Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyprawka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyprawka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 lipca 2018

Moje wyprawkowe love. Co bym teraz kupiła będąc w ciąży?

W ciąży nie jestem. Ani nie będę. Przynajmniej nie w tym roku ;) i w następnym chyba też nie... Ha! Powiem Ci, że bycie mamą takich chłopców w wieku Leona i Kuby bardzo rozleniwia. Bo jednak opieka nad noworodkiem, a kilkulatkiem, to całkiem inna para kaloszy. Nie zmienia to jednak faktu, że śledzę, jakkolwiek, by to nie zabrzmiało, mamy, którym urodziły się niedawno dzieci lub dopiero urodzą i mam okazję pozachwycać się nad produktami niemowlęcymi. Niektóre mam na oku nawet od roku. Dziś chciałabym się z Tobą podzielić moimi małymi odkryciami, ukochaniami.


KOKONIK

Wiele marek odkryłam o wiele za późno. Jedną z nich jest Kokonik i ich otulacze. Leon uwielbiał być spowijany i często dosyć się męczyliśmy z różnymi kocykami i chustami, a mogło być o wiele prościej z tym gadżetem! Zasuwasz zamek i gotowe.



FOTO KARTY

Są wspaniałe. Co prawda pałam również miłością do tradycyjnych albumów, do podpisywania, wklejania, ale opcja ta jest świetnym ułatwieniem! Nawet do albumów, co by zaoszczędzić czasu na wypisywanie.


KOSZ MOJŻESZA

Przy Leonie zaspokoiłam trochę swoją kołyskową miłość, ale ten kosz szczególnie mnie prześladuje i jakbym miała być teraz w ciąży, to tak długo bym nudziła mojego męża, że miałby dość i mi go w końcu kupił :D tani nie jest. Najmniejszy koszt to 189 złotych z materacykiem. O TU. Do tego dochodzi jednak jeszcze stojak i przynajmniej dwa prześcieradełka. Ale warto. Wiem od wielu mam, że się sprawdza. Dziecko śpi w nim spokojnie, ma mniej przestrzeni, jak w takim kokoniku. To taki gadżet, który zawsze potem się nam zwróci.



KOMPLET DO PORODU

Jakuba rodziłam w szpitalnej koszuli, Leona w zwykłym szmaciaku. Wiem, że wiele osób uważa takie rzeczy za zbędny zakup. Bo przecież koszulę do porodu wyrzuca się po fakcie. Ja jednak jestem w tych sukienkach, a szczególnie w tym komplecie zakochana. Spódniczkę świetnie się zakłada i można ją ściągnąć w ostatniej fazie porodu. A jeśli poplami się bluzka, to i ją można z powodzeniem wyprać. Dodatkowo top ma wbudowany stanik, który przytrzyma biust i ewentualne wkładki laktacyjne. W niej również KTG czy znieczulenie nie będzie problemem. Dla mnie mistrzostwo.



KOCYKI i PIELUCHY

Tu nie będzie jednego. Kocham kocyki. Tym razem na pewno bym postawiła na kocyk minky, dzianinowy i bambusowy. I musiałabym ubłagać męża swego o dodatkową szafkę tylko na nie. Kocyki i pieluszki. Bambusowe, muślinowe. Ten poniżej wyjątkowo skradł moje serce. Ten kolor!


Wiem, wiem. To opcja tylko dla dziewczynki. Chłopca obdarzyłabym szarakiem, lub nawet musztardką ;)

TORBA DO WÓZKA

Przy Leonie spełniłam swoje marzenie o torbie Skip Hop i cieszyłam się nią dość długo. Była bardzo fajnie zrobiona, praktyczna. Jednak z czasem mnie zawiodła. Jej zewnętrzna tkanina wodoodporna okazała się jej minusem, bo torba zaczęła blaknąć i pękać, choć w żaden sposób jej nie "maltretowałam". Tym razem postawiłabym na coś prostego, ale dalej funkcjonalnego, z dużą ilością kieszonek. Torby po 400 złoty mnie przerażają :D choć są piękne! Ta z BabyOno zaspokaja moje potrzeby estetyczne i jest w przystępnej cenie.


CHUSTA

 Moja miłość. Tym razem wybrałabym coś subtelnego, w kolorach szarości, bieli, nawet czerni. I nie w paski. Bardzo podobają mi się sploty żakardowe.  Nie wiem, czy skończyłoby się na jednej. Mąż musiałby i kolejną szafeczkę na chusty przygotować. Raczej znów bym sięgnęła po firmę LennyLamb.



KURA LA MILLOU

Miałam różne poduszki do karmienia i bardzo chciałabym poznać tą uroczą panią! Na pewno skradłaby serca wszystkich domowników. Gorzej, jakby każdy się o nią bił i musiałabym kupić aż cztery sztuki. To już podchodzi pod "hurtowo"? Pod linkiem możesz ją nabyć w promocyjnej cenie.


TERMOFOR MrB Lullalove

O kolkach trochę wiem. Wiem też, że każde dziecko reaguje na różne sposoby. U Kuby sprawdzało się ogrzewanie brzuszka i masaż. Mieliśmy już pestki wiśni do podgrzewania w mikrofali, termofor napełniany wodą, a odkąd wpadł mi w oko ten gość nie mogę o nim zapomnieć. Świetny patent, gdzie nie jesteśmy od niczego zależni. Do tego może służyć również jako przytulanka i zabawka sensoryczna. Lubię bardzo taką wieloużytkowość.




Eh... Jak nic przy kolejnej ciąży stałabym się gadżeciarą :) Tę wanienkę odkryłam dopiero teraz. Jest naprawdę bardzo fajnie pomyślana! I odpowiada na różne nasze potrzeby, które nie zostały spełnione przez inne marki. Poczytaj o niej koniecznie, jeśli jesteś przed zakupem tego elementu wyprawki!





I jak? Któryś produkt Cię zaskoczył/poznałaś go dopiero dzisiaj? Czy może dostrzegłaś ten, który również Cię w sobie rozkochuje?
Daj koniecznie znać w komentarzu!


Czytaj dalej »

czwartek, 12 stycznia 2017

Muzyczne umilacze dziecięce: #1 Karuzela podróżna Tiny Love

Cześć!

Dziś chcę Ci powiedzieć o pewnym gadżecie dziecięcym, który pojawia się w prawie każdej wyprawce niemowlęcej. Jeśli sama nie interesujesz się tematem, to może znasz jakąś przyszłą mamę, która jest właśnie w trakcie jej kompletowania? Dzisiejszy Post o Karuzeli podróżnej Tiny Love Przyjaciele na łące zapoczątkuje serię "Muzyczne umilacze dziecięce". Znajdzie się w niej jeszcze Projektor Chicco, pozytywka BabyFehn i coś dla większych dzieci - fortepian.

Przy Starszaku mieliśmy karuzelę z Fisher Price, która była kompletnym niewypałem, więc już przy drugim dziecięciu dokładnie wiedziałam czego oczekuję. I wtedy pojawiła się Ona. Praktycznie idealna. Serio! Dlaczego tak sobie ją ukochałam? I co najważniejsze, dlaczego uczyniło to moje dziecię? No i w ogóle - skoro 'praktycznie', to czy ma ona jakieś wady?


Funkcjonalność.

Firma Tiny Love skonstruowała karuzelę z uniwersalnym uchwytem, który można poszerzać i zmniejszać, co sprawia, że pasuje do większości modeli łóżeczek, kołysek i kojców. U nas świetnie trzymał się kołyski, jednak niestety jego zacisk pozostawił na niej delikatne ślady, rysy. To jest ten jego mały minus. Dla niektórych minusem może być również niestabilność w mocowaniu przy łóżeczku turystycznym. Karuzela leci w głąb. Dla mnie jednak jest to pewien pozytyw, bo przy niższym ułożeniu materaca zwraca większą uwagę malca. Nie wiem też, jak sprawa ma się przy innych fotelikach samochodowych, ale w naszym karuzela była za blisko buzi Młodszego. Znaleźliśmy jednak na to patent, który możesz wykorzystać i Ty!




Przyjaciele na łące świetnie sprawdzają się więc w aucie, w foteliku samochodowym i w wózku. Gadżet odtwarza nieprzerwanie pięć melodii do 30 minut. Może kręcić się wraz z dźwiękiem lub bez niego. Dużym plusem jest to, że bardzo łatwo się go rozkręca i kiedy część grająca umili czas naszego dziecka w aucie, tak reszta uchwytu bez problemu zmieści się w walizce lub torbie.

Wygląd.

No śliczna jest no! Nie za mała, nie za duża i ma przeurocze trzy zwierzątka, które są wyraziste, kolorowe i odpowiednie nawet dla najmłodszych malców, które początkowo najlepiej widzą jedynie kontrasty. Przyciągają wzrok, a ich powolne obracanie się uspokaja i wprowadza w stan snu.



Karuzela służy nam już pół roku. Co prawda na stronie firmy pisze, że jej przedział wiekowy to 0-5 miesięcy, ale Leon bardzo ją polubił, jej dźwięk uspokaja go i łatwo przy niej usypia. Sprawa pewnie się zmieni, kiedy zacznie wstawać i majstrować przy uchwycie. Tymczasem jednak świetnie nam służy w trakcie usypiania i mam nadzieję, że będzie tak jak najdłużej.

Jeśli pragniesz karuzeli wielofunkcyjnej, takiej która będzie towarzyszyła Twojemu dziecku długo i nie tylko w zaciszu domowym, to Tiny Love Przyjaciele na Łące są właśnie dla Ciebie! Gorąco polecam.


Czytaj dalej »

piątek, 25 marca 2016

Wyprawkowe Szaleństwo - cz. 3

Można byłoby pomyśleć, że wyprawka przy drugim dziecku, szczególnie takim z niedużą różnicą wieku nie zajmuje zbyt wiele myśli i czasu. Wszystko jednak zależy od tego ile rzeczy nam się uchowało. Drugą sprawą jest też zdobyte doświadczenie. Wiemy już konkretnie czego na pewno będziemy dodatkowo potrzebować, a co odstawić w kąt, bo się nie sprawdza. Poza tym smoczki, kocyki, kosmetyki itp. - tego nie da się nie kupić!

Ubranka

Po przepatrzeniu wszystkich rzeczy pozostawionych po Jakubku zdecydowaliśmy, że jest ich dość wystarczająco i jeśli czegoś nam zabraknie będziemy kupować na bieżąco. Sprawą istotną jest to, że Brzuszkowy urodzi się wiosną, więc przed nim całe lato. Nie wiem jednak, jak duży będzie, więc wolę się wstrzymać i zwyczajnie przy gorących dniach zakupić kilka sztuk odpowiednich ubranek. Tym razem nie szaleję tak bardzo. Wiem, że sklepy są na wyciągnięcie ręki, albo jednego kliknięcia myszki ;)

Zrealizowane listy

Lista numer jeden [KLIK] i numer dwa [KLIK] wciąż mrugały do mnie z pulpitu przypominając, że stworzyłam je i mocno chcę zrealizować. Postawiłam sobie również granicę - koniec marca. A że marzec się kończy można je już mniej więcej podsumować.

Numer 1. 

Kołyskę kupiliśmy identyczną jaką chciałam. Białą, z możliwością blokady. Do tego delikatna, nie rażąca w oczy pościel i powstało zakochanie od pierwszego wejrzenia. Kołyska stoi u nas w sypialni, między ścianą, a łóżkiem, zawsze pod ręką i z kółkami, jeśli zaistnieje potrzeba jej przeniesienia. Jakubek wspina się na łóżko i wciąż zagląda do środka. Jakie zdziwienie będzie, kiedy w końcu będzie miał na kogo patrzeć!


Z podwójnego wózka zrezygnowaliśmy. Okruszek coraz częściej panikuje na jego widok i większość spacerów wygląda tak samo - jedną ręką pcham wózek, drugą trzymam go za rękę. Czy będę zadowolona z tej decyzji czas pokaże, a ja na pewno o tym napiszę.

Niania elektroniczna gości u nas już od dawna. Sądziłam, że przyda się przy Brzuszkowym, ale skoro ma spać u nas w sypialni, to w nocy na pewno będzie czuwała bardziej nad Jakubkiem, jak dotąd. Inna sprawa w Polsce, w domu mojej mamy. Wtedy przyda się też w dzień. Na rzecz bujaka kupiliśmy okazyjnie huśtawkę elektryczną od Bright Starts, zobaczymy, jak się będzie sprawdzać, a z minky znów się minęłam na rzecz miłego pluszu.


Otulacze mamy trzy, muślinowe cuda, które jeśli tylko się sprawdzą i będziemy czuć na nie deficyt zwiększą swoją liczbę. Karuzelka tymczasowo pojawiła się w wersji handmade z pomponami i żurawiami. Zastanawiam się nad tą typową z melodiami. Skłaniam się bardziej ku pozytywce, która nawet dla Jakubka stanowi niezłą atrakcję, może się do niej przytulić i zasypia raz dwa. Z typowego otulacza również tymczasowo zrezygnowałam. Jeśli Brzuszkowy będzie lubił być ściśnięty może zastanowimy się nad zakupem. Nie ukrywam też, że czekam na pojawienie się w sklepie takiego bawełnianego, na lato. Na razie rządzą jeszcze ocieplane.



Numer 2. 

Z Torbą "Wózkową" Skip Hoop nie rozstaję się już od grudnia. Jest cudowna i na pewno napiszę o niej kiedyś więcej. Gryzak czeka jeszcze na swój zakup, choć jak na usg było widać już zęby Brzuszkowego, to może do porodu powinniśmy go ze sobą zabrać ;)

Kwestię nosidełko - chusta rozwiała mi trochę Kasia (dzięki wielkie!) i tak oto w Polsce czeka na nas zielone cudo od Lenny Lamb. Szczerze? Już nie mogę się doczekać wiązania! Choć potem będę pewnie pluć sobie w brodę :D Kocyk tkany... sama ehm wydziergałam. Oczywiście te sklepowe są przepiękne i na pewno bardziej dopracowane, równe i w ogóle linijkowe niż mój, ale mój... ma jednak w sobie to coś :) 


Smoczki? Są! Tym razem na pierwszy ogień idzie firma MAM. Stojak pod wanienkę jeszcze tylko musimy kupić, ale to nawet przekładam sobie na kwiecień. Kosz na akcesoria rozwiązał przewijak, który posiada trzy takie niewielkie "koszyki" i jeden większy. Poduszka do karmienia również do nas przywędrowała. Uwielbiam na niej spać. Plus - będzie zawsze pod ręką na nocne karmienia :)


Ufff odetchnęłam z ulgą, wiecie? Naprawdę, zostaje nam już tylko czekać. A potem wziąć głęboki oddech... i wypłynąć. Na szczęście już w nie takie całkiem nieznane!
Czytaj dalej »

środa, 18 listopada 2015

Wyprawkowe szaleństwo - cz. 2


Zdecydowanie, ten tydzień w pełni należy do Brzuszkowego. Na początku tygodnia rozkminialiśmy wszyscy nad podwójnym wózkiem, dziś podzielę się z Wami drugą odsłoną wyprawkowej listy, a w piątek porozmawiamy o płci dziecka. Przyznajcie, ze nie możecie się doczekać! Do listy jednak wróć. Poniżej osiem rzeczy, w których się rozmarzyłam i mam nadzieję, że nie zostaną długo w tamtych rejonach.

1. Wpadłam z nią po uszy. Skip Hoop ma naprawdę przepiękne torby "wózkowe", które łączą w sobie i funkcjonalność i styl. Dla mamy to połączenie idealne. Torba jest duża, pakowna, ale jednak stworzona z głową, co by nie pogubić się w tej wielkości. No i nie przywołuje od razu myśli o pieluchach i butelkach. Kocham! [KLIK]
2. Gryzaki drewniane uwielbiam. I po doświadczeniach wiem, że zawieszka do nich jest po prostu strzałem w dziesiątkę. To zakup na trochę później, jednak nie wyobrażam sobie bez niego listy. [KLIK]
3. Punktem trzecim jest alternatywa do podwójnego wózka. I wielkie ułatwienie przy codziennych obowiązkach. W końcu mieć dwójkę dzieci i do tego wolne ręce, to marzenie każdego! I tu następuje zgrzyt, bo nosidła niby od 3,5 kg, ale prawidłowe jest wkładanie do nich dzieci siedzące. Myślałam też o chuście, oczywiście, ale boję się scenariusza, gdzie Jakubko już ubrany wyrywa się na spacer, a ja zachodzę w głowę, jak się zaplątać. Macie na to jakąś radę?
4. Kolejna odsłona "przykrywaczy". Opcja po środku. Był ciepły minky na chłodne dni, bambus na upalne, a na koniec dokładam moje tkane bawełniane marzenie. Miękkość i mięsistość, która cieszy oko.  [KLIK
5. Nie mogłoby zabraknąć smoczka! Jednak nie szaleję, jeden nam w zupełności wystarczy. A nuż się okaże, że Brzuszkowe również bezsmoczkowe. Tak samo sprawa ma się z butelką. Na szczęście udało nam się posiąść butelkę Heberman (dzięki Kasiu!) i będziemy ją ostro testować przy drugim dziecięciu. Smoczek wypróbujemy Aventowy [KLIK], butelka TU, a zawieszkowe rozczulenie: Tutaj 

6. Stojak pod wanienkę rzecz niedroga, a po wcześniejszym kąpaniu na podłodze lub na stole przyszedł czas na większy komfort i wygodę. 
7. Kosze! Jakubko będzie miał swój pokój i takowe przydadzą się i jemu, chcę jednak przede wszystkim oddzielić "poważne" auta od grzechotek i gryzaków. Na rynku polskim ceny przyprawiają o zawrót głowy, na szczęście w naszym stacjonarnym TK Maxx dam za takie najwyżej dziesięć euro. Wydatek niewielki, a porządek zachowany. No i oko cieszy. [KLIK
8. Poduszka to taki Musy Have. Swoją obecną mam wypożyczoną od mamy, która znów spodziewa się dziecka (razem mamy termin na kwietnia ;p), więc postanowiłam zakupić nową. Wiem jednak, że te pieniądze nie zostaną wyrzucone w błoto. [KLIK]



Czytaj dalej »

poniedziałek, 16 listopada 2015

Rodzeństwo z niewielką różnicą wieku - jaki wózek?

Po internetowych rozeznaniach zastanawiam się, czy dwadzieścia miesięcy, to rzeczywiście niewiele. Serio! I szczerze podziwiam mamy, które zachodziły w ciąże pół roku po porodzie, cztery miesiące nawet! Niektórym z nich udało się obejść bez wózka mając takiego noworodka i pietnastomiesięczniaka (Jakub już niedługo). Choć większość nie wyobrażała sobie bez niego codzienności. Jest wiele czynników, które o tym decydują. Największym z nich jest chyba rozwój Starszaka i jego stosunek do wożenia. Dlatego najlepiej z takim dużym zakupem poczekać do ostatnich chwil. Na dzień dzisiejszy jednak wyobrażam sobie trzy opcje:

1. Ja i dwójka dzieci grzecznie siedząca/leżąca w podwójnym wózku,
2. Jakubek w spacerówce, a Brzuszkowe w nosidełku/chuście,
3. Brzuszkowe w naszym starym Elmo lub nowym (jednak dużo tańszym) wózku pojedynczym, a Okruszek na specjalnej dostawce, na której może stać i jechać.

I dojść do ładu z tym nie mogę, bo kompletnie nie potrafię sobie wyobrazić dwudziestomiesięcznego Jakubka.

Dziś jednak skupię się na opcji pierwszej. Jeżeli już kupować wózek, to jaki? Wybór niby duży, a jednak zawsze coś nie pasuje. Ratują nas tutaj wózki bliźniacze, które łatwo można przekształcić w takie "rok po roku". Na rynku znajdziemy trzy główne modele -> wózek z siedziskiem jeden za drugim, jeden obok drugiego i jeden pod drugim.

Ostatnia opcja od początku budziła mój sceptycyzm, mimo to spróbowałam się z nią głębiej zaznajomić przy Phil&Teds Promenade, gdzie chociaż rączka wózka jest na tyle wysunięta, by nie "kopać" jadącego niżej dziecka. Bawiły mnie instruktażowe filmiki, gdzie panie chodziły z takowym pojazdem bardzo ostrożnie z maksymalnie wyciągniętymi rękoma. Ale nawet tutaj nie mogłabym się pozbyć wrażenia, że dziecię niższe siedzi w koszu na zakupy, bawi się nimi, a żeby cokolwiek zobaczyć musi spojrzeć w lewo lub prawo. Podobno to tylko wrażenie dorosłego, a dziecię ma przy tym frajdę, ale nie każde dziecię takie samo. Poza tym wyłania się także punkt z kurzem unoszącym się spod kół i narażaniem na niego Starszaka. Ta opcja odpadła zatem u mnie prawie natychmiastowo. Więcej o nim tu: KLIK.

Phil&Teds Promenade


Kolejna z nich, to siedzisko jedno obok drugiego i powiem Wam, że mimo początkowych oporów przekonałam się do niej. Jednak jeśli być już przy tej opcji obstawiam Mountain Buggy Duet, który ma podobną szerokość do wózka pojedynczego. Szczerze? W jednym ze sklepów, to nawet spacerówką ciężko mi wjechać! Zatem szerokość wózka ma dla mnie spore znaczenie. Plusem na pewno jest jednoczesny dostęp do dwójki dzieci. Nie ma się wrażenia, że któremuś coś się odbiera. Jak dla mnie minusem jest fakt, że kiedy jednak Starszak kompletnie wyrośnie z wózka zostajemy z takowym podwójnym i pustym miejscem. Także dlatego Mountain jest moim faworytem, gdzie podobnie, jak w Bugaboo, tylko znacznie taniej ;p możemy zamiast drugiego siedziska zamontować koszyk ,który jest fajną opcją na dodatkowe zakupy, czy torebkę. Dla szukających więcej informacji: KLIK.

Mountain Buggy Duet


Ostatni model, to siedziska jeden za drugim. Tutaj również są wózki, gdzie dziecko siedzące z tylu może nic nie widzieć, ale wybrałam takie gdzie siedziska są zróżnicowane i widok bardziej urozmaicony. Moimi typami zostały Baby Jogger City Select DoubleAbc Design Zoom i Bebetto 42, swoją drogą najtańszy. Pierwszy mimo ceny ma tą przewagę, ze bez problemu możemy zrobić z niego wózek pojedynczy. Bardzo mi na tym zależy. Co jak co, ale Jakubek wiecznie w wózku jeździł nie będzie, a nasza obecna spacerówka zaczyna skrzypieć. Fajnie byłoby pomyśleć o czymś nowym, tak czy tak.

ABC Design Zoom KLIK

Bebetto 42 KLIK

Baby Jogger City Select Double KLIK


Jak widzicie Wpis nie jest typowo recenzyjny. Chodziło mi bardziej o pewne rozeznanie, ogólny przegląd dostępnych modeli i zastanowienie się co nam osobiście jest potrzebne. Bo każdy będzie zwracał uwagę na coś innego. Na wagę, szerokość, długość, funkcjonalność, wygodę dziecka i swoją.  Każdy ma inne potrzeby i inne dziecko :) Na dzień dzisiejszy temat odstawiam ze spełnienie, że jednak w pełni go przerobiłam i wrócę do niego na pewno na przełomie marca i kwietnia.

A Wy jak myślicie? Jaki model najbardziej Wam wpadł w oko? Idzie dostać kręćka od tych wózków, prawda?
Czytaj dalej »

środa, 11 listopada 2015

Wyprawkowe szaleństwo - cz 1


Czy wyprawka dla drugiego dziecka jest dalej takim szaleństwem, jak przy pierwszym? Może nie takim samym, ale na pewno daje zawrócić w głowie! Szczególnie, kiedy masz już większe doświadczenie, a wiele rzeczy, które posiadałaś są już bezużyteczne albo sprzedane. Wiele oczywiście nam zostało. Wiele podstaw (oprócz wózka i łóżeczka). Teraz zostaje nam uzupełnienie listy lub dopieszczenie się. Która kobieta tego nie lubi? ;)

1. Kołyska. Zakochana jestem w niej po uszy. Biel, klimat, funkcjonalność. Czego chcieć więcej? Jakub śpi jeszcze w łóżeczku turystycznym, ale powoli rozglądamy się za poważniejszym łóżkiem dla niego. Szczególnie po przeprowadzce. Wtedy turystyczne zostanie złożone, Jakub ulokowany w swoim pokoju, a maleństwo w kołysce najpewniej koło naszego łóżka. Może w ten sposób unikniemy wspólnego spania, czego bardzo bym chciała.

2. O wózku myślę już od jakiegoś czasu. Miałam wiele typów, został na szczęście tylko jeden, jednak czy rzeczywiście się na niego zdecydujemy pokaże przełom marca i kwietnia. Gdyby Brzuszkowy miał się rodzić teraz kupiłabym ten wózek bez zastanowienia. Ale co będzie za pięć miesięcy tego nie wiem. Wózek na liście jest. W osobnym Poście napiszę Wam z jakimi typami walczył i dlaczego mimo jednej dość dotkliwej wady wygrał. Tutaj funkcjonalność Baby Joggera: KLIK.

3. Niani elektronicznej nie mieliśmy przy Kubie i szczególnie mi jej brakowało w trakcie pobytu w Polsce. Na nowym mieszkaniu dzieci będą miały również osobny pokój i  wiem, że okaże się ona pomocna.

4. Czas weryfikuje wszystko. Mówi nam na przykład, że dany zakup był mocno nieudany. Naszym dość nieudanym zakupem był bujaczek firmy Chicco i po doświadczeniu z nim wiem teraz czego potrzebuję. Naszym faworytem jest firma Bright Star. Nie dość, że imponuje funkcjami, to jeszcze trafia w mój gust wizualny. Cudo!

5. O tym kocyku marzę od dawna. Bawełna + minky. Podobno zestaw idealny. Wybrałam wersję ocieplaną, bo "kwiecień plecień", a i później po gorącym lecie wróci z pewnością do łask. Na lato mam inne swoje faworyty, ale o tym punkt niżej oraz w kolejnej odsłonie wyprawkowej listy. Kocyk upatrzony TU.

6. Chusty bambusowe. Wiecie, że przy Kubie kompletnie nie obiły mi się o uszy. Bambus? Jaki bambus? Dopiero od niedawna się w nich zaczytuję i pragnę równie gorąco. Są idealne na lato, a lato będzie w sumie naszą pierwszą pełną porą roku, więc choć jedna musi się u nas zawieruszyć! Znów pomogła mi dawanda, choć szukam też dalej na innych stronach: KLIK

7. Karuzelka. Kuba zaczął się nią interesować około drugiego miesiąca, więc się z nią nie spieszę, szczególnie, że raczej zakupimy ją w Polsce. Rynek niemiecki w tym względzie jest dość ubogi.Powiem Wam, że wybór niby ogromny, a nie ma za co się złapać. Albo owszem! Ale cena zwala  z nóg. Obecnie jestem za BabyOno (KLIK), chyba, że macie jakieś ciekawe propozycje?

8. Otulacz. Z tymi otulaczami, to się użarłam. Szukałam czegoś właśnie takiego jak Lodger, z kieszonką i z rzepem, a na wielu stronach takim otulaczem jest po prostu wcześniej wspomniana chusta, którą możemy dziecię zawinąć. Zawijałam przy Kubie i teraz wolałabym jakąś szybszą opcję. Padło na Lodgera. Orientujecie się w temacie? Znacie jakąś inną dobrą firmę?

Czytaj dalej »

środa, 23 września 2015

4 dziecięce gadżety, które skradły mi serce

Niektóre rzeczy w naszej codzienności tak się w nią wpisują, że aż trudno wyobrazić sobie bez nich życie. W ciągu ostatniego roku na mojej liście ulubionych pojawiło się pięć takowych pozycji. Dwie pierwsze towarzyszą nam praktycznie od narodzin Jakubka, więc tym bardziej są wyjątkowe! O numerze pierwszym nawet już wspominałam, o tutaj. Przed Wami gadżety, które ułatwiają nam naszą codzienność.

1. Lampka projektor gwiazdek Chicco.

Lampka ta jest niewielką kulą, która od zawsze ma swoje miejsce między naszymi poduszkami. Kiedy Jakubko budzi się w nocy wystarczy, że przyciskam włącznik w kształcie księżyca i na suficie rozbłyskują delikatne gwiazdki. Nie wiem dokładnie ile tak świecą, ale zanim znów nastaje ciemność słodko sobie śpię. Lampka zmienia co kilka sekund kolor, a także posiada osobny przycisk z melodiami (odgłosy natury i dwie przyjemne kołysanki). Potowarzyszy nam jeszcze długo!



2. Pudełko na chusteczki.

Kiedy byłam w ciąży nie pojawiło się ono na naszej liście wyprawkowej, bo gdzieś przeczytałam, że chusteczki wysychają i to zbędny wydatek. Opinii od groma, ale jak już natykasz się na tą negatywną, to jednak jej ulegasz. Jak się cieszę, że w paczce powitalnej od Rossmanna się ono znalazło! Chusteczki nie wysychają, wyciągają się pojedynczo, nie sklejają i co najważniejsze - trzymają ziemi! Będąc w Polsce bardzo się denerwowałam, kiedy wyciągając chusteczkę i mając jedną rękę wolną opakowanie latało aż pod sufit. Produkt godny polecenia.



3. Krzesełko do karmienia Kombi.

Ma swój minus, bo gdy zaczynaliśmy z Kubą blat był trochę za wysoko i musieliśmy podkładać poduszkę, ale jak już troszkę podrósł stało się jego przyjacielem. Dlaczego kombi jest dobre? Bo jeśli trafi Wam się przypadek taki jak nasz, czyli dziecię nie będzie chciało już jeść na wysokościach możecie je rozmontować i stworzyć mu osobisty stolik z krzesełkiem. Plus również za design. Białe drewno cieszy oczy.




4. Namiot/tippi.

Obecnie mimo trzech pokoi Jakubko nie ma swojego. To się na pewno zmieni po przeprowadzce, ale na razie musieliśmy wymyślić, jak ładnie ukryć jego zabawki. Kupiliśmy namiot. Zwykły kolorowy, łatwy do składania i przewożenia. W przyszłym roku na pewno się przyda również w ogródku w Polsce. Zajmuje mało miejsca i trzyma porządek. A w czasie zabawy służy za świetną bazę! Szczególnie z plastikowymi kulkami.


A Wy jakie posiadacie gadżety bez których życie byłoby cięższe? 

Czytaj dalej »

środa, 3 grudnia 2014

Ulubione i "po co ja to w ogóle kupiłam"

Dziś rano Kasia, mama Laury, "trzepnęła" mnie oczywiscie tak metaforycznie (bo jak inaczej :p) po głowie swoim postem powyprawkowym. Kiedy jeszcze byłam w ciąży czytałam takowe z ciekawością i zastanawiałam się co też mi osobiście się przyda. Tak jak Kasia. I tak samo nie mogłam się doczekać swojego własnego "Po". A tu mijały tygodnie i post utonął w Roboczych smutnie łypiąc okiem. Nie miałam serca go dłużej już przetrzymywać. Zatem oto moje Ulubione, bez których ciężko byłoby mi się obejść i te "po co ja to w ogóle kupiłam".

Ulubione: 

1. Lampka projektor z gwiazdkami firmy Chicco. Co prawda gadżet dostaliśmy w prezencie, ale gdybym wiedziała kupiłabym go osobiście. Kuba od początku lubił przy nim usypiać, światełka go nie rozpraszały, a dźwięk uspokajał. Potem wynalazłam patent na wykorzystanie jej w nocy, zamiast ciągle świecącej się lampki nocnej. Kiedy Kuba się budził klik, lampka świeciła, a gasła kiedy już dawno oboje spaliśmy. Teraz co prawda w użyciu jest lampa "Lawa", ale Chicco swojego czasu było niezastąpione.

2. Ubranka rozpinane na dole. Szybko łatwo, szczególnie w nocy, przez pół zamknięte (otwarte?) oczy. Sama nie wiem po co produkują te odpinane na górze, a te z zapięciem z tyłu, to już w ogóle! Miałam szczęście posiadać także pajaca zapinanego tylko górą. Kiedy chciało się przebrać dziecię trzeba było ściągać całe ubranko. Nigdy nie ubrane.

3. Poducha do karmienia, rogal. Kiedy Kubuś był malutki bardzo pomagała przy karmieniu, bo musiałam mieć coś podłożonego pod ramię. Teraz wykorzystywana jest także, by małego na niej położyć, a w nocy wtulam w nią zaspaną głowę.

4. Biustonosze do karmienia. Mój największy dylemat ciążowy. Kupować, czy nie kupować. R. to w ogóle mówił, że po co, dlaczego, przecież mogę mieć normalny. Yhym. Normalny. Kupiłam jeden na próbę, najzwyklejszy i kiedy raz próbowałam chodzić w zwykłym plułam sobie w... w cycki. Teraz mam trzy, a trzeci kupiłam już ładny, z H&M'u, w którym czuję się też jak kobieta :p Sądzę, że każdej mamie się one przydadzą. One po prostu ułatwiają, już i tak ciężką codzienność.

5. Organizer. Walczyłam o niego u R. Na początku z czystej "muszę to mieć, tak ślicznie to wygląda!", potem pomyślałam o praktyczności :p Zrezygnowaliśmy jednak z takiego typowego na łóżeczko, kiedy udało nam się dorwać coś podobnego w Kiku. Od początku chowam tam pieluchy, które muszę mieć zawsze pod ręką (wyciąganie co chwile spod przewijaka szlifuje cierpliwość). Teraz mamy ten sówkowy i żyrafkowy, który z wielką radością kupiłam za złotówkę i ten jest przy łóżeczku z grzechotkami, książeczkami, pieluchami tetrowymi.

6. Termoforek.  Posiadamy dwa. Jeden na wodę, drugi z pestkami wiśni i oba spełniają swoją rolę. Przynoszą ulgę przy bolącym brzuszku.



Po co ja w ogóle to kupiłam (na szczęście jedynie trzy punkty):

1. Śpiworek. Kuba i może by mi w nim zasnął, ale jakby był super dzieckiem, które to włożone w to cudo natychmiast usypia, a jak nie natychmiast, to przynajmniej po chwili, samo, bez lulania, tulenia i przytrzymywania smoczka. U nas to wyglądało tak: luli luli la, Kuba śpi, no to się go odkłada, przykrywa kocykiem, bo przecież nie będziemy się bawić we wkładanie do śpiworka. Zawsze sobie o nim przypominałam już po fakcie. Swoją drogą, oglądam wczoraj serial (Arrow), a tam małżeństwo odkłada swoją córeczkę do łóżeczka i rozczula nad jej głową, że już powinna usnąć, a dziecko usypia w ciągu minuty, nawet nie. Nie mogłam się nie zaśmiać. Istnieją takie dzieci? O.o

2. Maść na sutki. Pierwsze dni owszem, bolały, jednak nie było z nimi tragedii, krew się nie lała i poradziłam sobie z próbkami Lansinoh, które dostałam w szpitalu. Je też polecam mamom, które nie wyobrażają sobie bez nich karmienia. Największy plus - jest "niezmywalna". Gdybym jednak miała cofnąć się w czasie poczekałabym na zakup po porodzie. Mąż zawsze może polecieć do sklepu i kupić. A tak to cała tubka zalega u mnie w łazience.

3. Śpioszki odpinane jedynie u góry. Wychwalane śpioszki i ja rozumiem, bo są bardzo wygodne, ale kiedy miałam tak przewracać z boku na bok Kubę, żeby podciągnąć je na plecki, a potem zapiąć, (jeszcze miód malina, kiedy były na zatrzaski, ale na guziczki?!), to mnie coś trafiało. Dodaj do tego wyrywającego się noworodka. Teraz, kiedy Kuba ma trzy miesiące jest lepiej, ale nie polecam takich przez pierwszy miesiąc przynajmniej. U nas królowały pajace odpinane na całą długość, a najbardziej bodziaki plus spodnie, czy półśpioszki. Mój namber łan.


Tak oto cała moja lista. Czysto subiektywna oczywiście, ale może przyszłe mamy rozwieją swoje wątpliwości w niektórych sprawach lub się zainspirują :)


Czytaj dalej »

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

39 TC - co u nas?

Buba

- jest już w pełni dojrzały
- dalej rozwija się jego mózg i układ odpornościowy
- waży około 3,2 - 3,6 (dość duże rozchwianie:p)
- otwiera i zamyka powieki
- ćwiczy oddychanie, chwytanie
- relaksuje się w wyniku skurczy przepowiadających (przynajmniej on)

Ja

- zwiększona wydzielina z pochwy - możliwość wypadnięcia czopa śluzowego
- uczucie napięcia i świąd skóry
- wahania nastrojów
- i wszystko inne co towarzyszyło do tej pory - kiedy rozwiązanie?!


No i stało się. Wkroczyliśmy wczoraj w 39 tydzień ciąży. Siadam rano na łóżku, mój wzrok pada na kalendarz, a tam w przyszłym tygodniu zakreślona sobota z ogromnym Show time! Potarłam powieki i uświadomiłam sobie, że to może się stać w każdej chwili. W każdej. I kiedy już się na dobre rozbudziłam naszedł mnie niepokój. Wyobraziłam sobie, że urodzę. I że Jakubko będzie leżał mi w ramionach, dotknę jego rączki, małych paluszków. To było tak realne, że... że trochę się przestraszyłam. Czy rzeczywiście jestem gotowa? Czy będę dobrą mamą? Tyle czasu czekałam na ten dzień, a teraz takie pytania! 

Mówiłam już o akupunkturze w tamtym tygodniu, ale nie wspominałam o piątkowej kontroli. KTG jak zwykle wyszło świetnie, Kuba pokazał, jak to potrafi mamę po żebrach kopać :) i w związku z tym KTG... no właśnie. Dalej nie wiem, jak to z nim jest, a ciężko mi zapytać mojej niemieckiej lekarki. 


KTG

Bo, kiedy czytam zawsze jest mowa o dwóch liniach. Jedna dotyczy serduszka, druga skurczów. Która jest którą? I jakby nie patrzeć, to na wykresie są trzy linie! (mam nadzieję, że dobrze widać) Wiedziałyście dokładnie, jak czytać swoje wykresy KTG?

Poza tym lekarka powiedziała, że może i szyjka jest skrócona, to tak to wszystko pozamykane. I wróży mi porodu po terminie. Do terminu 12 dni. Moje skurcze złagodniały, czuję się zmęczona, ale większych bólów ucisków brak - zaliczam dzienne drzemki, jednak w tym dużo chodzę, sprzątam, stosuję się do zaleceń pani ginekolog :p No nic. Niecierpliwiłam się w ostatnim czasie, w ostatnich postach. Teraz spłynął na mnie taki spokój. Niech dni mijają, a Okruszek niech się urodzi, kiedy tylko chce, byle zdrowy (R mówi mu codziennie by wyszedł już teraz, ale w dzień, bo w nocy to tak niegrzecznie budzić rodziców :p)

Zauważyłam też ostatnio dziwną wydzielinę - pomyślałam nawet, że to może czop, jednak w jego temacie zawsze czytałam o wypadaniu, jakby takim korku, a korek przecież wypada w całości, albo? Czy czop śluzowy może się hm jakby złuszczać? A cały proces trwać kilka dni?


W tym tygodniu kolejne KTG, w środę, kolejna akupunktura, oby ostatnia. W tym tygodniu stawiam na relaks, a hamak na tarasie nieźle temu sprzyja. R w domu, to pewnie będziemy sporo spacerować. W Polsce też się ochłodziło? Dziś rano było mi zimno w sweterku. A potem - słońce, błękit, ale jednak ten chłodny wiatr. Tak, jakby jesień była tuż tuż. Jesień! 

Na koniec upamiętnienie brzuchola, niewidoczność kolan i pszczóła, która ujęła mnie ostatnio za serce. Normalnie jest to zabawka dla dziecka, ale mogę na ten początek przypiąć ją do wózka - prezentuje się dumnie i wydaje przyjemny grzechot (nie lubię głośnych, "plastikowych" grzechotek).

Najmilszego Wam!


Muszę zebrać się i umyć lustro ;p

Czytaj dalej »

wtorek, 5 sierpnia 2014

Noworodki lubią "czytać" książki!

Czytać w słusznym cudzysłowie, a książki, to powinny raczej przybrać zdrobnioną wersję - książeczki. Spotkałyście się może już z książeczkami kontrastowymi? Ja sama się z nimi zetknęłam przy okazji oglądania videobloga, o którym wspominałam tu. Jak to się stało, że dopiero wtedy?

Mogę chyba śmiało powiedzieć, że każda przyszła mama zastanawia się, jak to będzie kiedy jej maleństwo przyjdzie już na świat. Przed oczami ma zapewne obraz karmienia, przebierania i wpatrywania się w maluszka, kiedy ten śpi. Typowy obraz noworodka: je, kupka, śpi. Ale czy to naprawdę wszystko? Oglądając wspomniany wcześniej filmik byłam naprawdę zdziwiona, kiedy takie maleństwo uspokoił zwykły (dla nas) czarno - biały obrazek. A potem przeczytałam, że noworodek w pierwszych tygodniach swojego życia najchętniej ogląda twarze najbliższych mu osób i to w odległości 20 - 30 cm (!), a przedmioty znajdujące się dalej są niewyraźne i rozmazane. I gdybyśmy spojrzeli jego oczami najlepiej widziane byłyby dla nas kontrasty. Dlatego też powstała seria Oczami maluszka i dużo tańsze Książeczki kontrastowe, które niby od trzeciego miesiąca niczym się nie różnią od tych 0-3.



Taką książeczkę możemy pokazywać dziecku już od pierwszych dni. Będzie to dla niego nie tylko zabawa, ale stymulacja wzroku i efektywnie spędzony czas. W Niemczech niestety chyba nie słyszeli o tym, że dziecko można stymulować już od pierwszych dni, bo księgarnie zieją pustką. Na szczęście jest jeszcze księgarnia internetowa. Zamówiłam Zwierzęta wokół nas i Jakie to ciekawe! Już się nie mogę doczekać reakcji Okruszka na takie rewelacje.

A Wy? Spotkałyście się może z takimi wydaniami? Chcecie używać? Używacie?



Czytaj dalej »

poniedziałek, 28 lipca 2014

37 TC - co u nas?

Buba

- płuca są w pełni ukształtowane
- mózg nadal intensywnie się rozwija i będzie tak jeszcze długo po narodzinach
- ćwiczy oddychanie, trenuje narząd wzroku
- wzmacnia mięśnie, chwytając, boksując, kopiąc, wiercąc się, ssąc kciuk (co prawda to prawda)
- waży już około 3 kg

Ja

- dno macicy znacznie się obniża ułatwiając oddychanie, ale dokładając nacisk na miednicę i pęcherz
- obrzęk nóg, dłoni (już nie wkładam moich balerin :( )
- ból pleców i dolnego odcinka kręgosłupa
- problemy ze snem
- rwący ból w okolicach pochwy, spowodowany przesuwającą się główką dziecka
- nieprzyjemny nacisk na kość łonową - ciąża dobiega końca!


Podsumowując bóle z tego tygodnia - już coraz bliżej końca! Bóle, bóle... bardziej taki silnie odczuwalny dyskomfort. Który, jak się pomyśli co oznacza, to cieszy, a nie przeszkadza! Wczoraj wręcz myślałam, że to już. Napadł mnie okropny ból krzyża, który ani razu przez całą ciążę mi nie dokuczał i czułam nieregularne, bo nieregularne, ale skurcze. Do tego jakiś taki dziwny rwący ból... Najpierw próbowałam się wsłuchać w siebie, a jak to nie dało pewności, to wzięłam gorący prysznic. Wszystko bach, jak ręką odjął. W końcu czytałam, że na pewno będę wiedzieć, że już... to TE już. Że nie będę miała wątpliwości. Ale wiecie, panika. Zniecierpliwienie. Niewiedza. Obecne mamy - czy byłyście w 100% pewne, że poród się rozpoczął?


Ostatni tydzień minął całkiem przyjemnie, dużo odpoczywam, cieszę się moim R., zamówiliśmy ostatnią rzecz "do ogarnięcia", a mianowicie wózek i sama nie mogę uwierzyć - już jest z nami!















Ja - Kochanie? Ja to bym już poszła na spacer w Kubusiem.
R - Niestety na razie podziwia swój pojazd przez brzuchola.
Ja - To... to może ubierzemy się i tak poudajemy, że już jest w środku i pojeździmy po mieście?







Odetchnęłam z ulgą, wiecie? Jak już jest wszystko, to można tylko czekać. Odnośnie samego wózka - pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Jest stabilny, zwrotny, genialnie się go prowadzi, a kosz na zakupy pojemny i tak jak chciałam - łatwo się do niego dostać. Napiszę na pewno, jak sprawdza się w praktyce. No i ten design!

Co nas czeka w tym tygodniu? Oczywiście akupunktura w środę i... i nic większego. Zaczęliśmy z R. oglądać serial Arrow - bardzo polecam. Jakoś tak mamy swoje zamiłowanie do seriali. Na początku, ja miałam osobne do How i met your mother (!), R. do Teen wolf, potem razem oglądaliśmy Kości, a teraz znów, kiedy ja mimowolnie nic nie robię, a on siedzi na chorobowym możemy wrócić do starego nawyku :) Czyli tydzień leniuchowania czas zacząć!

Najmilszego wam!



Czytaj dalej »

poniedziałek, 14 lipca 2014

Wstępne ogarnianie

Wstępne ogarnianie przyszło, kiedy zamieszkaliśmy w Niemczech i trzeba było "mieć pracę", "mieć mieszkanie" i "przeżyć". Porządne urządzenie się tutaj zajęło nam półtorej roku. W tym trzy mieszkania. Do dziś pamiętam to pierwsze z przeciekającym dachem w kuchni.

A teraz? Możemy spokojnie odetchnąć na naszym parterze i spokojnie myśleć tylko o Bubie. A jest o czym myśleć! Na początku kupiliśmy łóżeczko - to był nasz taki pierwszy odważny zakup, a jaka frajda przy składaniu! Złożyliśmy i rozkręciliśmy, bo czekała nas przeprowadzka. Teraz już dumnie stoi w pokoiku:


Bardzo niebiesko? Za nic nie mogę znaleźć tu w miarę taniego białego prześcieradełka. I to nie jest wcale śmieszne! Niebieskie na początek, jeszcze muszę zrobić jedną akcję poszukiwawczą. I zastanawiam się nad karuzelą. Strasznie mnie denerwuje, bo "pochyla się" nad maluszkiem. Do tego czytała, że dopiero w drugim miesiącu malec zaczyna się nią interesować. Moje R mówi, że będzie służyć, jako grajka. Sama już nie wiem. Ściągać, nie ściągać?
Do tego ściany. Zrobiły nam się okropne zacieki. Malować ponownie (wybrałabym tym razem o wiele jaśniejszy odcień), czy dać sobie spokój? Niby pokoik, którym synek zacznie się interesować łohohoo później, a tyle dylematów. Na szczęście sprawa łóżkowa załatwiona. Przewijakowa również - i to za ledwie 20euro.



Oprócz wózka (nigdy więcej, idzie zwariować przy wybieraniu) mamy już wszystko. Teraz tylko czekać na małego Jakubka. O. I znów przeoczyłam ważny fakt.

Po kolei jednak:
- mieszkam w Niemczech od niecałych dwóch lat
- już w trzynastym tygodniu wiedziałam, że noszę pod sercem małego chłopca, który dostał imię Jakub
- to jest moja pierwsza ciąża
- nie mogę się doczekać, a z drugiej strony okropnie się boję

Na koniec - nasze małe szczęście:



Czytaj dalej »