
W piątek jedziemy do siostry R. do małego miasteczka (chyba nawet wioski) koło Lipska. Jedziemy pociągiem. Z jedną przesiadką w Hanower. Około sześć godzin, które pokażą mi, jak bardzo odważni jesteśmy :D Dwie walizki, dwoje dzieci - Młodsze ząbkujące, drugie w kryzysie, jedno nosidło i jedna spacerówka. Będziecie trzymać kciuki, prawda?
Mimo wszystko jestem dobrej myśli. Jakub uwielbia pociągi. Stacyjkowo jest przyjmowane zawsze z piskiem radości, a odkąd ma Brunka i Koko w zabawkach (bohaterowie bajki), to już w ogóle. Nasze miastowe tramwaje...