wtorek, 31 lipca 2018

Odstawienie od piersi - nasza historia.

Każde odstawienie jest inne. Mogę to nawet potwierdzić przykładem spod jednego dachu, przykładem braci. A co dopiero to mnóstwo dzieci, które są karmione piersią i które, z różnych powodów chce się odstawić. Z Jakubem zakończyliśmy naszą mleczną drogę w jedną noc, kiedy miał 16 miesięcy. Możecie przeczytać o tym więcej tutaj KLIK. Wtedy nie wyobrażałam sobie, jak to będzie. Mieliśmy w domu małego nocnego krzykacza, który potrafił budzić mnie co godzinę na pierś. A ostatecznie wszystkich nas zaskoczył.

Inaczej było z Leonem. Jadł coraz mniej, w nocy budził się raz, może dwa. I kiedy już zaczęłam myśleć o odstawieniu zmienił się o 180 stopni. Zaczął domagać się piersi w dzień, nawet jeśli nie była to jego pora drzemki! Na wieczór pierś, pierwsza pobudka pierś, druga, trzecia... Kiedy próbowaliśmy go nosić, tulić, uspokajać wpadał w istny szał. Akcje potrafiły trwać długimi minutami, kiedy to zmęczeni kapitulowaliśmy. Kiedy miał 22 miesiące odpuściliśmy trochę. Chciałam go karmić maksymalnie do dwóch lat, ale już nie miałam takiego parcia.

Dlaczego chciałam odstawić Leona od piersi?

Zwyczajnie wiedziałam, że nadszedł już nasz czas. Mój czas. Byłam zmęczona nocnym wstawaniem, nie potrafiłam usnąć, kiedy jadł. Czekałam, aż będzie można się oderwać i wrócić do swojego łóżka. Byłam rozdrażniona. Wiedziałam, że Leo dostał ode mnie już wszystko, to co najlepsze, nie czułam, że ten czas który minął jest za krótki. On jednak z jakichś powodów czuł inaczej. Uświadomiliśmy sobie, że jest inny niż brat, że nie skończy się to na jednej nocy. Czekałam na późniejszy lepszy moment lub na samoodstawienie.

Kolejne zaskoczenie

Tego się nie spodziewaliśmy. 21 kwietnia, wieczór, taki jak zwykle, choć trochę inny, bo zamiast usnąć przy piersi Leon usnął wtulony we mnie, oglądając bajkę. Odniosłam go do pokoju, dałam buziaka i miałam tylko nadzieję, że nie obudzi się za szybko. Już nie pamiętam kiedy wstał, ale byłam tak zaspana, że kiedy do niego poszłam, położyłam się tylko obok, zaczęłam klepać po pupie, on we mnie wtulił, chwilę pojęczał i razem odlecieliśmy. Przez myśl przeszło mi wtedy podanie piersi, ale stwierdziłam, że w sumie nie prosi o nią, to i ja nie wyjdę z inicjatywą.

Bo Leon zawsze w swoich wrzaskach i histeriach, zanosząc się prawie, wołał jedno: Cycy. Tym razem nawet szeptem nic nie powiedział. Kolejna pobudka była już nad ranem. Młodszy obudził się, napił wody i znów wtulony, znów poklepywany usnął. Na dobrą sprawę fakt, że przez całą noc pierś była zapomniana dotarł do mnie rano. Obudziłam się i czułam, że coś się zmieniło. Nie mogłam uwierzyć, że do tego doszło. Serio. Bo ja nawet tego nie planowałam!

Jak już zrobiło się jeden krok, to trzeba było postawić kolejne. W dzień odwracałam uwagę Leona od piersi, a na wieczór również udało nam się usnąć bez niej. Noc była trochę gorsza od poprzedniej. Było więcej płaczu. Leon nawet coś mamrotał o cycy, ale powiedziałam sobie, że szkoda zmarnować tą szansę, która się nawinęła. Skoro potrafił przetrwać jedną noc bez piersi, to da radę również i kolejną. Szczerze mówiąc, to te następne trzy noce, były najgorsze. Ale udało nam się. Leonowi się udało!



Sposób

Każdy musi znaleźć swój. I nie zniechęcać się po jednym niepowodzeniu. Jeśli jeden pomysł zawiedzie, odczekać kilka dni i wprowadzić inny. Zmniejszać ilość karmień do minimum. Najgorsze są noce. Dziecko często płacze na w pół śpiąco i nic nie rozumie z naszych wyjaśnień. Trzeba się przygotować na kilka ciężkich nocy i przygotować litry kawy :) Ale to wszystko nam się zwróci. Jeszcze zdążymy się wyspać. Teraz Leon potrafi przespać całą noc. A ja mogę Ci podesłać sposób, na który natknęłam się kilka dni po odstawieniu Leona i wydaje mi się naprawdę genialny. Gdybym wiedziała o nim wcześniej, na pewno bym spróbowała. KLIK



A jaka jest Twoja historia? Znasz jakieś tajne triki, które pomogły Ci w odstawieniu od piersi? Koniecznie się podziel!



Czytaj dalej »

niedziela, 22 lipca 2018

Moje wyprawkowe love. Co bym teraz kupiła będąc w ciąży?

W ciąży nie jestem. Ani nie będę. Przynajmniej nie w tym roku ;) i w następnym chyba też nie... Ha! Powiem Ci, że bycie mamą takich chłopców w wieku Leona i Kuby bardzo rozleniwia. Bo jednak opieka nad noworodkiem, a kilkulatkiem, to całkiem inna para kaloszy. Nie zmienia to jednak faktu, że śledzę, jakkolwiek, by to nie zabrzmiało, mamy, którym urodziły się niedawno dzieci lub dopiero urodzą i mam okazję pozachwycać się nad produktami niemowlęcymi. Niektóre mam na oku nawet od roku. Dziś chciałabym się z Tobą podzielić moimi małymi odkryciami, ukochaniami.


KOKONIK

Wiele marek odkryłam o wiele za późno. Jedną z nich jest Kokonik i ich otulacze. Leon uwielbiał być spowijany i często dosyć się męczyliśmy z różnymi kocykami i chustami, a mogło być o wiele prościej z tym gadżetem! Zasuwasz zamek i gotowe.



FOTO KARTY

Są wspaniałe. Co prawda pałam również miłością do tradycyjnych albumów, do podpisywania, wklejania, ale opcja ta jest świetnym ułatwieniem! Nawet do albumów, co by zaoszczędzić czasu na wypisywanie.


KOSZ MOJŻESZA

Przy Leonie zaspokoiłam trochę swoją kołyskową miłość, ale ten kosz szczególnie mnie prześladuje i jakbym miała być teraz w ciąży, to tak długo bym nudziła mojego męża, że miałby dość i mi go w końcu kupił :D tani nie jest. Najmniejszy koszt to 189 złotych z materacykiem. O TU. Do tego dochodzi jednak jeszcze stojak i przynajmniej dwa prześcieradełka. Ale warto. Wiem od wielu mam, że się sprawdza. Dziecko śpi w nim spokojnie, ma mniej przestrzeni, jak w takim kokoniku. To taki gadżet, który zawsze potem się nam zwróci.



KOMPLET DO PORODU

Jakuba rodziłam w szpitalnej koszuli, Leona w zwykłym szmaciaku. Wiem, że wiele osób uważa takie rzeczy za zbędny zakup. Bo przecież koszulę do porodu wyrzuca się po fakcie. Ja jednak jestem w tych sukienkach, a szczególnie w tym komplecie zakochana. Spódniczkę świetnie się zakłada i można ją ściągnąć w ostatniej fazie porodu. A jeśli poplami się bluzka, to i ją można z powodzeniem wyprać. Dodatkowo top ma wbudowany stanik, który przytrzyma biust i ewentualne wkładki laktacyjne. W niej również KTG czy znieczulenie nie będzie problemem. Dla mnie mistrzostwo.



KOCYKI i PIELUCHY

Tu nie będzie jednego. Kocham kocyki. Tym razem na pewno bym postawiła na kocyk minky, dzianinowy i bambusowy. I musiałabym ubłagać męża swego o dodatkową szafkę tylko na nie. Kocyki i pieluszki. Bambusowe, muślinowe. Ten poniżej wyjątkowo skradł moje serce. Ten kolor!


Wiem, wiem. To opcja tylko dla dziewczynki. Chłopca obdarzyłabym szarakiem, lub nawet musztardką ;)

TORBA DO WÓZKA

Przy Leonie spełniłam swoje marzenie o torbie Skip Hop i cieszyłam się nią dość długo. Była bardzo fajnie zrobiona, praktyczna. Jednak z czasem mnie zawiodła. Jej zewnętrzna tkanina wodoodporna okazała się jej minusem, bo torba zaczęła blaknąć i pękać, choć w żaden sposób jej nie "maltretowałam". Tym razem postawiłabym na coś prostego, ale dalej funkcjonalnego, z dużą ilością kieszonek. Torby po 400 złoty mnie przerażają :D choć są piękne! Ta z BabyOno zaspokaja moje potrzeby estetyczne i jest w przystępnej cenie.


CHUSTA

 Moja miłość. Tym razem wybrałabym coś subtelnego, w kolorach szarości, bieli, nawet czerni. I nie w paski. Bardzo podobają mi się sploty żakardowe.  Nie wiem, czy skończyłoby się na jednej. Mąż musiałby i kolejną szafeczkę na chusty przygotować. Raczej znów bym sięgnęła po firmę LennyLamb.



KURA LA MILLOU

Miałam różne poduszki do karmienia i bardzo chciałabym poznać tą uroczą panią! Na pewno skradłaby serca wszystkich domowników. Gorzej, jakby każdy się o nią bił i musiałabym kupić aż cztery sztuki. To już podchodzi pod "hurtowo"? Pod linkiem możesz ją nabyć w promocyjnej cenie.


TERMOFOR MrB Lullalove

O kolkach trochę wiem. Wiem też, że każde dziecko reaguje na różne sposoby. U Kuby sprawdzało się ogrzewanie brzuszka i masaż. Mieliśmy już pestki wiśni do podgrzewania w mikrofali, termofor napełniany wodą, a odkąd wpadł mi w oko ten gość nie mogę o nim zapomnieć. Świetny patent, gdzie nie jesteśmy od niczego zależni. Do tego może służyć również jako przytulanka i zabawka sensoryczna. Lubię bardzo taką wieloużytkowość.




Eh... Jak nic przy kolejnej ciąży stałabym się gadżeciarą :) Tę wanienkę odkryłam dopiero teraz. Jest naprawdę bardzo fajnie pomyślana! I odpowiada na różne nasze potrzeby, które nie zostały spełnione przez inne marki. Poczytaj o niej koniecznie, jeśli jesteś przed zakupem tego elementu wyprawki!





I jak? Któryś produkt Cię zaskoczył/poznałaś go dopiero dzisiaj? Czy może dostrzegłaś ten, który również Cię w sobie rozkochuje?
Daj koniecznie znać w komentarzu!


Czytaj dalej »

piątek, 20 lipca 2018

Okruchy Nasze - po prostu.


Hej! Pamiętasz jeszcze tych panów? :) trochę wyrośli co prawda, ale tych spojrzeń i min niewiniątek nie sposób raczej zapomnieć. Co myślisz? 
Tyle czasu minęło! Tyle się podziało! Ale nie traćmy czasu na to, dlaczego cisza, skupmy się raczej na tym, jak będzie znów tutaj głośno.


Nie mogę uwierzyć, że mamy już połowę lipca. Połowę wakacji. A że Jakub idzie do przedszkola dopiero we wrześniu, to przed nami jeszcze całe półtora miesiąca byczenia się. Ostatni tydzień było u nas deszczowo, więc kombinowaliśmy, jak się nie nudzić po domowemu, ale już od weekendu ma wrócić do nas lato, to i my wrócimy do zabaw i podkręcimy trochę naszą codzienność. Wstyd się przyznać, ale nawet jeszcze nie byliśmy nad wodą. Bo w czasie, kiedy jeszcze było ładnie, chłopaki złapali zapalenie tchawicy. Oby choroby trzymały się już od nas z daleka.

W ramach podsumowania - Jakub w sierpniu końcu cztery lata. Leon będzie miał wtedy dwa lata i cztery miesiące. Starszy rozgadał się, jak na przedszkolaka przystało, rozwinął ruchowo i manualnie, wymyśla zabawy dla siebie i brata, czasem tak się ładnie i długo bawią, że nie mogę uwierzyć, że tak urośli. Aż do kryzysu, kiedy prawie się nie rozszarpią i mam ochotę wystrzelić się w kosmos :D choć kosmos, to może być jeszcze za blisko...

Młodszy we wszystkim chce naśladować brata. Odkąd skończyła się nasza droga mleczna, też stał się jakby "większy". W dzień nie używamy również pampersów i przy dobrych wiatrach nie zaliczamy nawet mokrych wpadek. Przy za to do nas bunty. Ochh jak ten Leon potrafi strzelić focha! Zakłada ręce, opuszcza głowę, mówi twardo NIE i tylko wywraca na nas oczami, jak zareagujemy. Ostatnio w sumie często mówi, to NIE... Odliczam dni, miesiące i mam nadzieję, że im bliżej trzech lat, tym będzie lepiej.



Dziś krótko! Na przełamanie lodów! Są tu jakieś przyszłe mamy? Mam przyszykowany Post dla Ciebie. Śledź nas koniecznie na FACEBOOKU i INSTAGRAMIE, by go nie przegapić. 

Czytaj dalej »

niedziela, 25 lutego 2018

Okruchy Nasze - Kuba Mądrala i Leon Uparciuch Cycosz

Jutro ruszy trzeci tydzień odkąd jesteśmy wszyscy zdrowi. Dwa, odkąd nie pojawił się nawet lekki katar. Oddycham z ulgą, przypominając sobie, jak jeszcze niedawno wydawało mi się, że ten styczeń to jakaś katastrofa i że już z tego nie wyjdziemy. A tu proszę. Kończy się luty. Zaraz marzec zajrzy nam do okien, może przyniesie już, skrawek choćby, wiosny. Co prawda jeszcze nie zaliczyliśmy sanek w pełnym tego słowa znaczeniu, ani lepienia bałwana, ale nadchodzący tydzień, mam nadzieję, zafunduje nam owe atrakcje. A wtedy już tęskniej będziemy patrzeć w stronę "trampki i bluza", bo te kurtki, rękawiczki, szaliki i czapki wychodzą nam uszami. Szczególnie, kiedy trzeba ubrać małego przedszkolaka w ciepłej sali, będąc ubranym po czubek głowy. Zawsze wtedy wychodzę zmachana :D


A jak Twoja zima? Czujesz jeszcze niedosyt, czy raczej przywołujesz wiosnę? Czasem zazdroszczę dzieciom. Kuba np. w ogóle nie przejmuje się zimnem i uwielbia śnieg. Dla niego śniegu mogłoby być po kolana. Mamine.


Leon za dwa miesiące skończy dwa lata. Dwa. W holu mamy dużą ramkę ze zdjęciami chłopaków. Kiedy patrzę, na to, jakim był bobasem, jak tylko leżał i pokazywał dziąsła w uśmiechu trudno mi sobie przypomnieć tamten czas. Serio! Chyba tylko, dzięki temu miejscu pamiętam. Czas leci. Nie czeka na nas. To przecież całkiem niedawno martwiłam się, jak Kuba zareaguje na młodszego brata, jakie będą ich relacje w przyszłości. Doczekać się nie mogłam, jak Leo będzie miał ten rok, by mogli się bardziej "dogadać", zacząć bawić. Dziś mądrzejsza jeszcze o kolejny rok, wiem, że dopiero teraz zaczyna się robić "fajnie". To chyba trochę przerażające, że potrzebowali dwudziestu czterech miesięcy na dotarcie się (Odpowiednią emotką byłaby tutaj ta śmiejąco-płacząca.). I choć teraz nadal mają swoje "upadki", kłócą się o swoje, czasem ugryzą lub uderzą, to "wzlotów" jest na tyle dużo, że rozjaśniają te cienie. Kuba zaskakuje nas codziennie. W troskliwości i dbaniu o Leonka jest niesamowity. Gada, jak najęty, czasem naprawdę buzia mu się nie zamyka. Mówi wiele słów, które nas zaskakują, czasem staje się takim starym malutkim mądralą.



Raz R powiedział chłopakom, żeby pozbierali klocki z salonu, a Kuba tak stanął wśród nich, złapał się pod boki i mówi:
- Wiesz Leoś? Ja to się wkurzałem, a ty?
R. pyta, co go tak zdenerwowało, a on:
- Bo muszę sprzątać, a nie chcę. 

Czasem naprawdę rozkłada nas na łopatki. Jest z niego również mały perfekcjonista. Zaczął kolorować bez wyjeżdżania za linię, rysuje również swoje dzieła. Klocki mają być złożone "tak, jak na obrazku", bez żadnych odstępstw. Jeśli sobie coś umyśli, to trudno mu przegadać. Uparta bestia.

Leon z kolei uwielbia naśladować brata. Gorzej, jeśli stawką są głupstwa. Ostatnio wylali butelkę wody na kanapę i pili ją z niej. Często, gdy np. przygotowuję obiad, czy robię porządki, a Leo zaczyna pojękiwać i wisieć mi na nodze wołam Kubę, by zawołał do siebie Leona i się pobawili. Niekiedy naprawdę działa! Leo tylko usłyszy nawoływanie, to leci od razu. Widzę, że poleciałby za nim tak na koniec świata. Coraz więcej mówi. Powtarza. Zaczął też zwracać się do Kuby. Choć trochę dla niego wkurzająco :D mówi bowiem "baba". Kuba czasem, aż płacze, że nie jest babcią i żeby tak do niego nie wołał. Ale Młodszy uparty. Obaj mają mocne charaktery. Widać, że nie jeden raz będą się ścierać. Widać jednak też, że gdy będzie trzeba będą za sobą.



Zapomniałabym! Leon mając 22 miesiące wciąż używa sobie piersiowo :) W dzień, jeśli jest drzemka i w nocy. Nawet po kilka razy. Mieliśmy oduczać "Cycy" już kilka razy, ale jakoś wciąż nam do tego zbyt daleko. Karmię go więc już pół roku dłużej, niż małego Jakubka. Przed nami też inne zmiany, bo powoli żegnamy się z pampersem. Mam nadzieję, że Leon dostanie się do przedszkola na 2,5 roku, a wtedy ruszy inna sprawa, która na razie mnie dość przeraża, czyli "mama zawodowo po macierzyńskim".

Jeszcze dużo przed nami. A tymczasem dobrego poniedziałku! Odezwij się koniecznie.





Czytaj dalej »

środa, 24 stycznia 2018

Po matkowemu

Dwadzieścia miesięcy. Dwadzieścia miesięcy temu, Kuba również tyle miał. Patrzę na Leonka i próbuję sobie przypomnieć, jaki Starszy wtedy był. Wydawał mi się taki "dorosły", a tak naprawdę był jeszcze malutkim chłopcem, który zderzył się z całkiem nową i dość stresującą sytuacją. Poznał swojego młodszego brata. Brata, który pochłonął większość uwagi jego rodziców. Tyle zmieniło się przez ten czas. Oni. My. Kuba jest wygadanym przedszkolakiem, a Leo nieugiętym łobuziakiem, który chciałby robić wszystko tak, jak jego brat. Czasem są tak podobni. Zgrani. Bawią się razem, opiekują sobą, "gadają". Innym razem, ogień i woda, walczą o jeden mały samochodzik.




W poprzednim roku Młodszy wymagał jeszcze większej uwagi, pomocy, ten rok pokaże nam, jak to inaczej jest już z dwu- i czterolatkiem. Doszliśmy do momentu, gdzie pożegnamy na dobre pieluchy i nocne wstawanie na pierś (tak, Leo jeszcze cyca). Gdzie podczas lata będziemy mogli bardziej się odprężyć. Nadchodzi czas pewnego rodzaju rozleniwienia. I jak , niekiedy żartujemy sobie z R. na temat kolejnego dziecka, wiemy dobrze, że się na nie jeszcze długo nie zdecydujemy. Przed nami przynajmniej dwa lata zbywania pytań "kiedy trzecie?". I choć noworodki rozczulają, kompletowanie wyprawki wywołuje zazdrość, to wiem, że to jeszcze nie nasz czas. Podziękujemy. Odpoczniemy trochę.



Styczeń kończy nam się wirusowo, tak naprawdę całą naszą czwórkę dopadła paskudna grypa, ale zaopatrzyliśmy się w inhalator i walczymy. Zamknięta z chłopcami w domu nie raz i nie dwa czuję, że wybuchnę i czasem, rzeczywiście wybucham. A potem przytulają się, kaszlą i wtuleni zasypiają. Sama wiesz. Wielki wyrzut sumienia wtedy dopada. Tak zwyczajnie po matkowemu.

Powiedz mi koniecznie, czy widzisz ten post. Wystarczy choćby uśmiech. Po ostatnich rewolucjach ze zmianą domeny Blog nie ma praktycznie wyświetleń i chcę wiedzieć, czy nie zgubiłam Cię na dobre. Moc zdrowia! Jeśli masz śnieg i możesz z niego skorzystać, po dziecinnemu, sankowo i bałwanowo, to bardzo zazdroszczę!




Czytaj dalej »

niedziela, 17 grudnia 2017

Tygrysek i Miś

Nawet nie wiesz ile myślałam o Tobie przez ostatnie tygodnie. Jak często wchodziłam tu, by zostawić kilka słów. Wczoraj wygasła mi domena. Przez tydzień zastanawiałam się, czy przedłużyć ją na kolejny rok, zmienić, czy też odpuścić. Tego ostatniego nie lubię. To miejsce tak mnie wchłonęło, kiedyś bardziej, teraz już mniej, ale jednak wciąż jestem nim przesiąknięta. Tęsknię za Tobą. Za Twoim słowem. Czy uśmiechem. Tyle razy postanawiałam, że wrócę, że od tego dnia, tego tygodnia będę. Czasem udawało się na dłużej. Ostatnim razem nie udało się wcale. Więc wolę powiedzieć Ci teraz, że odpuszczać nie zamierzam. Będę tu wracać. Częściej lub rzadziej, ale będę. A Ty bądź dla mnie. Literkami lub emoji.

Jest późny wieczór, dochodzi 23. R. w pracy, a ja uśpiłam Leona, w międzyczasie usnął Jakub. Godzinę temu. Nie myśl, że oni tak późno się kładą! Chyba bym padła. Dosłownie. Wszystko oczywiście zależy od drzemek. Kuba jeśli wytrzymuje cały dzień bez, usypia dość szybko. Leosia natomiast kłaść trzeba wcześnie, koło 12, by potem nie mieć wieczoru pełnego biegania, a potem jęczenia ze zmęczenia. Dziś usnął szybko. I jak co dzień przy piersi. Ma 19 miesięcy. I pomyśleć, że Jakubek w tym wieku od trzech miesięcy był oduczony, a po miesiącu został starszym bratem! Tym razem jednak jest trochę inaczej, Młodszy inaczej traktuje "cycy", czuję, że będzie ciężej z oduczeniem. Tyle że, jak na razie dzień mija za dniem, a ja jakoś się jeszcze tym nie zadręczam. Może poczekamy do wiosny?


Ten mały Miś tylko z pozoru taki niewinny! Stawia się, tupie, krzyczy "nunu" i kiwa paluszkiem. Fajnie się idzie z nim dogadać. Tylko histerie mogłyby go obejść szerokim łukiem. Zapomniałam, jakie one uciążliwe są, bo Kuba już od dawna spokojny. Przeżywamy ostrą jazdę na nową. Ale tak czy inaczej, jest całuśny i kochaśny ten nasz Leo. Do schrupania. 


A Kuba, jak mówi! I jak śpiewa piosenki! Sam od siebie rozpoczyna rozmowy, pełnymi zdaniami nas zaskakuje, chciałby powtórzyć wszystko, co mówimy. I to słowo w słowo. Literka w literkę. Raczej nie tworzy swoich własnych określeń, naśladuje słowa najlepiej jak potrafi. Taka dumna jestem! Jak teraz pomyślę, że kiedyś ten aspekt mnie stresował, to uśmiecham się pod nosem i pytam Starszego "co tam?", a on "spoko mamusia, kocham cię". Dużo rzeczy jest "jego" i czasem nie dopuszcza Młodego do siebie, ale już chwilę potem bawią się w ciszy i skupieniu. Przytulają. Dają buziaki.






Czasem mam dość. Naprawdę dość. Czasem wybucham. Ale ileż razy spojrzę na nich, wiem że to podwójne macierzyństwo jest najlepszym, co mnie spotkało. Co nas spotkało. Decyzja o drugim dziecku w takim odstępie czasu była decyzją bardzo dobrą. Nie tylko dla nas, ale również dla nich.

Czytaj dalej »

poniedziałek, 25 września 2017

Wrzesień w kratkę

Jedenasta jest dobrą porą na ciepłą kawę, kulki Nesquika i Eda Sheerana w tle. Wrzesień minął nam na oswajaniu się z przedszkolem, z wirusem, który rzucił wszystkich na kolana i z moim wyjazdem do Wiednia. Przytuliliśmy tęsknotę, powzdychaliśmy na niekończący się deszcz i z ulgą przyjmujemy poniedziałkowe słońce w tym ostatnim tygodniu września. Tak dobrze zaczął się ten dzień, że kolejne muszą być tylko lepsze.

Jakubek chodzi już do przedszkola bez problemu. Z uśmiechem opowiada o paniach, o dzieciach, o tym co robił. Z dumą pokazał nam swojego pokolorowanego misia wiszącego na wystawie. Jak teraz przypomnę sobie ten stres pierwszego tygodnia, to uśmiecham się z pobłażliwością. Jeszcze wrzesień się nie skończył, a opanowaliśmy pobyt tam, jak i pierwszą chorobę. I to z dala od mamy! Tata super dał sobie radę. A teraz sam "umiera" :D już wiesz o co mi chodzi.




Dla mnie i dla Leona miesiąc ten był zagadką podróżną. Jak Leo da sobie radę osiem godzin w autokarze? Jak odnajdzie się w nowym miejscu? Jak będę go usypiać, karmić, zabawiać? Obawy, jak zwykle okazały się bezpodstawne. Wyjechaliśmy o 14:30 i było naprawdę super. Mimo małej ilości miejsca na nogi udało się zapiąć fotelik i spędził w nim całą podróż. Zrobiliśmy sobie przerwę w Krakowie, potem rozprostował nogi na stacji przy granicy i choć miał przed tym drzemkę, którą miałam nadzieję przeciągnąć w sen nocny, tak daliśmy sobie potem radę. Było ciemno, była ukochana "szmatka" do ciumkania i zmęczona ja, która nie ustępowała, tak że dziecię w końcu usnęło. Sytuacja pokazała nam, że Leo jest po prostu dzieckiem cudownym, które potrafi dostosować się do każdych warunków. Które jest ostrożne, ale i ufne. Od razu zakręcił się przy mojej przyjaciółce i jej brzuchu, głaszcząc i wołając "dzidzia". Nauczył się również mówić "ciocia" i choć wciąż mu powtarzałyśmy, że na wujka trzeba wołać "wujo", tak uparcie wołał "mama" lub "tata" :D spędziliśmy fajnie te dni, mimo niepogody i naszej choroby. W sobotę zwiedziliśmy nawet szpital. Na szczęście Leo mimo brzydkiego kaszlu nie potrzebował silniejszych kuracji, niż tych syropowych i w poniedziałek w nocy wróciliśmy do domu. Leon przespał tym razem całą drogę aż do ósmej. Kolejny wyjazd planujemy już w czwórkę gdzieś na wiosnę :)






Następnym razem koniecznie muszę Ci napisać o tym, jak Kuba się zmienia, jak gadać zaczął! Z resztą! Leon to samo. Naśladuje go we wszystkim, gonią się po całym mieszkaniu i odgrywają scenki. Oczywiście w międzyczasie jest też krzyk i bicie, ale co tam. To chyba będzie się za nami ciągnąć non stop. Ważne, że już teraz, tak szybko po prostu starają się jakoś dogadać. I że Kuba widzi, że z Leonem można już coś wspólnie stworzyć.

A jak Tobie minął ten poniedziałek? Opowiedz koniecznie!

Czytaj dalej »