poniedziałek, 18 stycznia 2016

Weekendowe Okruchy #5

Weekend jak zwykle minął za szybko. Sobotę spędziliśmy na porządkach, a potem po obiedzie, kiedy odetchnęliśmy wraz z minionym deszczem wyszliśmy na spacer. Aura ta nie trwała jednak długo, bo w międzyczasie złapała nas istna śnieżyca! W kilka sekund dosłownie. Czarne chmury, zacinający śnieg, folia niedająca się nałożyć na wózek i zawodzący Okruszek, to naprawdę kiepskie połączenie. Ostatecznie zamiast odprężającego spaceru mieliśmy bieg w stresie do domu. Zaraz przed nim przejaśniło się i mogło się wydawać, że poprzednia aura była tylko urojeniem. Taką zimę mamy właśnie u nas w Niemczech.

Jeszcze przed śnieżycą. Pierwszy raz w kombinezonie!
W niedzielę za to powitało nas więcej śniegu i pogoda na piątkę. Zmierzaliśmy jednak do określonego celu i nie było czasu na zabawy. Jakubek jedynie chwilę się przeszedł po białym chodniku usilnie patrząc pod nóżki i dziwiąc się, co to takiego to białe puchowe. Z powrotem spał, aż do domu, a potem już się nie chciało ruszać z ciepła, więc też za bardzo nie poznał co to śnieg. No nic. Może jeszcze odwiedzi nas na chwilę, mimo, że R. panicznie go od siebie odgania :D no ale pasowałoby mieć chociaż jedno zdjęcie, a ich po weekendzie brak. Kiedyś w ciągu jednego dnia potrafiłam zrobić kilkadziesiąt ujęć! Teraz jakoś nie ma czasu, nie myśli się, nie lata z telefonem, tylko robi, to co trzeba, a brak lepszego aparatu na pewno też ma na to wpływ. Poza tym... ileż zdjęć można robić w scenerii domowej :) wiosno przyjdź!


Poniżej szaleństwo Okruszka w postaci miłości do motocykli. Kiedy tylko widzi motorower taty lub jakikolwiek inny skuter, motocykl, ogólnie dwuślad z jego ust nie schodzi "bryyym bryym", pokazuje palcem i wyciąga ręce, by go tylko na nim posadzić. Potrafi już zatrąbić i dodać gazu. Pasja, której boję się w przyszłości ;p


Tak natomiast witamy dwudziesty siódmy tydzień ciąży z Brzuszkowym. Test na glukozę wyszedł dobrze, na dole wszystko w porządku, żadnych luzów i innych niepokojących objawów. Razem z  tym tygodniem zaczęłam odczuwać też coraz silniejsze skurcze przepowiadające. Niekiedy są one naprawdę denerwujące :) przypominają o tym, co się zdarzy już w kwietniu! Bo choć sam finał będzie na pewno piękny, to droga do niego niezbyt mi się podoba. Jak dobrze, że nie pamiętam dokładnie tego bólu. Byłoby na pewno ciężej :D 



W tym tygodniu pojawi się na Blogu kolejny przepis na ciastka, tym razem w zdrowszej wersji, idealnej na drugie śniadanie. Koniecznie nas obserwujcie!

A tymczasem miłego poniedziałku. 

10 komentarzy:

  1. A ja się wcalę nie dziwię miłości Jakubka do motocykli skoro ma tatę pasjonatę :) Jeeeej nie mogę się nazachwycać nad Twoim zgrabnym brzuszkiem!!! Piękny jest!!! A co do bólu... nie myśl o tym i tyle. Zresztą my kobiety jesteśmy tak dziwnymi stworzeniami, że znając ten ból i tak się na niego decydujemy - ot, zero instyktu samozachowawczego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziwne jesteśmy! A o brzuchu nie mów nawet. Wszyscy dookoła mówią, ze zgrabny, a ja czasem czuję się jak słoń :D a tu jeszcze trochę czasu do końca!

      Usuń
  2. Na szczęście bólu porodowego się nie pamięta. Ja o nim zapomniałam w jednej sekundzie jak usłyszałam płacz malutkiej. W ciąży starałam się nie myśleć o bólu i na dobre mi to wyszło. :) Lepiej po prostu nie bać się na zapas. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie, że myślę ciągle, czasem tylko taka czarna chmura zbiera mi się nad głową :D a wiem, że jak przyjdzie co do czego, to nawet nie ma chwili, by pomyśleć, że boli. Przyjmuje się na klatę i już :)

      Usuń
  3. Ale masz fajny ten brzuszek :) taki zgrabny :) mój to się ciągnął i końca nie było widać haha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha :D rzeczywiście piłkowaty, choć nie mniej ciążący ;) mimo jednak tych niedogodności dumnie noszony!

      Usuń
  4. Jaki fajny brzusio, jak piłeczka. :)
    U nas o dziwo śnieg wciąż się trzyma. Muszę się w końcu zebrać i popstrykać fotki, żeby w ogóle był jakiś dokument :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki ładny brzusio :) Pasuje Ci ciąża, zdecydowanie :) Oj mając chłopca też bałabym się typowo chłopięcych, ryzykownych pasji. Chociaż i dziewczyn ekstremalne hobby nie omijają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w sumie masz rację :) zależy jak szalona dziewczyna się trafi. Twoja Majka, to widziałam, że lubi szybkie samochody :D

      Usuń