Na początku, tak jak mówiłam ostatnio, opowiem Wam dlaczego jesteśmy jeszcze w Polsce. I dlaczego męczy mnie ta sytuacja. Otóż, jak wszystkim (lub mniejszości) wiadomo mieliśmy wyjechać w poniedziałek. Jednak naszemu kierowcy natrafiła się nowa praca i tak miał podpisać umowę w czwartek, w Warszawie. Stwierdziliśmy, że no okay. Pojedziemy wtedy, trochę naokoło, ale jednak dojedziemy. Tak. Wczoraj był czwartek, kierowca uznał, że wybiera inną pracę, gdzie podpisanie umowy wiąże się z początkiem lutego, w Krakowie. Powietrze z nas uszło. Dosłownie. Wszystko fajnie, lubimy być w Polsce, myślimy by się tu przenieść, ale jednak w Niemczech na razie jest nasz Dom i to tam czeka na nas zakurzone mieszkanie, rachunki, sprawy urzędowe, kreująca się praca. Padła więc decyzja, że dzwonimy na busa i jedziemy w piątek. Kolejne - tak. Dziś jest piątek. A R. od trzech dni z gorączką i umieraniem. Ostra angina o krok od szpitala. Kiedy mu się polepszy na tyle by mógł jechać pojedziemy. Na razie patrzymy tęsknie za okno, gdzie deszcz zalewa miasto i marzymy o Własnym łóżku, własnej kuchni, własnej przestrzeni. Bo nie okłamujmy się. Wszędzie dobrze, ale we własnych kątach najlepiej.
Przechodząc jednak do Szczegółów TO.
Najważniejsze wydarzenie tego tygodnia? Na pewno można nim określić pierwsze spotkanie Okruszka z prababcią. Kuba choć marudkował rozkochał w sobie ją bez pamięci! Ale cóż, takiego już mamy czarusia ;p
Pytanie do mam doświadczonych w tym temacie. Dawałyście swoim maluchom określoną porcję (w gramach, łyżeczkach), czy kierowałyście się zasadą "otwiera buźkę, to chce jeszcze, kręci się wybrzydza, to dość"?
Poniżej zdjęcie pokazujące, jaką radość wzbudza połączenie ziemniaczka z burakiem i marchewką.
I kolejne obrazujące jakimi etapami Jakubko je nowe potrawy. Najpierw próbuje po troszku, by potem pożerać w całości :)
Wszędzie w Polsce tak buro? Uwielbiamy z Jakubkiem spacerować i te przedłużające się godziny siedzenia w domu potrafią trochę człowieka umęczyć. A tu deszcz bez przerwy. Żeby chociaż jego nie było! Mam nadzieję chociaż na weekend wypogodzony. Jak sądzicie? Jest nadzieja?
Na koniec jeszcze zdjęcie ukazujące wszystkie okrągłości naszego "Bochenka. Nogi najkrąglejsze! Bardzo jestem ciekawa ile dokładnie waży, ale tego dowiemy się, jak zajedziemy do Niemiec na badaniu kontrolnym, połączonym ze szczepieniem. Już się boję i z siebie wypieram!
A tymczasem korzystam ze snu Buby i poczytam trochę "Stulatka". Przyjemności dzisiaj!
Heh, jakbym czytała siebie - ja też zawsze tęsknię za Polską, a potem gderam, że buro, że mokro i tęsknię za swoim łóżkiem :) Najfajniej byłoby teleportować tureckie mieszkanie do Polandii :D Z racji, że w ciągu ostatnich lat przyszło nam się dość często (i drastycznie, bo daleko) przeprowadzać, staram się już nie przywiązywać do nowych miejsc. Obmyśliłam sobie, że domem nazwę adres, o którym będę wiedziała, że jest już na zawsze. No, przynajmniej na dłużej ;)
OdpowiedzUsuńOj te grubiutkie nóżki !! Hahahaha ja sie śmieje ze jak malutkie sumo. Moj ma tez takie pyzki hahahaha ;p
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze R. Szybko wróci do zdrowia i zaraz będziecie mogli wracać do domu :)
Ja obserwowałam Olusia, chciał to jadł, nie chciał to nie jadł.
OdpowiedzUsuńCo do pogody to nas tak zasypało wczoraj, że dzisiaj wyruszyliśmy pierwszy raz w tym roku na sanki. ;)
Jakie słodkie nózie :D Mam nadzieję, że z R. już lepiej, dużo zdrówka dla Was!
OdpowiedzUsuńJakubek jest cudowny i rzeczywiście pulchniutki! U nas też było zapoznanie z prababcią. To są niesamowite chwile :)
OdpowiedzUsuń