wtorek, 22 grudnia 2015

Połówkowe - Brzuszkowy pełną parą.

Jak wiecie nasze połówkowe było pełne emocji. Dowiedzieliśmy się w końcu, że Brzuszkowe, to w pełnej krasie Brzuszkowy. To było naprawdę emocjonujące badanie. Nasz mały chłopiec mocno kopał, ciągle się ruszał, przecierał oczka, ziewał, ogólnie mocno rozczulał serce matki. Moment kulminacyjny nastąpił, kiedy lekarka przełączyła zwykły tryb na ten 3D i tak realnie mogliśmy zobaczyć Brzuszkowego. To naprawdę niesamowita sprawa. Taki zalążek rysów, cech. Razem stwierdziliśmy, że jest podobny do Jakubka w tym samym czasie, ale znacznie mniej pucołowaty :) no i nosek mniej należący do R.! Może, mimo płci wda się teraz wyglądem w mamę?


Na dzień dzisiejszy waży 500 gram i mierzy tak, jakby był tydzień starszy. Nadal. Termin porodu jednak się nie zmienił i co jak co, ale rozpakujemy się w kwietniu. Na maj nawet nie liczę! Co więcej, nie jest mi do niego po drodze ;) wolę myśleć, że jest już koniec grudnia, potem styczeń, luty, marzec i mój wyczekany miesiąc. Czuję coraz mniej przerażenia, więcej zniecierpliwienia. Ale to tylko niekiedy. Tak to nie mam kompletnie czasu na czekanie!


Temat przeprowadzki wrze. Po weekendzie będziemy już na nowym mieszkaniu. Tymczasem łazienka jest w pełni umeblowana, okna pomyte, kuchnia wniesiona, szafki czekają na powieszenie, doczekają się jutro, bo R. dostał dodatkowy dzień wolnego. Czeka nas długi weekend ostatecznej wyprowadzki. Dużo rzeczy już czeka w sypialni, w workach, na podłodze, zostały rzeczy używane na co dzień i meble. To już tak blisko! Nie mogę się doczekać, już teraz ciężko mi wracać do obecnego mieszkania. Jednak jeszcze tylko chwila i odetchniemy.

Takie właśnie było to nasze połówkowe. Pełne zawirowań. Brzuszek wciąż rośnie, z małym przystojniakiem w środku, a ja tak się cieszę, że będę miała kolejnego synka! Wiele z Was na pewno myślało, że miałam nadzieję na córeczkę. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie. Szczególnie w dwóch ostatnich tygodniach. Podczas pisania tego Postu było mi to w stu procentach obojętne, potem jednak się nakręciłam i przeglądając na przykład pościel, przebierałam w różowych kolorach, a mini getry z falbanką na pupie rozczulały jeszcze bardziej. No i wtedy uderzyła nas wiadomość o kolejnym synku. Był śmiech niedowierzania. Były łzy radości. No i jak można było przewidzieć nie wyobrażam sobie teraz być w ciąży z dziewczynką.

Jakub będzie miał młodszego brata. Kompana do zabaw. Najlepszego kumpla. Kiedy podrośnie zajmą się razem kolejką, budowaniem, rozburzaniem, majsterkowaniem. Będą dzielić pokój. Czeka nas wspaniały czas! Czas trzech mężczyzn i jednej kobiety w domu. Czuję się z tym naprawdę dobrze! A na spinki i gumki przyjdzie jeszcze czas (w dużo późniejszym czasie :D).

Czytaj dalej »

piątek, 18 grudnia 2015

Wiecie już co będzie? Wiemy!

Dobry wieczór!

Dopiero wróciliśmy do domu. A dzisiejszy wpis będzie szybki. Będzie zawierał jedynie zdjęcie! Jakubko pomagał układać, oczywiście. W końcu w Brzuszku czeka na niego młodszy brat :) Teraz idziemy chłonąć te rosnące emocje i słać je dalej w świat.



Czytaj dalej »

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Lawina zdarzeń, lawina uczuć

Grudzień zdecydowanie nie będzie najlepszym statystycznie miesiącem. Zaczął się podpisaniem umowy o mieszkanie i ten jeden podpis wywołał lawinę, która zatrzyma się dopiero, jak będziemy już urządzeni na nowym. Mamy klucze. Czekamy tylko na smaczny dzień wypłaty, kiedy będziemy mogli zakupić kuchnię i ją zainstalować. Potem już będzie z górki. Wysprzątanie całego bałaganu po remontowego i powolne wnoszenie reszty rzeczy. Powolne nie powolne, do końca miesiąca zostanie wtedy niecałe dwa tygodnie! Są jednak plusy. Przyjeżdża moja siostra, która na pewno chętnie wymyje mi okna :D no i w ogóle okaże się dużą pomocą, odciążeniem. Drugi plus, to nasi znajomi, którzy tak jak my grudniowych świąt nie obchodzą. Gorzej, jakbyśmy mieli kogoś odciągać od karpia :)

Nie mogę się już doczekać. Nowe mieszkanie, to taki nasz nowy lepszy początek. Nowe meble, zapach świeżości. Więcej schodów, więcej radości. To także upragniony pokój dla Kuby. Jestem ciekawa jak zareaguje na tą mieszkaniową nowość. Bo latanie po pustym i zaglądaniu w każdy kąt ma opanowany. I schody również! Ćwiczyliśmy w piwnicy. Wspina się po nich szybciej niż ja wchodzę z rosnącym brzuchem :)

Brzuch! Naprawdę coraz większy! Choć już i tak zwolnił. Teraz natomiast rozpoczął się maraton kopania i widoczność. Żałuję, że nie zaczęłam prowadzić Bloga dużo wcześniej, wiedziałabym wtedy kiedy dokładnie mogliśmy uchwycić na video szarże Jakuba. Tak czy inaczej, na pewno nie było to tak wcześnie. A teraz codziennie, szczególnie rano i wieczorem, nasze Brzuszkowe śmiało sobie pozwala i nie tylko czuć to pod ręką, ale i widać gołym okiem. Silna kobietka, czy kolejny piłkarz? Tego możliwe, że dowiemy się na połówkowym w piątek. Piszę "możliwe", bo w wyniku tej ciąży wiem, że nie wszystko jest takie proste i że na niektóre sprawy po prostu trzeba poczekać. Wrzucić na luz, wziąć głęboki oddech i poczekać. Niemniej jednak ułatwiłam sobie znacznie sprawę i zrobiłam już porządki w ubrankach czekających na naszego uparciucha. Posegregowałam je na te typowo chłopięce i mogące się nosić przez dziewczynkę, więc później sprawa będzie prosta. Zostanie albo tych kilka worków, albo cała masa! <opcja pierwsza mocno pożądana>

Przeglądanie takich malutkich ubranek (naprawdę zapomniałam, jakie one małe!) przywołało mnóstwo wspomnień, ale obudziło również uczucie oczekiwania. Strach dalej jest. Bo będzie już inaczej. Jednak szczerze? Nie mogę się doczekać tej drugiej kruszyny, która coraz bardziej staje się realna.

Co jeszcze? Starsze dziecię mi rośnie, dojrzewa, z dnia na dzień staje się bardziej kumate, mądrzejsze. Tak szybko się uczy! Przekonało się na nowo do zup (całe szczęście) i chyba muszę zakupić znów fartuszek przeciw zabrudzeniom. Co sądzicie?



Potrafi bawić się sam. Czasem nie ma go dobre kilka minut. A układanie klocków wychodzi mu coraz lepiej. Planujemy z R. dokupić mu pakiet samego Lego Duplo bez tematu. Jednak przy tym będzie też trzeba pomyśleć o pudełku na nie.



Innym tematem (w ogóle to tematem koniecznie na osobny Post!) jest relacja tata - syn. R. i Okruszek mogą się bawić godzinami (no ok. Okruszek może i owszem, tata częściej szybciej wymięka ;p). A ja tymi samymi godzinami mogłabym patrzeć.




Tym rozczuleniem, pół godziny przed dwunastą, kończę i odezwę się na pewno końcem tygodnia, po połówkowym. A tymczasem miłego tygodnia Wam życzę! 


Czytaj dalej »

wtorek, 8 grudnia 2015

Weekendowe Okruchy #4

No i miały być poniedziałkowe Okruchy poweekendowe, ale nim się obejrzałam, a już jest wtorek, punkt dwunasta, jedynie kilka obrobionych zdjęć i Jakubek po szczepieniu. I to jakim szczepieniu! Do teraz jestem w szoku, jak głośno może krzyczeć i histeryzować dziecko. To ten wiek? Taki dzień? Czy po prostu jego charakterek?

Kiedy Okruszek był mały z wizytami u lekarza nie było najmniejszego problemu. Przy szczepieniu, a i owszem, zapłakał, ale trwało to chwilę, szybko mijało. A potem coś się stało. I to nie takie małe COŚ! Jakub, jak tylko się go dotknie zaczyna spazmatycznie płakać, czepiać się mnie swoimi rączkami i nóżkami, a nawet potrafi wskazywać na drzwi i targać klamką, kiedy do nich podchodzimy, jakby wołał o pomoc w ucieczce. Płacze nawet wtedy, kiedy nic mu się nie robi. Lekarka go obejrzała, a potem przygotowywała szczepionkę, kiedy ja próbowałam uspokoić małego krzykacza. Siedział mi na biodrze, jak małpka i przyciągał, jak najbliżej siebie. No normalnie, jakby w pokoju tortur się znajdował. Minie mu? Powiedzcie, że mu minie. Bo, jak z wiekiem jest tylko gorzej, to się chyba podłamię. Na szczęście Jakub nie choruje jak na razie, a kolejną wizytę mamy dopiero za sześć tygodni.

Inna sprawa, to sprawa zębów. Od wczoraj ciągnie się za nami katar po pas i litry śliny. Serio! Po pół godzinie przebierałam Kubie koszulkę, bo była mokra, aż do pępka. Trzeba będzie się zaopatrzyć w chusteczki pod szyję, bo śliniaki na pewno nie zdadzą egzaminu. Wychodzą nam do końca dolne trójki. A myślałam, że jak ostry koniuszek się pokaże, to będzie po krzyku. A krzyku jest sporo. Szczególnie wieczorem i w nocy, kiedy musiałam podać Viburcol i uzbroić się w większą cierpliwość.

Poza tym dużo czasu spędzamy na świeżym powietrzu, nawet jeśli nie sprzyja nam pogoda. Choć muszę przyznać, że grudzień w niemieckim Krefeldzie jest wyjątkowo piękny! Temperatura powyżej dziesięciu stopni i przeważające słońce? Aż chce się żyć. Nawet ludzie w takie dnia jacyś milsi, bardziej uśmiechnięci. Zaliczamy nawet place zabaw, które o tej porze roku są opustoszałe. Ludzie muszą myśleć, że matka oszalała, kiedy widzą nas szalejących na karuzeli :p




Ostatnie dni, to też duży przeskok w okazywaniu uczuć. Jakubek uwielbia się tulić i dawać buziaki, wydając charakterystyczne "cmok". R. nauczył go również przybijać "żółwika", co wygląda rozkosznie, a także coraz częściej podaje rękę na przywitanie. No i pluszakami się bawi! Jakiś czas temu patrzyłam na piętrzące się niepotrzebnie misie i myślałam nawet o schowaniu niektórych, ale Jakub nagle zaczął je dostrzegać i zwyczajnie się nimi bawić. I nie chodzi tu tylko o tulenie. Miś to miś, a owieczka jest owieczką i robi "mee". No i co więcej, misie można "karmić" :) Każdy dzień przynosi coś nowego. Nie można się nudzić, to na pewno.



A czym Was zaskoczyły Wasze dzieci ostatnio? :)
Czytaj dalej »

piątek, 4 grudnia 2015

Dwudziestotygodniowy brzuszek i drugi maluszek

Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży i gdy minął ten pierwszy szok kolejne tygodnie wydawały mi się takie odległe! Gdzie ja się tam widziałam w trzecim miesiącu! A dalej? Mgła! Ogromna mgła. No a teraz stoję sobie przed lustrem i mruga do mnie brzuch z uśmiechem "ha! hej! ho! dwadzieścia tygodni mamy, ot co".



I dziwię się temu ogromnie. A szczególnie dziwię się wielkości mojego brzucha. Z Kubą w tym czasie brzuch mi się dopiero pokazywał. Co ja gadam! Czasem w ósmym miesiącu ludzie nie dowierzali, że to już tak późno. Pytanie - wtedy miałam mały brzuch, czy teraz mam większy? No ok... trochę oponki mi zostało po Kubie, wcześniej brzuch się przelewał co prawda, ale teraz jest twardy, wystający. Przyjemnie się odznacza. Oj tak. Przyjemnie mi z nim, mimo, że znacznie wcześniej zaczynam się męczyć ze spaniem, leżeniem w ogóle. Ha! I ludzie niedowiarki na pewno teraz będą wierzyć!

Mimo, że jest to druga ciąża każde kopnięcie (coraz częstsze i mocniejsze) cieszy ogromnie. Jest indywidualne i z niczym nieporównywalne. Raz na tydzień nawet sięgam do Internetu i z przyjemnością czytam, jak Brzuszkowe się rozwija. Ile już mierzy, ile warzy. Czy już mruga! I kiedy śpiewam Kubie kołysanki na dobranoc, to takie fajne uczucie, że nie tylko on mnie już słyszy. Że usypiam dwójkę jednocześnie. Choć to drugie szybko się budzi i dokazuje mocno właśnie wieczorami.I to tak nisko! Aż czasem mam wrażenie, że jeszcze centymetr, dwa i wystawi nogę na światło dzienne :)

Dni mijają zawrotnie. Wstajemy rano, mościmy się na kanapie przy bajkach, piosenkach, by potem obudzić tatę na śniadanie, wspólnie zjeść, pobawić się, szykować obiad, zaszaleć na spacerach. Niekiedy zapominam, że jestem w ciąży. Przypominają mi skutecznie kopniaki. Lub kurtka, która z jednym dniem stała się bardziej dopasowana. Bolące krzyże chylącego się dnia. Niemniej jednak druga ciąża jest inna, szybsza, mniej wyczulona. I nie da się tego uniknąć. Zajmowanie się Starszakiem pochłania mnóstwo czasu. A dochodzące do tego obowiązki domowe sprawiają, że dwugodzinna drzemka pierworodnego staje się najsłodszym miodem na zatłoczony umysł. To jest mój czas na drzemkę, na pomyślenie o Brzuskowym właśnie. Na napisanie o nim tutaj! Czas zamyślenia i opadających z czasem powiek.

Tak czy inaczej Brzuszkowe fajnie ma. Aktywnie spędza czas. A kiedy słońce przebija się w końcu przez chmury zażywa jak najwięcej świeżego powietrza!








Czytaj dalej »

wtorek, 1 grudnia 2015

I tak właśnie rusza ten grudzień



Odczułam już to końcem listopada. I coś czuję, że grudzień tym bardziej wpisze się w ten nastrój. Nastrój wyciszony, leniwy i taki cichy trochę. Dawno nie czułam tej ciszy. Wciąż w biegu, wciąż gdzieś, skądś, po coś. Teraz jednak, kiedy już trzeci dzień deszcz nam nie odpuszcza dociera do mnie, że może potrzebuję tego czasu. Czasu zatrzymania się i wsłuchania. Nie tylko w delikatne kopniaki leniwego Brzuszkowego, ale we mnie całą. Od środka. Mnie jeszcze tegoroczną, która tak bardzo chce by był już pierwszy dzień stycznia.

Potrzebuję zmiany. Nie lubię siedzieć w jednym miejscu, tkwić w rutynie. Potrzebuję pomysłu i planu. Czuję trochę, że Blog utknął i nie może ruszyć na przód. Kiedyś Posty sypały się gromadnie, a dziś, dziś nie wiem co włożyć pod palce. Jest wciąż Okruszek, co miesiąc, czasem częściej, przebłyskuje Brzuszkowe i szykowanie się na jego przyjście. W całym tym wszystkim jednak nie ma mnie. A to co jest, to jest dla mnie za mało. Przekonuję się o tym każdego razu, kiedy po opublikowaniu Wpisu pojawia się kilka stałych osób, które komentują. Tych ciepłych osób, które są jak dobrzy znajomi, mijani na ulicy, z którymi chciałoby się pójść na kawę obok. Dosłownie kilka. I nie wiem w którą stronę mam ruszyć, by pociągnąć za więcej sznurków. To prawda, że pisze się dla siebie. Ale jeszcze większą prawdą jest, że kiedy Blog nie ma czytelników, gaśnie. Może nie tyle co na forum, ale w człowieku. Na dzień dzisiejszy muszę sobie to poukładać. Muszę rozpisać, to o czym chcę pisać. O czym naprawdę chcę pisać. Okruszek i Brzuszkowe będą zawsze. Ale pomiędzy nimi jest zbyt duża luka, którą trzeba zapełnić.


I tak właśnie rusza ten grudzień. Po cichu. Z deszczem w tle. Z kawą karmelową. Dziś i jutro, i może jeszcze tydzień niech sobie będzie tak cicho jak dziś. Potem ruszymy żwawiej. I nic nas nie zatrzyma.
Czytaj dalej »

poniedziałek, 30 listopada 2015

Jakubek - 15 miesiąc życia.

Piętnasty miesiąc był miesiącem zdziwień. Praktycznie codziennie dziwiłam się, jakim Jakubek jest już dużym, dzielnym chłopcem. Musiałam przestawić się z niemowlaczka, który to niedawno ledwo chodził na dziecko, które najchętniej wybiera piesze wycieczki. Dziecko, które mimo tego, że nadal niewiele mówi rozumie więcej, niż czasem sobie myślimy. Prośby o podniesienie zabawki, papierka, czy podejście i przytulenie nie są już odbijane echem o ścianę, a zwyczajnie spełniane. Ot tak. Po prostu. Jakby było najzwyklejszą rzeczą na ziemi. Kuba garnie się do ściągania butów po spacerze, czesania mamie włosów, zamiatania podłogi przy pomocy szufelki i zmiotki, a ostatnio nawet uparcie próbuje założyć sobie skarpetki! Opanował zakładanie czapki, to teraz przyszedł czas na kolejną sprawność.


Mówi "nie", gdy się z czymś nie zgadza, kiwa głową w stylu "czołem" zamiast machać rączką i gdyby mógł cały czas by się uśmiechał. Serio. Jego uśmiech w sumie też się zmienił. Teraz słodko marszczy nosek i wystawia całe swoje 16 zębów do wszystkich których lubi. A lubi na razie każdego, tylko do niektórych przekonuje się po prostu dłużej niż normalnie. Jest bardzo radosnym chłopcem. Miewa oczywiście swoje bunty i histerie, ale jak szybko przychodzą, tak samo szybko mijają.





Sen unormował nam się na tyle, że w dzień Jakub bez większego trudu zasypia sam w łóżeczku. Podobnie na wieczór. Ilość jego drzemek uzależniona jest od tego o której wstanie. Gdy o piątej wiem już, że będzie marudził już o 9, uśnie na godzinę i potem o 15 znów go zmorzy sen. Nie boję się jednak o jego nocne harce, bo mimo wszystko Kuba lubi wcześnie chodzić spać i kładzie się najpóźniej o 21. Ostatnio pobił swój rekord i usnął o 17 po harcach na hali zabaw dla dzieci.




Było super, choć potem po tym padnięciu tak wcześnie bałam się całą noc, że nagle wstanie o pierwszej, czy o drugiej i zarządzi zabawę na całego, ale o dziwo zarządził pobudkę o szóstej z uśmiechem na ustach. Niech Was to jednak nie zmyli! Nadal lubi się budzić w nocy ;p Od trzech dni jednak nasze tulenie się do piersi ewidentnie zmalało i teraz jest ona w użyciu wieczorem, około dwie godziny po zaśnięciu i nad ranem, tak do dospania. Bardzo mnie to cieszy, bo chciałabym, żeby Jakub odstawił się sam, a nie z moją drastyczną "pomocą". Tak więc w nocy jest to zazwyczaj budzenie mnie swoim jęczeniem, kręceniem się, przewracaniem na boki. Nie wiem dlaczego, czy coś mu się wtedy śni, czy go coś boli, ale zawsze takiemu wierceniu się towarzyszą krótkie płacze i jęki, które mnie skutecznie wybudzają. Sądzę jednak, ze jesteśmy na dobrej drodze, by przespać tą choć jedną noc przed pojawieniem się drugiego brzdąca ;p

A drugi brzdąc nadal płci nieznanej. Na ostatnim badaniu mieliśmy nadzieję uchylić rąbka tajemnicy, ale okazało się, że tym razem nie zrobią mi Usg, tylko samo badanie ogólne i pobranie krwi. No cóż! Za trzy tygodnie kolejna wizyta (to już połówkowe!). Choć i wtedy może zacisnąć nóżki i tyle nam pokazać :p Teraz jednak tyle się dzieje, że nawet nie myślę o tym, co będzie. Ważne, że jest. Że zdrowo kopie, coraz silniej. Że rośnie miłość. I brzuch!

A co się dzieje? Oprócz rozwoju Okruszka przeprowadzamy się!

Tak. W końcu. I to na koniec roku. Coś czuję jednak, że kolejny rok będzie nasz. Będzie najlepszy, pełniejszy. W nowych kątach, w czwórkę. Mieszkanie jest śliczne, a kiedy już się urządzimy na pewno się nim pochwalimy. Nie mogę się doczekać. Mimo całego grajdołu z przewożeniem mebli, pakowaniem kartonów i rozgardiaszu, który czeka nas za dwa, trzy tygodnie. Przeżyjemy i to. A potem będzie już tylko chillout.



Czytaj dalej »

poniedziałek, 23 listopada 2015

Weekendowe Okruchy #3

Czuję się jakbym wieki nie pisała tu co się u nas dzieje! Mimo, że Brzuszkowe rośnie i kopniakami daje o sobie znać coraz częściej, mimo że pozwoliłam się na chwilę zakręcić sprawom wyprawkowym, to Jakubko jest jeszcze naszym centrum. Wiem, że po porodzie będziemy musieli mocno się starać, by nie poczuł się w jakikolwiek sposób odrzucony. Wiem, że w tym centrum naszym będą już dwie istotki, które trzeba będzie kochać tak samo mocno. Jednak do kwietnia możemy skupiać na nim nasze sto procent uwagi. Sto procent wpatrzenia i zakochania. Zakochania w małym chłopcu, bo coraz mniej ma z niemowlaka!

NIE

Na każdym kroku Jakub ogłasza nam głośno swoje zdanie. Najczęściej jest to słówko Nie oczywiście :) ale zdarzają się już sytuacje, kiedy zapytany o coś kiwa głową na zgodę. Poproszony o podniesienie rączek, by ściągnąć bluzkę podnosi je z uśmiechem lub z jeszcze większym ucieka jak najdalej, by tego nie robić. Tak dużo już rozumie! Podaje nam konkretne przedmioty, gdy o to poprosimy i co najbardziej cieszy! kiedy ma dobry dzień reaguje nawet na nie wolno. Kiwa wtedy energicznie głową na nie i odchodzi. Zdarza się to coraz częściej i mam nadzieję, że wcześniejszy brak ustępliwości w tej kwestii przynosi efekty.

No ok! Z butami nadal mamy problem. Jakub nie rozumie, że nie są do zabawy i notorycznie nam je przynosi, przekłada, wyrzuca z półki. Ostatnio jednak przeszedł samego siebie. Kiedy opróżniłam kosz na pranie i odeszłam schować rzeczy do innego pokoju szybko zabrał się za jego ponowne uzupełnienie! Wtedy moja stanowczość gdzieś wyparowała i dała upust śmiechowi. Ale przyznajcie - same byście uległy temu widokowi!



Chłopak rajdowiec 

Okruszek również staje się coraz bardziej chłopczykowaty w swojej miłości do pojazdów. Każde auto ze sklepu dotyka wydając charakterystyczny dźwięk brrrum, a gdy widzi motor R. ledwie idzie go utrzymać z dala. Jaka była radość ostatnio, gdy R. musiał go przestawić kawałek i odpychając się nogami jechali przed siebie. Już boję się o zasoby portfela, gdy chłopak nam dorośnie. Albo, kiedy będzie już mógł prawko zrobić! Bankructwo!



Weekend za to spędziliśmy leniwie. Na spacerach i ze znajomymi. Na przytulaniu. Na spaniu! W sobotę wstałam o 9:30, uwierzycie? Jednak żeby nie było tak kolorowo pierwszą pobudkę mieliśmy o 5. Jakub jednak już przed ósmą zaczął płakać i jojczeć, że chce spać, więc go położyłam. I padłam razem z nim. Tak dziwnie jest budzić się, kiedy jasno :)




Weekend to także pierwsze Lego Kuby! Zabawie nie było końca! Liczący pociąg zasługuje na pewno na uwagę i w przyszłości napiszę o nim więcej.




A tymczasem kończę kawę i powolutku zacznę przygotowywać obiad. A Wy jak spędzacie ten poniedziałek? W Polsce również tak zimno?



Czytaj dalej »

piątek, 20 listopada 2015

Czy płeć dziecka rzeczywiście jest mało ważna?

Jakiś czas temu Brzuszkowe było głównym tematem rozmów w rodzinie i wśród bliskich znajomych. Mówiąc dokładniej - jego płeć. I choć ktoś głośno zapytany pospiesznie odpowiada aby tylko zdrowe było jasne jest, że w głowie przelatuje istna różowo - niebieska karuzela.



Kończymy 18 tydzień ciąży i nadal nie wiemy, jakie imię będzie nosiło Brzuszkowe. Choć co prawda oba zaczynają się na literkę"A" ;) mi emocje opadły tydzień temu, kiedy mieliśmy naprawdę dużą wiarę, że się w końcu dowiemy. Reszta rodziny też już chyba przyjęła do wiadomości, że Brzuszkowe nieśmiałe i pokaże się kiedy się pokaże, a nie kiedy będziemy tego chcieli. Wiemy jednak, że waży swoje 200 g i robi psikusa lekarce, której nie zgadza się to z ustaloną wcześniej datą porodu. Bo Usg uporczywie wskazuje na to, ze jest dużo starsze. Większe obliczenia nastąpią już na połówkowym. Wtedy zobaczymy, czy rzeczywiście tak jest, czy po prostu urodzi nam się duży chłopak /dziewczynka.

Schemat

Wracając jednak do tematu. Schemat zawsze jest podobny. Świat dowiaduje się, że jesteś w ciąży i jedno z pierwszych pytań, jakie słyszysz, to: Który to miesiąc? I zaraz po nim: Wiecie już co będzie? Kiedy jeszcze nie wiesz, a pierwsze dziecko jest już uchowane zaczynają się spekulacje, że fajna byłaby parka (opcja najczęściej spotykana), dwóch braciszków, dwie siostrzyczki. Z pierwszym jakoś łatwiej jest. Nikt Cię nie zapyta, co chcielibyście, bo przecież to naturalne, że nieważne co, aby zdrowe! Przy drugim schemat jest już luźniejszy, mimo to po jakichś kilku sekundach tak czy tak pada to zdanie. A przecież, to jasne, że żadna normalna matka nie pomyśli nawet, że chce mieć dziewczynkę, nic innego, nawet jeśli miałaby być chora.

"Zdrowie najważniejsze" to chyba najczęściej padający tekst w rozmowie o płci dziecka. Dziś o tym, że ja, my, większość rodziców podświadomie i skrycie coś tam chciałoby jednak mieć. Chyba, że się mylę?

Nasze początki i Brzuszkowa "afera"

Nasze początki były brutalne, bo pierwsza ciąża gwałtownie sprowadziła nas na ziemię z moich  marzeń o dziewczynce i o chłopczyku R. Przy drugiej nawet nie mieliśmy czasu pomyśleć, a przy Jakubkowej strach był większy niż nasze preferencje. Aż do pierwszego ważnego badania Usg w 13 tygodniu, kiedy to nastąpiła wielka ulga. No i zaskoczenie, bo było widać co będzie. Nie zdążyłam się wtedy zastanowić z czego się mam cieszyć, bo szybko dowiedzieliśmy się, że będzie zdrowy chłopiec. Przez kilka dni żyliśmy w szoku, a potem słodkie sukieneczki w sklepie odrzucały mnie i z radością gnałam do kochanych mini koszul i bojówek.

Jak możecie się domyślać Brzuszkowe w prosty sposób stało się gorącym tematem, bo przecież musi być parka, jak nic! I na nic się zdało moje uspokajanie, że może i się okazać drugi chłopiec, żeby się nie nastawiać, bo potem rozczarowanie byłoby nie w porządku. I tak tym torem moje marzenie o córeczce zostało wyparte i teraz chciałabym jej tylko w 60 procentach może. I wiecie co? Jeśli Kuba będzie miał młodszego brata będę się cieszyć przeogromnie! Młodszą siostrę? Już go widzę, jako jej obrońcę! Każda opcja jest dobra. I każda opcja powinna się spotykać z radością. Nie możemy się jednak bać mówić otwarcie o naszych marzeniach posiadania konkretnej płci. Bo to jest całkiem ludzkie. A to, żeby łączyło się to też ze zdrowiem jest oczywiste.

Każdy ma jakieś preferencje. I każdy mimo nich będzie kochał narodzoną istotkę z całych sił. Bo kiedy opadnie szok, zdumienie, nawet złość, przychodzi czas, kiedy nie wyobrażamy sobie, by w naszym brzuchu mieszkał ktoś inny.


Czytaj dalej »

środa, 18 listopada 2015

Wyprawkowe szaleństwo - cz. 2


Zdecydowanie, ten tydzień w pełni należy do Brzuszkowego. Na początku tygodnia rozkminialiśmy wszyscy nad podwójnym wózkiem, dziś podzielę się z Wami drugą odsłoną wyprawkowej listy, a w piątek porozmawiamy o płci dziecka. Przyznajcie, ze nie możecie się doczekać! Do listy jednak wróć. Poniżej osiem rzeczy, w których się rozmarzyłam i mam nadzieję, że nie zostaną długo w tamtych rejonach.

1. Wpadłam z nią po uszy. Skip Hoop ma naprawdę przepiękne torby "wózkowe", które łączą w sobie i funkcjonalność i styl. Dla mamy to połączenie idealne. Torba jest duża, pakowna, ale jednak stworzona z głową, co by nie pogubić się w tej wielkości. No i nie przywołuje od razu myśli o pieluchach i butelkach. Kocham! [KLIK]
2. Gryzaki drewniane uwielbiam. I po doświadczeniach wiem, że zawieszka do nich jest po prostu strzałem w dziesiątkę. To zakup na trochę później, jednak nie wyobrażam sobie bez niego listy. [KLIK]
3. Punktem trzecim jest alternatywa do podwójnego wózka. I wielkie ułatwienie przy codziennych obowiązkach. W końcu mieć dwójkę dzieci i do tego wolne ręce, to marzenie każdego! I tu następuje zgrzyt, bo nosidła niby od 3,5 kg, ale prawidłowe jest wkładanie do nich dzieci siedzące. Myślałam też o chuście, oczywiście, ale boję się scenariusza, gdzie Jakubko już ubrany wyrywa się na spacer, a ja zachodzę w głowę, jak się zaplątać. Macie na to jakąś radę?
4. Kolejna odsłona "przykrywaczy". Opcja po środku. Był ciepły minky na chłodne dni, bambus na upalne, a na koniec dokładam moje tkane bawełniane marzenie. Miękkość i mięsistość, która cieszy oko.  [KLIK
5. Nie mogłoby zabraknąć smoczka! Jednak nie szaleję, jeden nam w zupełności wystarczy. A nuż się okaże, że Brzuszkowe również bezsmoczkowe. Tak samo sprawa ma się z butelką. Na szczęście udało nam się posiąść butelkę Heberman (dzięki Kasiu!) i będziemy ją ostro testować przy drugim dziecięciu. Smoczek wypróbujemy Aventowy [KLIK], butelka TU, a zawieszkowe rozczulenie: Tutaj 

6. Stojak pod wanienkę rzecz niedroga, a po wcześniejszym kąpaniu na podłodze lub na stole przyszedł czas na większy komfort i wygodę. 
7. Kosze! Jakubko będzie miał swój pokój i takowe przydadzą się i jemu, chcę jednak przede wszystkim oddzielić "poważne" auta od grzechotek i gryzaków. Na rynku polskim ceny przyprawiają o zawrót głowy, na szczęście w naszym stacjonarnym TK Maxx dam za takie najwyżej dziesięć euro. Wydatek niewielki, a porządek zachowany. No i oko cieszy. [KLIK
8. Poduszka to taki Musy Have. Swoją obecną mam wypożyczoną od mamy, która znów spodziewa się dziecka (razem mamy termin na kwietnia ;p), więc postanowiłam zakupić nową. Wiem jednak, że te pieniądze nie zostaną wyrzucone w błoto. [KLIK]



Czytaj dalej »

poniedziałek, 16 listopada 2015

Rodzeństwo z niewielką różnicą wieku - jaki wózek?

Po internetowych rozeznaniach zastanawiam się, czy dwadzieścia miesięcy, to rzeczywiście niewiele. Serio! I szczerze podziwiam mamy, które zachodziły w ciąże pół roku po porodzie, cztery miesiące nawet! Niektórym z nich udało się obejść bez wózka mając takiego noworodka i pietnastomiesięczniaka (Jakub już niedługo). Choć większość nie wyobrażała sobie bez niego codzienności. Jest wiele czynników, które o tym decydują. Największym z nich jest chyba rozwój Starszaka i jego stosunek do wożenia. Dlatego najlepiej z takim dużym zakupem poczekać do ostatnich chwil. Na dzień dzisiejszy jednak wyobrażam sobie trzy opcje:

1. Ja i dwójka dzieci grzecznie siedząca/leżąca w podwójnym wózku,
2. Jakubek w spacerówce, a Brzuszkowe w nosidełku/chuście,
3. Brzuszkowe w naszym starym Elmo lub nowym (jednak dużo tańszym) wózku pojedynczym, a Okruszek na specjalnej dostawce, na której może stać i jechać.

I dojść do ładu z tym nie mogę, bo kompletnie nie potrafię sobie wyobrazić dwudziestomiesięcznego Jakubka.

Dziś jednak skupię się na opcji pierwszej. Jeżeli już kupować wózek, to jaki? Wybór niby duży, a jednak zawsze coś nie pasuje. Ratują nas tutaj wózki bliźniacze, które łatwo można przekształcić w takie "rok po roku". Na rynku znajdziemy trzy główne modele -> wózek z siedziskiem jeden za drugim, jeden obok drugiego i jeden pod drugim.

Ostatnia opcja od początku budziła mój sceptycyzm, mimo to spróbowałam się z nią głębiej zaznajomić przy Phil&Teds Promenade, gdzie chociaż rączka wózka jest na tyle wysunięta, by nie "kopać" jadącego niżej dziecka. Bawiły mnie instruktażowe filmiki, gdzie panie chodziły z takowym pojazdem bardzo ostrożnie z maksymalnie wyciągniętymi rękoma. Ale nawet tutaj nie mogłabym się pozbyć wrażenia, że dziecię niższe siedzi w koszu na zakupy, bawi się nimi, a żeby cokolwiek zobaczyć musi spojrzeć w lewo lub prawo. Podobno to tylko wrażenie dorosłego, a dziecię ma przy tym frajdę, ale nie każde dziecię takie samo. Poza tym wyłania się także punkt z kurzem unoszącym się spod kół i narażaniem na niego Starszaka. Ta opcja odpadła zatem u mnie prawie natychmiastowo. Więcej o nim tu: KLIK.

Phil&Teds Promenade


Kolejna z nich, to siedzisko jedno obok drugiego i powiem Wam, że mimo początkowych oporów przekonałam się do niej. Jednak jeśli być już przy tej opcji obstawiam Mountain Buggy Duet, który ma podobną szerokość do wózka pojedynczego. Szczerze? W jednym ze sklepów, to nawet spacerówką ciężko mi wjechać! Zatem szerokość wózka ma dla mnie spore znaczenie. Plusem na pewno jest jednoczesny dostęp do dwójki dzieci. Nie ma się wrażenia, że któremuś coś się odbiera. Jak dla mnie minusem jest fakt, że kiedy jednak Starszak kompletnie wyrośnie z wózka zostajemy z takowym podwójnym i pustym miejscem. Także dlatego Mountain jest moim faworytem, gdzie podobnie, jak w Bugaboo, tylko znacznie taniej ;p możemy zamiast drugiego siedziska zamontować koszyk ,który jest fajną opcją na dodatkowe zakupy, czy torebkę. Dla szukających więcej informacji: KLIK.

Mountain Buggy Duet


Ostatni model, to siedziska jeden za drugim. Tutaj również są wózki, gdzie dziecko siedzące z tylu może nic nie widzieć, ale wybrałam takie gdzie siedziska są zróżnicowane i widok bardziej urozmaicony. Moimi typami zostały Baby Jogger City Select DoubleAbc Design Zoom i Bebetto 42, swoją drogą najtańszy. Pierwszy mimo ceny ma tą przewagę, ze bez problemu możemy zrobić z niego wózek pojedynczy. Bardzo mi na tym zależy. Co jak co, ale Jakubek wiecznie w wózku jeździł nie będzie, a nasza obecna spacerówka zaczyna skrzypieć. Fajnie byłoby pomyśleć o czymś nowym, tak czy tak.

ABC Design Zoom KLIK

Bebetto 42 KLIK

Baby Jogger City Select Double KLIK


Jak widzicie Wpis nie jest typowo recenzyjny. Chodziło mi bardziej o pewne rozeznanie, ogólny przegląd dostępnych modeli i zastanowienie się co nam osobiście jest potrzebne. Bo każdy będzie zwracał uwagę na coś innego. Na wagę, szerokość, długość, funkcjonalność, wygodę dziecka i swoją.  Każdy ma inne potrzeby i inne dziecko :) Na dzień dzisiejszy temat odstawiam ze spełnienie, że jednak w pełni go przerobiłam i wrócę do niego na pewno na przełomie marca i kwietnia.

A Wy jak myślicie? Jaki model najbardziej Wam wpadł w oko? Idzie dostać kręćka od tych wózków, prawda?
Czytaj dalej »

środa, 11 listopada 2015

Wyprawkowe szaleństwo - cz 1


Czy wyprawka dla drugiego dziecka jest dalej takim szaleństwem, jak przy pierwszym? Może nie takim samym, ale na pewno daje zawrócić w głowie! Szczególnie, kiedy masz już większe doświadczenie, a wiele rzeczy, które posiadałaś są już bezużyteczne albo sprzedane. Wiele oczywiście nam zostało. Wiele podstaw (oprócz wózka i łóżeczka). Teraz zostaje nam uzupełnienie listy lub dopieszczenie się. Która kobieta tego nie lubi? ;)

1. Kołyska. Zakochana jestem w niej po uszy. Biel, klimat, funkcjonalność. Czego chcieć więcej? Jakub śpi jeszcze w łóżeczku turystycznym, ale powoli rozglądamy się za poważniejszym łóżkiem dla niego. Szczególnie po przeprowadzce. Wtedy turystyczne zostanie złożone, Jakub ulokowany w swoim pokoju, a maleństwo w kołysce najpewniej koło naszego łóżka. Może w ten sposób unikniemy wspólnego spania, czego bardzo bym chciała.

2. O wózku myślę już od jakiegoś czasu. Miałam wiele typów, został na szczęście tylko jeden, jednak czy rzeczywiście się na niego zdecydujemy pokaże przełom marca i kwietnia. Gdyby Brzuszkowy miał się rodzić teraz kupiłabym ten wózek bez zastanowienia. Ale co będzie za pięć miesięcy tego nie wiem. Wózek na liście jest. W osobnym Poście napiszę Wam z jakimi typami walczył i dlaczego mimo jednej dość dotkliwej wady wygrał. Tutaj funkcjonalność Baby Joggera: KLIK.

3. Niani elektronicznej nie mieliśmy przy Kubie i szczególnie mi jej brakowało w trakcie pobytu w Polsce. Na nowym mieszkaniu dzieci będą miały również osobny pokój i  wiem, że okaże się ona pomocna.

4. Czas weryfikuje wszystko. Mówi nam na przykład, że dany zakup był mocno nieudany. Naszym dość nieudanym zakupem był bujaczek firmy Chicco i po doświadczeniu z nim wiem teraz czego potrzebuję. Naszym faworytem jest firma Bright Star. Nie dość, że imponuje funkcjami, to jeszcze trafia w mój gust wizualny. Cudo!

5. O tym kocyku marzę od dawna. Bawełna + minky. Podobno zestaw idealny. Wybrałam wersję ocieplaną, bo "kwiecień plecień", a i później po gorącym lecie wróci z pewnością do łask. Na lato mam inne swoje faworyty, ale o tym punkt niżej oraz w kolejnej odsłonie wyprawkowej listy. Kocyk upatrzony TU.

6. Chusty bambusowe. Wiecie, że przy Kubie kompletnie nie obiły mi się o uszy. Bambus? Jaki bambus? Dopiero od niedawna się w nich zaczytuję i pragnę równie gorąco. Są idealne na lato, a lato będzie w sumie naszą pierwszą pełną porą roku, więc choć jedna musi się u nas zawieruszyć! Znów pomogła mi dawanda, choć szukam też dalej na innych stronach: KLIK

7. Karuzelka. Kuba zaczął się nią interesować około drugiego miesiąca, więc się z nią nie spieszę, szczególnie, że raczej zakupimy ją w Polsce. Rynek niemiecki w tym względzie jest dość ubogi.Powiem Wam, że wybór niby ogromny, a nie ma za co się złapać. Albo owszem! Ale cena zwala  z nóg. Obecnie jestem za BabyOno (KLIK), chyba, że macie jakieś ciekawe propozycje?

8. Otulacz. Z tymi otulaczami, to się użarłam. Szukałam czegoś właśnie takiego jak Lodger, z kieszonką i z rzepem, a na wielu stronach takim otulaczem jest po prostu wcześniej wspomniana chusta, którą możemy dziecię zawinąć. Zawijałam przy Kubie i teraz wolałabym jakąś szybszą opcję. Padło na Lodgera. Orientujecie się w temacie? Znacie jakąś inną dobrą firmę?

Czytaj dalej »

poniedziałek, 9 listopada 2015

Weekendowe Okruchy #2

Weekend jak zwykle za szybko się skończył. I mimo, że nie chodzę do pracy i niby jest tak samo, to jednak inaczej, bo R. jest całe dwa dni w domu. A to przecież święto aż!

W sobotę leniuchowaliśmy do oporu. Zjedliśmy leniwe śniadanie, a o obiad nie musieliśmy się martwić, bo z poprzedniego dnia został barszcz z krokietami. Tymi krokietami wkrótce podzielę się na Blogu, bo wcale nie mają kapuścianej wkładki ;) swoją drogą już chyba nigdy nie zrezygnuję ze schematu gotowania w piątek na dwa dni. Zawsze mnie wkurzało stanie przy garach w sobotę.

Po obiedzie poszliśmy oglądać mieszkanie. Mieszkanie, które jest przekochane, ale chyba dla pary z maks jednym dzieckiem. Chodzi o to, że jest dwupoziomowe. Próbowałam sobie wyobrazić, jak latam z dwójką góra dół i jakoś mi to kiepsko szło. Na jego korzyść przemawia przestronny taras i biała kuchnia na miejscu. Gdyby dwa lata temu mi je proponowali brałabym bez zastanowienia ;p tak więc... szukamy dalej. I choć zostało nam niewiele czasu, to podchodzimy do sprawy na spokojnie, by się w coś znowu nie wpakować. Po oglądaniu wybraliśmy się na spacer, który po chwili został jednoznacznie przeniesiony na następny dzień. Obydwoje nie cierpimy tłoku, a takowy właśnie gromadzi się w sobotę w centrum miasta.

Następnego dnia zatem już o 10 byliśmy na zewnątrz i nawet się nie obejrzeliśmy, jak minęło 45 minut. I zdjęcia! Dawno nie mieliśmy takich zdjęć.








Weekend to również przełom w spaniu Jakubka. Nie chciałam o tym pisać wcześniej, ale jednak nic nie wskazuje na to, że coś się zmieni. Jakub zasypia sam. Bez bujania, bez nas obok. Początkowo były oczywiście krzyki, ale kiedy wczoraj na południe położyłam go do łóżeczka, pouśmiechaliśmy się do siebie, pogłaskaliśmy i wyszłam, a z pokoju nie rozległ się nawet pisk, aż wyskoczyłam z kanapy, by sprawdzić, czy się nie poddusił kocykiem ;p a ta menda spała. Tak po prostu. Syn mi dorósł?

A jak Wam minął weekend? Ciężko wrócić do codziennosci poniedziałkowej?


Czytaj dalej »

piątek, 6 listopada 2015

Szkoda czasu na spanie!

Dziś z okazji piątku trochę narzekania :p ale przyznajcie. Dawno go nie było. Okruszkowi jednak coś się poprzestawiało. Znowu. Przez kilka nocy wstawał o piątej, co przypisywałam zębom i o ja niemądra! zaczęłam się chwalić po przebiciu trójek, że śpi do siódmej. Aha. Trzy dni, to niby niewiele, ale idzie się przyzwyczaić, serio!

Główne motto życiowe Okruszka.

Od dwóch dni wstaję, kiedy pierwszą liczbą na zegarku jest cztery. Cztery. Pierwszy dzień, to była taka bita czwórka, bo z zerami po niej. Oglądaliśmy bajki, bawiliśmy się, w międzyczasie R. poszedł do pracy, a Jakubek o 6:30 zaczął trzeć oczy i wołać o spanie. On w łóżeczku, ja w łóżku - padliśmy.
Spał jedynie godzinę. Kolejne pół dociągnęłam dzięki piersi. I już wiem, dlaczego nie odstawiam dobitnie! Z lenistwa. Z czystego lenistwa i dla kilku minut więcej snu. Wczoraj sprawa miała się podobnie, jedynie pół godziny później. Usnął znów o szóstej, ale nie zdążyłam nawet zapaść w drzemkę, kiedy zaczął się wiercić. Dziś pobudka o 4:55. Coraz bliżej siódmej? (pyta z nadzieją) No i powiedzcie mi - jak żyć?

Nie lubię, jak dosypia tak rano. Bo potem drzemka przypada na 13, 14 i trwa w najlepsze, tak jakby Jakubek odsypiał ten poranek. No i wieczór również się przeciąga. Czy wróci jeszcze ten czas, kiedy Jakub budził się o tej swojej magicznej siódmej, a potem szedł na dwugodzinną drzemkę o 11? Oby! Bo tęsknię. Bo się nie wysypiam. Bo tak bardzo polubiłam tą naszą rutynę i teraz w tym bałaganie zwyczajnie nie mogę się odnaleźć. Jednak cóż zrobić. Zostaje mi przyjęcie na klatę zmienności mego dziecięcia i szukać jakiegoś optymalnego rozwiązania.

Tymczasem szesnasty tydzień Brzuszkowego trwa w najlepsze, a ja powoli wrzucam coraz to nowsze tematy do Roboczych, które zaprzątają mi głowę. Największą zagwozdką ostatnich dni jest... wózek. Początkowo plan był taki, że wykorzystamy wózek, który posiadamy, tylko zmienimy w nim koło i kupimy dostawkę, na której będzie mógł stać Okruszek podczas spacerów. Teraz wcale nie jestem pewna tego rozwiązania i zaczytuję się w wózkach dla rodzeństw. Sprawę jednak głębiej poruszę w samym poście. Szykuje się również Post wyprawkowy, a jakże. Jeżeli czas pozwoli pokaże się również taki  dotyczący dentysty w ciąży. Tak, tak, dentysty. Temat mi ostatnio bliski i dający jeszcze o sobie znać szwami na dziąśle. Brzmi okropnie, co? Wszystko to jednak po weekendzie, bo jak wiecie spędzamy go razem z R. Ta sobota będzie miała dodatkowe rozrywki, bo idziemy oglądać nowe mieszkanie. Widmo przeprowadzki coraz bliższe i groźniejsze.

A Wy co planujecie na następne dni? Jakieś większe wypady, czy zacisze domowe?


Czytaj dalej »

poniedziałek, 2 listopada 2015

Weekendowe Okruchy #1

Cześć poniedziałku!

Jak ja sobie przypomnę, jak kiedyś poniedziałek był najgorszym, co mogło być (w szkole, później w pracy), uśmiecham się i jeszcze bardziej celebruję dzisiejszy poranek na kanapie, z kawą w ręku. Muszę się tym nacieszyć, bo tygodni do porodu coraz mniej, a wątpię, by moje poniedziałkowe poranki z dwójką brzdąców wyglądały podobnie ;p nie mogę się doczekać tego czasu, a z drugiej strony czuję jeszcze resztki przerażenia.

W piątek byliśmy na wizycie i nie wiem, może gdyby nie czwartkowa sytuacja lekarka skupiłaby się na tym, by podejrzeć płeć brzuszkowego, a tak to z powodu plamienia patrzyła tylko na to, czy wszystko jest w porządku. Otrzymałam nakaz odpoczywania i dodatkowy termin na za dwa tygodnie. Czuję się naprawdę dobrze. Czasem tylko pod wieczór czuję delikatny ucisk w dole brzucha i muszę się położyć, ale mam nadzieję, że to tylko z przemęczenia i nie ma złego wpływu na dziecię. Co u niego? Mogę tylko powiedzieć, że na badaniu ruszał żwawo nóżkami i rączkami i skutecznie wypinał się pupą. Kręgosłup ma naprawdę śliczny, choć wolałabym zobaczyć jego brzuszek :)

Tak więc w weekend starałam się odpoczywać, choć nie było to łatwe! Jakub dał nam zakosztować krzyku nie z tej ziemi. Serio. Pierwszy raz tak się zachowywał. I było wszystko dobrze, póki nie położył się na drzemkę o 15 i nie obudził z płaczem o 16. Tradycyjnie wzięliśmy na ręce i próbowaliśmy tulić, ale on nawet tulić się nie chciał! Wymachiwał rękami, odpychał się nogami, łzy lały się strumieniami, a czopek przeciwbólowy zdawał się działać w spowolnionym tempie. W końcu po pół godzinie ciągłego ryku nastała cisza, a sam Jakubko w końcu się przytulił i wszyscy odetchnęliśmy. Wieczorem jednak znów zaczęły się spazmy na co również pomógł jedynie środek przeciwbólowy. Okruszek padł o 21 zabawiany przez naszych gości i ostatecznie zadziwił mnie ogromnie budząc się dopiero po 1 i drugi raz o 4. No i spał do 7! W niedzielę to samo. I dziś! Powód? Przebiła nam się górna trójka w końcu... Odetchnęłam. Ale też się przeraziłam wizją kolejnych. Najgorsze zęby z możliwych.


U nas dalej złota jesień trwa w najlepsze, choć już nie jest tak ciepło, jak w tamtym tygodniu. Liści na drzewach coraz mniej, ale mimo wszystko staramy się chodzić na spacery. Nawet jeśli ja nie czuję się na siłach spacery w męskim gronie Jakub przyjmuje z radością. Jest również sezon na cytrusy i korzystamy z tego w pełni zajadając się pomarańczami i wyciskając soki. I choć mandarynki Okruszek zjada chętniej, tak świeżym sokiem nie pogardzi.


Na koniec po weekendowego postu zdjęcie coraz bujniejszego włosia dziecięcia i zmykam robić obiad.


Miłego poniedziałku!


Czytaj dalej »

czwartek, 29 października 2015

Jakubek - 14 miesiąc życia.

Kolejny dwudziesty dziewiąty dzień miesiąca! 

Już czternasty tak ważny. Jego większość spędziliśmy z Jakubkiem w Polsce. I mimo tęsknoty bardzo cieszyłam się tym czasem, szczególnie, że kolejny raz w kraju pojawimy się pewnie dopiero w maju. Pewnie, bo kwietniowy poród i te sprawy ;p

Jakubek rozwija się z każdym dniem. Już sam jego wygląd, mimika mówią za siebie. To już taki mały chłopczyk! Chłopczyk, który ma swój charakterek. Potrafi śmiać się do łez, rozbroić jednym uśmiechem i świetnie zdawać sobie z tego sprawę, ale też tupnąć i pokazać swoją złość. Z tą złością zaczynamy powoli walczyć, bo czasem przybiera naprawdę pokaźne rozmiary, widoczne w rzucaniu się, spazmach, kładzeniu na ziemi i krzyku. Nie sądziłam, że takie małe dziecko może się tak buntować.

A minę mieć tak niewinną :)
Po powrocie dopadło nas też przeziębienie. R. zaraża skutecznie ;p Najpierw leżał on, potem w ostatnią niedzielę Kuba obudził się z pokaźnym katarem, a we wtorek odleciałam ja. Na szczęście bezgorączkowo, ale co to jest za koszmar. Serio, nie wiem kiedy ostatnio chorowałam. Pamiętam jedynie kaszel w ciąży z Kubą. Ciąża obniża moją odporność, a mogę się leczyć jedynie domowymi sposobami. Szczęście, że istnieją chociaż naturalne tabletki na gardło! Dziś jest znacznie lepiej, a Okruszek dalej z katarem, który powoli zaczynam przypisywać jednak zębom, dokładniej trójkom.
Dziąsła są nieźle zmasakrowane, a Jakubek w nocy płaczliwy i bardzo się kręci. Choć tej nocy było inaczej, lepiej. Zdarzyła się nawet sytuacja, która do teraz wywołuje mój uśmiech!

Ogólnie Jakub śpi więcej w swoim łóżeczku niż z nami. Zabieram go tylko wtedy, kiedy się przebudzi i nie da się go uspokoić. Najczęściej kończy się piersią. Potem Jakub się odrywa i śpi dalej. Niekiedy jego spanie jest jednym wielkim turlaniem się pomiędzy mną, a R. I tak tej nocy musiałam jakoś nie zakodować, że potem się wybudził i przeniosłam go do łóżeczka, bo nagle czuję dużo większą głowę niż jego koło swojej szyi i obejmuje mnie dużo większa ręka. Obudziłam się natychmiast, odwróciłam i zaczęłam szukać między mną, a R., a nawet pod nim ;p naszego brzdąca. Okazało się, że słodko sobie śpi w łóżeczku. Tej nocy w ogóle wyjątkowo dobrze spał. Oby było już tylko lepiej.


W Polsce Jakub pokazał swoją wrażliwość w stosunku do bliskich mu osób i do zwierząt. Naszego domowego Nera, to myślałam, że zagłaska i zacałuje na śmierć. A mama bała się, że z tego jego dokarmiania psiak w końcu pęknie. Sami zobaczcie!



Po przyjeździe natomiast Okruszek wpadł w szał zabawy. Teraz autko i rowerek przestało być tylko grającą maszyną, ale można było się wozić po całym mieszkaniu! Ale nie samemu, o nie. R. swoje przeżył, ciągle w ruchu :) Kuba jest nieustępliwy. Podchodzi, bierze za rękę i ciągnie za sobą, tak silnie i tak długo, aż w końcu mu się ulegnie. Nie pytajcie mnie, jakim cudem rowerek nie zawalił się pod R. Firmę mogę w tym temacie polecić z całego serca ;p


Na uwagę zasługuje też nieodłączny rekwizyt w postaci "kasku". Dotychczas Jakub nie lubił, jak mu się coś wkładało na główkę, a teraz ciągle chodzi z tym wiaderkiem i rozczula nas do cna.



Ten miesiąc to także piękna jesień. Taka słoneczna i pachnąca liśćmi, moja ulubiona. 






 Na koniec zdjęcie bonusowe. Nasza trójka... eee czwórka?


Mam nadzieję, że listopad będzie równie pozytywnym miesiącem. Może nawet uda się przespać choć jedną noc w całości? (ochhh dajcie chociaż pomarzyć!)

Miłego czwartku!


Czytaj dalej »