piątek, 27 lutego 2015

26 TO - gluten, godzina zasypiania i co właściwie słychać u mamy dziecięcia.

Witajcie!

Z racji tego, że w środę pisałam o sześciomiesięcznym Okruszku i podałam kilka aktualności, dziś będzie krócej. Taki dwudziesty szósty tydzień w pigułce, pomijając wagę (mniej więcej 9 kilo) i wzrost, bo tego dowiemy się dopiero 7 kwietnia przy okazji badania okresowego i szczepienia.
zęby zęby!

Karmienie

Dalej karmię na żądanie. W nocy częściej, w dzień dużo rzadziej, do czego moje piersi z trudem się przyzwyczajają. Jakubko z rana zjada deserek w postaci musu owocowego, między 13, a 14 obiadek, a na wieczór kaszkę. Oczywiście nie zawsze, bo czasem ma takie humory, że cały dzień jest tylko o moim mleku, jak np. wczoraj. Niemniej jednak powolutku klaruje nam się rytm dnia i mały głodomór przyzwyczaja do pokarmów stałych. Wprowadziliśmy już mięso, a teraz kolej na jajko i ryby. Jak na razie objawów alergii brak. Jedynie, kiedy ja zjem coś cytrusowego zauważamy rozległą wysypkę (pomarańcze!).

Kolejną sprawą jest też ekspozycja na gluten, którą rozpoczęłam jakieś dwa tygodnie temu - pokazała nam ona, że coś jest nie tak. Jakub za każdym razem po kaszce glutenowej na wieczór niemiłosiernie krzyczał w nocy i ewidentnie była to sprawa brzuszka. Odstawiliśmy i od dwóch dni budzi się jedynie na karmienie. Mój R. miał w dzieciństwie alergię na gluten i tylko myślę, by nas to nie dopadło. Po konsultacji z lekarzem powiem wszystko co i jak. Na razie gluten odstawiliśmy.

Usypianie

Temat rzeka w naszym przypadku :) Ale, ale. Jest już znacznie lepiej. W dzień Jakub ma mniej więcej trzy cztery drzemki, a w nocy budzi się dwa razy na karmienie. Gdyby tylko jeszcze dosypiał choćby do szóstej! Wczoraj na przykład o czwartej rano bawiliśmy się miseczkami :) Może to kwestia godziny, o której idzie spać? Kąpiemy go (o ile z wysiłkiem się uda) między 18:30, a 19. Pielęgnujemy, ubieramy i zanim zje mija jeszcze pół godziny. Choćby wczoraj usnął o 19:30 i dziś rano obudził się już tak konkretnie o 5:30, pomógł smoczek. Próbowaliśmy kłaść go później, ale już o 18 jest nie do wytrzymania i polegamy. A jak to wygląda u was? O której Wasze dzieci idą spać i jak to ma się na ranne pobudki? 

Umiejętności

- przewracanie się z pleców na brzuszek i odwrotnie
- czołganie się, by sięgnąć po oddaloną zabawkę lub dziabnąć klawiaturę
- coraz stabilniejsze siedzenie
- podnoszenie się na nóżkach
- powtarzanie dźwięków
- reagowanie na śmiech, wygłupy, zawołanie po imieniu
- analizowanie wydarzeń
- reagowanie na mamę i tatę, pokazywanie, że chce na ręce




To takie jedne z głównych. Poza tym Jakubko coraz więcej "gada", a jego ulubionymi "słowami" ostatnio jest: ojej, ojoj, ej, ajajaj. Uwielbia się przytulać, być w towarzystwie, bawić się, śmiać, skakać, latać, tańczyć. Te ostatnie z pomocą innych :) ale sprawiają mu wiele radości!

Co tu dużo mówić, rozwija nam się dziecię, aż miło patrzeć.

Co u mamy Okruszka

Pomimo porannego wstawanie mam się całkiem dobrze :) Jest to oczywiście spore wyzwanie, szczególnie, kiedy od ostatniego piątku walczyłam z przeziębieniem (na szczęście obyło się bez gorączki) i byłam bardzo słaba. Na szczęście mogłam liczyć na pomoc R. i teściowej. Teraz został mi tylko katar (ustrojstwo), który niestety przerzucił się na samego Okruszka, który nienawidzi oczyszczania noska, a musimy to robić przynajmniej co trzy godziny! Ręka jednak sprawniejsza, więc kilka sekund płaczu jest jedynie poczatkiem do końcowego przytulania i żalenia się w ramię matki.

Dni mijają mi na ogarnianiu siebie, domu i Okruszka. Wychodzimy z teściową na spacery, zakupy. Gotujemy obiad, jestem online, wymyślam zabawy Jakubkowi. a kiedy już R. wróci do domu robi się rodzinnie i już kompletnie zabawowo. Dzień za dniem, oby do wiosny, kiedy to więcej czasu będziemy mogli spędzać na dworze lub nawet na tarasie. O lecie to nawet nie mówię! Bo lato oznacza Polskę, do której bardzo nam się tęskni. To jednak jeszcze tylko cztery miesiące, więc damy radę :)

Krócej - niech chwila trwa, bo jest zdecydowanie piękna :)



Czytaj dalej »

środa, 25 lutego 2015

Pół roku to nie byle co!

Bo za kolejne pół będzie pełny rok, a jeśli druga połówka będzie lecieć tak błyskawicznie ciężko będzie mi nadążyć za moim synem! Syn. Syn, syn. Bo w "synka, syneczka", to ja już czasem wątpię, szczególnie przy jego poważnych minkach typu "muszę się nad tym zastanowić", "coś mi tutaj nie pasuje", czy "ojeju, a co to takiego". 





Dni mijają szybko. Pach, i już jest za nami jeden miesiąc. Czasem bardzo intensywny, niekiedy mniej. Ten szósty był bardzo wyjątkowy. Wyjątkowy, bo Jakub zrobił niesamowity skok w przód (rozwojowy? okraszony niekiedy płaczem). Zarówno z rozmiarem, z ciężkością, umiejętnościami i wyglądem. Bo choć przez ostatnie cztery miesiące wygląda bardzo podobnie, tak jakby nic się nie zmieniało, to ja widzę tę zmianę, jest teraz taki... dojrzalszy. Mój synek! (ups. nie miałam...) Syn...ek dla którego mimo nieprzespanych nocy nieba bym uchyliła. I uchylamy. Z dużą dozą rozsądku oczywiście. Choć i tak nasz Jakubko, jak już się okazało, gdy ma do wyboru super zabawkę i karton po mleku wybierze to drugie. Ekologiczny chłopak po prostu.


No dobrze. Czego Okruszek nauczył się w minionym miesiącu?

Ano już się przewraca. Z brzuszka na plecy całkiem nieźle, a dziś przy śniadaniu tak ni stąd ni zowąd przewrócił się z pleców na brzuch, tak niespodziewanie i tak "po prostu", że aż zapomniałam, jak się przełyka herbatę :) A jeszcze niedawno tak się martwiłam! Ale nie powiem, trochę w tym przekręcaniu się naszemu malcowi pomogliśmy, ale to temat na osobny post.

Jednak fikanie na boki było na końcu. Wcześniej Okruszek zaczął siadać. I to bardzo pewnie stabilnie. Oraz podnosić się na nóżkach. Nie mówiłam niegdyś, że najpierw zacznie chodzić? :p To podnoszenie się jest dosyć komiczne, ale świadczy jedynie o tym, że mamy sprytne dziecko. Zabawka leży za daleko? Podczołgam się do niej (ano tak, czołga się również). Tata trzyma ciasto w buzi, a chcę je w swoje łapki? Nie ma sprawy! Już siedzę, to teraz trzeba chwycić się taty bluzy i stanąć  na nóżki. Zaradne te nasze dziecię, nie ma co. I choć z siadaniem go stopowałam, by nie zaczął tego robić za wcześnie, to przecież nie przywiążę dziecka na wznak do łóżka i nie postawię na swoim. Stawiam zatem na dziecko. Jest gotowy na samodzielne siedzenie? Niech siedzi. Podnosi się? Niech się podniesie. Nie. Nie uczę go jeszcze chodzić :)

Zatem widzicie. Jeden miesiąc zaowocował w wiele nowych umiejętności! Jeden jedyny miesiąc, a przyniósł dodatkowo dolne jedynki, nowe potrawy w diecie, odrzucenie rozmiaru 68 i calutką wannę tylko dla Jakubka. A on sam nie pożałuje nikomu uśmiechu i jeśli tylko nic go nie boli, nie jest głodny, ani śpiący calutki jest do wykochania i całowania. Przez każdego! Choć, jeśli poznaje nową osobę nie jest łatwowierny i musi się jej najpierw dobrze poprzyglądać, z tymi swoimi słodko zmarszczonymi brwiami.



Sumując - rośnie nam rozsądny, uśmiechnięty, bystry chłopak. Co by za dużo nie słodzić! I choć pół roczku kończy końcem tygodnia, to ja już od poniedziałku to przeżywam i uwierzyć nie mogę. Szczególnie, kiedy robiłam poniższe zestawienie wszystkich miesięcy. Szczególnie, kiedy oglądałam zdjęcia z porodówki, a tam na nich trzymałam malutkie zawiniątko. On taki drobny, pachnący, bezbronny i ja - lekko przestraszona, ale kochająca całym sercem i wiedząca, że wszystko będzie dobrze. I było. I jest. Oczywiście, bez R. to nie wiem co by było! Dlatego tak cieszę się, że go mam. Że mam ich oboje. Bo teraz to już osobno żyć się nie da.

Kończymy pisać razem. Ja i Okru(szek)ch. On mnie chwyta za nos, za wargi, policzki, a ja jedną ręką piszę, drugą macham grzechotką, a gdzieś po drodze sobie "gadamy" :)

Miłego popołudnia!



Czytaj dalej »

sobota, 21 lutego 2015

sobotnie 'the best photos' - 18

Dobry wieczór. Jak ja dawno nie pisałam wieczorem! Ale dziś odsypialiśmy ząbkujące noce, potem spacerowaliśmy i... znów odsypialiśmy :) Cały dzień jakiś taki rozbity, zresztą jak cały tydzień, ale myślę, że kolejny będzie dużo lepszy! Poniżej moje ulubione zdjęcia, na których Jakubko zdziwiony jest misiem większym od siebie (ta powaga!):


Ale tata go szybko do niego przekonał!


A tak Jakubko reaguje na wszelkie nowości.



A gdy w grę wchodzi jego ulubiona pszczoła nie zwraca uwagę na nic innego. Nawet na swoje nakrycie głowy.


W tym tygodniu próbowaliśmy również uchwycić na zdjęciu dwa piękne, dolne ząbki Okruszka. Z marnym rezultatem :p



Spacerowaliśmy w słońcu.


 I uczyliśmy Jakubka, co to znaczy "selfie". Również był tym niezmiernie zdziwiony!





A Wam jak minęła ta słoneczna, złamana deszczem sobota?




Czytaj dalej »

piątek, 20 lutego 2015

25 TO - śpij kochanie, pełzaj i baw się baw!

Dwudziesty... piąty! Tydzień Okruszka. Musiałam się upewnić. I znów załamać ręce nad "umykającymi dniami". Wy też macie wrażenie, że każdy kolejny tydzień jest intensywniejszy, ciekawszy i nagle uderza, że j u ż minął?

Nasz dwudziesty piąty rozpoczął się słonecznym spacerem i popołudniowym grillem. Jedliśmy jednak już w domu, bo mimo wszystko mamy tą końcówkę lutego ;p Wieczorem za to wpadli do nas najlepsi krefeldzcy wujkowie, czyli Aga z Sebkiem i trochę poszaleliśmy. Wróć. Oni poszaleli. Ja trzymałam się swojej herbaty i z oporem dotrwałam do 23, kiedy to wezwało mnie dziecię do drugiego pokoju na karmienie. Wzięłam Jakubka z łóżeczka do naszego łóżka, utuliłam i nawet nie myślałam o powrocie :) a rano? Czułam się i tak jakbym miała kaca. Co dopiero gdybym piła? R. cały dzień dochodził do siebie, a ja nawet cieszyłam się z tej mojej abstynencji. Choć nie powiem - czasem nachodzi mnie ochota na jakiegoś kolorowego drinka. Może kiedyś? Może, kiedy Jakubek bardziej przekona się do innej metody wieczornego karmienia i nie będzie budził się co dwie godziny? Na razie z uśmiechem komentuję zaproszenia na dyskotekę, czy większe wyjścia. Może i bym mogła iść. Ale czy naprawdę mam ochotę?


Sen

Wracając do pobudek w nocy. Już sama nie wiem co mam robić. Jakubko w przyszłym tygodniu kończy pół roku i jak w drugim, trzecim miesiącu cieszyłam się z jednej pobudki w nocy, tak teraz czasem ich nawet nie zliczę! Ale żeby to były pobudki na jedzenie. A to jest mega Ryk, który naprawdę ciężko uspokoić. Czasem wystarczy tylko przekręcić go na drugi bok, dać smoczka, czasem przytulić, albo przenieść do wózka i ululać. A najgorzej, jak tak płacze, bo jest głodny, a męczę się, by załapał z kilkanaście minut. Noc rozpruta, szczególnie dziś, kiedy R. musiał wstać o czwartej do pracy, a tu cogodzinne pobudki. Karmimy Okruszka na wieczór kaszką, która dała mi złudne nadzieje, że może bardziej się nasyci i pośpi dłużej, ale nie. Żarłok budzi się po maksymalnie trzech godzinach. Co robić? Przeczekać? Jak wszystko inne! Zastanawiam się tylko, czy jest może coś co mogłabym zrobić dla swego dziecięcia, by lepiej mu się spało. Lepiej, a co za tym idzie dłużej. Jakieś pomysły? :)


Mamo! Czwarta rano to niezbyt dobra pora na zdjęcia!


Pełzam nie pełzam

Temat umiejętności naszego synka jest dość skomplikowany, bo nasz Okruszek wszystko robi na odwrót i najchętniej już by sam chodził, ale tym mam zamiar zająć się w już zaczętym poście o wspieraniu rozwoju niemowlaka. Tymczasem dziś powiem, co też nasz Szkrab nauczył się w tym tygodniu.

Próbuje przewracać się z brzuszka na plecy. Szczególnie dobrze mu to wychodzi, kiedy go przebieram. Próbowałyście już ubrać pampersa od boku? ;) leżąc też na brzuszku podciąga kolanka, wypinając pupę, jakby do raczkowania, czy też pełzania, co by nawet nieźle mu szło, gdyby nie fakty ciążenia i w rezultacie zamiast posuwać się, odpycha się i odsuwa. Wygląda to komicznie.
Siedzi coraz lepiej. Nawet nie próbuję go już w tym zniechęcać, bo jest jeden wielki płacz na wpółleżąc. Kiedy się go podtrzyma stoi pewnie i stawia pierwsze kroki. Oczywiście niesamodzielnie, bo cały czas go podtrzymujemy i chodzi prawie w powietrzu, ale fakt pozostaje faktem - moje dziecko chce już chodzić ;p co mu z przewracania się, turlania i raczkowania! Najlepiej wychodzą mu własnie te małe kroczki. Jak już mówiłam - wszystko na odwrót.



Zabawy

Od początku Okruszek ma jedną jedyną ulubioną Pszczołę, na której widok 'uszy mu się trzęsą', miał swoją matę, która wyszła z użycia, bujaczek, na którym oficjalnie je i resztę pobocznym, ale nie jakichś super drogich strzelających dźwiękami i kolorami zabawek. A ostatnio okazało się, że do szczęścia wystarczy mu pusty karton po mleku lub kilka miseczek i łyżeczka. Co prawda planujemy kupić mu jedną dwie zabawki bardziej edukacyjne już na wiek 6m+, ale z głową. Bo choćby miał multum zabawek, to i tak najbardziej bawi się w towarzystwie rodziców :)





R. poszedł po dłuższym czasie do pracy, więc rządzimy się dziś sami (z pomocą teściów), więc trzymajcie kciuki. Przyjemnego piątku! W końcu rozpoczyna się weekend :)

Czytaj dalej »

środa, 18 lutego 2015

Od kuchni - Leniwa kremówka

Leniwa, czyli coś idealnie dla mnie! I na pewno dla wielu z Was. Jak nie dla każdego, bo kto czasem nie lubi po prostu poleniuchować? A przy leniuchowaniu jedzenie smakuje wyjątkowo, więc zjedzenie leniwej kremówki jest niebem w gębie! Za dużo leniwego? Nigdy nie jest za dużo! No, chyba, że dom się zapuszcza i trzeba w końcu wziąć się za ogarnianie :) Zapraszam Was na ciasto szybkie, tanie i co najważniejsze - mega smaczne.


Składniki: 
- 2 duże opakowania krakersów prostokątnych
- 3/4 szklanki cukru
- 3 szklanki mleka
- 60 g masła
- 4 jajka
- 4 czubate łyżki mąki pszennej
- 5 czubatych łyżek mąki ziemniaczanej
- 1 cukier wanilinowy
- cukier puder do posypania

1. Na dnie blachy wyłożyć krakersy (uprzednio można ją wyłożyć papierem do pieczenia).

2. 2 szklanki mleka zagotować z masłem, cukrem i cukrem wanilinowym. Pozostałe mleko wlać do miski. Dołożyć obie mąki oraz jajka. Całość zmiksować na gładką masę, po czym stopniowo dodawać do gotującego się mleka i energicznie mieszając, podgrzewać ok. 2 minuty.

3. Przygotowany budyń lekko przestudzić, mieszając od czasu do czasu, a następnie wyłożyć na warstwie krakersów. Wierzch kremu dokładnie wyrównać.

4. Na masie budyniowej ułożyć drugą warstwę krakersów. Gdy krem całkowicie ostygnie ciasto wstawić do lodówki na ok. 3 godziny (zawsze wyjmuję wcześniej na spróbowanie! :D). Przed podaniem posypać cukrem pudrem. Lub też nie. Jest wtedy dużo słodsze. Ale też ładniej się prezentuje :).

To co, kto się dziś trochę poleni? ;)
Czytaj dalej »

sobota, 14 lutego 2015

sobotnie 'the best photos' - 17

Dzień dobry! 

My po ciężkiej nocy z pobudkami co godzinę z powodów nieznanych. Bo szczepieniu już tego przypisać nie mogę, jakie więc inne cholerstwo się przypałętało? Robimy kawę, śniadanie, powoli się ogarniamy i szykujemy na spacer, bo szykuje się piękna pogoda :) Aktywnej, słonecznej soboty, i leniwej niedzieli jutro ;)

Próbowaliśmy kąpać dalej na leżąco - polegliśmy.

 Kolor oczu dalej jest zagadką. Nie potrafi się określić dokładnie po żadnej ze stron :)


 Taki jestem ważny!


Ale czasem po prostu chcę się tylko poprzytulać.

 Bo to tyle radości mi daje!



Czytaj dalej »

piątek, 13 lutego 2015

24 TO - poszczepienne marudzenie, zabawy i jedzenia ciąg dalszy.

Dzień dobry.

Wczoraj w głowie tworzył się post przy okazji przygotowywania zdjęć, a dziś obudziłam się z kompletnie pustą głową. Stwierdzenie "obudzić" też odbiega mocno od normy, bo było to raczej zerwanie nerwu otwierającego nagle powieki, naderwanie mięśnia wyskakując z łóżka i uszkodzenie stopy w drodze do wózka. Ano wózka. Jakub tej nocy trzy razy budził się z wrzaskiem, a ja kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Jedynie wyciągnięcie go z łóżka i ululanie w wózku pomagało. Kładłam się z powrotem i rytuał wyskakiwania - nadrywania powtarzał się znów po godzinie, w porywach do dwóch. Pomiędzy krzykami znalazł też czas na jedzonko.

Marudzenie poszczepienne

Zatem rozumiecie dlaczego jestem niewyspana? Rozumiecie. Nie lubię i nigdy nie polubię szczepień. A szczepiliśmy się wczoraj rano i jak zwykle było to wielkim przeżyciem, oczywiście dla mnie, choć już nie tak dużym, jak za pierwszym razem. Okruszek uprzejmie usnął zaraz przed wejściem do lekarza i weź tu budź małego śpiocha. Niestety lekarka nie ważyła go i nie mierzyła, co czeka nas dopiero siódmego kwietnia przy okazji badania kontrolnego połączonego z kolejnym szczepieniem (!). Pocieszam się, że jeśli Jakubko za każdym razem będzie lepiej je znosił chyba nie mam czego się bać. Ostatnio okropnie się zaszedł, a teraz tylko dwa razy zapłakał i w ramionach natychmiast się uspokoił, na koniec nawet śmiejąc. W domu było już gorzej. Cały dzień go praktycznie nosiliśmy. Ja, R. i teściowie. Nie wiem, czy byśmy wyrobili tylko w dwójkę :p Na szczęście czopki na gorączkę nie były potrzebne, a po 19, kiedy to nadszedł czas spania nocnego Jakub zaserwował nam bite trzy godziny oglądania seriali. Tak więc mogę mu wybaczyć, to marudzenie :)



Mały sukces

Od ostatniego posta o Jakubku niebutelkowym wiele się zmieniło. Wróć. Wiele, to duże słowo. Zwyczajnie zrobiliśmy krok ku karmieniu go w sposób, który ma spore szanse powodzenia. Butelka poszła w odstawkę, a na jej miejsce wskoczył jednak niekapek. Mieliśmy do wyboru kupno nowego smoczka (zapewne mnóstwa smoczków) i właśnie jego, więc stwierdziłam, że na początek wypróbujemy kompletną nowość. Jak się okazuje był to dobry wybór. Wolałam nie przepłacać za niewypał, więc wybraliśmy Babydream Tropf - Stopp - Becher. Jakubko był bardzo nim zainteresowany, najpierw pozwoliliśmy mu się nim pobawić, a potem przyszedł czas na wodę. Której ten nigdy nie lubił. Ku ogromnemu zaskoczeniu zaczął pić! I to, jak słodko pić. Z początku sporo wylewał z buzi, ale jak już załapał o co chodzi to teraz, kiedy widzi swoją niebieską butelkę wyciąga chętnie ręce. Co więcej! Potrafi sam ją trzymać, przechylić sobie i pić. Potem przyszła kolej na moje mleko, którego również trochę się napił. Po troszku, ale do celu. To były dwa dni, a tyle mogą zmienić! Wczoraj nic nie próbowaliśmy z powodu szczepienia, ale myślę, że jutro znów wrócimy do naszych prób.

Widzicie te włoski? :D

Z uśmiechem

Co prawda nieprzyjemne szczepienie zakończyło dwudziesty czwarty tydzień życia Okruszka, jednak pomijając je, tydzień ten minął nam naprawdę super! R. jest jeszcze w domu, więc korzystamy z tych chwil, codziennie wychodząc na spacer, gotując i bawiąc się. A najlepsze są zabawy na naszym łóżku! (tęskniłam za moim metrażem 200x200) Okruszkowi wystarczy, że jesteśmy obok, żeby cieszyć buzię :) i nie oszukując się - najbardziej lubi bawić się z tatą.



Często mu wchodząc na głowę.


Kolejną zabawą, odkrytą w tym tygodniu jest łapanie się za stopy i częste wkładanie ich do buzi. A stało się to naprawdę z dnia na dzień. Co ja mówię! Z godziny na godzinę. Jakubko, jak zwykle trzymał sobie tylko kolanka, tak wtedy chwycił stopy i wymachując nimi prawie bujał się jak kołyska. Potem hop. Stopa w buzi.

Mimo swojego dumnego ciałka, świetnie mu to wychodzi :) Coraz częściej też kładziemy go na brzuszku i podsuwamy zabawki, by sobie ćwiczył koordynację ruchową i co mu powoli wychodzi - przewracanie się z brzuszka na plecy. Tak. Dalej tego nie robi. Jednak patrząc na to, jak rwie się do wstawania stwierdzam, że szybciej zacznie chodzić, niż się turlać :p


Uff! I tak dobrnęliśmy do końca. Zasypani zdjęciami? Nie mogłam się zdecydować, więc upchnęłam kilka w kolażu :) W kolejnym tygodniu będziemy wiedzieć co z pracą R., choć najchętniej zatrzymałabym go przy sobie na dłużej, szczególnie dla Jakubka, dla którego jest ojcem najlepszym, ale cóż. Rzeczywistość się odzywa. Podzielę się z Wami również przepisem na leniwą kremówkę i poruszę temat wspierania rozwoju dziecka. Mam nadzieję, że nas śledzicie!

Na koniec zestawienie zdjęć, które pokazuje, jak zmienił się nasz Jakubek. Pierwsze na pewno dobrze znacie - dodałam je bodajże w tygodniu pierwszym. Okruszek wtedy grzecznie leżał mi na kolanach (zgrabnie się na nich mieszcząc), dał sobie przytrzymać stópki i ogólnie miał tam lekko zaspaną, spokojną minkę. Na drugim jest nie do poznania! I tu już nie chodzi o wygląd, a o jego ogólną wielkość i ruchliwość. Ledwo go na kolanach utrzymałam, a jego stópki (stopule) w ogóle. No i nie potrafił utrzymać głowy, leżąc, musiał się podnosić. Spora różnica, co? :)


Tym zdjęciem kończę i życzę Wam słonecznego dnia. W ogóle, jak tam w Polsce? Bo u nas sporo na plusie i nawet ostatnio zastanawiałam się nad porzuceniem płaszcza. Błękitnie i słonecznie. Dlatego właśnie warto być teraz u nas :)

Miałam też pisać dlaczego nie ćwiczę, ale przełożę to w czasie i może się zmobilizuję, żeby Wam napisać, dlaczego fajnie jest ćwiczyć! :p No właśnie... mimo patrzenia w lustro, jakoś ciężko mi się zebrać...

Pozdrówki!

Czytaj dalej »

poniedziałek, 9 lutego 2015

To przecież "tylko" butelka

W życiu każdej mamy przychodzi czas, kiedy maluje ładnie oko i z westchnięciem wyrusza samotnie lub też z bliską osobą na miasto, by trochę pobuszować po sklepach. Samotnie. Bez ukochanego dziecięcia. I choć w międzyczasie pojawia się tęsknota, to poza tym jest super ubaw i swoboda, która wręcz łaskocze serce. Bo któż nie lubi zakupów? I to na luzie, bo można spokojnie przymierzyć, nie martwić się o to, że za gorąco i dziecię się przegrzeje, że zaraz się rozedrze bo głodne. Przecież teraz jest w domu, z tatą, ciocią, babcią. Jak zgłodnieje dostanie butelkę...

i tu następuje zgrzyt. Bo ten post nie jest wcale o zakupach, a o butelce właśnie. Pamiętacie, jak się "chwaliłam", że swobodnie wychodzę na zakupy, że byliśmy z R. nawet w kinie i na osobnej randce? Wtedy był październik i walczyłam o karmienie piersią. Wywalczyłam. Jakub jadł mieszanie, zależnie od sytuacji, jaka się przydarzyła. Jednak jedna butelka na dzień była codziennością. Potem, jak w listopadzie przyjechaliśmy do Niemiec ta codzienność się zmieniła. Na spacerach nie wykorzystywaliśmy przygotowanego mleka i sporo go się marnowało, tak, że w końcu przestałam je robić i karmiłam wyłącznie piersią. Całe dwa miesiące. Rezultat? Kiedy w styczniu chcieliśmy podać Jakubkowi butelkę nie obyło się bez wrzasku. I to wrzasku niemożliwego, takiego, że aż serce ściskało. Pomogła pierś. Pierwsze wyjście - wypił z konieczności 50 ml. Kolejne - musieliśmy biec szybko do domu na karmienie. Następne - nie, następnego dłuższego nie było. Pod koniec pobytu w Polsce uwijaliśmy się na mieście w ciągu dwóch godzin. Sytuacja nie zmieniła się po powrocie. Od dwóch dni próbuję przekonać Jakubka do butelki, ale wszystko na nic. Drze się niemiłosiernie, wyrywa, jakbym wkładała mu do buzi najohydniejszą rzecz na świecie. A to przecież tylko butelka. Smoczek. Mleko, które zna. No właśnie... tylko.


Silikon mięciutkiej piersi nie zastąpi i Jakubek bardzo się do niej przyzwyczaił. Za bardzo? Cieszę się, że karmimy się naturalnie, bardzo cieszę, jednak ostatnio, kiedy dostaliśmy zaproszenie do znajomych ogarnął mnie strach. Strach, że po dwóch godzinach dostaniemy telefon o prośbę powrotu. Na spotkanie w końcu nie poszliśmy, a następny dzień pokazał mi, że chyba dobrze wyszło. W galerii Jakub zaczął płakać na jedzenie i pluł butelką. Przez drogę powrotną niesiony był przez tatę na rękach, w domu spróbowaliśmy ponownie, ale sprawę załatwiła ostatecznie... pierś.

W kolejnych dniach mam zamiar wypróbować jeszcze poniższych sposobów:

- zmienimy smoczek - mimo, że obecny dawał sobie radę. Jakub zbliża się do wieku 6m+, może większy będzie lepszy?- spróbujemy podać mu butelkę, kiedy zacznie się delikatnie wybudzać, nawet podczas snu- oswoimy go z butelką w trakcie zabawy.


Czytałam też o podawaniu napojów w niekapku już 6 - 7 miesięcznym dzieciom. Ogólnie planuję taki zakupić, więc może a nuż? Jestem zdesperowana, więc na jednej próbie na pewno się nie skończy! Za miesiąc podzielę się moimi spostrzeżeniami, udanymi próbami, czy też niewypałami.

Jestem ciekawa, czy Wasze dzieci spokojnie dają Wam wybyć na zakupy? ;)

Czytaj dalej »

sobota, 7 lutego 2015

23 TO - sobotnie, niemiecko, z jednym zębem.

Sobotnie dzień dobry!

Dziś powinnam króciutko, praktycznie tylko zdjęciowo, ale z powodu przyjazdu do Niemiec nie miałam kompletnie czasu na 23 TO. Jednak jak to mówią"co się odwlecze to nie uciecze"i jesteśmy dla Was dziś, przy okazji sobotnich zdjęć.

Wiecie? Nie mogę uwierzyć, że piszę już tego posta w Niemczech, w swoim łóżku, na swoim laptopie. Przyjechaliśmy w czwartek wieczorem i jak to powiedział R. "wszędzie dobrze, ale w domu..." sami wiecie :) Jakubko był zdziwiony zmianą otoczenia, ale kilka dni i myślę, że się na nowo przyzwyczai. Tymczasem muszę już teraz, już natychmiast pochwalić się Jego wczorajszym uśnięciem! Otóż, nasz Okruszek położony do łóżeczka z włączoną kulą Chicco (pisałam o niej tu), po minutach gadania i dotykania świecącego gadżetu... usnął. Sam. Bez lulania. Bez wożenia. Na pewno rozumiecie co to znaczy dla zmęczonej zarzucaniem wózkiem mamy :) szczególnie jeśli walczyło się tyle z nieodkładalnością!

Zostawić syna z tatą :)

Chciałabym o niczym nie zapomnieć, ale pewnie wyjdzie, jak wyjdzie. Na pewno trzeba wspomnieć o zębach. A konkretnie jednym. Okruszkowi co prawda jeszcze się on całkowicie nie przebił, ale już go widać, trzyma się praktycznie milimetr od powierzchni :) i choć się tutaj uśmiecham, z drugiej strony przymykam oczy myśląc o konsekwencjach tego postępu. Bo łagodnie mówiąc... jest masakra. W dzień jeszcze do zniesienia. Każdy ponosi, uspokoi (teściowie przyjechali z nami), ale w nocy to istny horror. Jakubko wybudza się przynajmniej raz z Rykiem i nic nie potrafi go uspokoić. Nic. Ani noszenie na rękach, ani pierś, ani... nic. Dopiero jak się wypłacze smoczek i wózek dają radę. Jestem zatem troszkę zmęczona. Szczególnie wyciąganiem co chwilę cyca ;p bo przecież powinien być głodny, a ten dupa - nie je. Najgorzej, jak to zmęczenie, sfrustrowanie przeradza się w złość, bo potem mam wyrzuty sumienia, że złoszczę się na tak małego szkraba, który jednym uśmiechem potrafi zawojować moje serce. Jednak późną nocą, kiedy normalny człowiek powinien spać, wszystko nabiera innych barw. Normalny człowiek. Co ja tu w ogóle wygaduję :)

Jak zapomnieć o marudzeniu? Wystarczy znaleźć dobrą zabawę!



Kolejna sprawa, to nasze rozszerzanie diety. Do 22 tygodnia było wszystko super, ale od kilku dni Jakub nie chce tykać warzyw. Zje co najwyżej dwie łyżeczki, co w porównaniu z pół słoiczkiem deserku jest bardzo mało. I tak naprawdę nie wiem co robić. Może kiedy zaczniemy wprowadzać mięso załapie i będzie jadł już chętniej? Bardzo ciekawi mnie też metoda BLW, już podczas ciąży o niej czytałam, ale nigdy dokładniej. Znacie może jakieś strony, gdzie jest wszystko opisane krok po kroku? 
Banan z owocami leśnymi. Gdyby tak samo chętnie jadł zupki warzywne!

Co poza tym?

- Jakubko coraz częściej siada bez trzymanki. Leżenie jest fajne, ale kiedy już się znudzi, to siedząc można zawojować bardziej, na przykład uderzając zabawkami co popadnie.
- Lubi rozmawiać, choć najchętniej wydaje dźwięki typu "brrruuum". Wtedy leci najwięcej śliny.
- Jest małym urwisem, który uwielbia się bawić, śmiać, poznawać nowe rzeczy. Czasem mam ochotę go zgnieść i zjeść! Przechodzimy co prawda przez trudny okres ząbkowania, plus zmiana klimatu też na pewno robi swoje, jednak wystarczy jeden uśmiech, jedno wtulenie się i zapomina się o wszystkim innym.
- W przyszłym tygodniu powinniśmy się szczepić i wtedy pewnie podam dokładne wymiary naszego Okruszka. Bo teraz wiem jedynie, że spokojnie nosi rozmiar 74, a większość 68 idzie do pudła. Wczoraj robiłam porządki w jego szafie i te półtorej miesiąca zrobiło swoje. Połowa ubrań okraszona wzruszeniem matki wylądowała w piwnicy. Teraz tylko trzeba wypakować większe rzeczy. Wspominając już o ubrankach - większy rozmiar, to większe możliwości stylistyczne i tak - uwielbiam go w czerwonym!

Z ciocią Agą, podczas jednego z wielu marudzeń :)

- Dalej budzimy się o piątej i tylko czasem z nadzieją na godzinną, półgodzinną drzemkę.

Pisząc tego posta, jest siódma rano. Jakubko bawi się obok swoimi ulubionymi zabawkami i tylko co chwilę zwraca na siebie moją uwagę, żeby się do niego jedynie uśmiechnąć. Może dziś będzie przełomowy dzień, który rozpocznie sielankę piątego miesiąca? :p

Na koniec z pozdrowieniami ostatnie sefie z ciocią :)

Przyjemnej soboty!



Czytaj dalej »

wtorek, 3 lutego 2015

Wychodzą czy nie?

Pytanie główne ostatniego tygodnia. Pytanie, które gryzie, męczy i zagląda w buzię małemu Jakubkowi.

Zaczęło się od gorączki w piątek, którą co zbijaliśmy, to znów się pojawiała z bardzo uciążliwym katarem. Już miałam jechać na Całodobówkę, bo "a nóż to coś więcej niż zęby", jednak odeszła tak samo szybko, jak przyszła zostawiając po sobie rozpulchnione i zaczerwienione dziąsła. Tak moi mili. Wypatrujemy zębów.

I gdyby to wypatrywanie zamykało się jedynie na zaglądanie w paszczę małego Ssaka! Tymczasem tulimy, kiedy piąstka podrażni bolące miejsce i jest natychmiastowy płacz, nosimy, bo każde zajęcie szybko się nudzi, wstajemy w nocy niekiedy co godzinę, znów usypiamy pół. Są dni lepsze, są dni gorsze, ale wszystko sprowadza się do jednego - ujrzeć w końcu małe ząbiaki i odetchnąć. Choć na chwilkę. Dałabym wszystko choćby za trzy dni! Szczególnie o trzeciej rano, gdy Jakubko wybudza się z Rykiem i wcale nie chce jeść. Po prostu. Płacze. Wtedy na wpół przytomna wstaję, kładę go do wózka i próbujemy usnąć. Do łask wrócił również smoczek. Jak wcześniej mógł usnąć bez, tak teraz znów jest ogromny krzyk, kiedy go zabraknie. Czuję się, jakbyśmy się cofali. Jak długo mogą wychodzić zęby? Na razie smarujemy dziąsła, a zaraz po przyjeździe do Niemiec udamy się do lekarki, na szczepienie to raz, a dwa po jakieś czopki, czy syrop w stanach kryzysowych. Szczepienie! Ząbkowanie i szczepienie, to chyba niezbyt dobre połączenie :p

Z aktualnych spraw - wiemy już, że jutro o 12 pakujemy manatki i wyruszamy w kierunku Niemiec. Odetchnęłam trochę, choć naprawdę odetchnę, kiedy już przekroczymy granicę. Wtedy już odwrotu nie będzie. Zaraz po przyjeździe będę mogła trochę więcej czasu poświęcić pisaniu, bo nie powiem, bardzo mi tego brakuję i już się nie mogę doczekać kontynuowania Postów Roboczych. Tak więc widzimy się na pewno w piątek przy okazji dwudziestego trzeciego tygodnia, a tymczasem życzę Wam miłego popołudnia, wraz ze zdjęciem momentu, który równoważy gorsze chwile, tak by nie oszaleć :)


Czytaj dalej »