No cześć!
W środę Jakubko skończył pełne jedenaście miesięcy. Jeszcze miesiąc i już będziemy mogli jego wiek liczyć w latach... Rok, półtorej, dwa latka. Podobno po roku czas pędzi jeszcze szybciej. I tak sobie myślę... Jeszcze szybciej naprawdę się da?
Raz dwaaaa trzy!
Miałam czekać do końca i wystrzelić tą wiadomością, jak z armaty, ale tak mi ona wszystko przysłania ostatnio, że kompletnie nie wiem co mogłabym napisać, poza tym, że... Jakubko chodzi. Nasz mały Okruszek chodzi. Drepta. Czasem biega. Co tu dużo mówić, trzeba zobaczyć!
Oficjalną datą jego dreptania jest 27 lipca 2015 r. Wtedy po prostu zaczął się puszczać od jednej osoby do drugiej i ku naszemu zdziwieniu świetnie sobie radził, a następnego dnia to już w ogóle chodził tak, jakby robił to od dawna. My pękamy oczywiście z dumy, ale też coraz częściej łapiemy się za głowę. Wczoraj na przykład Kuba grzecznie bawił się koło fotela, podczas mojego pisania i nagle zrobiło się jakoś tak za cicho. Kiedy spojrzałam już go nie było. Jak szalona przebiegłam przez pokój, wyskoczyłam na hol, a ten kroczek za kroczkiem już wchodził do łazienki. To były sekundy. I nadal nie wiem, jak wstał, obkręcił się (ma jeszcze z tym problemy) i tak cicho i szybko przemierzył taką odległość. Rzeczywiście trzeba teraz mieć oczy dookoła głowy. Ale cieszę się. Naprawdę. Czekałam na ten moment. Teraz tylko zostaje nam jeszcze większe uważanie i kibicowanie mu w szlifowaniu tej umiejętności.
Tydzień pełen wrażeń.
W tym tygodniu tyle się działo, że nie wiem nawet od czego zacząć. Bywaliśmy na basenach, grillowaliśmy, odwiedzaliśmy liczne ciocie, kuzynów Jakubka, byczyliśmy się w parku, na kocyku. Czasem wychodziliśmy z domu rano, by wrócić na wieczorną kąpiel. Te dni były tak pełne i tak piękne, że nie wiem, jak uda mi się na nowo odnaleźć w niemieckich dniach praktycznie sam na sam. Ale o tym nie dziś! W ogóle, jak to chyba jest już tradycją nie wracamy dziś, a we wtorek, czwartego sierpnia. Powodem są formalności związane z nowym pojazdem R., ale po wczorajszej przygodzie na całodobówce i tak byśmy dzisiaj nie wyjechali. O tym za chwilę. Teraz porcja zdjęć z minionego tygodnia.
Jedenasty miesiąc.
Miesiąc jedenasty kończymy w ubrankach w rozmiarze 80 - 86. Z dziesięcioma zębami i wyżynającymi się kolejnymi dwoma, jak nie czterema, z nocami pełnymi krzyku, kręcenia się, wiercenia i budzenia w środku nocy z oczami, jak pięć złotych. Od wczoraj myśleliśmy, że ząbkowanie przyniosło również dni pełne płaczu, noszenia i odparzenia wywołanego wolnymi kupkami, ale wieczorna gorączka i nasilające się zmienianie pieluchy co godzinę wysłało nas do lekarza. Wróciliśmy o 22 z grypą jelitową, lekarstwami i zaleceniem nawadniania, co było dosyć ciężkie przy zbliżającej się nocy i z niewspółpracującym Jakubkiem. Ale gdybyśmy się nie uparli wylądowalibyśmy w szpitalu na nawadnianiu, więc woda szła w ruch non stop. Dziś jest dużo lepiej. To co najgorsze chyba już minęło. I niech nie wraca!
Ale wracając już do tych przyjemniejszych spraw, to miesiąc jedenasty to także raczkowanie pełną gębą, chodzenie i pierwsze próby jedzenia łyżeczką i widelcem. To robienie "papa", "halo, halo", bicie "brawo", ogólnie większa komunikacja z nami i innymi, nawet nieznajomymi osobami. Okruszek czaruje i to nie tylko my łapiemy się na ten uśmiech :)
Zmykam teraz usypiać małego chorowitka, a Wam życzę przyjemnego weekendu. A jeśli u Was również jest tak chmurno i zimno, jak u nas dzisiaj, to niech słońce szybko wyjdzie!
Czytaj dalej »
W środę Jakubko skończył pełne jedenaście miesięcy. Jeszcze miesiąc i już będziemy mogli jego wiek liczyć w latach... Rok, półtorej, dwa latka. Podobno po roku czas pędzi jeszcze szybciej. I tak sobie myślę... Jeszcze szybciej naprawdę się da?
Raz dwaaaa trzy!
Miałam czekać do końca i wystrzelić tą wiadomością, jak z armaty, ale tak mi ona wszystko przysłania ostatnio, że kompletnie nie wiem co mogłabym napisać, poza tym, że... Jakubko chodzi. Nasz mały Okruszek chodzi. Drepta. Czasem biega. Co tu dużo mówić, trzeba zobaczyć!
Oficjalną datą jego dreptania jest 27 lipca 2015 r. Wtedy po prostu zaczął się puszczać od jednej osoby do drugiej i ku naszemu zdziwieniu świetnie sobie radził, a następnego dnia to już w ogóle chodził tak, jakby robił to od dawna. My pękamy oczywiście z dumy, ale też coraz częściej łapiemy się za głowę. Wczoraj na przykład Kuba grzecznie bawił się koło fotela, podczas mojego pisania i nagle zrobiło się jakoś tak za cicho. Kiedy spojrzałam już go nie było. Jak szalona przebiegłam przez pokój, wyskoczyłam na hol, a ten kroczek za kroczkiem już wchodził do łazienki. To były sekundy. I nadal nie wiem, jak wstał, obkręcił się (ma jeszcze z tym problemy) i tak cicho i szybko przemierzył taką odległość. Rzeczywiście trzeba teraz mieć oczy dookoła głowy. Ale cieszę się. Naprawdę. Czekałam na ten moment. Teraz tylko zostaje nam jeszcze większe uważanie i kibicowanie mu w szlifowaniu tej umiejętności.
Tydzień pełen wrażeń.
W tym tygodniu tyle się działo, że nie wiem nawet od czego zacząć. Bywaliśmy na basenach, grillowaliśmy, odwiedzaliśmy liczne ciocie, kuzynów Jakubka, byczyliśmy się w parku, na kocyku. Czasem wychodziliśmy z domu rano, by wrócić na wieczorną kąpiel. Te dni były tak pełne i tak piękne, że nie wiem, jak uda mi się na nowo odnaleźć w niemieckich dniach praktycznie sam na sam. Ale o tym nie dziś! W ogóle, jak to chyba jest już tradycją nie wracamy dziś, a we wtorek, czwartego sierpnia. Powodem są formalności związane z nowym pojazdem R., ale po wczorajszej przygodzie na całodobówce i tak byśmy dzisiaj nie wyjechali. O tym za chwilę. Teraz porcja zdjęć z minionego tygodnia.
Ciocia Paulina |
Ciocia Klaudia |
Basen taki dobry w kąpielówkach takich oryginalnych |
Jedenasty miesiąc.
Miesiąc jedenasty kończymy w ubrankach w rozmiarze 80 - 86. Z dziesięcioma zębami i wyżynającymi się kolejnymi dwoma, jak nie czterema, z nocami pełnymi krzyku, kręcenia się, wiercenia i budzenia w środku nocy z oczami, jak pięć złotych. Od wczoraj myśleliśmy, że ząbkowanie przyniosło również dni pełne płaczu, noszenia i odparzenia wywołanego wolnymi kupkami, ale wieczorna gorączka i nasilające się zmienianie pieluchy co godzinę wysłało nas do lekarza. Wróciliśmy o 22 z grypą jelitową, lekarstwami i zaleceniem nawadniania, co było dosyć ciężkie przy zbliżającej się nocy i z niewspółpracującym Jakubkiem. Ale gdybyśmy się nie uparli wylądowalibyśmy w szpitalu na nawadnianiu, więc woda szła w ruch non stop. Dziś jest dużo lepiej. To co najgorsze chyba już minęło. I niech nie wraca!
Ale wracając już do tych przyjemniejszych spraw, to miesiąc jedenasty to także raczkowanie pełną gębą, chodzenie i pierwsze próby jedzenia łyżeczką i widelcem. To robienie "papa", "halo, halo", bicie "brawo", ogólnie większa komunikacja z nami i innymi, nawet nieznajomymi osobami. Okruszek czaruje i to nie tylko my łapiemy się na ten uśmiech :)
Pierwsze samodzielne lody |
Zmykam teraz usypiać małego chorowitka, a Wam życzę przyjemnego weekendu. A jeśli u Was również jest tak chmurno i zimno, jak u nas dzisiaj, to niech słońce szybko wyjdzie!