Mówią, że poniedziałek jest dobrym dniem, aby COŚ zacząć. Wy też często używacie "od poniedziałku?". Ja za często. Jest w tym niby sposób, bo przed sobą mamy całych długich pięć dni, a weekend zawsze jest dobrym powodem dla Pauzy. Choć teraz myślę, że nawet z tą Pauzą muszę się pożegnać.
O czym mowa? O ciele. I to nie ciele zwykłym w sobie, a tym po ciąży. O ciele, które zmienia się podczas niej i niekiedy zostawia nas po rozwiązaniu z niezadowoleniem, czasem nawet łzami. Ja na szczęście jeszcze nie płakałam. A może powinnam? Może to by coś dało? Może to w końcu kazałoby mi ruszyć ekhm tyłek?
Przed rozpoczęciem pisania weszłam w Etykiety "powrót do formy sprzed ciąży" i przeraziłam się, że wspominałam o tym tylko trzy razy. I to jedynie raz w 2015 roku! W marcu. W marcu, kiedy to do zrzucenia zostały mi 2,5 kg... A tak ładnie zaczęłam. Takim fajnym postem, który zawsze czytam z uśmiechem. KLIK. Słowa jednak pozostały słowami. A ja dalej się nie pilnowałam, jadłam coraz więcej i mimo ostrzeżeń nie widziałam nic w tym złego. Aż w końcu siedząc poczułam to. TEN brzuch. Co ja mówię! To COŚ co powinno być brzuchem. A jest tylko luźną masą. Potem weszłam na wagę. I teraz pierwszy raz publicznie się do niej przyznaję. Nie da się oszukać. 63 kg. Przed ciążą ważyłam 55,5. Zostało mi do zrzucenia siedem i pół kilo! Rok po porodzie, a ja się tak zapuściłam. Trzeba coś z tym zrobić, koniecznie. Bez wymówek, bez kręcenia. Po prostu, z przytupem. Bo potrafię. Tylko muszę najpierw zmienić myślenie. Muszę walnąć się po dłoniach sięgających po ciastka. Od dziś. A od jutra pełną parą wkraczam w fazę ćwiczeń. Pomożecie? Za tydzień zdam relację. Muszę podołać. W końcu wstyd wcale nie smakuje!
A jak Wam udaje się trzymać formę? Macie jakieś skuteczne metody?
No ja też powinnam się za siebie wziąć... Niby dramatu nie ma, ale brzuch sflaczaly, dupa i uda większe.. Nie ma co się oszukiwać. Moim problemem jest jednak to, że opiekując się samodzielnie dzieckiem tak trudno wyskrobac czas na dietę czy ćwiczenia. Nie wiem jak Ty, ale ja planujac obiad wybieram to co zajmie mi mozliwie jak najmniej czasu, bo i tak gotuję go cały dzień kradnąc każde wolne 5min jakie daje mi Laura. Czyli w rezultacie często konczy się na smazeninach, makaronach itp. Niezbyt dietetycznie :-]
OdpowiedzUsuńNo wlaśnie te obiady najgorsze! Gotuję to co lubi R. a on nie znosi warzyw! Czas nawet nie jest problemem, ostatnio próbowałam ćwiczyć z Jakubkiem, na poczatku padłam, bo tylko sie ze mnie śmiał, ale po kilku minutach dał mamie ćwiczyć dalej :)
UsuńTen obrazek na dole to ja! Dla mnie poniedziałek to ogarnięcie się po weekendzie. Sensowne działania zaczynam dopiero we wtorek ;) Niestety jak koleżanka wyżej jestem z dzieckiem cały czas sama i czasem trudno o regularne jedzenie, ćwiczenia itd. Ale walczę i ciągle sobie powtarzam ze kiedyś się uda :) w moim wypadku problemem nie jest dieta tylko brak ruchu. Ciała mam w sam raz tylko straciło jędrność :) powodzenia i chętnie się dołączę do wyzwania ;)
OdpowiedzUsuńZ dzieckiem też można spróbować ćwiczyć :D spróbować. Kto wie? Moze pozwoli na przynajmniej piętnaście minut ruchu? ;)
UsuńJa schudłam bez ćwiczeń. Biegając cały dzień za Olusiem mam sporo ruchu i mało czasu na jedzenie. ;)
OdpowiedzUsuńPowoli zaczynam rozumieć jak to możliwe. Jakubek ostatnio biega coraz szybciej i częściej :)
UsuńPoznaj 101 skutecznych sposobów na odchudzanie
OdpowiedzUsuńhttp://tiny.pl/gx54m
Powodzenia! :) Ja jestem 2,5 miesiąca po porodzie, waga przy karmieniu piersią i diecie, której muszę przestrzegać dla dobra dziecka, jakoś sama wróciła do normy. Jedynie trochę więcej brzuszka mi zostało i też będę musiała coś z tym zrobić. Ale daje sobie jeszcze trochę czasu :D
OdpowiedzUsuńPowodzenia :) U mnie waga niby podobna jak przed ciążą, ale jędrność pozostawia wiele do życzenia ;)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o skuteczne metody... u mnie z reguły pomaga picie większej ilości wody, no i duuużo warzyw w każdym posiłku. Albo zastępuję np na jakiś czas ser żółty (który kocham) chudą szyneczką, unikam białego pieczywa.. Ze słodyczy nigdy nie rezygnuję, nie dałabym rady ;)
Ja dzięki Bogu po ciąży bez problemu wróciłam do swojej wagi nie robiąc nic dodatkowego. Ale wiadomo, na dup*e nie usiądę przy tak ruchliwym dziecku :D
OdpowiedzUsuńNo to trzymam kciuki. Przesyłam wsparcie:)jestem z Tobą. Ja od 3tyg dzialam na bieżni i z dietą:)
OdpowiedzUsuńDzięki! Masz bieżnię w domu? Ile bym dała za taką. :)
UsuńMi po ciąży pierwsze nadprogramowe kilogramy zleciały bardzo szybko, sama byłam trochę zaskoczona. Myślę, że to też zasługa Hani, potrafi czasem jeść i jeść :)
OdpowiedzUsuńAle zostało mi do zrzucenia jeszcze parę kilo, dokładnie 5,5...oj opornie mi idzie.
Wspomagam się siłownią i od czasu do czasu jazdą na rowerze i rolkach, wielkimi krokami zbliża się wesele mojej przyjaciółki...mam więc motywację do dalszego zrzucania :)))
Świetna motywacja :) dużo dałabym za siłownię! Moze karnet zmusiłby mnie do regularności?
UsuńJa niestety nie pomogę... sama nadużywam słodyczy i mam zaległe 5kg sprzed ciąży... 63kg to ja ważyłam przed... ;) Ale póki co od wczoraj nie jem słodyczy i staram się kontrolować co jem... u mnie to będzie połowa sukcesu... O ćwiczeniach może z czasem pomyślę, póki co powrócił ból kręgosłupa i kolan :(
OdpowiedzUsuńPowodzenia! :)
Oj oby ból jak najszybciej minął :* ja tez mam problem z tymi słodkościami. Moze i do ćwiczeń się przymuszam ale te grzeszki wciąż za mną gonią :(
UsuńKurde, ja chyba też powinnam się za siebie wziąć, minął 3 miesiąc, a u mnie zamiast mniej zrobiło się więcej. Od PONIEDZIAŁKU się biorę, dzieki za fajny post:)
OdpowiedzUsuńKochana, u Ciebie nie widać tych kg! Serio chcesz zrzucic aż tyle? No ale jeśli chcesz, to dawaj, do roboty! Jak mnie się udało zrzucić 10 kg, to Tobie też się uda :)
OdpowiedzUsuń