Chciałabym Wam napisać, że Jakubko pięknie odstawił się od piersi, ale nie napiszę. Po prostu nie mogę. Nie wiem czy to moja wina, że nie byłam twardsza, mimo późnej godziny i zaspanych oczu, czy Jakubko po prostu nigdy nie zaakceptuje innego mleka. Albo inaczej - czegoś innego niż pierś. Może już tak musi być, że będziemy się karmić do oporu?
W ostatnich dniach trochę zmęczyła mnie ta sytuacja. A tak się starałam! Jakubko, jak zwykle usnął po kąpieli, by po trzech godzinach obudzić się na jedzenie. W ruch poszedł niekapek z miękkim silikonowym ustnikiem - wrzask! Na szybko przelewałam mleko do ulubionego twardszego niekapka - słyszała nas już chyba cała ulica. Jest jeszcze nadzieja! Może podda się przy tej głupiej butelce jednak? Dawno nie słyszałam, by Okruszek tak płakał. R. wziął go w ramiona, próbował utulić, ale on tylko rozpaczliwie wyciągał do mnie ręce i uspokoił się od razu, jak go przytuliłam. Oboje wymęczeni usnęliśmy... przy piersi. Tej nocy budził się dla niej cztery razy. Cztery! Jak nigdy.
I teraz zastanawiam się, czy odpuścić sobie mleko modyfikowane, spróbować z odciągniętym, czy jak Kasia pisałaś - nakarmić porządnie przed spaniem, a później, by R. przejął małego gryzonia, utulił, podał wodę i spróbował uśpić dalej? Będziemy próbować wszystkiego. Najgorsze jest to, że przede mną nagły, szybki wyjazd do Polski dosłownie na dwa dni po odbiór dowodu i nie uśmiecha mi się targać ze sobą Okruszka. Będzie musiał więc zostać z tatą. Szczególnie z tego powodu tak bardzo mi zależy na tym, by już go nie karmić. Oby tylko lepiej współpracował!
Jedzenie zupy opanowane na piątkę. Gdyby tak dorośle oduczył się piersi :) |
Ale spójrzcie tylko na to zdjęcie! Z dnia na dzień Jakubek staje się nie tylko jakiś taki większy, a dużo mądrzejszy i wrażliwszy. Przytula się, kiedy tylko może, całuje, śmieje w głos. Najbardziej lubi, kiedy jest już popołudnie i przychodzi R. Zależnie co wtedy robimy, kiedy tylko widzi go przez okno zaczyna krzyczeć, uśmiechać się i biegnie do drzwi albo ciągnie mnie, bym go tam zaprowadziła (w końcu to znacznie szybsza droga!), uchylam drzwi, pozwalam mu je otworzyć do końca, a wtedy on rozpościera ramionka (dosłownie) i wpada w objęcia taty. Nie sądziłam, że roczniak będzie taki wylewny z uczuciami. I taki bystry.
Jemy wspólnie obiad, a potem jest czas na spacer i to spacer pełną gębą. Rzadko już przebyty całkiem w wózku. Okruszek już tak się rozpędził z chodzeniem, że wręcz biega i wchodzi wszędzie, gdzie tylko może. A najlepiej jest tam, gdzie nie można. Oczywiście. Mimo niepogody staramy się zatem wychodzić z nim jak najczęściej i zahaczamy nawet o plac zabaw.
Uwielbiam jego uśmiech. Jego radość. Te małe iskierki w oczach, które mówią mi, że jest szczęśliwy. I aż ściska w dołku, że to szczęście powodujemy my - Rodzice. Tego nie można porównać z niczym innym. To rozpiera i wypełnia. Mimo zmęczenia. Mimo wszystko.
W tamtym tygodniu znów się zaniedbałam, ale na nadchodzące dni szykuję dla Was Post moich ulubionych gadżetów dziecięcych, a także Wpis czysto emocjonalny, czyli - Co czuje ciężarna z roczniakiem u boku. Zaglądajcie do nas koniecznie!
Trzymam kciuki za udane odstawianie. Może się w końcu przemoże, bo faktycznie wyjazd może okazać się niezwykle stresujący dla Was wszystkich.
OdpowiedzUsuńRelacjonuj koniecznie jak Wam idzie z odstawianiem, bo sama myślę o tym coraz częściej...
OdpowiedzUsuń