Jakubko to taki mały dorosły, któremu jedynie z mówieniem nie po drodze. Ach. I jeszcze pampersa można byłoby się pozbyć ;) Poza tymi drobnymi szczegółami mały dorosły głośno krzyczy, kiedy wstaje rano (ja też mam ochotę, ale dużemu dorosłemu nie wypada), dzielnie gna do lodówki, gdy jest głodny, zasiada przy stole bez podpórki pod pupą i dumnie pije z kubka. To picie, to pewne niespodziewane dokonanie ostatniego miesiąca. Do tej pory Kuba używał jedynie niekapka lub pił przez słomkę. Aż tu nagle kubeczek dał się oswoić i jest stałym elementem posiłków.
Co dalej?
Na początku wspomniałam o mówieniu, a raczej o jego braku. Choć to nie jest tak, że nie zrobiliśmy postępów w tej kwestii. Zrobiliśmy! I to takie z których jestem dumna. Stwierdziliśmy też, że Jakubko nasz cwany mówić potrafi, ale po prostu ma jakiś powód, by się wstrzymywać. Czasem palnie jakimś słówkiem, które nas szokuje i przy tym uśmiecha się z błyskiem tryumfu w oczach. Zaczął mówić daj, cho (chodź), kom (niemieckie "chodź"), tota (ciocia), auto, a oprócz tego wciąż w użyciu jest powitanie halo, potrójne pożegnanie pa, czus, ciao, mama, tata, baba, dziadzia, bujubuju, dadi (zamiennie z tatą), tu, tam, tak, nie, najn ("nein", niemieckie "nie"), Leo. A imię brata mówi najkochaniej! Czasem, jak pierwszy usłyszy jego płacz, biegnie do mnie, klepie, ciągnie za rękę i krzyczy "mama Leo! Mama kom Leo!".
Nie spinamy się z tym mówieniem. Coś czuję, że przyjdzie dzień, kiedy Jakub po prostu zacznie gadać, jak szalony, rozkładając nas przy tym na łopatki. W połowie sierpnia mamy badanie okresowe, więc na pewno też pogadam na ten temat z naszym pediatrą.
Jest pociesznym dzieckiem. Lubi się przytulać, wygłupiać, śmiać, układać puzzle, układanki, jeździć autkami, a z placu zabaw i boiska do kopania piłki mógłby nie schodzić. Serio. Na pewno to jest jego największe marzenie. Zamieszkać na placu zabaw z boiskowym ogrodem. Kiedyś, jak już będzie mówił więcej, na pewno mi się do tego przyzna.
Nadal z niego nerwus. Jak coś mu się nie spodoba, to dwie ulice dalej na pewno o tym wiadomo. W histerie wpada rzadziej, choć nadal są one mocno przeze mnie odczuwane. Szczególnie, kiedy w tym czasie próbuję na przykład uśpić Leona. Ostatnio Leosiowi mocno się ulało na koc rozłożony na kanapie i na poduszkę, więc szybko nas wytarłam i zaczęłam ściągać poszewkę z jaśka. Gdybyś tylko słyszała ten krzyk! Ustąpić nie mogłam, bo wszystko nadawało się tylko do prania. Ale tego co się stało potem, kiedy chciałam położyć nowy koc i na to poduszki, przysunąć stolik już nie zrozumiem, bo Jakub notorocznie go odsuwał, a to co było na kanapie ściągał na ziemię. Trzy razy się męczyłam, aż w końcu zostawiłam go z tym krzykiem, gilem po pas i tupaniem o podłogę i poszłam do sypialni uśpić Leona. Czasem dziwię się, że zasypia w takich warunkach. Ja bym oszalała :D
Nasz Okruszek najlepiej czuje się na zewnątrz. U nas teraz temperatury zjechały do maksymalnie 25 stopni, ale muszę Ci się przyznać, że taka pogoda jest dla mnie idealna. Nie lubię gorącego lata w mieście. Co innego, jakbyśmy mieli być na urlopie. A przy wypadach nad wodę wcale nie musi być upalnie ;)
A kiedy pada jest okazja do wypróbowania nowych kaloszy. Z nimi jest taka historia, że Kuba z miejsca je ukochał. Jak tylko je dostał od babci zaczął sam wkładać na nogi i chodził po domu. Deszczu wtedy jeszcze długo nie było, więc potrafił nawet oglądać w nich bajkę, siedząc na kanapie. Ale w końcu się doczekał!
Sierpień
Zepsuł nam się laptop. Ekran jest całkiem rozlany, jednak całe szczęście, że jest jeszcze podpięcie pod telewizor. Z takim wielkim ekranem i odległością od niego popsuję sobie oczy na bank, ale nie ma tego złego! W sierpniu chce Ci przybliżyć naszą codzienność z dwójką dzieci, a poza tym szykuje się jeszcze dwuletni Post Okruszka! Nie wierzę, że już taki duży jest. Czas za szybko gna.
Śledź nas koniecznie!
Czytaj dalej »
Co dalej?
Na początku wspomniałam o mówieniu, a raczej o jego braku. Choć to nie jest tak, że nie zrobiliśmy postępów w tej kwestii. Zrobiliśmy! I to takie z których jestem dumna. Stwierdziliśmy też, że Jakubko nasz cwany mówić potrafi, ale po prostu ma jakiś powód, by się wstrzymywać. Czasem palnie jakimś słówkiem, które nas szokuje i przy tym uśmiecha się z błyskiem tryumfu w oczach. Zaczął mówić daj, cho (chodź), kom (niemieckie "chodź"), tota (ciocia), auto, a oprócz tego wciąż w użyciu jest powitanie halo, potrójne pożegnanie pa, czus, ciao, mama, tata, baba, dziadzia, bujubuju, dadi (zamiennie z tatą), tu, tam, tak, nie, najn ("nein", niemieckie "nie"), Leo. A imię brata mówi najkochaniej! Czasem, jak pierwszy usłyszy jego płacz, biegnie do mnie, klepie, ciągnie za rękę i krzyczy "mama Leo! Mama kom Leo!".
Nie spinamy się z tym mówieniem. Coś czuję, że przyjdzie dzień, kiedy Jakub po prostu zacznie gadać, jak szalony, rozkładając nas przy tym na łopatki. W połowie sierpnia mamy badanie okresowe, więc na pewno też pogadam na ten temat z naszym pediatrą.
Jest pociesznym dzieckiem. Lubi się przytulać, wygłupiać, śmiać, układać puzzle, układanki, jeździć autkami, a z placu zabaw i boiska do kopania piłki mógłby nie schodzić. Serio. Na pewno to jest jego największe marzenie. Zamieszkać na placu zabaw z boiskowym ogrodem. Kiedyś, jak już będzie mówił więcej, na pewno mi się do tego przyzna.
Nadal z niego nerwus. Jak coś mu się nie spodoba, to dwie ulice dalej na pewno o tym wiadomo. W histerie wpada rzadziej, choć nadal są one mocno przeze mnie odczuwane. Szczególnie, kiedy w tym czasie próbuję na przykład uśpić Leona. Ostatnio Leosiowi mocno się ulało na koc rozłożony na kanapie i na poduszkę, więc szybko nas wytarłam i zaczęłam ściągać poszewkę z jaśka. Gdybyś tylko słyszała ten krzyk! Ustąpić nie mogłam, bo wszystko nadawało się tylko do prania. Ale tego co się stało potem, kiedy chciałam położyć nowy koc i na to poduszki, przysunąć stolik już nie zrozumiem, bo Jakub notorocznie go odsuwał, a to co było na kanapie ściągał na ziemię. Trzy razy się męczyłam, aż w końcu zostawiłam go z tym krzykiem, gilem po pas i tupaniem o podłogę i poszłam do sypialni uśpić Leona. Czasem dziwię się, że zasypia w takich warunkach. Ja bym oszalała :D
Nasz Okruszek najlepiej czuje się na zewnątrz. U nas teraz temperatury zjechały do maksymalnie 25 stopni, ale muszę Ci się przyznać, że taka pogoda jest dla mnie idealna. Nie lubię gorącego lata w mieście. Co innego, jakbyśmy mieli być na urlopie. A przy wypadach nad wodę wcale nie musi być upalnie ;)
A kiedy pada jest okazja do wypróbowania nowych kaloszy. Z nimi jest taka historia, że Kuba z miejsca je ukochał. Jak tylko je dostał od babci zaczął sam wkładać na nogi i chodził po domu. Deszczu wtedy jeszcze długo nie było, więc potrafił nawet oglądać w nich bajkę, siedząc na kanapie. Ale w końcu się doczekał!
Sierpień
Zepsuł nam się laptop. Ekran jest całkiem rozlany, jednak całe szczęście, że jest jeszcze podpięcie pod telewizor. Z takim wielkim ekranem i odległością od niego popsuję sobie oczy na bank, ale nie ma tego złego! W sierpniu chce Ci przybliżyć naszą codzienność z dwójką dzieci, a poza tym szykuje się jeszcze dwuletni Post Okruszka! Nie wierzę, że już taki duży jest. Czas za szybko gna.
Śledź nas koniecznie!