sobota, 12 lipca 2014

35 TC - co u nas?

Wczoraj w wannie zaczęłam się zastanawiać właściwie dlaczego chcę wkroczyć do blogosfery. Bo, jakby nie patrzeć na koncie miałabym już przynajmniej trzy blogi! Ale niestety żaden nie przetrwał dłużej niż dwa tygodnie. Tylko, że może wtedy... wcale nie miałam o czym pisać. Wtedy jeszcze "odpowiedzialność", "rzetelność" jawiła się jedynie lekkim blaskiem.

A teraz co jak co, ale tych cech akurat muszę się nauczyć. Dlatego powstała myśl o blogu. Nie bez kopniaka oczywiście. Będąc w tych ostatnich tygodniach zalała mnie jedna ogromna myśl pt. Poród. O którym wcześniej w ogóle nie myślałam! A przecież dojść do niego musi, przed tym się nie wywinę. W ruch zatem poszły różne przeróżne blogi dziewczyn opisujące swoje ciąże i swoje porody. Nie myślałam jeszcze wtedy, by stworzyć coś podobnego. Ale. Przy jednej z bezsennych nocy stwierdziłam, że w sumie czemu nie, a jak nie dla innych, to przecież dla siebie. Tak więc jestem. Tak więc piszę. I w końcu czuję się dobrze. Tak, jakbym robiła, to co powinnam. I ostatecznie - to co lubię.

Przechodząc do rzeczy właściwych. 35 tydzień! Moje Baby's coming pokazuje dokładnie 41 dni. Czy to normalne w tym okresie czuć, że TO powinno nastąpić już? Już teraz? Nie za tygodnie, dni tylko właśnie dziś? Czasem wydaje mi się, że moja buba też tak myśli rozpychając się w brzuchu i kopiąc mnie po żebrach. Brzuch nie jest okrągły. Brzuch to jedna wielka modelina dostosowująca się do tego małego człowieczka. W takich momentach masuję wypchnięte boleśnie miejsce i mówię "okruszku nie tędy droga, przez skórę się nie przeciśniesz".

Buba

- jest na tyle rozwinięty, że mógłby już spokojnie przeżyć poza brzuszkiem, ale. Zawsze jest jakieś ale, dlatego lepiej poczekać jeszcze przynajmniej trzy tygodnie. Mimo, że chcę go już natychmiast włącza mi się "racjonalność"
- waży nawet ponad 2,5 (obstawiam więcej)
- robi dziwne miny, gromadzi pierwsze wspomnienia

Ja

- coraz bardziej zmęczona
- trudności z oddychaniem i żołądkiem
- jeśli nie oszczędzałam się do tej pory, to czas najwyższy to zacząć (teraz mówicie?)


Powiem szczerze, że dopiero od jakiegoś tygodnia zaczęłam czuć, że jestem w ciąży. Takie moje małe szczęście. Na początku owszem było mi niedobrze, ale ani razu nie zwymiotowałam i nie spałam zbyt wiele, bo praca mi na to nie pozwalała. Od tamtego czasu ją straciłam, zaliczyłam przeprowadzkę, urządzanie się na nowo, planowanie pokoju małego (mówiłam już, że będę miała synka?) i wiele innych bardziej emocjonalnych zmian. Jakie łóżeczko? Jaki wózek? Przewijak tak, czy nie? Wanienka! Pampersy! Środki do pielęgnacji! Wkładki laktacyjne! Laktator! Aż tchu brakuje! Postaram się większość z moich dylematów opisać przed porodem. 

Sprawy do ogarnięcia?
 - torba do szpitala
 - wózek
 - biustonosz do karmienia

Zdążę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz