Czy ja naprawdę narzekałam na brak czasu z jednym dzieckiem? I że niewyspana jestem? Ha ha! Pierwszy miesiąc małego Leona przeleciał nam w istnej sielance. Serio. Było po prostu pięknie. Tak jak pisałam. A potem, jakby z jednym dniem pięknie być przestało.
Musiałam przywyknąć. Przestawić się. Że mam w domu małego niemowlaka i nie wystarczy tylko podejść podać wodę, przytulić i pójdzie spać dalej.
Niemowlak budzi się, bo boli go brzuszek. Niemowlak krzyczy i nijak nie daje się go uspokoić. Wtedy nawet pierś nie jest przyjacielska. I tak od jakiegoś tygodnia z nawiązką wstaję w nocy do krzyczącego chłopca i noszę. Noszę, masuję, podaję krople, a w międzyczasie proponuję pierś, bo ewidentnie głodny ten mój chłopczyk, tylko ból przeszkadza mu jeść. Gdybyście to tylko zobaczyli! Pierwsza w nocy, śpiący dom, a ja dziesięć minut zmagam się z podaniem jedzenia. Bujanie, pierś, bujanie, pierś. Wszystkie kończyny latają, usta szukają, ale ostatecznie wydzierają się, bo nie mogą złapać. Tak nam mija godzina. Niekiedy nawet dwie. Kładę się po 22, bo tak też teraz Jakubek chodzi spać, wstaję o 12/1 na nocne lewitowanie i zasypiam znów około 3. O szóstej pobudka. Ledwie oczy uchylam. Ledwie patrzę na Starszego uśmiechniętego i Młodszego wodzącego za nim wzrokiem. Kawa w miarę poprawia mój stan.
Cóż.
Kolki były chyba nieuniknione. Z wytęsknieniem wyczekuję trzeciego miesiąca i mam nadzieję, że wtedy skończą się nasze nocne wędrówki, Z uśmiechem przekornym wspominam też, jak przy Jakubku również odliczałam te ciężkie dni okraszone bólem brzuszka. Pamiętasz lahana? To był czas!
Poza tym całym kryzysem brzuszkowym Młodszy zmienia się z dnia na dzień. I nie mówię tu o wyglądzie. Więcej patrzy, wodzi spojrzeniem, najczęściej za swoim starszym bratem, zaczyna się świadomie uśmiechać. Wierzga, głuży, dostrzega. I wiecie co jeszcze? Ciężka sprawa z takim pempuszkiem w te upały! Strasznie mi go szkoda. Najchętniej trzymałoby się dzieci w basenie dzień cały. Co ja mówię! Siebie wraz z dziećmi. Wtedy jeszcze dałoby się to przetrwać. A tymczasem wychodzimy albo wcześnie rano albo późnym popołudniem. Między spacerami chłodzimy się wiatrakiem i cieniem mieszkania, Najgorzej jutro, gdzie na 12 idziemy z Leosiem na badanie okresowe. Bardzo jestem ciekawa ile już waży nasz "okruszek". Poza tym trzeba wziąć zapas kropli na kolkę, żeby ten słodki uśmiech gościł u nas jak najczęściej ;)
A jak Wam mija dzień? Upały również dają w kość?
Bidulek, oby szybko minęły wam te kolki! Jaki silny chłopiec, już głowę zadziera :)
OdpowiedzUsuńOjejku, współczuję kolek. Trzymajcie się cieplutko, oby szybko przeszło.
OdpowiedzUsuńUpałów też nie zazdroszczę, u nas typowa wiosna, jest ciepło, ale przyjemnie. Wciąż nosimy się w bluzach, a dziś przyszedł do nas deszcz. :)
Ja również współczuję kolek... Jedyna rada to przetrwać, a od trzeciego miesiąca będzie już lepiej.
OdpowiedzUsuńU nas upałów nie ma, ciągle jakaś dziwna ta pogoda. Wiatr od gór wieje i co rusz jakieś deszcze i burze
O matko, pamiętam, jakże mogłabym zapomnieć :)))) Boszsz, a myślałam, że nie ma wyjątków od tej pokrzepiającej zasady, że jak jedno kolkowe i problematyczne to drugie sam miód i orzeszki... Współczuję Wam wszystkim, bo wiem jak się męczycie. I kropelki i inne wynalazki nie działają, nie? Co za kurestwo te kolki... Trzymam kciuki by te dwa miesiące szybko Wam zleciały albo żeby odpuściło szybciej :*
OdpowiedzUsuń