroko buzię na starte jabłuszko z uśmiechem. Na razie jednak najlepszy jest ziemniak. Rozszerzanie diety jest tematem na osobny post i na pewno w niedługim czasie się u nas pojawi. Jakub wydaje się zadowolony. A to jest przecież najważniejsze.


Więcej Nas już w piątek przy okazji szczegółów z dwudziestego tygodnia życia Okruszka! Mam nadzieję, że będziemy już wtedy zdrowsi i bardziej wyspani :)

najmilszego dnia!

Czytaj dalej »

sobota, 10 stycznia 2015

sobotnie 'the best photos' - 13

Zawsze starałam się dodać Okruszkowe zdjęcia rano, jednak dziś udało nam się trochę pospać, potem odwiedziliśmy nowo-narodzonego Marcela (synek brata R.) i jakoś wszystko się przeciągnęło. Maluch wzbudził we mnie dziwne wzruszeniowe emocje, aż nie mogłam sobie wyobrazić, że przecież Kubuś ponad cztery miesiące temu przecież też był taki malutki! A teraz? Ciężki pulchniaczek z niego, który nieźle dokazuje i lubi stawiać na swoim :) Dzieci za szybko rosną. Jednak, żeby nie przedłużać - upamiętniamy dziewiętnasty tydzień Okruszka.

Tabaluga.




Czytaj dalej »

piątek, 9 stycznia 2015

19 TO - powinności, skoki i kacze sprawy.

Mam wrażenie, jakbym osiemnasty tydzień opisywała wczoraj. A tu jesteśmy już o calutki kolejny starsi i hm mądrzejsi? Na pewno! Choć ta mądrość staje się teraz troszkę uciążliwa - czyt. przechodzimy chyba przez skok rozwojowy - i radość miesza się ze zmęczeniem. Odnośnie skoków - czy wiedziałyście dokładnie, że następuje on własnie teraz? Bo nie wiem, jak odbierać te wahania od 14 tygodnia aż po 19. Wiem, że dzieci różnie to przechodzą, w różnym wieku i u nas chyba jest idealnie na końcówce. Jakubko od kilku dni jest wprost nieznośny. Śmieje się, by zaraz uśmiechnięte usteczka zamienić w podkówkę, a my zachodzimy w głowę o co może chodzić, bo przecież chodzi o nic! No i do tego zęby... Zęby i nakładające się na nie skoki, to najgorsze z najgorszych. Chyba ;p Zerkam w buzię Okruszka i wyraźnie widzę na dole małe białe wypustki. Pomaga masowanie, gryzaczki i schłodzona maść. Choć  na chwilę, jednak wiem, że i to daje sporo. Wcześniej wyraźnie mieliśmy zarysowany rytm dnia, a teraz wszystko poszło się kąpać. Kuba wstaje i od razu marudzi. Choć nie powinien. No właśnie. Co dziecię powinno, a czego nie?

A taką właśnie Kuba ostatnio ma minę najczęściej:




I tak patrząc na punkty, które powinny (:D) się pojawiać w okolicach dziewiętnastego tygodnia życia dziecka, tak Kuba spełnia się w prawie wszystkich.

Nadal się nie przekręca, zamiast tego jednak leżąc unosi głowę i ramiona do siadania, unosi pupę i podciąga nóżki leżąc na brzuchu i trzymany w pionie zgina kolanko, wypychając nogę do przodu, jakby stawiał krok. Nie wyciąga również rąk, sugerując, że chce być podniesiony, jednak kiedy go trzymam i zobaczy tatę, babcię, ciocię, wujka zaczyna "skakać" - machać rękami, nogami - i cieszyć się, tak, że ciężko go utrzymać, zatem ląduje w ramionach naprzeciwko. Z mówieniem też mnie zastanawia, bo jak w Niemczech był mega rozgadany, tak teraz jest spokojniejszy i woli popiszczeć niż porozumieć się za pomocą samogłosek. Co się zmieni w kolejnych tygodniach? Tego nie wie nikt.

Wspomniałam o "kitach" tego tygodnia, ale hitów też kilka było oczywiście! Najzabawniejszym okazała się zabawa gazetami. Gniecenie, targanie, rozrywanie. Bo po co dziecięciu zabawki za kilkadziesiąt złotych, jak może się pobawić gazetą za złotówkę. No i prezent od babci w postaci kaczek do kąpieli :) nie wierzyłam, że się sprawdzą póki nie zobaczyłam.



Słońce wychodzi, resztki śniegu kryją się w ziemi, więc ubierzemy się i wybędziemy na spacer. Jutro sobotnie najlepsze zdjęcia! Pamiętajcie ;)

Najmilszego dnia!


Czytaj dalej »