Z metodą
Baby Led Weaning (spolszczone
Bobas Lubi Wybór) spotkałam się jeszcze podczas ciąży i choć wtedy nie myślałam dokładnie, jak u nas odbędzie się to rozszerzanie diety, metoda mi się spodobała i utkwiła w pamięci. Szczególnie zdjęcie małego bobasa ze spaghetti w uchu. No ale ja będę miała takiego bobasa? Na razie czekam w ogóle na poród! Temat zgasł. I pojawił się znów, kiedy zbliżyliśmy się do miesiąca czwartego. Jeżeli nas śledzicie wiecie, że poczekaliśmy kolejny miesiąc i na spokojnie podaliśmy pierwszą łyżeczkę marchewki podczas pobytu w Polsce, która została podsumowana wykrzywieniem buźki i płaczem. Niezbyt kolorowy początek, ale. Ale potem Jakubko się przekonał i ładnie wcinał, szczególnie ugotowane przeze mnie jedzenie. Słoiczki tolerował jedynie w postaci deserków. Aż nastąpił kryzys i nie chciał jeść obiadków w ogóle. Wtedy wróciłam znów myślami do tego spaghetti w uchu.
O tym, co ogólnie myślę o BLW i jak rozwiały się moje wątpliwości, znajdziecie tu -
KLIK. Dziś jednak Post do którego zainspirował mnie mój synek w ostatnim tygodniu. Dlaczego teraz, dlaczego nie wcześniej? W końcu rozszerzamy dietę już od dobrych czterech miesięcy. Jednak jak dotychczas Kuba próbował wszystkiego, bo tego nie znał, tak teraz już ma wyrobione swoje
upodobania, zmysł wzroku, dotyku i tak jakby wiedział, że brokuł, to brokuł i na pewno będzie dobrze smakować. Z kolei owsianka już niekoniecznie.
Jak dorosły, tak i dziecko.
Wstajesz rano i krąży za Tobą kanapka z serem i pomidorem. Koniecznie pomidorem. Następnego dnia kukając do lodówki odsuwasz na bok te produkty i sięgasz po jajka, robisz jajecznicę. Żadne "na miękko", "na twardo". Jajecznicę. Jeżeli Ty tak postępujesz, to dlaczego dziecko ma tak nie robić? Za małe? Ha!
Nasze śniadania ostatnio są bardzo urozmaicone. Jajka, kanapki, pomidory, ogórki, parówki. Jakubek dostaje na tacce kilka propozycji. Kroję mu chlebek w kostki, smaruję masełkiem, serkiem jogurtowym, obok kładę dwie łyżki jajecznicy, małą paróweczkę, pomidor. Zje kawałek kanapki, jajecznicę wyczyści do cna, pomidorem się pobawi, a parówkę potrafi odrzucić w drugi kąt pokoju. Następnego dnia nie tknie jajka, a po kanapkach i pomidorze nie ma śladu. Trzeciego z kolei skupi się na nowości, czyli na ogórku zielonym, a resztę tylko poskubie.
Jeśli chodzi o obiady staram się, by miał na talerzu do wyboru kilka opcji, choć przy pulpetach z makaronem nie ma zbytnio wyboru. Mimo to zjada wszystko. Ale kiedy na przykład położę mu brokuła, marchewkę, ziemniaka i kawałek mięska, to zje tylko brokuła i mięsko, a resztę po dotknięciu i wymemłaniu zostawi.
Odpowiadając zatem na pytanie tytułowe -
tak, Bobas lubi wybór. A przynajmniej mój Bobas. Lubię patrzeć, jak je, jak się przy tym uśmiecha, skupia. Cieszę się, że nie ugrzęźliśmy w słoiczkach i możemy wszyscy razem cieszyć się wspólnym obiadem. Oczywiście nie piętnuję matek, które karmią w ten sposób swoje dzieci. Metod jest wiele, najważniejsze by znaleźć tą najlepszą dla swojego dziecka. Bo dzieci są tu najważniejsze. Moje pokochało samodzielne jedzenie. Lubi wybory.
A Twoje co lubi najbardziej? :)
Czytaj dalej »