wtorek, 31 marca 2015

Kiedy dziecię śpi...

Znacie ten moment, kiedy kompletnie nie wiecie co ze sobą zrobić? Ja jeszcze niedawno nie pamiętałam, jak to jest, aż do dziś. Jakubko usnął, a ja po ogarnięciu w miarę salonu stanęłam w miejscu. Sypialni nie posprzątam, bo obudzę dziecię, kuchnia jakoś niespecjalnie do siebie ciągnie, no i w końcu przecież mogę być zbyt głośno, przekładając garnki! Laptop mógłby być pociągający, gdybym nie zrobiła wszystkiego co miałam zrobić rano.

I tak stanęłam pośrodku salonu, wzdychając bezradnie. Doczytać w końcu Stulatka? Pomalować paznokcie? Czytać się w tym momencie nie chce (bo przecież zawsze się chce, kiedy się nie da), a paznokcie? O jakich tu paznokciach mówimy? O tych, które pilnika nie widziały kilka miesięcy? No ale ok, mogłabym się w sumie zabrać za to malowanie... Tyle, że znając życie przy trzecim paznokciu usłyszałabym płacz wydobywający się z sypialni mówiący: matka, czyś ty oszalała?!

Także tego... Jakubko śpi dłużej niż zazwyczaj, a ja zamiast zabrać się za coś pożytecznego stwierdzam, że przyjdzie na to czas innym razem. Może jutro? A jutro futro tak będę zabiegana przy ząbkującym Okruszku, że nawet nie zauważę, że paznokcie mam!

Co za dzień... szczególnie, że wieje tak, by tylko głowy poobrywać i odstresowujący spacer odpada. Nie lubię pogody, która uniemożliwia nam wyjścia. Jednak, jakby nie patrzeć zaraz pora obiadowa i nim się obejrzymy R. wróci z pracy i będzie jakoś weselej. Tymczasem muszę jakoś przetrwać te minuty bez mojego synka, do którego przecież zawsze można pogadać, czy się powydurniać :)



A Wy? Co robicie, kiedy Wasze dzieci śpią? Bierzecie się za porządki w domu, czy raczej poświęcacie ten czas na relaks?
Czytaj dalej »

sobota, 28 marca 2015

sobotnie 'the best photo' - 23

Dobry wieczór!

Rzadko piszę do Was wieczorną porą, ale dziś tak efektywni mijał nam dzień, że kompletnie zapomniałam dodać rano zdjęcie. Bo on już jest gotowe! Przed Wami pierwsza próbna jazda Okruszka :)


Czytaj dalej »

piątek, 27 marca 2015

30 TO - siódmy miesiąc.

Deszcz delikatnie siąpi za oknem, a szarość wdziera przez okno i wzmaga uporczywe tykanie zegara. Rozkopana pościel ukrywa stopy. Obok leży Okruszek, który już okruszkiem nie jest. Pulchne nóżki w rajstopach z Kubusiem Puchatkiem i kochany brzuszek w body z nadrukiem krawacika. Żadnego dopasowania. Rączka z okruszkami niedawnego herbatnika dotyka główki, plącząc coraz bardziej widoczne włoski. Dzień chyli się ku końcowi. Za niedługo Okruszek wybudzi się z popołudniowej drzemki, by godzinę później zostać wykąpanym i utulonym do snu. Nasz mały wielki skarb.


W tym tygodniu wiele razy się zatrzymywałam. Zatrzymywałam i łapałam momenty, uśmiechy, poszczególne gesty. Chcę robić tak każdego dnia. Każdego dnia zapamiętywać, by kiedyś w przyszłości nie złapać się na tym, że nie pamiętam, jak uśmiechał i tulił się mały Jakubko w swoim siódmym miesiącu. Czujecie ten blues? Mój synek kończy siedem miesięcy!


Dlatego (choć nie jedynie) też ostatnio mam mało czasu na bycie Tu w Blogosferze. Czytam Wasze posty każdego dnia, szczególnie rano, przy dosypianiu, nieraz uda mi się skomentować, jednak większość wolnego czasu poświęcam synkowi. Co w zupełności rozumiecie, wiem! :) siedmiomiesięczniak potrafi być nieźle absorbujący. Od początku weekendu dużo spacerowaliśmy, korzystaliśmy, że R. jest w domu, potem przemierzaliśmy w słońcu godziny, mamy nawet za sobą pierwsze karmienie ławkowe! dobrze jedliśmy, korzystaliśmy z nowo zakupionej maty piankowej, aż do wtorku, kiedy to deszcz i szarówka zawładnęły Krefeldem i niestety będziemy się zmagać z nim, nią najpewniej cały kolejny tydzień. To nie znaczy jednak, że zrezygnowaliśmy ze spacerów :) spacery są i to pełną gębą - choć folia przeciwdeszczowa Jakubkowi niezbyt się podoba. Dajemy sobie jednak radę! Nawet ja, z szalem na głowie, bo przecież z parasolem wózek prowadzić jest ciężko.

Tydzień ten był może troszkę pokręcony, ale jakoś wychodzimy powoli na prostą. Jakubka łapie powoli lęk separacyjny (ach to nazewnictwo), bo często wybucha płaczem, kiedy mu zniknę z oczu, a jest sam w pokoju i rozpromienia się od razu, kiedy go przytulę. A tuli się co nie miara! Nową umiejętnością jest też wyciąganie do mnie rączek, by go podnieść. Jak dla mnie jest to chyba najpiękniejsza umiejętność, której się dotychczas nauczył! Co tam stawanie przy stole i robienie kroków :p poczucie więzi i miłości jest najważniejsze. Naj. A jaką radość sprawia!

Naprawdę. Jestem szczęśliwa. Oddycham tą wieczorną szarością i wiem, że mam wszystko. Mam mojego R. najkochańszego i najwspanialszego synka pod słońcem! Co z tego, że budzi w nocy, wstaje o piątej rano, marudzi na niepogodę i gdy zabawka nie daje się ugryźć. Że czasem pół dnia trzeba go nosić, tulić, bo akurat chce mu się bardzo przytulać. Że mam dwa razy więcej sprzątania po jego jedzeniu Spaghetti, czy okruszki herbatników zbieram po całym salonie. Co z tego, że czasem nie wie czego chce i lulam go pół godziny, by potem bawił się kolejną z uśmiechem na ustach i dopiero wtedy położył. Jest mój. Naj - piękniejszy. Naj - słodszy. Cały naj do schrupania! Nie liczy się nic więcej prócz jego uśmiechu z dwoma wystającymi ząbkami. Nie liczy się nic prócz moich mokrych teraz oczu.

Rośnij mój Okruszku, dawaj mamie dalej tyle szczęścia.














Czytaj dalej »

czwartek, 26 marca 2015

Co podarował mi Jakubek.



Ostatnio rano mam chwilę by przyglądnąć się mojemu synkowi. Śpi dłużej, ja się przyzwyczaiłam do spania krócej i w tych dziesięciu nawet minutach "mijania się" leżę obok niego i patrzę. Analizuję każdą część jego ciała. Kochanego małego (ha!) ciałka. Minuta za minutą. Wyciąga się delikatnie, wzdycha. Przewraca się na jeden bok, miałczy, na drugi - mruczy. Coś pogada. Poprzeciera oczka. I wtedy następuje Ten moment. Moment w którym podnosi powieki i patrzy na mnie. Nie rzadko zaczyna płakać, ale wtedy biorę go w swoje ramiona i od razu się uspokaja. Częściej jednak, kiedy jest naprawdę wyspany od razu się uśmiecha. Zaczyna się nasz dzień.

Dzień pełen śmiechu, zabawy, nauki nowych rzeczy, odkrywania świata (piłka się turla! tata ma takie miękkie włosy!), poznawania nowych smaków, usypiania, marudzenia, rozmów poważnych i tych mniej. Dzień spacerów. Dłuższych, krótszych. Mówienia sobie "kocham". Dzień witania taty po pracy, odpoczynku, kąpieli, nocnego wyciszenia. Kładę się do łóżka i znów na niego patrzę. Zdziwiona, że umknął nam już dzień. Że jesteśmy o niego starsi, mądrzejsi, bogatsi. Bo nie tylko Jakubek uczy się codziennie czegoś nowego. Ja też.

Co podarował mi mój synek w pierwszym półroczu swojego życia:

Na początku nie było łatwo. Miałam wrażenie, że całkiem inaczej - wiele mi odebrał. Sen. Cierpliwość. Ograniczył mnie. Ciągłe karmienie. Pilnowanie jedzenia. Czasem złościłam się, by chwilę później besztać samą siebie i znów się w nim zakochiwać. Teraz z perspektywy czasu wiem, że wiele od niego dostałam.

- mniej snu = więcej z dnia

Trudno jest się przyzwyczaić do krótszego spania, wiele razy narzekałam, że muszę wstawać o 4, o piątej, ale wszystko musiało się unormować. Teraz kiedy Jakubek śpi do 6, 7 cieszę się, że mogę z nim wstać, patrzeć, jak się bawi, zacząć pisać maila, posta i dokończyć wtedy, kiedy uda się na drzemkę "dospaniową".

- motywacja

Wstaję rano. Choć kiedy Jakubka nie było zbierałam się czasem dopiero koło 11. Biorę prysznic, balsamuję. Dokładnie ubieram, co by nie było, że Okruszek wygląda ładniej niż jego mama :) myślę co zrobić na obiad dla każdego i staram się by zjeść między 13 - 14. Planuję nasz wolny czas, rozmyślam o wakacjach. Chciałabym, żeby nasz syn zobaczył, jak najwięcej. Żeby zawsze czuł naszą miłość. Żeby czuł się ważny. Tym samym dbam o swoje samopoczucie, bo jak ogólnie wiadomo to wpływa na samopoczucie dziecka. Niemożliwe dla mamy? No way!

- radość

Ogólnie pojętą. Śmieję do Jakubka, z Jakubka. Razem z nim. Jest naprawdę radosnym chłopcem i och jak dobrze, że śmiech to zdrowie! Mój syn daje mi wiele radości. A najbardziej uwielbiam momenty, kiedy wyciąga do mnie ręce, by go wziąć, przytulam go, a ten wtula się we mnie całym swoim ciałkiem, chowając główkę w zagięciu szyi. Pachnie, jest cieplutki, mięciutki. Potem nagle odrywa się, uśmiecha i znów przytula. I powiedzą mi, że takie małe dziecko mało rozumie...

- zabawa

Nie wiem, jak to jest, ale kiedy Jakubko wykaże się nową umiejętnością lub jest mega zaskoczony nową rzeczą cieszę się razem z nim. Razem tak bardzo. Jakbym wróciła się do dzieciństwa i odkryła swoją dziecięcą wrażliwość. Patrzę na świat trochę inaczej. Jakbym odkrywała go na nowo. No i można bezkarnie się bawić!


Cztery główne - główne, z których wypływają kolejne i kolejne. Wiem, że syn mnie zmienił. Zmienił na najlepsze. I choć nigdy nie będę zakręconą "mamuśką", to zawsze będę starała się robić wszystko by był szczęśliwy. Nie gubiąc przy tym siebie jako kobiety, siebie jako żony, siebie jako przyjaciółki.



A co Wam podarowały Wasze dzieci?


Czytaj dalej »

sobota, 21 marca 2015

sobotnie 'the best photo' - 22

Dzień dobry bardzo.

My zaczęliśmy sobotę już o czwartej rano, obudziło mnie szarpanie za włosy, a do tego deszcz kompletnie rozbił plany na weekend. U Was równie ponuro, czy chociaż Wy możecie się cieszyć ładną pogodą?

Poniżej zdjęcie, które cały tydzień sprawiało, że się uśmiechałam. Jedzenie idzie Jakubkowi wyśmienicie, a naszym ostatnim hitem stały się Burgery z indyka. Przepis tutaj: KLIK. Tyle, że pietruszkę zastąpiłam ulubionym selerem Okruszka. No cóż - smacznego! I koniecznie napiszcie, jak zapowiada się Wasza sobota :)


Czytaj dalej »

piątek, 20 marca 2015

29 TO - tulaśki, kolorowy wiatr i małe kroczki.

Dwudziesty dziewiąty tydzień należał do spacerów, gotowania i wymyślania, jak tu zając dziecię, by usmażyć choć jedną stronę kotleta! Było smacznie, zabawnie, przyjemnie ciepło, aż do wczoraj, kiedy to chmurność i chłód pozbawiły sił do wszystkiego. Mimo to już od rana byliśmy na dworze, upichciłam Burgery dla Kuby (aż mu się uszy trzęsły!) i jakoś tak przy zabawie, sprzątaniu i innych zajęciach zleciało nam aż do zakończenia pracy R. Dziś też na niego czekamy (w końcu weekend!). Mam tylko nadzieję, że słońce się przebije lub chociaż będzie cieplej. Przecież wiadome, że wtedy spaceruje się przyjemniej :)

Nowa era spacerowania - całkowicie siedząc.
Każdy dzień mimo swojej monotonii jest inny. Szczególnie pod względem rozwoju Jakubka, który czasem tak z dnia na dzień, z godziny na godzinę zaskakuje mnie czymś nowym. Zrobił się ostatnio strasznie tulaśny i coraz częściej wyciąga ręce, by go wziąć i przytulić. Jęczy, kiedy znikam mu z pola widzenia i rozpromienia się, gdy się pokazuję. Niesamowite jest też to, jak się cieszy na widok wracającego R. z pracy. Aż mi wyskakuje z ramion, tak wierzga rękami i nogami. Niesamowite, bo jeszcze niedawno leżał sobie w jednym miejscu i kiedy na nas spojrzał, to może i się uśmiechnął, ale zaraz potem wracał do swoich zabawek. A teraz? Najlepszą zabawą jest wydurnianie się z tatą na łóżku, tańczenie z mamą do Kolorowego wiatru z Pocahontaz i fikanie przed lustrem!




Jakubko staje się też coraz bardziej ruchliwy i nie może nawet usiedzieć w jednym miejscu. Chwyta się naszych ramion, ubrań, głowy, pudełka z zabawkami i podnosi. A przytrzymany za ramiona stawia kroki, jakby robił to od zawsze. Nie przeciążamy go oczywiście, ale dziennie przynajmniej kilka kroczków musi zrobić. Widać, że jest przy tym radosny.





Kolejny tydzień mam nadzieję będzie dużo bardziej urozmaicony, bo po czterech tygodniach przyjeżdża dziadek Okruszka od strony R., więc już obmyślamy, gdzie to można pojechać, co zobaczyć.

Jutro jesteśmy dla Was z najlepszym zdjęciem, a dziś - spokojnego piątku :)


Czytaj dalej »

poniedziałek, 16 marca 2015

BLW - jak to ugryźć?

Tak samo odważnie, jak Okruszek ugryzł pierwszego brokuła!


Mina może wyglądać na niepewną, ale jest inaczej - to czysta zaciętość. Tak.Trzeba zebrać się w sobie i po prostu zacząć. Ugotować brokuła, ziemniaczka, marchewkę, położyć przed dzieckiem na blacie (talerzyk to zła opcja na początek), usiąść obok i patrzeć.

My się wręcz napatrzeć nie mogliśmy, kiedy Jakubek zaradnie sięgał po warzywka i wkładał je do buzi, jakby robił to już wielokrotnie wcześniej! Najpierw dotykał, brał do rączki, ciumćkał, aż w końcu "gryzł", przeżuwał i połykał. Tego przeżuwania bałam się najbardziej. Że dziecię będzie wszystko połykać w całości i się zakrztusi. Matka niewierząca. Jestem naprawdę dumna z mojego syna. Dumna z tej jego zaradności. I trochę tak cicho się w środku robi, bo przecież on już taki duży. Zaraz będzie mi żonglował łyżką i widelcem!

Czy w ogóle się nie krztusi?

Nie. Czasem ugryzie za dużo i coś mu zaleci, ale zazwyczaj radzi sobie sam odkaszlując, a jeśli jest mu trudno wystarczy, że poklepię go po plecach, podam wodę do popicia. Myślę, że przy tej metodzie ryzyko zakrztuszenia nie jest znacznie wyższe niż przy innych. A tu przy okazji uczy się znacznie szybciej jeść bezpiecznie.


Czy za bardzo nie nabałagani?

Nabałagani. Ale czy "za bardzo"? Kiedyś R. karmił Kubę z łyżeczki, odwrócił wzrok na minutę, a Jakubek dziab! rączką o miseczkę i brudne było wszystko wkoło. Na razie brudniej nie miałam, bo Jakubek ma swoje krzesełko (łatwość w myciu jest bardzo pomocna!), pod sobą płytki, które wystarczy tylko przetrzeć, a już w ogóle myślę, ze będziemy sobie radzić, kiedy wprowadzę w życie plan rozkładania gazet :)

...no dobra! Przyznaję się. Raz było brudniej, kiedy Okruszek próbował Pesto brokułowego z makaronem. Jadł wtedy makaron po raz pierwszy i teraz wiem jedno - z makaronem spaghetti jeszcze się wstrzymamy ;)


Czy BLW nie jest pracochłonne?

Tym co również mnie przekonało do BLW jest właśnie możliwość zaoszczędzenia czasu. Jeśli gotuję Okruszkowi, to unikam niekiedy blendowania. A już w ogóle, kiedy gotuję dla całej rodziny potrawy, które może zjeść również sześciomiesięczniak. I potem do mycia jest tylko jeden garnek! Lubimy to!

Czy BLW nie jest monotonne?

No właśnie - czy nie jest? Spotkałam się z pytaniem jednej mamy, która napisała, że od dwóch tygodni podaje maluchowi marchewkę, pietruszkę, ziemniaka, na które już oboje nie mogą patrzeć. Aż się smutno zrobiło. A przecież BLW ma być właśnie zabawą! Odkrywaniem nowych smaków, rozkoszą wręcz. Nie dziwię się jednak, bo na początku sama myślałam, co ja mam gotować. Padło oczywiście na wstępie na warzywkach, ale potem odkryłam Bloga Alaantkoweblw, które niesamowicie mnie zainspirowało. Co prawda wiele tam przepisów jest już na późniejszy okres BLW, ale wyobraźnia matki również działa. Mi potrzebne było jedynie nakierowanie. A że nie mam możliwości kupienia książki kucharskiej BLW, to mama Ali i mama Antka spadły mi jak z nieba! Od razu w ruch poszły kopytka, pulpety (trochę problematyczne, bo do większości idzie jajko, ale), pesto takie i owakie. Odkryłam kaszę jaglaną i wybieram się na polowanie na amarantusa. Pełnia pomysłów! A najlepsze w tym wszystkim jest to, że wzbogaca się również nasza dieta :)



Co jeszcze?

Jak pisałam ostatnio - BLW nie trzeba się bać. Co więcej - trzeba mieć przy nim mnóstwo entuzjazmu. Ja się entuzjazmuję każdego dnia, kiedy Jakubek tak pięknie je. Czasem sprzątnie wszystko z blatu, czasem tylko posmakuje. Wiem jednak, że takie jedzenie sprawia mu radość. Widać to gołym okiem. A radość dziecka jest przecież najważniejsza.

Muszę jeszcze zakupić fartuszek do jedzenia, by za każdym razem nie przebierać Jakubka po posiłku :), kubeczek z uchwytami i obmyśleć sposoby na podanie mięsa bez użycia jajka. Mamy BLW: czy Wasze dzieci próbowały już mięska w cząstkach? Zastanawiam się, czy Jakubko by sobie z takim poradził mając dwa dolne zęby i przebity dopiero co górny ;p

No właśnie! Mamy już trzeciego zęba! A teraz skoro już po dziewiątej idziemy jeść śniadanko, a jeśli i Wy z niego korzystacie życzymy smacznego :)



Czytaj dalej »

sobota, 14 marca 2015

sobotnie 'the best photo' - 21

Dzień dobry!

Z racji soboty, którą powinno rozpoczynać się z opóźnieniem (nie śpię od 5:45) zdjęcie z którego bije lenistwo i poranne przytulaski!


Czytaj dalej »

piątek, 13 marca 2015

28 TO - spacery, początki BLW i TEN czas.

Ciężko uwierzyć, że minął już tydzień. Dzień za dniem budzimy się rano, próbujemy ogarnąć każdą godzinę, pracę R., codzienne obowiązki, tęsknotę za Polską i jakoś tak czas umyka nam przez palce. Do tego Okruszek rozwija się tak szybko, że usilnie próbuję za nim nadążyć i również przez to nie wiem gdzie podziały się ostatnie dni.

Dobrze, że chociaż pomocnika do prania mam!


:) Na pewno przywitała nas wiosna. Przez cały tydzień termometry pokazywały w dzień powyżej dziesięć stopni, a w niedzielę, to nawet zaskoczyły same siebie, bo wybiło nam "20" na skalach! Czujecie to ciepło? Jakubek już na dobre wskoczył w lżejszą kurteczkę, trampki i kocyk. Odetchnęłam z ulgą, bo teraz ubranie go na spacer następuje migiem i czasem nawet bez płaczu. Kombinezonom, grubym czapkom i szalikom mówimy "żegnaj" (na szczęście następnej zimy Jakubek będzie na tyle duży, że chyba obejdzie się bez kombinezonu. obejdzie prawda?). Jak najwięcej zatem wychodzimy na zewnątrz i choć nie ma zbytnio gdzie u nas spacerować, to staram się by Jakubek łapał sporo świeżego powietrza, często dwa razy dziennie. No i mi to wychodzi na zdrowie! Macierzyństwo sprzyja ruchowi :)



Kluska


Ten tydzień zaczęłam również Wyzwaniem blogowym, które zakończyło się w dniu drugim, choć i tak cieszę się, że przy tym nawale zajęć w ciągu dnia udało mi się napisać dwa posty pod rząd. Zrobiłam pauzę, by wrócić do Was dziś w piątek, oczywiście w kolorze czarno - białym. Nie sprzyja on co prawda świeżości wiosennej, ale może w najbliższym czasie coś na to poradzimy.

Trzeba też powiedzieć, że dwudziesty ósmy tydzień należy do rozszerzania diety Okruszka. Odstawiliśmy zblendowane obiadki całkowicie i wkręciliśmy się w BLW. Nie znaczy to jednak, że schowałam łyżeczkę na dno szuflady. Rano Okruszek zajada się za jej pomocą deserkami, a wieczorem kaszką. Jajecznicę również podaję mu za pomocą łyżeczki.



A tak wyglądał nasz pierwszy tydzień z Bobas Lubi Wybór.

Sobota: Na śniadanie jajecznica na masełku. Na obiad ziemniaczek z marchewką.
Niedziela: Z racji braku czasu zblendowany obiadek, któremu Jakubek powiedział stanowcze "Nie".
Poniedziałek: Kostki kaszy jaglanej.
Wtorek: Brokuły z marchewką i kostkami z poprzedniego dnia.
Środa: Kopytka na masełku.
Czwartek: Klopsiki z indyka w sosie pomidorowym.
Piątek: Brokułowe pesto z makaronem.

Jak widzicie jest kolorowo, różnorodnie i smacznie. Ja zwariowałam na punkcie wynajdywania przepisów i gotowania, Jakubko zajada się ze smakiem, a strach w oczach w momencie ugryzienia mega kawałka? A co tam! R. na początku nie mógł patrzeć :) teściowa to samo. Ale wszyscy zdziwiliśmy się, kiedy Jakubko po takim ogromniastym kęsie ładnie żuł, nadgryzał dwoma ząbkami, a to co było za dużo po prostu wypluł lub nawet połknął to "dużo". Nie trzeba się bać BLW. Ale o tym na pewno napiszę osobny post. Spodziewajcie się w nadchodzącym tygodniu.

Kończę pochwaleniem się, że od trzech dni ćwiczę i podoba mi się coraz bardziej :) usunęłam również słodycze z diety, gazowane napoje i ogólnie "niezdrowe" jedzenie. Gotowanie dla Okruszka pomaga mi w tym trochę, bo zawsze mogę ugotować więcej i zjeść razem z nim. Albo i też całą rodziną, jak to było w przypadku ostatnich kopytek i pulpetów. Planuję jeszcze wprowadzić więcej owoców, a wieczorem co najwyżej musli z jogurtem i jabłkiem (przepyszne). Co mi z tego wyjdzie? Na pewno zobaczycie. Wiem, jednak, że teraz jest TEN czas, kiedy muszę zacząć coś robić, bo potem zatracę się już całkiem. O motywacji i moich ćwiczeniach także planuję Post. O mamo, kto ma w sprzedaży więcej czasu?!


Czytaj dalej »

wtorek, 10 marca 2015

Od Kuchni Okruszka - Kostki jaglane

Ahoj!

Wczoraj długo się zastanawiałam nad tym postem, dopóki wieczorem nie zebrałam się do przygotowania dzisiejszej przekąski dla Okruszka. Z kaszą jaglaną miałam styczność pierwszy raz, z mlekiem innym niż krowie również, więc mogło wyjść ciekawie! A wyszło po prostu pysznie i jak pachniało! Rodem z Wesołego miasteczka, gdzie króluje słodki popcorn, wata cukrowa i inne pyszności. Na drugi dzień nie było gorzej. Żałowałam trochę, że nie zrobiłam podwójnej porcji :)No dobrze już, zapraszam Was na Kostki jaglane, które spodobają się może nie tylko niemowlakom?


Składniki:

- szklanka mleka owsianego lub migdałowego
- szklanka wody
- trzy czubate łyżki kaszy jaglanej (przed ugotowaniem)
- dwa daktyle (użyłam rodzynek)

Sposób przygotowania:

Wodę z mlekiem doprowadzić do wrzenia.

Kaszę przepłukać na sitku dwa razy gorącą wodą i dodać razem z posiekanymi daktylami lub rodzynkami do gotującego się mleka z wodą. Gotować pod przykryciem około 25 minut. Jeśli kipi, można uchylić pokrywkę. Ugotowaną kaszę przekładamy do miseczki i wstawiamy na noc do lodówki. Rano wystarczy ją pokroić w kostkę i delikatnie podgrzać w kąpieli wodnej lub mlecznej. Można podawać z owocami.

Poniżej pierwsza niepewna próba Okruszka :)



 Przepis pochodzi z tej strony: KLIK
Czytaj dalej »

poniedziałek, 9 marca 2015

Wiosna - co z tymi planami?

Cześć!

Czekałam cały miesiąc na Wyzwanie Blogowe u Uli i jest! Jakoś zawsze wtedy czuję więcej sił do działania, często motywuję się na kolejne tygodnie, a dzisiejszy dzień szczególnie mi w tym pomoże.

Wiosnę uwielbiam, chyba nawet bardziej niż lato. Wszystko zaczyna tak pachnieć, wyglądać, czuć. A ta wiosna będzie wyjątkowa, bo pierwsza z moim synkiem Jakubkiem! Kiedyś nie za wiele planowałam, od niedawna jednak lubię. Tym bardziej, że walczę o pewną harmonię w naszym życiu. Co zatem chciałabym zrobić/rozpocząć na wiosnę?

Chciałabym w końcu pozbyć się wymówek. Zacząć dobrze jeść,a  nie tylko o tym mówić. Systematycznie ćwiczyć, a nie tylko planować. Nie wynajdywać powodów dla których w danym dniu nie mogę oddać się aktywności fizycznej, a raczej szukać sposobów, by odhaczyć to zadanie na "liście dnia". Myślę, że wiosna jest świetnym momentem na taki plan. W końcu można się pozbyć zimowej skorupy i pojąć, że jednak bycie Fit jest fajne!

Z pierwszym punktem delikatnie wiąże się też kolejny. A chodzi o dobre jedzenie. Jednak to chciałabym rozszerzyć również na mojego synka. Zaczytuję się w przepisach Blw i powolutku chciałabym się za nie zabrać. Co prawda takie potrawy mój R. jadłby niechętnie, ale na naszą dwójkę (mnie i Okruszka) znacznie łatwiej będzie się gotowało. Warzywa i owoce - witajcie!

Ostatnim punktem do realizacji (są zbyt poważne, by było ich więcej, a jeszcze przy moim zbieraniu się... ;p) są jak najczęstsze spacery, jak ten wczorajszy, który okazał się naprawdę wielką przyjemnością! Mówimy stop siedzeniu w domu. Nawet jeśli pogoda nie ta co powinna :)


A Wy co szykujecie na wiosnę? Plany porobione? 
Czytaj dalej »

niedziela, 8 marca 2015

sobotnio - niedzielne 'the best photos' - 19, 20

Obudziłam się dzisiaj i powiedziałam sobie, że nie mogę zostawić tego cyklu ot tak sobie. Ostatnio się trochę zamotałam z tymi zdjęciami, dużo dodawałam ich w piątek (tak dobrze się nimi opowiada!), potem dzień później i nagle bach, straciłam motywację.

Jednak wracamy. I to wracamy w stylu początkowym, czyli na każdą sobotę będzie jedno kolorowe uśmiechające się do Was zdjęcie Jakubka. Jedno jedyne, ale za to cieszące oczy! No dobra, dziś będą dwa. Ale to tylko dla tego by nadgonić poprzedni tydzień. Gotowi?

19

Mały podróżnik.

 20

Spacerowicz gangster. 

Czytaj dalej »

piątek, 6 marca 2015

27 TO - marzenia i zdjęciowa relacja najlepsza

Marynarskie Ahoj!

Wy też macie już ochotę na letnie słońce? Plażę? Wodę obmywającą kostki? Ja marzę. I jakbym chciała, żeby to nie było tylko marzenie! Wiemy na pewno, że lipiec spędzimy w Polsce, tylko teraz pytanie gdzie najdalej oddalimy się od naszego Tarnowa :) Do morza mamy baardzo daleko, ale może chociaż zahaczymy o jakieś większe jezioro? Kto z południa Polski? Kto poleca miejsce na wakacje z roczniakiem? Roczniakiem! Nawet nie chcę jeszcze myśleć :)

Pisałam w środę o naszym spaniu - od dwóch dni Jakub znów mnie budzi o piątej. Tak! Ale coś czułam, że to tylko taki przerywnik. Może zęby odpuściły i spał więcej? Teraz ewidentnie go drażnią, bo pakuje wszystko do buzi i ślini się na potęgę. Górne górne. Do tego męczymy się z katarem (ile on może trwać?), ale dzielnie chodzimy na codzienne spacery mimo wariującej pogody. Od weekendu ma być nawet 16 stopni, więc mam nadzieję, że będzie to już koniec zawirowań i wiosna zadomowi się już na stałe. Szczególnie, że na wieszaku wisi Jakubka skóra (tak tak, skóra), w której już ostatecznie wygląda jak łobuz i nie mogę się jej doczekać!

Dziś w sumie mam dla Was taką mini relację zdjęciową z tygodnia. Więcej słów nie potrzeba :)

Na spacerze już chociaż chwilkę muszę pooglądać co nowego na mieście :)


A najlepsza była pierwsza przejażdżka tramwajem! Wtedy dopiero wszystko widać!



W domu jednak czas na naukę pisania :)



Potem można się bawić!



Na przykład porównując sobie wielkość stopy z tatą.


Kiedyś będę tak duży jak on :)


 A na razie cieszę się swoją maleńkością by móc go moooocno przytulać.








Czytaj dalej »

środa, 4 marca 2015

Słodkie poranki i karmienia kolejny temat.

Ostatnie dni płyną leniwie. Korzystamy z ładnej pogody, poświęcamy się sobie, mieszkaniu i jakoś trudno mi znaleźć chwilę na "sam na sam" z laptopem. Wcześnie rano również, bo nawet Jakubek podchwycił to nasze leniuchowanie i tak jak kiedyś budził się bardzo wcześnie, by potem zaliczyć solidną drzemkę, tak teraz śpi dłużej, by nie spać aż do przedpołudniowej drzemki. Wtedy biorę się za śniadanie, porządki, zakupy, długi spacer, obiad i tak umyka nam popołudnie, by zakończyć je kąpielą i wieczornym filmem.

Muszę wydzielić sobie czas dla siebie. Choćby tą godzinkę dziennie. W ogóle to marzy mi się własny laptop (biały!), biurko, kawa w ulubionym kubku i właśnie ten mały czas. Wiem jednak, że teraz jest to mało realne, więc cieszę się tym co mam. A mam naprawdę wiele! Szczególnie w świetle ostatniego "nierozpoznania" własnego dziecięcia. Bo jeszcze Wam nie mówiłam, ale Okruszek bardzo zmienił się od piątku (kurczę - przełom szóstego miesiąca? :p). Jest dużo spokojniejszy, bardziej zabawowy, taki rozwinięty! Ogarnięty. A największą niespodzianką jest Sen. Sen przez duże "S".

Sobota, niedziela... tak, od czterech dni (pewnie skoro o tym piszę, to dzisiejszy poranek był ostatnim ;p) Jakub przechodzi samego siebie i mimo, że nie przesypia nocy, to jednak zyskaliśmy więcej snu nad ranem. A muszę Wam powiedzieć, że te ranne pobudki mnie wykańczały. Ostatnio nawet R. przysnął trochę dłużej i gonił do pracy, bo nasz kogutek Jakubek słodko spał w czasie, kiedy zwykle nie było o tym mowy. A wczoraj rano to nawet ja obudziłam się przed nim, zrobiłam kawy, uruchomiłam Bloga. Takie poranki mogę mieć codziennie :)

Mam nadzieję, że będą one już u nas normą, również jeśli znów spróbujemy wprowadzić gluten. Oby te płacze nocne nie były nim spowodowane! Będąc jeszcze w kwestii jedzenia - dalej zaczytuję się o metodzie BLW (Bobas Lubi Wybór) i stwierdziłam, że od kwietnia zaczniemy ją wdrażać. Od kwietnia, bo muszę się przyznać - wtedy kupimy krzesełko do karmienia. Dotychczas wystarczała nam opcja siedzenia w bujaczku, ale Kuba większy, jak i możliwości ograniczone. Chciałabym, żeby jadł z nami, na razie właśnie tak najchętniej wcina zupki, kiedy widzi, że my jemy. Razem raźniej! Poza tym opcja gotowania dla całej rodziny, a nie każdemu z osobna jest mega super wygodna. Staram się przygotowywać posiłki Jakubkowi sama, ale czasem ciężko się wyrobić z dwoma obiadami na raz. Po dwudziestym zatem wybieramy się do sklepu  z zamiarem zakupu i myślałam o czymś takim - KLIK - co o tym myślicie? Czym Wy kierowałyście się przy wyborze krzesełka?

Zmykam szykować obiad, a Was zostawiam z migawką zdjęć, jakie szykują się na piątek. Do zobaczenia!

Selfie z mamą zawsze najlepsze!

 Turecki chlebek <3

 I na koniec słodkości moje największe!




Czytaj dalej »