wtorek, 22 grudnia 2015

Połówkowe - Brzuszkowy pełną parą.

Jak wiecie nasze połówkowe było pełne emocji. Dowiedzieliśmy się w końcu, że Brzuszkowe, to w pełnej krasie Brzuszkowy. To było naprawdę emocjonujące badanie. Nasz mały chłopiec mocno kopał, ciągle się ruszał, przecierał oczka, ziewał, ogólnie mocno rozczulał serce matki. Moment kulminacyjny nastąpił, kiedy lekarka przełączyła zwykły tryb na ten 3D i tak realnie mogliśmy zobaczyć Brzuszkowego. To naprawdę niesamowita sprawa. Taki zalążek rysów, cech. Razem stwierdziliśmy, że jest podobny do Jakubka w tym samym czasie, ale znacznie mniej pucołowaty :) no i nosek mniej należący do R.! Może, mimo płci wda się teraz wyglądem w mamę?


Na dzień dzisiejszy waży 500 gram i mierzy tak, jakby był tydzień starszy. Nadal. Termin porodu jednak się nie zmienił i co jak co, ale rozpakujemy się w kwietniu. Na maj nawet nie liczę! Co więcej, nie jest mi do niego po drodze ;) wolę myśleć, że jest już koniec grudnia, potem styczeń, luty, marzec i mój wyczekany miesiąc. Czuję coraz mniej przerażenia, więcej zniecierpliwienia. Ale to tylko niekiedy. Tak to nie mam kompletnie czasu na czekanie!


Temat przeprowadzki wrze. Po weekendzie będziemy już na nowym mieszkaniu. Tymczasem łazienka jest w pełni umeblowana, okna pomyte, kuchnia wniesiona, szafki czekają na powieszenie, doczekają się jutro, bo R. dostał dodatkowy dzień wolnego. Czeka nas długi weekend ostatecznej wyprowadzki. Dużo rzeczy już czeka w sypialni, w workach, na podłodze, zostały rzeczy używane na co dzień i meble. To już tak blisko! Nie mogę się doczekać, już teraz ciężko mi wracać do obecnego mieszkania. Jednak jeszcze tylko chwila i odetchniemy.

Takie właśnie było to nasze połówkowe. Pełne zawirowań. Brzuszek wciąż rośnie, z małym przystojniakiem w środku, a ja tak się cieszę, że będę miała kolejnego synka! Wiele z Was na pewno myślało, że miałam nadzieję na córeczkę. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie. Szczególnie w dwóch ostatnich tygodniach. Podczas pisania tego Postu było mi to w stu procentach obojętne, potem jednak się nakręciłam i przeglądając na przykład pościel, przebierałam w różowych kolorach, a mini getry z falbanką na pupie rozczulały jeszcze bardziej. No i wtedy uderzyła nas wiadomość o kolejnym synku. Był śmiech niedowierzania. Były łzy radości. No i jak można było przewidzieć nie wyobrażam sobie teraz być w ciąży z dziewczynką.

Jakub będzie miał młodszego brata. Kompana do zabaw. Najlepszego kumpla. Kiedy podrośnie zajmą się razem kolejką, budowaniem, rozburzaniem, majsterkowaniem. Będą dzielić pokój. Czeka nas wspaniały czas! Czas trzech mężczyzn i jednej kobiety w domu. Czuję się z tym naprawdę dobrze! A na spinki i gumki przyjdzie jeszcze czas (w dużo późniejszym czasie :D).

Czytaj dalej »

piątek, 18 grudnia 2015

Wiecie już co będzie? Wiemy!

Dobry wieczór!

Dopiero wróciliśmy do domu. A dzisiejszy wpis będzie szybki. Będzie zawierał jedynie zdjęcie! Jakubko pomagał układać, oczywiście. W końcu w Brzuszku czeka na niego młodszy brat :) Teraz idziemy chłonąć te rosnące emocje i słać je dalej w świat.



Czytaj dalej »

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Lawina zdarzeń, lawina uczuć

Grudzień zdecydowanie nie będzie najlepszym statystycznie miesiącem. Zaczął się podpisaniem umowy o mieszkanie i ten jeden podpis wywołał lawinę, która zatrzyma się dopiero, jak będziemy już urządzeni na nowym. Mamy klucze. Czekamy tylko na smaczny dzień wypłaty, kiedy będziemy mogli zakupić kuchnię i ją zainstalować. Potem już będzie z górki. Wysprzątanie całego bałaganu po remontowego i powolne wnoszenie reszty rzeczy. Powolne nie powolne, do końca miesiąca zostanie wtedy niecałe dwa tygodnie! Są jednak plusy. Przyjeżdża moja siostra, która na pewno chętnie wymyje mi okna :D no i w ogóle okaże się dużą pomocą, odciążeniem. Drugi plus, to nasi znajomi, którzy tak jak my grudniowych świąt nie obchodzą. Gorzej, jakbyśmy mieli kogoś odciągać od karpia :)

Nie mogę się już doczekać. Nowe mieszkanie, to taki nasz nowy lepszy początek. Nowe meble, zapach świeżości. Więcej schodów, więcej radości. To także upragniony pokój dla Kuby. Jestem ciekawa jak zareaguje na tą mieszkaniową nowość. Bo latanie po pustym i zaglądaniu w każdy kąt ma opanowany. I schody również! Ćwiczyliśmy w piwnicy. Wspina się po nich szybciej niż ja wchodzę z rosnącym brzuchem :)

Brzuch! Naprawdę coraz większy! Choć już i tak zwolnił. Teraz natomiast rozpoczął się maraton kopania i widoczność. Żałuję, że nie zaczęłam prowadzić Bloga dużo wcześniej, wiedziałabym wtedy kiedy dokładnie mogliśmy uchwycić na video szarże Jakuba. Tak czy inaczej, na pewno nie było to tak wcześnie. A teraz codziennie, szczególnie rano i wieczorem, nasze Brzuszkowe śmiało sobie pozwala i nie tylko czuć to pod ręką, ale i widać gołym okiem. Silna kobietka, czy kolejny piłkarz? Tego możliwe, że dowiemy się na połówkowym w piątek. Piszę "możliwe", bo w wyniku tej ciąży wiem, że nie wszystko jest takie proste i że na niektóre sprawy po prostu trzeba poczekać. Wrzucić na luz, wziąć głęboki oddech i poczekać. Niemniej jednak ułatwiłam sobie znacznie sprawę i zrobiłam już porządki w ubrankach czekających na naszego uparciucha. Posegregowałam je na te typowo chłopięce i mogące się nosić przez dziewczynkę, więc później sprawa będzie prosta. Zostanie albo tych kilka worków, albo cała masa! <opcja pierwsza mocno pożądana>

Przeglądanie takich malutkich ubranek (naprawdę zapomniałam, jakie one małe!) przywołało mnóstwo wspomnień, ale obudziło również uczucie oczekiwania. Strach dalej jest. Bo będzie już inaczej. Jednak szczerze? Nie mogę się doczekać tej drugiej kruszyny, która coraz bardziej staje się realna.

Co jeszcze? Starsze dziecię mi rośnie, dojrzewa, z dnia na dzień staje się bardziej kumate, mądrzejsze. Tak szybko się uczy! Przekonało się na nowo do zup (całe szczęście) i chyba muszę zakupić znów fartuszek przeciw zabrudzeniom. Co sądzicie?



Potrafi bawić się sam. Czasem nie ma go dobre kilka minut. A układanie klocków wychodzi mu coraz lepiej. Planujemy z R. dokupić mu pakiet samego Lego Duplo bez tematu. Jednak przy tym będzie też trzeba pomyśleć o pudełku na nie.



Innym tematem (w ogóle to tematem koniecznie na osobny Post!) jest relacja tata - syn. R. i Okruszek mogą się bawić godzinami (no ok. Okruszek może i owszem, tata częściej szybciej wymięka ;p). A ja tymi samymi godzinami mogłabym patrzeć.




Tym rozczuleniem, pół godziny przed dwunastą, kończę i odezwę się na pewno końcem tygodnia, po połówkowym. A tymczasem miłego tygodnia Wam życzę! 


Czytaj dalej »

wtorek, 8 grudnia 2015

Weekendowe Okruchy #4

No i miały być poniedziałkowe Okruchy poweekendowe, ale nim się obejrzałam, a już jest wtorek, punkt dwunasta, jedynie kilka obrobionych zdjęć i Jakubek po szczepieniu. I to jakim szczepieniu! Do teraz jestem w szoku, jak głośno może krzyczeć i histeryzować dziecko. To ten wiek? Taki dzień? Czy po prostu jego charakterek?

Kiedy Okruszek był mały z wizytami u lekarza nie było najmniejszego problemu. Przy szczepieniu, a i owszem, zapłakał, ale trwało to chwilę, szybko mijało. A potem coś się stało. I to nie takie małe COŚ! Jakub, jak tylko się go dotknie zaczyna spazmatycznie płakać, czepiać się mnie swoimi rączkami i nóżkami, a nawet potrafi wskazywać na drzwi i targać klamką, kiedy do nich podchodzimy, jakby wołał o pomoc w ucieczce. Płacze nawet wtedy, kiedy nic mu się nie robi. Lekarka go obejrzała, a potem przygotowywała szczepionkę, kiedy ja próbowałam uspokoić małego krzykacza. Siedział mi na biodrze, jak małpka i przyciągał, jak najbliżej siebie. No normalnie, jakby w pokoju tortur się znajdował. Minie mu? Powiedzcie, że mu minie. Bo, jak z wiekiem jest tylko gorzej, to się chyba podłamię. Na szczęście Jakub nie choruje jak na razie, a kolejną wizytę mamy dopiero za sześć tygodni.

Inna sprawa, to sprawa zębów. Od wczoraj ciągnie się za nami katar po pas i litry śliny. Serio! Po pół godzinie przebierałam Kubie koszulkę, bo była mokra, aż do pępka. Trzeba będzie się zaopatrzyć w chusteczki pod szyję, bo śliniaki na pewno nie zdadzą egzaminu. Wychodzą nam do końca dolne trójki. A myślałam, że jak ostry koniuszek się pokaże, to będzie po krzyku. A krzyku jest sporo. Szczególnie wieczorem i w nocy, kiedy musiałam podać Viburcol i uzbroić się w większą cierpliwość.

Poza tym dużo czasu spędzamy na świeżym powietrzu, nawet jeśli nie sprzyja nam pogoda. Choć muszę przyznać, że grudzień w niemieckim Krefeldzie jest wyjątkowo piękny! Temperatura powyżej dziesięciu stopni i przeważające słońce? Aż chce się żyć. Nawet ludzie w takie dnia jacyś milsi, bardziej uśmiechnięci. Zaliczamy nawet place zabaw, które o tej porze roku są opustoszałe. Ludzie muszą myśleć, że matka oszalała, kiedy widzą nas szalejących na karuzeli :p




Ostatnie dni, to też duży przeskok w okazywaniu uczuć. Jakubek uwielbia się tulić i dawać buziaki, wydając charakterystyczne "cmok". R. nauczył go również przybijać "żółwika", co wygląda rozkosznie, a także coraz częściej podaje rękę na przywitanie. No i pluszakami się bawi! Jakiś czas temu patrzyłam na piętrzące się niepotrzebnie misie i myślałam nawet o schowaniu niektórych, ale Jakub nagle zaczął je dostrzegać i zwyczajnie się nimi bawić. I nie chodzi tu tylko o tulenie. Miś to miś, a owieczka jest owieczką i robi "mee". No i co więcej, misie można "karmić" :) Każdy dzień przynosi coś nowego. Nie można się nudzić, to na pewno.



A czym Was zaskoczyły Wasze dzieci ostatnio? :)
Czytaj dalej »

piątek, 4 grudnia 2015

Dwudziestotygodniowy brzuszek i drugi maluszek

Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży i gdy minął ten pierwszy szok kolejne tygodnie wydawały mi się takie odległe! Gdzie ja się tam widziałam w trzecim miesiącu! A dalej? Mgła! Ogromna mgła. No a teraz stoję sobie przed lustrem i mruga do mnie brzuch z uśmiechem "ha! hej! ho! dwadzieścia tygodni mamy, ot co".



I dziwię się temu ogromnie. A szczególnie dziwię się wielkości mojego brzucha. Z Kubą w tym czasie brzuch mi się dopiero pokazywał. Co ja gadam! Czasem w ósmym miesiącu ludzie nie dowierzali, że to już tak późno. Pytanie - wtedy miałam mały brzuch, czy teraz mam większy? No ok... trochę oponki mi zostało po Kubie, wcześniej brzuch się przelewał co prawda, ale teraz jest twardy, wystający. Przyjemnie się odznacza. Oj tak. Przyjemnie mi z nim, mimo, że znacznie wcześniej zaczynam się męczyć ze spaniem, leżeniem w ogóle. Ha! I ludzie niedowiarki na pewno teraz będą wierzyć!

Mimo, że jest to druga ciąża każde kopnięcie (coraz częstsze i mocniejsze) cieszy ogromnie. Jest indywidualne i z niczym nieporównywalne. Raz na tydzień nawet sięgam do Internetu i z przyjemnością czytam, jak Brzuszkowe się rozwija. Ile już mierzy, ile warzy. Czy już mruga! I kiedy śpiewam Kubie kołysanki na dobranoc, to takie fajne uczucie, że nie tylko on mnie już słyszy. Że usypiam dwójkę jednocześnie. Choć to drugie szybko się budzi i dokazuje mocno właśnie wieczorami.I to tak nisko! Aż czasem mam wrażenie, że jeszcze centymetr, dwa i wystawi nogę na światło dzienne :)

Dni mijają zawrotnie. Wstajemy rano, mościmy się na kanapie przy bajkach, piosenkach, by potem obudzić tatę na śniadanie, wspólnie zjeść, pobawić się, szykować obiad, zaszaleć na spacerach. Niekiedy zapominam, że jestem w ciąży. Przypominają mi skutecznie kopniaki. Lub kurtka, która z jednym dniem stała się bardziej dopasowana. Bolące krzyże chylącego się dnia. Niemniej jednak druga ciąża jest inna, szybsza, mniej wyczulona. I nie da się tego uniknąć. Zajmowanie się Starszakiem pochłania mnóstwo czasu. A dochodzące do tego obowiązki domowe sprawiają, że dwugodzinna drzemka pierworodnego staje się najsłodszym miodem na zatłoczony umysł. To jest mój czas na drzemkę, na pomyślenie o Brzuskowym właśnie. Na napisanie o nim tutaj! Czas zamyślenia i opadających z czasem powiek.

Tak czy inaczej Brzuszkowe fajnie ma. Aktywnie spędza czas. A kiedy słońce przebija się w końcu przez chmury zażywa jak najwięcej świeżego powietrza!








Czytaj dalej »

wtorek, 1 grudnia 2015

I tak właśnie rusza ten grudzień



Odczułam już to końcem listopada. I coś czuję, że grudzień tym bardziej wpisze się w ten nastrój. Nastrój wyciszony, leniwy i taki cichy trochę. Dawno nie czułam tej ciszy. Wciąż w biegu, wciąż gdzieś, skądś, po coś. Teraz jednak, kiedy już trzeci dzień deszcz nam nie odpuszcza dociera do mnie, że może potrzebuję tego czasu. Czasu zatrzymania się i wsłuchania. Nie tylko w delikatne kopniaki leniwego Brzuszkowego, ale we mnie całą. Od środka. Mnie jeszcze tegoroczną, która tak bardzo chce by był już pierwszy dzień stycznia.

Potrzebuję zmiany. Nie lubię siedzieć w jednym miejscu, tkwić w rutynie. Potrzebuję pomysłu i planu. Czuję trochę, że Blog utknął i nie może ruszyć na przód. Kiedyś Posty sypały się gromadnie, a dziś, dziś nie wiem co włożyć pod palce. Jest wciąż Okruszek, co miesiąc, czasem częściej, przebłyskuje Brzuszkowe i szykowanie się na jego przyjście. W całym tym wszystkim jednak nie ma mnie. A to co jest, to jest dla mnie za mało. Przekonuję się o tym każdego razu, kiedy po opublikowaniu Wpisu pojawia się kilka stałych osób, które komentują. Tych ciepłych osób, które są jak dobrzy znajomi, mijani na ulicy, z którymi chciałoby się pójść na kawę obok. Dosłownie kilka. I nie wiem w którą stronę mam ruszyć, by pociągnąć za więcej sznurków. To prawda, że pisze się dla siebie. Ale jeszcze większą prawdą jest, że kiedy Blog nie ma czytelników, gaśnie. Może nie tyle co na forum, ale w człowieku. Na dzień dzisiejszy muszę sobie to poukładać. Muszę rozpisać, to o czym chcę pisać. O czym naprawdę chcę pisać. Okruszek i Brzuszkowe będą zawsze. Ale pomiędzy nimi jest zbyt duża luka, którą trzeba zapełnić.


I tak właśnie rusza ten grudzień. Po cichu. Z deszczem w tle. Z kawą karmelową. Dziś i jutro, i może jeszcze tydzień niech sobie będzie tak cicho jak dziś. Potem ruszymy żwawiej. I nic nas nie zatrzyma.
Czytaj dalej »