Potrzebowałam czasu, by złapać oddech. By spojrzeć z boku. I wcale nie chodzi tu o to, czy dalej pisać, czy też z jakichś powodów nie. Czy się jeszcze chce, czy też już nie. Stanęłam obok i dobrze wiedziałam, że chcę. Czas był potrzebny, by zaczerpnąć oddechów kilka i przeżywać. Bardziej. Gwałtowniej.
Mam cudownego męża, cudownego syna. Małego chłopca, który z dnia na dzień zaskakuje nas czymś nowym. Który rozczula. Który pierwszy raz od jakiegoś roku złapał przeziębienie i chwyta za serce swoim rozdzierającym kaszlem. Pierwszego dnia praktycznie pół nocy czuwałam w jego łóżku. Było niewygodnie, duszno. Chłopiec praktycznie co godzinę lub i częściej jęczał, płakał, domagał się wody. Uspokajał, kiedy go przytulałam i szumiałam do ucha. Czasem wystarczyło, że mocniej do siebie przyciągnęłam. Mała rączka obejmowała, przyduszała. Kochała. Wpatrywałam się w niego w świetle nocnej lampki, w takiego uspokojonego, błogiego i wcale nie myślałam, że rano obudzę się kompletnie niewyspana, że dzień będzie równie ciężki. Miało "być co będzie". Najważniejsze, że byłam obok małego chłopca, że czuł moją obecność, bezpieczeństwo. Nie myliłam się. O czwartej nad ranem otworzył już przytomnie oczy i przenieśliśmy się do salonu. Tam położyliśmy tak samo wtuleni. On oglądający bajki, ja z zamkniętymi oczami, nosem w jego szyi. Drzemałam. Tuliłam. Cały świat. Usnęliśmy ponownie, kiedy zaczęło świtać.
Ostatnie dni mijają właśnie tak tkliwie. Powoli. Mimo, że czasem od rana uwijamy się przy porządkach, na zakupach, czy gotowaniu. Zawsze jest czas na to przytulenie się na kanapie, które uwielbiam. Jakubek jakby wyczuwa moją ciężkość. To już trzydziesty czwarty tydzień ciąży. Jestem zmęczona, ciągle śpiąca, szukająca chwil odpoczynku. A o nie, mimo, że może wydawać się inaczej jest dość ciężko! Mniejszy chłopiec rozciąga się, niekiedy dosyć boleśnie, utrudnia siedzenie, czasem sprawia wrażenie okropnie niecierpliwego. Tak! Jakby już miał dość tego siedzenia w brzuchu i chciał w końcu wypróbować swoją śliczną, ubrudzoną już czekoladowymi łapkami kołyskę. Wszystko jest gotowe i czeka na niego. Wszystko pachnie i niespokojnie przekładane jest kilka razy na tydzień. Dzień.
Zapanował spokój. Harmonia wlała się w naszą codzienność i jakby tylko Jego jeszcze brakowało. Mamy ogromne szczęście. Ja mam swojego cudownego R. Oboje możemy cieszyć się radością naszego Okruszka. Jeszcze tylko Jego brak. Mimo lekkiego strachu. Mimo niepewności. Wiem, że będzie dobrze. Że będzie pięknie. Choć ciężko. To tak, jak z tym czuwaniem w nocy. W całym tym sennym zamęcie znajduje się czas na wzruszenie i radość. Tak samo będzie z narodzinami naszego drugiego syna. A i jeszcze okaże się, że strach ma zbyt wielkie te oczy i będziemy zaskoczeni, że czas tak szybko leci i obchodzi się z nami tak łagodnie.
Tymczasem jeszcze przez ostatnie tygodnie cieszymy się byciem w trójkę. Wtuleniem. Słodkimi mokrymi buziakami. Wylegiwaniem się na kanapie.
Później kanapa będzie potrzebna dużo większa.
Pięknie to wszystko opisałaś. :) Bardzo nostalgicznie. Przytulaski od dzieci są przepiękne. Nic nie jest w stanie tego zastąpić.
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie tym, że to już 34 tydzień. Przecież to już prawie meta!
Ps. Pomogło usunięcie i dodanie do listy blogów?
Chyba pomogło:) co nie, że już meta prawie? A jesli dosięgnie mnie "drugie rodzi się szybciej", to już w ogóle szał!
UsuńHehe, będę trzymać bardzo mocno kciuki ;)
UsuńCzasami warto zatrzymać się chodź na chwilę, spojrzeć na wszystko z trochę innej perspektywy, bo przecież warto, jest mąż, dzieci, zdrowie, dom... jakoś tak to wszystko poukładane, szczęśliwe i miłe.
OdpowiedzUsuńNie przypuszczałam, że tak drastycznie zmieni się moje życie, kiedy dziecko przyjdzie na świat... i przyszedł ten dzień i razem z nim moje dziecko, dzisiaj walczę sama ze sobą.
Pozdrawiam ciepło i trzymam kciuki za szybkie rozwiązanie.
matkapolka89
Oj tak... Nie da się zaprzeczyć, że życie się zmienia. Najwazniejsze, by w tym wszystkim nie pogubić siebie. Szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko i szczęśliwy dom :)
UsuńCzasami lepiej trochę zwolnić i cieszyć się codziennymi chwilami. :) Wow 34 tydzień czas pędzi jak szalony niedługo będziemy czytać, że urodziłaś. :)
OdpowiedzUsuńJa też czasem zastanawiam się czy pisać bloga, w końcu jest tyle rzeczy do zrobienia. Nie mam chwili dla siebie, a ona tak bardzo by się przydała. W końcu jednak siadam do komputera, bo mi tego brakuje.
OdpowiedzUsuńDruga ciąża chyba leci jak szalona. Nim się obejrzysz już będziesz miała drugiego synka w ramionach :)
Juz niedlugo... ;)
OdpowiedzUsuńKochana, pisz, pisz, na pewno będziesz kiedyś z tego bardzo zadowolona :) Pięknie opisujesz ten Wasz czas w trójkę. A w czwórkę będzie jeszcze piękniej, jestem pewna :)
OdpowiedzUsuń