Tak. Jestem dumna z mojego synka. W ogóle nie tylko z tego, jak zniósł samo szczepienie, a całą wizytę. Byliśmy tam godzinę, najpierw na korytarzu, potem już na przewijaku, gdzie Jakubek zadowolony ze swej nagości wywijał rączkami i nóżkami na prawo, lewo gugając i śmiejąc się. Zabawowy chłopak. Lekarki też uśmiech nie ominął.
Teraz również dokładnie wiem ile waży mój mały (mały?!) chłopiec, jak wysoki jest i dlaczego taki mądry :p
Waga - 6840 g
Długość - 62,5 cm
Obwód głowy - 42 cm
Dostaliśmy receptę na czopki w razie gorączki i książeczkę szczepień. Miałam nadzieję, że to pierwsze nie będzie potrzebne, ale R. po 19 leciał do apteki, jakby go coś goniło. Szczepienie było o 11, gdzie zaraz potem Jakubko szybko zasnął i tak spał do 14. Zdążyliśmy na szczęście zrobić zakupy. Bo potem... potem było marudzenie, noszenie na rękach, ale nie takie, jak zwykle, tylko w stylu "na małpkę" i nie można go było od siebie oderwać. Okruszek żałośnie pojękiwał i kiedy go się gwałtowniej poruszyło była wielki krzyk. Usnął po dwóch godzinach męczarni, by obudzić się znów z płaczem i gorączką. Noc nie należała też do najlepszych z ciągłymi pobudkami i trudnością dostawienia do piersi. Kawa rano? Tak, poproszę.
Ale dziś na szczęście wszystko wróciło do normy i powrócił mój mały zabawiacz. Za sześć tygodni powtórka z rozrywki! A rozerwać szło się nieźle. Na części. Szczególnie ręce.
Ten tydzień w ogóle był wyjątkowy. I każdy kolejny będzie pewnie bardziej i bardziej, choć będę myśleć, że bardziej się nie da. Okruszek rośnie i co tu dużo mówić. Zaskakuje nas każdego dnia. Pamiętam, jak pierwszy raz się "odezwał". Tak długo właśnie, rozumnie, jak na filmiku, który udostępniłam. Staram się łapać te chwile, opisywać je tutaj, by jak najwięcej zapamiętać. Na razie dni mijają powoli, jeden za drugim, aż w końcu będzie ten upragniony piątek, spakujemy rzeczy do auta (do walizek zacznę chyba tydzień przed!) i ruszymy w drogę. Nie mogę się już doczekać.
W tym całym "dzień za dniem" mylą mi się też całe tygodnie! Zaczęłam "największym wydarzeniem czternastego tygodnia..." i dopiero teraz się skapnęłam, że przecież jesteśmy tydzień później. Piętnaście. Lubię pełne tygodnie. Tak samo, jak uwielbiam wszelakie rocznice. Szkoda, że do naszej ślubnej, aż 10 miesięcy!
Na koniec jeszcze kilka soczystych faktów:
Okruszek:- gada, śmieje się, aż końca nie widać!Zapomniałabym! Osiągnęliśmy wyższy poziom w kąpaniu. A dokładniej w czasie zaraz Po. Kuba już nie wydziera się i spokojnie, zagadując, mogę wymasować go oliwką i ubrać. Super sprawa!
- wodzi wzrokiem za osobami, szczególnie za mną i R.
- produkuje jeszcze więcej śliny
- wpycha wszystko do buzi i złości się, kiedy mu się nie udaje
- zaczyna się przewracać z brzuszka na plecy
- mocno trzyma główkę
- interesuje się literaturą
A jak Wam mija piątek? W Polsce śnieg? Mam ochotę na śnieg!
Ehh, my w przyszłym tygodniu się wybieramy na szczepienie ;) może też będę twarda :P
OdpowiedzUsuńNo suuuuuuuuper ten Wasz chłopak... nie dość, że pięknie rośnie, to jest bardzo dzielny :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ta akcja poszczepienna trwała tylko dzień i noc i dzisiaj już wszystko jest dobrze ;)
Warto zapamiętywać wszystkie chwile, one tak szybko uciekają, a dzieci tak prędko się zmieniają...
Pozdrawiam ciepło :*
Nie no, on jest ta uroczy że wprost nie mogę się na niego napatrzeć ! Dzielny chłopak poradził sobie ze szczepieniem, taką małą chwilę słabości można mu wybaczyć ;)
OdpowiedzUsuńPogoda u mnie dziś bardzo dobra 7/8 stopni i słoneczko, czy w końcu nadejdzie ta zima?
Pomimo tego, że u nas zdarzają się szczepienia bez płaczu to i tak to zawsze duże przeżycie i stres dla nas obojga.
OdpowiedzUsuńPonoć w większości Polski śniegu nie ma. U mnie na szczęście jest, jednak niewiele. ;)
Szczepienia...nie cierpię.
OdpowiedzUsuńDuży chłopak i widać radosny.
Ale Jakubek rośnie! Duży chłopak :) i jaki dzielny na wizycie i szczepieniu! Super :)
OdpowiedzUsuńJaki on jest cudny! :) Tak się miło ogląda te zdjęcia! :D
OdpowiedzUsuńNa czeka szczepienie w tym miesiąciu ;/ Chociaż pobieraną miał krew w tamtym tygodniu co było gorsze bo lekarka wbiła igłę i ta krew po kropelce skapywała do probówki. Na szczęście zapłakał tylko przy wkłuciu i jak go przytuliłam mocno to zasnął momentalnie - ale dziwnie uczucie- tak siedziałam z nim i go trzymałam, on spał i ta igła w ręce cały czas. Ale jakby płakał to pewnie i mi by się łzy w oczach pojawiły. Mam nadzieję, że u nas następstwa po szczepieniach ominą.
Jak tylko słysze o zbliżającym się szczepieniu czuję się chora. No nienawidzę... Mnie też zawsze się wydaje, że dam radę, że przecież to jakos bardzo nie boli, ale gdy widzę ufny wzrok Malutkiej i potem to zaskoczenie bólem w jej oczach serce mi pęka.
OdpowiedzUsuń