Stwierdziłam wtedy, że wszystko ma swoje podłoże. Mogłabym rozłożyć się na kanapie, powiedzieć że nie mam siły, że się nie wyspałam, głowa boli i w sumie takie usprawiedliwienie nie byłoby takie złe. Mąż też by pewnie zrozumiał (wiem, że tak, kochanie!). Ale po co? Wcale lepiej bym się wtedy nie poczuła. A tak to miałam w miarę ogarnięte mieszkanie, wszyscy byliśmy najedzeni, ubrani, a ja nawet dałam radę zrobić szybki make up.
Make up gotowy do wyjścia! Przyznam szczerze, że gdyby nie pustki w lodówce uniemożliwiające zrobienie obiadu pewnie zwlekałabym z tym wyjściem, a tak to okazało się, że strach ma tylko wielkie oczy. Jakubko zszedł za rączkę po schodach, w drodze trzymał się wózka, a z powrotem poczłapał w górę sam, trzymając się barierki. Ja w tym czasie niosłam Leosia, a zakupy znalazły swoje miejsce w torbie wózkowej. Daliśmy radę!
Teraz oboje śpią, ziemniaki gotują się na kopytka, a ja w końcu znalazłam czas, by dokończyć tego Posta, który tworzy się powoli od rana :) mam tyle zaległości, że głowa mała. Chciałabym Wam napisać o naszym porodzie, o dwudziestomiesięcznym Jakubku i o relacji Jakub - Leon. I jak o tych dwóch pierwszych konieczny jest oddzielny Wpis, tak o ostatnim napiszę Wam teraz - nie sądziłam, że będzie tak dobrze.
Leo jest noworodkiem wręcz idealnym. Kiedy jest najedzony i przebrany albo śpi, albo rozgląda się na boki. Na dobrą sprawę nie płacze, bo nawet na głód najpierw stęka, kręci się, wierci sapie i kiedy jest już naprawdę rozdrażniony uderza w płacz. Odłożony do kołyski potrafi usnąć sam. A Kuba? Kuba jest wspaniałym starszym bratem! Co prawda na początku, kiedy trzymaliśmy Leona zdarzało mu się podchodzić i go spychać, by samemu zostać przytulonym, ale gdy wypracowaliśmy kompromis, przytulając na raz dwójkę zrozumiał, że nasze ramiona są dla nich obojga. Że nie dzielimy uwagi. Że nie musi "stać w kolejce". Zaciekawiony patrzy, jak karmię, uśmiecha się widząc rano Leona, podaje smoczek, głaszcze po główce i jest pierwszy przy kołysce, kiedy usłyszy płacz. Powiem Wam, że sama nie wiedziałam, że można poświęcić tyle uwagi dziecku, karmiąc drugie. Że można w nocy ogarnąć dwójkę. No właśnie! Jakubko budzi się maksymalnie dwa razy na wodę, a Leo... również dwa. Nie wiem, możliwe, że się to zmieni. Przy zębach na pewno (Starszemu zostały dwie piątki, a u Młodszego widać już białe dolne jedynki ;p). Na razie jednak jest wspaniale. I niech tak będzie, jak najdłużej.
Niedługo po powrocie ze szpitala |
Pierwsze chichotki |
Kumpel |
Zaraz odcedzę ziemniaki, przyszykuję kopytka, nakarmię Leosia, bo podejrzewam, że on pierwszy się obudzi, a potem wróci już R. i wybierzemy się na większe zakupy, bo będzie komu wnosić je na górę :)
a jak Wam minął ten poniedziałkowy poranek?
<3 Jesteś wspaniałą mamą, cieszę się, że tak pięknie Wam się układa. Leoś jest przeuroczy i taki podobny do Jakubka! I... SERIO?? Widać mu jedynki? Ząbkuje??
OdpowiedzUsuńJuz w brzuszku na usg bylo je widać, że już kiełkują. I rzeczywiście urodził się z białymi dziąsełkami. Jestem ciekawa kiedy wyjdą :D
UsuńTo cudownie, że tak świetnie sobie radzisz :) Jak widać strach ma tylko wielkie oczy. Oby tak dalej! Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńPS. Leo jest przesłodki <3 i Jakubek oczywiście też ;)
Fantastycznie ze doskonale sobie radzisz!!! Milo sie to czyta i napawa checia na drugiego bibasa ;). A starszy braciszek jest na medal!!!:)
OdpowiedzUsuńSuper się to czyta. Pięknie sobie radzicie, ja mam wrażenie, że dzieci chyba potrafią wyczuć, jak mają się zachować, co by rodzice nie zwariowali.
OdpowiedzUsuńKuba będzie wspaniałym starszym bratem, a Leonek jaki duży i śliczny ;*
Grzecznie śpi...
OdpowiedzUsuńRany Marika, jestes urodzona matka! Ja do dzis tak nie ogarniam moich Potworkow oraz chalupy jak Ty! A mam ponad 3 lata praktyki jako podwojna matka... Jestem pod wrazeniem! :)
OdpowiedzUsuńPoczekaj aż pojawi się post o gorszych dniach :D
Usuń