poniedziałek, 16 maja 2016

Historia drugiego porodu

Najbardziej bałam się, że nie będziemy mieli z kim zostawić Jakubka. Jednak, kiedy moja mama już do nas dotarła odetchnęliśmy z ulgą. Teraz tylko trzeba było czekać. Dzień, dwa... Lekarka w piątek życzyła mi już szczęśliwego porodu. W poniedziałek w dzień terminu, gdy mnie zobaczyła zaczęła się śmiać. W środę obu nam nie było do śmiechu:) rozwarcie na 4-5 cm, główka baardzo nisko. Gdy po wizycie, już po południu, skurcze były dość dokuczliwe postanowiliśmy jechać do szpitala. Wewnętrznie czułam, że jeśli tego nie zrobimy Brzuszkowy pojawi się na świecie dopiero w maju. I tak by zapewne było. W szpitalu na Ktg skurcze były mocno zarysowane, usg pokazało wagę 4100, zszokowało, przestraszyło, a ja zostałam wysłana na salę, by poczekać na większą akcję.

Aha... Przespałam słodko całą noc, mimo kilkudziesięciu kilometrów przechodzonych i tej setki zrobionych przysiadów. Rano o 8 Ktg uparcie milczało. Nie pokazało ani jednego najmniejszego bólu. Dostałam tabletki na wywołanie i znów krążyłam. O 12 dostałam pierwszych skurczy. O 13 stały się nieznośnie, a ja przestraszona , że znikną zupełnie po silniejszej dawce przeciwbólowych wzięłam jedynie czopki. Których działania nie odczułam nic a nic. Niestety... Musiałam czekać. Na szczęście o 15 trafiłam na wspaniałą położną, która z miejsca zaproponowała mi znieczulenie i już po chwili mogłam odsapnąć i zebrać siły na finał.


Widzicie? Już po zebraniu sił ;p
Po godzinie rozwarcie było na 8 cm i przebito mi pęcherz płodowy. O 17 zaczęłam czuć pierwsze skurcze parte, pół godziny później położna wróciła, sprawdziła, że główka już praktycznie wychodzi i zaczęła przygotowywać się do odebrania porodu. To było dziesięć minut. Trzy skurcze parte. Współpraca, oddech, wsłuchanie się w położną i swoje ciało. A potem krzyczał i był na mojej piersi. Duży, pomarszczony, siny.

Pierwsze spotkanie, Jakub nie wiedział co się dzieje i był bardzo onieśmielony

Potem nieśmiałość już mu przeszła i ciągle doglądał młodszego brata


Drugi poród jest inny. Lepszy. Bardziej świadomy. I choć znów przeżyłam to długie oczekiwanie, najgorszą godzinę bólu w życiu, to cieszę się, że koniec potoczył się tak bezproblemowo i co najważniejsze szybko! Przy okazji muszę powiedzieć, że podziwiam kobiety, które radzą sobie bez znieczulenia. Naprawdę! I kobiety, które rodzą same. Ja bez mojego R. przeżyłabym wszystko o wiele gorzej. Wspierał, rozbawiał, masował i służył za idealne podparcie, gdy uwieszałam się na nim podczas skurczu :D dziękuję za wszystko kochanie!

Podsumowując - na razie odpuszczam kolejny poród i to tak przynajmniej na trzy lata, ale jeśli przyjdzie co do czego nie jest mi on straszny. Wszystko zależy od nastawienia, bliskości najbliższych i co tu dużo mówić - od położnej. Życzę wszystkim takiej jaka mi się trafiła.

Poniżej już trzytygodniowy Leo.

Uwielbia kąpiele...
...spacery
... i coraz więcej patrzy.

13 komentarzy:

  1. Świetnie Ci poszło, poród godny pozazdroszczenia :) Kochane bąble, musi być bardzo fajnie mieć brata :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja w ogóle podziwiam kobiety, które rodzą naturalnie. Poważnie ! Mam w sobie taki lęk, że długi poród mógłby w konsekwencji skończyć się źle dla mojego maleństwa, tyle się słyszy i ,,wyciąganiu" dziecka. Nie chcę nawet o tym myśleć. Na szczęście miałam cesarkę, chciałabym mieć drugie dziecko, ale jest tyle spraw na nie... aj.
    Kochana gratulacje ! Masz przecudowną rodzinkę :)
    Pozdrawiam
    matkapolka89

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja zazdroszczę strasznie kobietom, które mogły same urodzić swoje dziecko, a Tobie to nawet podwójnie :-)
    Z upływem czasu coraz częściej myślę o rodzeństwie dla Mikusia, ale na razie jest na to zdecydowanie za wcześnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze raz gratulacje!!! Super, że drugi poród nie zniechęcił Cię do kolejnych odwiedzin na porodówce ;) Leos to kawał chłopa, normalnie chylę czoła, że dałas radę naturalnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja urodziłam bez znieczulenia :D i nie było tak źle :P A może już nie pamiętam? :)
    Jeszcze raz gratulacje! I jestem w szoku, że wpuszczają na sale dzieci... U nas oczywiście zakaz odwiedzin dzieci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ten zakaz wprowadzania dzieci to w Polsce?
      Ja rodzilam za granica i po urodzeniu synka, zaraz nastepnego dnia maz przyjechal z nasza, wtedy 1.5 roczna coreczka. A byl to grudzien i sezon grypowy. ;)

      Usuń
    2. Też gdzieś mi się rzuciło, że w Polsce nie wolno. Cztery dni bez widzenia Starszego? Chyba bym umarła :D

      Usuń
    3. Kasia, nie pamiętasz ;) ja też bez znieczulenia plus z oksy i długo jeszcze będę pamiętać :)

      Usuń
    4. Kasia, nie pamiętasz ;) ja też bez znieczulenia plus z oksy i długo jeszcze będę pamiętać :)

      Usuń
  6. Mialas porod, o ktorym marzy wiele kobiet! Miedzy innymi JA. ;) Zazdraszczam, bo u mnie drugi porod mial byc w zalozeniu lepszy, a pokazaly sie komplikacje i skonczyl sie cesarka... :O

    Zaciekawily mnie te tabletki na wywolanie... Mnie podlaczyli do kroplowki z oksytocyna. Chodzilam sobie po korytarzu, ciagnelam za soba woreczek z kroplowka, a pielegniarka co chyba pol godziny podkrecala lekko dawke. ;) Az skurcze zrobily sie bardzo bolesne i poprosilam o znieczulenie. Po nim juz musialam lezec plackiem niestety. :/

    Ja tez podziwiam kobiety, ktore rodza bez znieczulenia! Dla mnie to bohaterki! Doszlam jakos do 7 cm rozwarcia i mialam dosc...

    Jeszcze raz gratuluje slicznego synka!

    OdpowiedzUsuń
  7. Śliczny :)
    I zazdroszczę porodu z jedynie trzema skurczami!! Ja przy Nadce parłam godzinę, byłam totalnie po tym wykończona.
    Jeszcze raz gratulacje :) ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Brawo!!!
    Fajnie ze masz mile wspomnienia, nie zrazilas sie...
    Ja jestem sparalizowana jak pomysle ze w najblizszym czasie mialabym rodzic ;) Zle trafilam w szpitalu, nie doprosilam sie znieczulenia... Dobra opieka to podstawa!!

    Leon slodki!!:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Śliczny maluszek gratulacje kochana i zapraszam do siebie po długiej przerwie.

    OdpowiedzUsuń