poniedziałek, 29 września 2014

4 TO - Już miesiąc jestem mamą!

Dziś 29 września. Od dnia porodu minął dumny, znaczący miesiąc, a ja mogę spokojnie rozciągnąć się na łóżku obok Okruszka i obserwować, jak słodko się przeciąga. Wiem, że za kilka minut wybudzi się konkretnie i będzie chciał jeść. Potem się przebierzemy i znów położymy, albo jeśli trafi na jego aktywny czas, to na rękach zwiedzimy cały dom, by sprawdzić czy przypadkiem nic się nie zmieniło przez noc. Jeśli nam się uda zjemy z R śniadanie bez przerywników, bo przecież wiadomo - jeśli rodzice muszą coś zrobić dla siebie, to dziecię jest wyjątkowo aktywne :) szczególnie w płaczu. Potem się umyjemy na zmianę, ubierzemy, przyszykujemy wózek i w drogę! Kuba uwielbia spacery, tak samo jak jego rodzice. Czasem tylko, kiedy już głodnieje, daje o sobie głośno znać. Na szczęście przyjaźnimy się w takich sytuacjach z Nukim. Nuki jest szybko zasysany i równie szybko wypluwany. Kiedy nie ma gdzie się karmić wracamy do domu. Tata obowiązkowo musi zabrać Szkraba na ręce. W domu z kolei karmimy się i kładziemy do łóżeczka. Tak moi mili - mój skarb zasypia w łóżeczku. Czasem nawet bez naszej pomocy. Co prawda w nocy się do siebie tulimy, ale na przyszłość Kuba będzie wiedział z czym się łóżeczko je :)

jeść łóżeczko... da się zrobić!

W piątek, kończąc dokładnie cztery tygodnie Kuba ważył 4920. Badanie okresowe nie mogło wyjść lepiej, następne na przełomie listopada i grudnia, wtedy też zaczną się szczepienia - ojeju. Poza tym... niech chwila trwa, jest zdecydowanie piękna!

Żeby nie było zbyt kolorowo :) - zmagamy się z problemami z zaśnięciem. Jakubko potrafi pół godziny marudzić, wybudzać się i choć widzę, że jest zmęczony, że się męczy, to nic nie pomaga. Ostatnio nawet z położną usypiałyśmy go (!) godzinę. Mam nadzieję, że mu to szybko przejdzie i oboje odnajdziemy spokój, szczególnie o piątej rano :)

oj mamo... kto rano wstaje ten...?

Co potrafimy?

- unosimy wysoko głowę i trzymamy ją bez najmniejszego problemu
- "gadamy" sobie (coraz częściej słyszymy "ałłu", "gu", "euu")
- 'wspinamy się ' (kiedy Kuba leży na brzuszku i ma oparcie dla stóp czołga się do przodu, a najlepiej mu się czołga na tacie)
- patrzymy, zauważamy, dziwimy się
no hej


3 października jedziemy do Polski, więc może mnie być mniej, mam nadzieję, że nie w ogóle. Już nie mogę się doczekać! Calutki miesiąc z rodziną - czego chcieć więcej?

Ciepłych dni Wam życzę!
Czytaj dalej »

czwartek, 25 września 2014

środa, 24 września 2014

Oddech jesieni

Po oczyszczeniu człowiek czuje się jakby nowo narodzony. Ja w naszym czwartym tygodniu też stanęłam na nogi zarówno w kwestii bycia matką, jak i żoną. Z Kubą coraz lepiej się dogadujemy, choć nie powiem - o 5 rano, kiedy umyśli mu się ponad godzinę płakać bez wyraźnej przyczyny można się złapać za głowę. No i mamy też z R więcej czasu dla siebie, na swoje drobne czułości. A to jest bardzo ważne.


Jesień już na dobre zawojowała naszym miastem, jednak staramy się mimo niepogody wychodzić jak najwięcej z domu. Bywa, że jest przyjemnie, słonecznie, ale też tak jak dziś pochmurno i deszczowo. Mimo słońca jesień wisi w chłodnym powietrzu. Jesień przysiada nam w rozwianych wiatrem włosach i dmucha w uszy. Dla mnie zawsze był to czas wyciszenia, spokoju, książek, ciepłego koca i gorącego kubka, grzejącego dłonie. Czas przemyśleń, porządkowania spraw, jesiennej kurtki, chusty i butów do kostki. Teraz jest nie inaczej, choć już z Kubą czas melancholii zajęły uśmiechy spowodowane jego coraz częstszymi "aguu", "ełł", ""uue". Nie mam też zbytnio czasu na książkę pod kocem, choć w tym miejscu muszę przyznać - nie mam pojęcia za co się nawet zabrać! Planujemy w październiku jechać do Polski, więc księgarnia będzie obowiązkiem, ale spędzę tam chyba z godzinę zanim na coś się zdecyduję. Macie może jakieś propozycje? Mam ochotę na coś mądrego i kobiecego, ale z kolei nie idiotycznego i wlekącego się, jak flaki z olejem. Tak. Trudno mi sprecyzować co chcę:)

Post okruszkowy powinien byc w piątek, ale przesunę go na poniedziałek, w dzień skończonego miesiąca. Już dziś jednak napiszę - miesiąc?! To naprawdę już caly miesiąc? Jeszcze niedawno publikowałam pierwszy tydzień!

Na koniec: nasz Okruszek zalubił się z karuzelą. Przenieśliśmy też jego łóżeczko do naszego pokoju. Mamy do niego za daleko, a takie rozwiązanie jest mega wygodne.



Słonecznych dni!

Czytaj dalej »

poniedziałek, 22 września 2014

Oczyszczenie

Deszcz zarzuca kroplami o zadaszenie na tarasie, robiąc sporo hałasu. Jest zimno i jakoś tak... smutno.
Myślę o czasie, który minął odkąd Kuba jest już z nami. Trzy tygodnie, trzy dni. Czy te trójki bardzo mnie zmieniły? Czy dalej jestem tą kobietą, która czekała na poród?

Dni mijają monotonnie, a ja łapię się na tym, że dziś nie byłam zbyt czuła dla R. Potem usprawiedliwiam się monotonią dnia, marudzącym dzieckiem na ramieniu, niewyspaniem i ogólnie połogiem, który trwa w najlepsze i czyni mnie jakąś taką aseksualną. Jestem czasem zmęczona, ale dalej kocham. Mimo wszystko. Dalej jest we mnie kobieta. Kobieta, która czuje radość w pomalowaniu paznokci na czerwono. Koniecznie czerwono. Która na wyjście maluje rzęsy i 15 minut zastanawia się co na siebie włożyć. Która mówi 'kocham'... Czasem tylko zapomina dać buziaka. Zapomina sama podejść i przytulić. Czy dni się zmienią? Czy się w końcu otrząsnę?

Kobiety rodzą dzieci i stają się matkami. Sądzę, że każda z nich potrzebuje trochę czasu, by przyswoić nową sytuację. Wszystko jest nowe. Wszystko jest świeże. Wszystko niekiedy się wali... I mimo, że mamy kogoś obok, to czujemy, że jesteśmy same. Szczególnie w nocy. Oczy ledwo otwarte, nasze maleństwo przy piersi, a obok słodko śpiący partner. Dziecię się naje, ale marudzi i usypiasz je kolejne pół godziny. Bycie matką nie jest łatwe. Jednak... pomiędzy tymi gorszymi chwilami jest nieopisane piękno. Powoli, z dnia na dzień wszystko staje się dużo prostsze. Mimo to trzeba napisać, że nie zawsze jest kolorowo. Że kupka niekiedy okropnie smierdzi, a olana matka ma ochotę płakać razem z dzieckiem. Rozczulanie się nad każdą przebraną pieluszką jest takie nie na miejscu.

Zatem wstaję codziennie i próbuję stawić temu czoła. Biorę prysznic, ubieram siebie, ubieram Okruszka, składam pranie, wstawiam kolejne, robi się kawa i śniadanie dla naszej trójki. Dzień zagląda nieśmiale przez firanki. Dlaczego o tym piszę? Po części dla oczyszczenia siebie. Po części dla oczyszczenia obrazu macierzyństwa. Nie chcę straszyć, nie chcę się użalać. Nie, nie. Każda z nas jest też inna. Chcę tylko być prawdziwa. Chcę przyznać się, że może nie jest łatwo na początku, ale to najlepsze co mogło mnie spotkać. Kiedy Jakub patrzy się na mnie z takim lekkim zadziwieniem, szeroko, kiedy uśmiecha się coraz bardziej świadomie i tak słodko mówi 'aguu'. Aguu... Może to już wstępne"mama"?
Czytaj dalej »

sobota, 20 września 2014

3 TO - rośniemy, startujemy i cieszymy się.



Ten tydzień minął nam w porannym chłodzie, późniejszym słońcu, długich spacerach i wizytach u znajomych. Jesteśmy starsi o cały tydzień, dojrzalsi, bogatsi o uśmiechy, łzy i kilogramy. Tzn. Okruszek jest. W środę na wizycie położnej nasz malec ważył 4480, czemu była zdziwiona sama położna. Mamy małego łakomczucha. Nie ma co.

Będąc przy wagowych sprawach - pod koniec ciąży ważyłam 69,3 kg. Teraz 61. Waga początkowa - 55,5. Trochę nam zostało nadwyżki, jednak jeszcze trzy tygodnie połogu i bierzemy się za siebie!




 Dzisiejszej nocy, kiedy oczy się delikatnie kleiły patrzyłam na Jakubka wtulonego we mnie, strojącego miny, uśmiechniętego i nie mogłam uwierzyć, że jeszcze niedawno go nie było. Że trzymałam dłoń na brzuchu i zastanawiałam się jak będzie wyglądał. A teraz jest. Wygląda. Patrzę na niego i zauważam już pewne zmiany. To jak rośnie, jak reaguje. Kocham go coraz mocniej. I dziwię się, że jeszcze mocniej się da.

Chichotki

Co nowego?

- czołgamy się
- unosimy wysoko głowę i trzymamy ją kilkanaście nawet sekund
- patrzymy i zauważamy

Zakończyło się również wrześniowe wyzwanie u Uli i naprawdę bardzo się cieszę, że udało mi się być z Wami cały ten tydzień. Pomogło mi ono również się zakręcić, nakręcić poporodowo i oby tak dalej :)

Ściskam mocno i lecę oglądać The Walking Dead. Drobne przyjemności.
Czytaj dalej »

piątek, 19 września 2014

5 - Co bym zrobiła bez...?


Choć jej teraz unikam czekoladę uwielbiam w każdej postaci i może nie jest to moje "must have everyday", to rok bez czekolady? Miesiąc? Tydzień?!

Nie mogłabym też żyć bez kubka grzejącego dłonie. Nie ważne czy w środku jest kawa, cappuccino, kakao, herbata. Gorący napój plus laptop, to obowiązek.


Z powyższym wiąże się też kolejne "muszę mieć". Jest to... koc. Po prostu. Uwielbiam chować się pod kocem. Szczególnie rano, kiedy nawet przy ciepłych dniach jest chłodno. Wystarczy mi czasem jedynie okrycie stóp.

Uzależniona jestem również od telefonu. Teraz tym bardziej, kiedy laptop ogranicza mnie w pisaniu. Och. I nie można zapomnieć o pisaniu. Co bym zrobiła bez słowa?
Czytaj dalej »

czwartek, 18 września 2014

3 i 4 - Drzemiąca pasja.

Deszczowe Ahoj!

Wczoraj niestety nie miałam jak, a co ważniejsze - kiedy - napisać, ale nadrabiam dziś. Powoli wykluwamy się razem z R z domu i powiem Wam, że trochę nawet czuję się zmęczona, tyle wrażeń;p i dzis odpoczywamy w zaciszu mieszkania, choć niekoniecznie w ciszy :)

Wczorajsze wyzwanie obejmowało moje hobby i choć cały dzień o tym myślałam dalej trudno mi przedstawić moje ulubione zajęcie fotograficznie. Jednak spróbuję, delikatnie zakreślić o co mi chodzi :)








I jak? Wiecie już co lubię?

Dzisiaj z kolei... też jest trudno! Ula nieźle się postarała, byśmy wykazali się kreatywnie. W moim wypadku jest trochę ciężko, bo bloguję od niedawna, a sieć jest tak bogata w interesujące blogi, że nawet nie chcę myśleć, co mnie jeszcze omija. Druga sprawa, to to, że wcześniej skupiałam się na blogach parentingowych, a teraz powoli poszerzam moje postrzeganie. Pomaga w tym chociażby to wyzwanie, jak i poprzednie w którym uczestniczyłam. Wtedy dodałam do obserwowanych dwa blogi, mam nadzieję, że teraz również się wzbogacę.

1. Słodki mały skarb - miejsce do którego zaglądam od początku blogowania. Lubię je za humor, dobrą kuchnię, porady i pomysły Diy.

2. Teraz nie później! - kolejny ciążowy. Za styl pisania, uśmiech, podróże do Turcji, dla przyjemności.
3. Katarynka i Podążanie za marzeniami - wiem, małe oszustwo ;p ale oba śledzę ciążowo i mam zamiar macierzyńsko. Lubię tamtejszą codzienność. Po prostu.
4. Skrytka - za styl, za książki, podróże, za jakąś taką bliskość myśli. Poznany w poprzednim wyzwaniu i polubiony od pierwszego zaczytania.
5. Słowiańsko i naturalnie - za look, za smak, za podróże i ogólnie dobry styl. Kolejny poznany podczas sierpniowego wyzwania i zalubiony. Właśnie dlatego też bardzo lubię to Ulowe wyzwanie - można poznać świetnych ludzi.

Mimo, że jestem Tu od niedawna ciężko było mi wybrać tylko pięć(no dobra! sześć!) blogów. Te które lubię często komentuję, więc jeśli jakiś takowy się tu nie znalazł, to przez ograniczenie ilości.

Samych przyjemności dziś dla Was i... niech żyją dni chodzenia w samym szlafroku!
Czytaj dalej »

wtorek, 16 września 2014

2 - Nie mów nikomu.

Rzeczy których nie wie o mnie nikt? Serio? Mając męża ma się takie "rzeczy"? :p Wybrałam jednak fakty, których na pewno Wy nie znacie i wielu innych. Nawet bliskich znajomych. Na szybko, bo dziecię marudzi, a matka chucha, dmucha, lula i nic.

1. Uwielbiam wchodzić do Empiku i oglądać książki. Bez celu kupienia ich. Dotykam okładek, sprawdzam nowe pozycje, otwieram, wącham ukradkiem, czytam pierwsze strony.

2. Wyszłam za mąż w wieku dwudziestu lat. I tak! Jestem szczęśliwa.

3. Potrafię słuchać kilkanaście razy pod rząd jednej piosenki bez znudzenia.

4. Przez 8 miesięcy mieszkałam i pracowałam w Londynie.

5. Skończyłam liceum dziennikarskie i nie poszłam dalej na studia.

6. Nie potrafię utrzymać porządku w szafie. Trwa góra trzy dni.

7. Kiedyś dużo pisałam wierszy, a nawet zaliczyłam jedno poważne opowiadanie.

8. Zarzekałam się, że nigdy nie zafarbuję włosów. W listopadzie 2013 roku uległam.

9. Nie lubię sprawiać ludziom przykrości i rzadko to robię, często kosztem siebie. A kiedy już, to ciężko mi się odnaleźć w sytuacji.

10. Chciałabym mieszkać w Polsce, blisko rodziny.

Wieczorem poczytam o Waszych małych tajemnicach, a tymczasem miłego dnia!

Czytaj dalej »

poniedziałek, 15 września 2014

1 - Wśród świeżo skoszonej trawy.

Jest tak zielono, że brakuje tylko zapachu świeżo skoszonej trawy, by poczuć się jak nie Tu. Nie Tu - wśród miękkich biało brązowych poduszek, kolekcji kaktusów R, bambusa i niskiego stolika, na którym tak miło oprzeć gołe stopy w czerwieni paznokci. Rytuał rannego wstawania, robienia cappuccino i zakopywania się pod cienkim kocem. Ciężkość laptopa na kolanach. Jego ciepło i ciche buczenie przy włączaniu. Rusza powoli dzień.


Zaczęło się kiedy byłam w ciąży. Zainspirowana jednym blogiem pomyślałam "może i ja bym tak...?". Pomysł zakiełkował i klapł już kompletnie, kiedy przy okazji bezsennej nocy stworzył się w głowie post. Zielona kanapa w salonie. Laptop na kolanach koniecznie. Postawa niezbyt wyprostowana. Tak z brzuszkiem zaczęło się kreatywne myślenie. Wkraczanie na salony blogosfery. Na zielonej kanapie wlaśnie. I trwało bez przerwy aż do porodu.

Teraz ciężko mi zasiąść do laptopa z racji, że nie jest całkowicie sprawny. Poza tym posty "poporodowe" zmuszone są tworzyć się wtedy kiedy Jakubko na to pozwala, czyli najczęściej wcześnie rano. Na szczęście jeszcze są telefony. Moje miejsce zatem się zmieniło. I pewnie będzie zmieniać wiele razy. Jednak chcę być Tu. Nawet jakby świeżo skoszona trawa miałaby być wymysłem bez udziału zieloności. Wystarczy zamknąć na chwilę oczy, wsłuchać się w dwa ukochane uśmiechy i być. Nie Tu.



Ruszyło kolejne wyzwanie blogowe u Uli. Jako świeżo upieczona matka nie wiem, czy uda mi się w nim w pełni uczestniczyć, ale się postaram :) niemniej Was serdecznie zapraszam do wzięcia udziału!
Czytaj dalej »

sobota, 13 września 2014

2 TO - marudnie, w paski i zawrotnie szybko.

Wczoraj siedzimy z R, Kuba między nami i stwierdziliśmy, że trzeba jakoś spowolnić ten czas, bo zanim się obejrzymy, to nasz synek będzie miał pół roku, rok, a my przeoczymy coś ważnego! Taak... żeby też dało radę cokolwiek przeoczyć, jak się w niego tak wpatruje. No i poza tym - jak właściwie spowolnić ten czas?

W drugim Tygodniu Okruszka mieliśmy sporo załatwiania spraw najważniejszych, czyt. meldowanie Kuby i ogólnie pojęte dotacje na mnie i na dziecko, i nawet nie zauważyłam, że to już piątek. Rano po karmieniu o 8 ubieraliśmy się wszyscy i hop, tak leciały godziny. O tyle dobrze, że Jakubko jest spokojny w wózku, a najbardziej na nierównościach. Dlatego dziś celebruję poranek, kiedy to po takim karmieniu wzięłam dłuugi gorący prysznic, położyłam się obok moich mężczyzn i piszę. Po prostu.

To w jakiś sposób dla mnie ważne. Być tu wciąż, choćby z jednym postem na tydzień. Obserwuję różne blogi i naprawdę niekiedy żałuję, że milkną zaraz po narodzinach dziecka. Co jest zrozumiałe jak najbardziej! Zwyczajnie tylko się tęskni. Co znów jest ciekawe - blogosfera ma swoje indywidualne klimaty, których nie da się z niczym porównać. A Wy? Macie swoje umilkłe blogi? Zastanawiacie się, jak to będzie po porodzie?

Przechodząc do tytułu posta:

Kuba w tym tygodniu dużo marudził. Szczególnie popołudniami. Prężył się, wyginał, płakał, a pomagało tylko bujanie na rękach. I trochę też okłady na brzuszek. Zastanawiam się czy to ja może coś zjadłam co mu nie spasowało? No i jak budził się co trzy godziny w nocy, tak dziś np. ledwie co dwie. A o 5 godzinę się uspokajaliśmy i dostawialiśmy do piersi. Jak długo jeszcze?

Zauważyłam również, że Jakubko ma pełno ciuszków w paski. Śmiechem skończyło się wczorajsze ubieranie, kiedy to niewiele myśląc wyciągnęłam mu ubranka i dopiero przy końcu dotarło do mnie, że ma na sobie body w paski, śpioszki w paski, a na deser... skarpetki w paski. Co nie zmienia faktu, że w paskach mu do twarzy :p


O czasie już pisałam na początku. Teraz powoli zwalniamy i mam nadzieję, że będzie jak najlepiej. Ach, wspominałam, że Okruszek waży 4115 i leżąc na brzuszku unosi wysoko głowę? Teściowa usłyszawszy tą nowinę od razu powiedziała, że mamy mu nie pozwalać, bo za mały jest. Ale że jak. Mam mu tą głowę taśmą przykleić?


No dobrze. Kładę się jeszcze na chwilkę, poprzytulam. Jakubek się śmieje na głos! To jest takie komiczne, że aż mi się chce śmiać:p nie mogę się doczekać świadomych uśmiechów. :)

Samych przyjemności dla Was!
Czytaj dalej »

środa, 10 września 2014

Nierozpoznanie.

Maluję oczy, pośpiesznie, bo choć R zajmuje się Kubą, to umysł matki ma zakodowane "szybko szybko, zaraz zgłodnieje, musisz go nakarmić". Żadne gadanie, uspokajanie, nawet przez samą siebie tutaj nie pomoże. Zakodowane i już.

Jednak w przerwie między jednym, a drugim okiem dłoń opada, a wzrok kieruje się kilkanaście centymetrów niżej. Mój biust. Nie poznaję swojego biustu. Nie poznaję swojej reszty ciała. Biust, odkąd narodził się mój synek, żyje własnym rytmem. Pierwszy raz to odczułam, kiedy obudziłam się w nocy z przemoczoną bluzką, a ściągając ją mleko kapało mi na brzuch. Od tamtego czasu biust jest ogromny, biust ładnie się prezentuje, ale jest jakby nie mój. A czasem nawet boli.

Niżej patrzę na moją poszerzoną talię, na delikatne boczki i odznaczający się brzuch. Wiem, że potrzeba czasu, by wszystko wróciło do normy, potrzeba też moich starań, że to normalna kolej rzeczy, jednak mimo wszystko raz na dzień jest to spojrzenie w lustro i zdziwienie. Nierozpoznanie. Czy to moje ciało?

Dni mijają zawrotnie. Nie wiem co nazywać już dniem, co jeszcze nocą. Jesteśmy w domu z R, który nie pracuje i naprawdę podziwiam kobiety samotne i te "samotne", czyli takie które większość dnia spędzają bez męża. Od dwóch dni Jakubko jest niespokojny, pręży się, je na raty i co chwilę wygina buźkę. Ale kiedy już myślę, że jest bardzo ciężko, że moje wykończenie sięga granic uspokaja się i uśmiecha. A mi się płakać chce ze wzruszenia. Bo jest taki śliczny. Taki kochany. Taki nasz.


A czytamy sobie tak;



Czytaj dalej »

niedziela, 7 września 2014

1 TO - czyli co u nas słychać.

Dzień dobry!

Naprawdę nie mogę uwierzyć, że minął już tydzień. Tydzień. Całe siedem dumnych dni. Tym samym też chciałabym rozpocząć cykl TO - Tygodni Okruszkowych. I choć nie wiem, czy będę w nich do końca wytrwała, czy czas mi pozwoli, to chciałabym choć w przybliżeniu zapamiętywać tutaj nasze wspólne chwile. Tak łatwo idzie zapomnieć o niektórych rzeczach...

Zatem jak nam minął ten tydzień? Na początku oczywiscie nie było łatwo. Cała nasza trójka musiała nauczyć się siebie, wpaść w pewien rytm. Szczególnie, że mieliśmy na początku problemy z karmieniem, cały porodowy piątek mały praktycznie nic nie zjadł. W sobotę byłam już serio zmartwiona choć pielęgniarki uspokajały mnie, że tak może być, że to całkiem normalne. Kuba marudził, zjadł trochę i koniec. Był bardzo niespokojny, podwójnie, bo zapewne wyczuwał też mój niepokój. W niedzielę stanęło na butelce, a ja od 7, co trzy godziny odciągałam pokarm. O 22 dostawiliśmy się ponownie - z powodzeniem! Musiałam po prostu rozkręcić sobie laktację. Teraz karmimy się powoli co trzy godziny, Jakubko najadą się i widać, że jest szczęśliwy :)

Mamy też za sobą pierwsze kąpanie, pierwsze obsikanie i upapranie się aż po pachy. Drogie mamy - czy Wasi malcy też praktycznie za każdym przebieraniem moczą wszystko wkoło? Mamę, tatę, ciocię, lekarkę, położną, podłogę, ścianę, łóżko, siebie samego?

Okruszek zaczyna również coraz więcej obserwować. Pierwsze dni owszem większość jadł i spał, ale teraz przynajmniej trzy cztery godziny dziennie po prostu ma oczy szeroko otwarte i patrzy. Uwielbiamy te momenty. Rano aż miło, kiedy od 8 można z nim "pogadać" :)


Ponadto dopadło nas odparzenie, już powoli opanowane, wizyta u lekarza, spacery. A spacery nasz Okruszek wręcz uwielbia! Och. Ja cały czas tu okruszkuję, a Kuba przecież waży już 3970! Była dziś położna i z nami wszystko w porządku. Zarówno z olewającym wagę Jakubkiem, jak i ze mną. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej :)


Postanowiłam także, że TO będzie czarnobiałe. Takie jedyne, wyjątkowe posty.

Mam nadzieję, że do rychłego napisania! Ach, gdzie ten czas, kiedy miało się czas nawet na dwa posty dziennie :)
Czytaj dalej »

środa, 3 września 2014

Dlaczego poszłam w środę, a wróciłam w poniedziałek.

Pamiętacie, jak miałam mieć kontrolę w tamtym tygodniu w środę? No i miałam, wszystko po staremu, szyjki brak, ale rozwarcie jedynie na palec. Zatem czekać na skurcze, które powinny wystąpić po masażu szyjki, a jak nie to widzimy sie w piątek, a w sobotę wywoływanie porodu. Które tak czy tak się odbyło, ale trochę wcześniej ;).

Pierwszy mocniejszy skurcz trafił mi się o 16:52. O 19, po zmianach pozycji i ciepłej kąpieli postanowiliśmy - idziemy do szpitala. A tam... tam dalej rozwarcie na palec, może dwa i pytanie czy chcę zostać na oddziale, czy wrócić znów, kiedy wzmocni się częstotliwość albo siła. Zostałam. I dobrze, bo o trzeciej rano już nie było tak przyjemnie i dostałam kroplówkę. Skurcze złagodniały.

Czwartek - 12:30 Ktg, rozwarcie na 3 cm, co pięć minut spięcie, bo boli, każą czekać. 16:45 bez zmian, może jedynie siła większa. Tabletki do ssania, czopki i olejek do brzucha (pierwszy raz wtedy się z tym spotkałam). Cytując moje cudowne zapiski ze szpitala: "Mega ból, nie chcem rodziać". Dalej o 23 kroplówka na uśmierzenie bólu, sen. O 2 w nocy jednak przestała działać, a na kolejną nie reagowałam.

O 5 pada decyzja - znieczulenie PTD. Po nim pospałam do prawie 8, zjadłam śniadanie, czułam się świetnie, widząc skurcze na Ktg, ale w ogóle ich nie czując. Niestety, rozwarcie nie postępowało zatrzymawszy się na 4 cm, mimo kroplówek. W międzyczasie serce Kuby wariowało znikając, to spadając nawet do 36. Przychodziła lekarka, potem kolejna. W tamtych momentach zaciskałam zęby i błagałam Okruszka, by dał spokój i nas tak niepokoił. Chodziłam po korytarzu, jednak było mi słabo, wisiałam na szarfie przyczepionej do sufitu i ruszałam biodrami, było mi niedobrze, zwymiotowałam samym płynem, a potem poczułam energię i przy muzyce tańcowałam R. który miał niezły ubaw ze mnie. Wtedy, tak około 12 poszedł do domu coś zjeść. Zaraz po tym zaczęłam czuć parcie, rozwarcie skoczyło momentalnie do 9 cm, R. przybiegł w dziesięć minut, godzinę potem Kubuś leżał mi już na brzuchu.

Tak naprawdę większa akcja zamknęła się właśnie na tamtej godzinie. Na tym, że nie potrafiłam odpowiednio przeć, że mimo tego co mówiły mi położne i R. krzyczałam, zamiast porządnie się zapierać. Pewnie gdybym od początku parła tak, jak przy końcu urodziłabym wcześniej. Krzyczałam, że nie chcę, że już nie dam rady, ale to było takie głupie. Zaparłam się dopiero wtedy, gdy R. powiedział mi, że jeśli nie będę parła odpowiednio, to za chwilę będą musieli mi Kubę wyciągnąć bez mojej pomocy. Jedna położna uciskała mi również na brzuch, co było bardzo pomocne.

Kiedy dziś o tym myślę pojawiają się łzy wzruszenia, bo już nie pamiętam bólu, jedynie ten moment, kiedy przeszła główka, reszta ciałka, osobna nóżka. Pamiętam dokładnie, kiedy położyli mi to drobne ciałko na brzuchu i jego płacz, mój krzyk niedowierzania i radości. Tego zapomnieć się nie da.

A dziś jest już środa. Dziś minął piąty dzień Okruszka. Zaraz piątek i będzie miał dumny tydzień! Jestem lekko niewyspana, zakochana, czasem baby blues daje o sobie znać, ale kocham mojego synka nad życie. I kocham R. Powoli uczymy się siebie nawzajem, są chwile cięższe, ale wszystkiego się nie zdobędzie na jednym razem. Na razie niech chwila po prostu trwa :)


Ściskam Was serdecznie!

Czytaj dalej »

poniedziałek, 1 września 2014

Dzień dobry.

Dziś się jedynie chcemy przedstawić. Wiadomo - wraca się do domu i nagle wszystko jest takie inne, nowe, jaśniejsze. Trzeba przestawić się, nauczyć, wypracować, odpocząć. Zatem dziś Jakubko jedynie powie dzień dobry, a o tym

dlaczego spędziłam w szpitalu pięć dni, jak przebiegła cała akcja i dlaczego Okruszek jest przeuroczym wielce małym chłopcem w kolejnych odsłonach ;)


Jakub Sebastian
ur. 29 sierpnia 2014 godz. 13:47
waga: 3880 g długość: 56 cm




Czytaj dalej »