poniedziałek, 28 lipca 2014

37 TC - co u nas?

Buba

- płuca są w pełni ukształtowane
- mózg nadal intensywnie się rozwija i będzie tak jeszcze długo po narodzinach
- ćwiczy oddychanie, trenuje narząd wzroku
- wzmacnia mięśnie, chwytając, boksując, kopiąc, wiercąc się, ssąc kciuk (co prawda to prawda)
- waży już około 3 kg

Ja

- dno macicy znacznie się obniża ułatwiając oddychanie, ale dokładając nacisk na miednicę i pęcherz
- obrzęk nóg, dłoni (już nie wkładam moich balerin :( )
- ból pleców i dolnego odcinka kręgosłupa
- problemy ze snem
- rwący ból w okolicach pochwy, spowodowany przesuwającą się główką dziecka
- nieprzyjemny nacisk na kość łonową - ciąża dobiega końca!


Podsumowując bóle z tego tygodnia - już coraz bliżej końca! Bóle, bóle... bardziej taki silnie odczuwalny dyskomfort. Który, jak się pomyśli co oznacza, to cieszy, a nie przeszkadza! Wczoraj wręcz myślałam, że to już. Napadł mnie okropny ból krzyża, który ani razu przez całą ciążę mi nie dokuczał i czułam nieregularne, bo nieregularne, ale skurcze. Do tego jakiś taki dziwny rwący ból... Najpierw próbowałam się wsłuchać w siebie, a jak to nie dało pewności, to wzięłam gorący prysznic. Wszystko bach, jak ręką odjął. W końcu czytałam, że na pewno będę wiedzieć, że już... to TE już. Że nie będę miała wątpliwości. Ale wiecie, panika. Zniecierpliwienie. Niewiedza. Obecne mamy - czy byłyście w 100% pewne, że poród się rozpoczął?


Ostatni tydzień minął całkiem przyjemnie, dużo odpoczywam, cieszę się moim R., zamówiliśmy ostatnią rzecz "do ogarnięcia", a mianowicie wózek i sama nie mogę uwierzyć - już jest z nami!















Ja - Kochanie? Ja to bym już poszła na spacer w Kubusiem.
R - Niestety na razie podziwia swój pojazd przez brzuchola.
Ja - To... to może ubierzemy się i tak poudajemy, że już jest w środku i pojeździmy po mieście?







Odetchnęłam z ulgą, wiecie? Jak już jest wszystko, to można tylko czekać. Odnośnie samego wózka - pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Jest stabilny, zwrotny, genialnie się go prowadzi, a kosz na zakupy pojemny i tak jak chciałam - łatwo się do niego dostać. Napiszę na pewno, jak sprawdza się w praktyce. No i ten design!

Co nas czeka w tym tygodniu? Oczywiście akupunktura w środę i... i nic większego. Zaczęliśmy z R. oglądać serial Arrow - bardzo polecam. Jakoś tak mamy swoje zamiłowanie do seriali. Na początku, ja miałam osobne do How i met your mother (!), R. do Teen wolf, potem razem oglądaliśmy Kości, a teraz znów, kiedy ja mimowolnie nic nie robię, a on siedzi na chorobowym możemy wrócić do starego nawyku :) Czyli tydzień leniuchowania czas zacząć!

Najmilszego wam!



Czytaj dalej »

sobota, 26 lipca 2014

Być dumną

Dzień dobry wam!

Dzisiaj chcę napisać o miłości do malin, tak bardzo nie mogłam się ich doczekać! Taką szalkę zjadłam w przeciągu pięciu minut, a i tak mocno się hamowałam :)



W końcówce tego tygodnia naszła mnie też jedna myśl. Szczególnie w świetle tego, jak coraz ciężej się czuję. Codzienna drzemka jest już normalnością.

Ostatnio kiedy podzieliłam się swoim blogiem z moją kochaną Żółtą Nogą Kingą (ściskam mocno!) nie myślałam nawet o tym. O tym, jak ciąża może wyglądać w oczach osób, które w ciąży nie są, a już tym bardziej w oczach osób porodem przerażonych. Po moim mailu do przerażenia porodem doszło w ogóle bycie w ciąży :) no właśnie - i to w sumie całkiem normalna reakcja. Tym bardziej w upale, jaki ostatnio panuje. Jest ociężałość, obolałość, zmęczenie. Sapiemy, turlamy się po chodniku, leżymy, narzekamy, płaczemy, śmiejemy się i wiele innych. W mniejszym albo większym stopniu. Prawda jest taka - każda inaczej czuje. Każdą jednak dopadają te ciążowe dolegliwości. Tylko czy... czy to wszystko?

Nie. Owszem, niekiedy jest ciężko. Tylko w tej ciężkości rośnie nam pod sercem mały człowieczek. Próbuje przez skórę dotknąć nas małą piąstką, małą nóżką. Żyje. Bije mu serduszko. I kochamy to maleństwo od początku. Prężymy swoje małe, wielkie brzuszki idąc ulicą i z dumą niejako mówimy "będę mamą". Bo całe zmęczenie i ogólny dyskomfort z czasem minie. A miłość zostanie na zawsze. Bez względu na wszystko.

I tą myślą chciałam się dziś podzielić. W końcówce 36 tygodnia. W upale. W ochocie na lody truskawkowe. Chciałam powiedzieć, że już nie mogę się doczekać, kiedy powiedzą o mnie "mama Kubusia". Bo to będzie najpiękniejsze uczucie pod słońcem.

Na koniec - byliśmy wczoraj na ktg, wszystko jest jak najlepiej, a przy badaniu ginekologicznym usłyszeliśmy "szyjka jest wyraźnie skrócona, kiedy przyjdą skurcze można spokojnie jechać do szpitala". Ale ale, jakie skurcze? Jestem dopiero po jednej akupunkturze! :P

Na koniec ostateczny - czyż tutaj nie widać ciężarnej dumy? :)


 

Czytaj dalej »

piątek, 25 lipca 2014

Akupunktura w ciąży - warto?

Raz na jednym z blogów przeczytałam, że co do porodu, to dwie rzeczy są pewne: 1) dziecko wyjdzie pochwą 2) będzie bolało. Wtedy jedynie się uśmiechnęłam. No ok. Będzie bolało. To chyba normalne? Oczywiście każda kobieta inaczej przeżywa to wydarzenie, ale mimo wszystko - czy możemy zrobić coś co przynajmniej zminimalizuje odczuwalny ból?

Przyznam szczerze, że o samym porodzie zaczęłam myśleć dopiero około 33 tygodnia, kiedy to dotarło do mnie, że tak! MUSZĘ urodzić. Wtedy też umówiłam się z moją położną na akupunkturę. Jakie są jej rezultaty? Czy jest bezpieczna dla dziecka? Właściwie - na czym ona polega?

Pierwsze i najważniejsze - Akupunktura w ciąży jest zupełnie nieszkodliwa dla dziecka.

Jakie jest zatem jej działanie?

* Co ciekawe nie działa ona jedynie podczas porodu, ale zwalcza też dolegliwości ciążowe, takie jak bóle pleców, nóg, zaburzenia z jedzeniem, wymioty, nadciśnienie. Może także pomóc przy złym ułożeniu dziecka.

* Przeciwdziała bólom porodowym. Jej zastosowanie daje nadzieję na uniknięcie znieczulenia czy leków przeciwbólowych. Ciało się rozluźnia i relaksuje. Zabieg też wzmacnia, czyli przyspiesza akcję porodową.

* Jest dobra w okresie połogu: nadaje się świetnie w przypadku problemów z odbudową ścianek macicy, przy zaparciach, czy wahaniach nastroju.

Jak wygląda zabieg?

Jeśli chodzi o ciężarne są wyraźnie określone miejsca nakłuć - kolana, wewnętrzna strona kostek, zewnętrzna strona łydek, oraz małych palców u stóp. Igły zostają wbite na długość ok. 0,5 cm i zostają w ciele około 15 minut. Potem są bezboleśnie wyjmowane. Zabieg stosuje się na cztery tygodnie przed terminem porodu.


Byłam już na jednej sesji i powiem wam, że jeśli ma zadziałać, to trzeba iść i się długo nie zastanawiać! Jak nie szkodzi, a istnieje możliwość zminimalizowania "strachu", to czemu właściwie nie? Sama myślałam, że będę jedna na takim wkłuwaniu, a tu się okazało, że jeszcze pięć brzuszków przyszło i tak sobie siedziałyśmy z wyciągniętymi nogami i powbijanymi igłami. W Niemczech, a przynajmniej tu u mnie ten zabieg jest całkiem normalny. I całkowicie za darmo. A jak jest w Polsce? Czy w Waszych miastach zostało wam to zaproponowane? Czy trzeba płacić? Na jednej ze stron przeczytałam, że taka akupunktura kosztuje od 50 do 250 (!) zł. Toż to czyste szaleństwo! Nasz kraj chyba nie chce ułatwić życia kobietom rodzącym :) a ja o działaniu w praktyce opowiem oczywiście w poście pt. Poród.

Czekają mnie jeszcze trzy zabiegi - kolejny znów w środę. Mam nadzieję, że uda się zrobić chociaż dwa kolejne, że Jakubko się nie zniecierpliwi bardziej niż ja. Dziś idziemy słuchać serduszka!

A wam miłego, słonecznego dnia!
Czytaj dalej »

wtorek, 22 lipca 2014

36 TC - co u nas?

Buba
- gromadzi tłuszczyk
- ulokował się główką w dół, uwielbia szperać stópkami przy żebrach
- ćwiczy oddychanie
- wierci się, rozpycha i napiera na ścianki macicy
- ma coraz mniej miejsca, staje się mniej aktywny (już któryś raz o tym czytam - moje Jakubko właśnie teraz ma wzmożoną aktywność, kopie częściej i mocniej - czy to normalne?)
- waży: 2,7 - 2,8

Ja

- opadnięcie brzucha (cały czas przyglądam się i zastanawiam, czy rzeczywiście tak mocno będzie to zauważalne, podobno ma zacząć cisnąć bardziej na pęcherz - cztery razy w toalecie w nocy to bardziej?)
- zmęczenie, ociężałość, nieporadność (zmiana pozycji zadyszka, kiwnięcie nogą - zadyszka. Próbowałam z pozycji leżącej podnieść się i klęknąć, moja niebywała dupka przeważyła i poleciałam w bok. Nie pytajcie, jaki ubaw miało moje R.)
- bóle kręgosłupa, stawów biodrowych, żeber, miednicy (wychodzi na to, że ciąża to jeden wielki ból :p do stawów się zgodzę, czuję, jak się przygotowuję do dnia zero)

Wniosek? Przespać cztery następne tygodnie. Obudzić się. Urodzić.




Dziś się ochłodziło, więc poszliśmy pospacerować. Po całym tygodniu upałów w końcu mogłam odetchnąć z ulgą. Nie sądziłam, że nastanie czas, kiedy pochmurną pogodę będę przyjmować z uśmiechem. Miło było powłóczyć się po mieście, sprawdzić SALE, nowości (w h&m wyszła przeurocza linia niemowlęca "panda") i trochę pobyć wśród ludzi. Szkoda jedynie, że nie można ot tak kupić wszystkiego co nam się podoba :) Spakowałam też torbę do szpitala.

W sumie... torebkę. Kosmetyki przelałam do Pakietu samolotowego, co by nie kupować na siłę miniaturek. Dorzuciłam do nich maść na brodawki Babylove.

Z kolei rzeczy na wyjście postanowiłam spakować osobno i R. nam później je podrzuci. Do szpitala mamy 5-10 minut. Tu pojawia się też kwestia, jak ubrać Okruszka. Szczególnie, że pogoda u nas jest naprawdę bardzo kapryśna w te lato. Body z krótkim + śpioszki będą optymalne? Do tego cienka czapeczka, niedrapki, rozpinana bluzeczka w razie chłodu i oczywiście kocyk? Jejku. Kiedy skończą się te pytania! :)

Skoro też nadszedł tydzień trzydziesty szósty, podsumuję poprzedni:

Czy odczułam mega zmęczenie? Bardziej upały dały w kość. Nasiliły mi się również problemy żołądkowe, leżenie na boku z wyżej położoną głową na szczęście pomagają. Spotkaliśmy się z położną i trochę uspokoiliśmy w kwestii porodu, skorzystaliśmy z basenu i spędziliśmy więcej czasu ze sobą, co jest teraz bardzo ważne. Ogarnęłam też torbę do szpitala, odejmując jeden stres pt. mogę rodzić nawet dziś, a nie jestem spakowana! Pochwalę się też moimi niepopuchniętymi stopami, które zacnie się prezentują w wąskich balerinach! Nasłuchałam się o "nadmuchiwaniu", ale dosięgnęło to narazie tylko dłoni.



Co zostało?
- wózek (potnijcie mnie -,-)
- biustonosz do karmienia (tak, jedynie w to jest uboga moja Torba, byłam w h&m - kosmiczne ceny. W ogóle - czy jest on mega potrzebny? Jeśli tak, to jaki rozmiar??)

Tydzień zapowiada się dość przyjemnie - z akupunkturą jutro i słuchaniem serduszka Jakubko w piątek. Chcę też zrobić generalne porządki korzystając z "pogody". Może dziś?

A tymczasem miłego dnia wam!
Czytaj dalej »

sobota, 19 lipca 2014

Pierś dobra na wszystko!

Chcę karmić piersią. To było dla mnie oczywistością od samego początku. I nawet myślałam, że to bardzo prosta sprawa. Potem dopiero zaczęło się czytanie... które doprowadziło nawet do tego, że czasem zdarza mi się coś zagadać do moich piersi :p haalllo czy jest tam mleko? czy dacie radę nakarmić Jakubko? 

Cisza.

Dużo słyszałam o przedwczesnych wyciekach mleka, a tu zdaje się, jakby moje piersi były wręcz puste. Kolejne pytanie - czy dam radę dostawić Okruszka do piersi? Czy nauczymy się szybko i bezboleśnie odnaleźć przyjemność w karmieniu? Czy dosięgnie nas alergia? Czy będę musiała stosować odpowiednią dietę? Ha! Z tą dietą najgorzej. Mam problemy ze zdrowym gotowaniem już teraz (szczególnie, że mąsz nie jada warzyw), jestem strasznie leniwa, więc jak poradzę sobie wtedy?

Moje piersi dalej mnie ignorują :p

- Jak uniknąć zastoju pokarmu?
Nie należy karmić jedynie w jednej pozycji. Mamy ich tyle do wyboru, że to nie jest trudne. Klasyczna, spod pachy, na leżąco... Jeżeli jednak taki zastój się pojawi przed karmieniem stosujemy ciepły okład z pieluszki, odciągamy i zaraz potem okład ze zmrożonej kapusty (jestem ciekawa szczegółów).

- Pięć minut z prawej, pięć z lewej?
Jedno kompletne karmienie powinno być na jednej piersi. No chyba, że jedna nie wystarczy.

- Jak często karmić?
Na początku rzucało mi się w oczy, że co 2-3 godziny. Jednak karmimy na żądanie. Oczywiście bez przesady, bo nie każdy płacz maluszka jest spowodowany głodem, a z drugiej strony nie możemy nie karmić całą dobę.

- Jak zapobiegać podrażnionym brodawkom?
Przed karmieniem obmywamy pierś wodą, po karmieniu wyciskamy delikatnie mleko i rozprowadzamy je na brodawce. Czekamy aż zaschnie i nakładamy warstwę drugą. Taki domowy sposób. Bo kremów jest do wyboru do koloru. Ja zakupiłam krem na brodawki z babylove. Polecana jest również czysta lanolina.

Najważniejsza jest wygoda i przyjemność mamy oraz maluszka.

- Jak poprawnie przystawić dziecko do piersi? Jak trzymać maluszka przy odbiciu?
Bardzo pomógł mi filmik wynikający z oglądanego vloga "Rok z życia Zachariasza". Co ciekawe same filmiki trochę mnie uspokoiły. Damy radę? Damy radę! A to właściwy film -




Co u nas?

Okropny upał, więc tylko leżę (góra naczyń rośnie). Mąsz wybrał się na basen, korzystając z pogody. My sami byliśmy wczoraj na dwie godzinki. Fajna sprawa z tym basenem. Trzymałam się cienia, a do wody, żeby tylko się ochłodzić. Rady? Dużo pić i dawkować słońce. Teraz został mi wiatrak i winogrono. Obiad pewnie zrobi się na mieście. Jak się ma za to Jakubko? Rozpycha się boleśnie, aż po żebra. Na pewno nie może się doczekać aż zobaczy mamusię.

Miłego popołudnia!

Czytaj dalej »

piątek, 18 lipca 2014

Tęsknota nieopisana

ileż to razy
myślą płochą wznosił się świat
ponad gałęzie zlęknionych dłoni

***

Trzydziesty piąty tydzień praktycznie chyli się ku końcowi. Czytałam, że w tym czasie obawa jest naturalna. Tylko dlaczego nikt nie napisał, że w takich ilościach? Jakoś od dwóch dni przynajmniej raz na dzień patrzę na swój brzuch i uświadamiam sobie, że będę mamą. Że Okruszek za niedługo będzie już na zewnątrz. Dotykam wypukłych miejsc, masuję je delikatnie. Oboje jesteśmy zniecierpliwieni. Czy niecierpliwość też jest normalna?

Bo ja tęsknię. Przepełnia mnie tak ogromna tęsknota, a przecież dziwnie jest tęsknić za kimś, za czymś czego się jeszcze nie widziało, nie dotykało. A ja już, już chcę dotknąć, przytulić, powąchać. Tak bardzo za tym tęsknię.

Wczoraj leżeliśmy z R, on przytulony do brzucha mówił do pępka, zgadywał, czy mały wypina piąstkę, łokieć, czy też nóżkę. Ogarnęło mnie znów to uczucie Będę mamą. Ojejku! Ale że teraz? Że już? Napłynęła obawa. Ale nie taka paraliżująca w stylu "nie podołam", tylko taka niepewna "jak to właściwie będzie". Nie ukrywam, jestem młoda. Od dawna słyszę tylko tacy młodzi. Tacy młodzi na poważny związek, tacy młodzi na ślub. Tacy młodzi na dziecko. Ale kto ustalił, kiedy jest właściwy czas? No kto?

I co dzień rano wstaję, skreślam datę w kalendarzu. Dziś osiemnasty. Jeszcze 36 dni mojej tęsknoty bezbrzeżnej. Tęsknoty nieopisanej.
Czytaj dalej »

wtorek, 15 lipca 2014

Dzień za dniem - Torba do szpitala

Bardzo powolny ten tydzień. Ma się wrażenie, że dni także są ospałe panującą pochmurnością. Czy w Polsce jest równie ponuro?

Jesteśmy po Geburtsplannung. Będąc już na terenie szpitala kierowaliśmy się znakami. Aha, teraz w lewo. I w prawo. O, tutaj. Chyba te drzwi. Gdyby to dziś miało być nasze Show time nie wiedziałabym nawet, gdzie się udać!

Dobrze jest zapisać się do szpitala, w którym zamierzamy rodzić. To zabiera sporo stresu podczas już tej "właściwej" wizyty. Nie wyobrażam sobie trafić na porodówkę z bólami, a tu mi zadają pytania odnośnie przebytych chorób, imion, dat. Jeszcze bym podała inne imię dla Jakubko...

Tak więc - planować jest dobrze. Laktator - wstrzymać się. Pokój jednoosobowy - odpuścić (50euro!).

Za tydzień czeka mnie akupunktura. Miałyście może z nią styczność? U nas jest za darmo, a jak ma nie zaszkodzić, a może jeszcze pomóc teraz i w czasie porodu, to czemu nie. Czego kobieta się nie uchwyci, by choć trochę mniej bolało :)

Mogę też spakować swoją torbę do szpitala. Wg listy:

- 3 koszule 'nocne' ułatwiające karmienie
- 2 biustonosze do karmienia
- wkładki laktacyjne
- szlafrok
- papcie, klapki
- skarpetki
- kosmetyki (żel pod prysznic, żel do higieny intymnej, szampon, chusteczki do mycia twarzy, pasta, szczoteczka do zębów, szczotka)
- dwa ręczniki
- ubranie na wyjście
- ubranko na wyjście dla Buby

Mało? Porównując z polskimi listami bardzo mało. Jednak położna powiedziała, że niczym innym mam się nie martwić. A dokumenty są zrozumiałe. Teraz pytanie w co ja mam się spakować, bo wszystkie torby takie wielkie :p

Kończy się powoli dzień. Dziś z braku zajęcia pomyślałam o przemalowaniu pokoiku dla Okruszka. Moje R spojrzało na mnie tylko z przerażeniem.





Czytaj dalej »

poniedziałek, 14 lipca 2014

Niemieckie Mami

Dotychczas zbytnio nie narzekałam na czas ciąży. Ale dziś nie ruszam się z kanapy, co chwilę zerkam na brzuch, czy przypadkiem Buba nie przebił mi skóry - tak się rozciąga - a w międzyczasie sturluję... sturlowuję... jak się odmienia "sturlać"?!     z mojego wygodnego miejsca i człapię do toalety z myślą, że zaraz popuszczę. Siadam, oddaję swoje ledwie co. Mały oszust.

Nikt nie mówił, że ostatnie pięć tygodni będzie ciężkie. Czytałam o tym, ale czytać można sporo. Ja na przykład sporo słyszę, jaki to poród będzie straszny. Spokojnie wysłuchuję, odpowiadam cierpliwie, że się nie boję, urodzić muszę i takie straszenie nic nie daje. W ogóle - po co ludziom mózg? Bo chyba nie po to by pomyśleć a powiem, jaki to poród jest straszny, jakie to wielkie bóle będzie mieć i prawie umrze. 

Dziś kolejny post - wiem, że gdy urodzę nie będę miała na nie tak czasu. A że mieszkam w Niemczech i za cholerę nie mogłam znaleźć blogujących niemieckich mam, szukając porad, postanowiłam samą taką poradą być. Z tygodnia na tydzień zdobywa się coraz więcej doświadczenia.

Na początek oczywiście dostałam książeczkę ciążową i zaświadczenie o tym, że jestem w ciąży (wtedy był to ósmy tydzień - ósmy! Gdzie te tygodnie uciekły?).


Nie wiem ile przysługuje usg w ciągu całej ciąży - ja miałam robione praktycznie co wizytę.
w styczniu, w lutym, kwietniu, maju (tu akurat 3D - kosztowało nas 70euro), w czerwcu. Wychodzi na to, że Buba miał możliwość pozowania co miesiąc. Od czerwca po minionych znów czterech tygodniach chodzimy już na ktg i oczywiście sprawdzanie szyjki macicy. Sprawdzanie moczu - zawsze. Sprawdzanie wagi - zawsze (największa frajda). Mierzenie ciśnienia - zawsze. Krew... nie jestem pewna, zawsze szybko chciałam o tym zapomnieć. Co region, to na pewno inaczej. Jedno jest pewne - jestem bardzo zadowolona. Za każdym razem mam wrażenie kompetentnej opieki. Tym ludziom zależy na nas i naszych brzuszkach.

Wybrałam sobie też już położną panią Barbarę - widziałam się z nią raz, a jutro o 10 mamy zaplanowane oglądanie szpitala, wypełnienie wszystkich papierów, by w czasie porodu mieć już to z głowy. Tutaj nazywa się to Geburtsplannung.

Ja - We wtorek mamy planowanie porodu w szpitalu.
Moja siostra - A co tu planować? Przyj i tyle!

Rodzina. Taka nieoceniona.

Ostatnio zastanawiałam się, kiedy znów "zważą" naszego Okruszka. Ostatni raz było to na początku czerwca, gdzie miał 1300. Bardzo chciałabym wiedzieć, bo podobno szykuje nam się spory chłopak. Nieśmiały, jeśli chodzi o usg chłopak. Jejku, już bym chciała wycałować te jego małe paluszki.

Wracając - jutro planowanie porodu, muszę się zapytać położnej co ja mam spakować dla siebie i małego. Jak widziałam polskie listy, to idzie pół domu zabrać, podobno tu jest inaczej. Ale o tym jutro.
Dziś trzeba jeszcze wykrzesać trochę sił na ogarnięcie domu i obiadu. Ciężarnym powinna przysługiwać bezpłatna gosposia. Mogę postawić pierwszy podpis pod takową petycją do miasta. Kraju. Unii Europejskiej.



Czytaj dalej »

Wstępne ogarnianie

Wstępne ogarnianie przyszło, kiedy zamieszkaliśmy w Niemczech i trzeba było "mieć pracę", "mieć mieszkanie" i "przeżyć". Porządne urządzenie się tutaj zajęło nam półtorej roku. W tym trzy mieszkania. Do dziś pamiętam to pierwsze z przeciekającym dachem w kuchni.

A teraz? Możemy spokojnie odetchnąć na naszym parterze i spokojnie myśleć tylko o Bubie. A jest o czym myśleć! Na początku kupiliśmy łóżeczko - to był nasz taki pierwszy odważny zakup, a jaka frajda przy składaniu! Złożyliśmy i rozkręciliśmy, bo czekała nas przeprowadzka. Teraz już dumnie stoi w pokoiku:


Bardzo niebiesko? Za nic nie mogę znaleźć tu w miarę taniego białego prześcieradełka. I to nie jest wcale śmieszne! Niebieskie na początek, jeszcze muszę zrobić jedną akcję poszukiwawczą. I zastanawiam się nad karuzelą. Strasznie mnie denerwuje, bo "pochyla się" nad maluszkiem. Do tego czytała, że dopiero w drugim miesiącu malec zaczyna się nią interesować. Moje R mówi, że będzie służyć, jako grajka. Sama już nie wiem. Ściągać, nie ściągać?
Do tego ściany. Zrobiły nam się okropne zacieki. Malować ponownie (wybrałabym tym razem o wiele jaśniejszy odcień), czy dać sobie spokój? Niby pokoik, którym synek zacznie się interesować łohohoo później, a tyle dylematów. Na szczęście sprawa łóżkowa załatwiona. Przewijakowa również - i to za ledwie 20euro.



Oprócz wózka (nigdy więcej, idzie zwariować przy wybieraniu) mamy już wszystko. Teraz tylko czekać na małego Jakubka. O. I znów przeoczyłam ważny fakt.

Po kolei jednak:
- mieszkam w Niemczech od niecałych dwóch lat
- już w trzynastym tygodniu wiedziałam, że noszę pod sercem małego chłopca, który dostał imię Jakub
- to jest moja pierwsza ciąża
- nie mogę się doczekać, a z drugiej strony okropnie się boję

Na koniec - nasze małe szczęście:



Czytaj dalej »

sobota, 12 lipca 2014

35 TC - co u nas?

Wczoraj w wannie zaczęłam się zastanawiać właściwie dlaczego chcę wkroczyć do blogosfery. Bo, jakby nie patrzeć na koncie miałabym już przynajmniej trzy blogi! Ale niestety żaden nie przetrwał dłużej niż dwa tygodnie. Tylko, że może wtedy... wcale nie miałam o czym pisać. Wtedy jeszcze "odpowiedzialność", "rzetelność" jawiła się jedynie lekkim blaskiem.

A teraz co jak co, ale tych cech akurat muszę się nauczyć. Dlatego powstała myśl o blogu. Nie bez kopniaka oczywiście. Będąc w tych ostatnich tygodniach zalała mnie jedna ogromna myśl pt. Poród. O którym wcześniej w ogóle nie myślałam! A przecież dojść do niego musi, przed tym się nie wywinę. W ruch zatem poszły różne przeróżne blogi dziewczyn opisujące swoje ciąże i swoje porody. Nie myślałam jeszcze wtedy, by stworzyć coś podobnego. Ale. Przy jednej z bezsennych nocy stwierdziłam, że w sumie czemu nie, a jak nie dla innych, to przecież dla siebie. Tak więc jestem. Tak więc piszę. I w końcu czuję się dobrze. Tak, jakbym robiła, to co powinnam. I ostatecznie - to co lubię.

Przechodząc do rzeczy właściwych. 35 tydzień! Moje Baby's coming pokazuje dokładnie 41 dni. Czy to normalne w tym okresie czuć, że TO powinno nastąpić już? Już teraz? Nie za tygodnie, dni tylko właśnie dziś? Czasem wydaje mi się, że moja buba też tak myśli rozpychając się w brzuchu i kopiąc mnie po żebrach. Brzuch nie jest okrągły. Brzuch to jedna wielka modelina dostosowująca się do tego małego człowieczka. W takich momentach masuję wypchnięte boleśnie miejsce i mówię "okruszku nie tędy droga, przez skórę się nie przeciśniesz".

Buba

- jest na tyle rozwinięty, że mógłby już spokojnie przeżyć poza brzuszkiem, ale. Zawsze jest jakieś ale, dlatego lepiej poczekać jeszcze przynajmniej trzy tygodnie. Mimo, że chcę go już natychmiast włącza mi się "racjonalność"
- waży nawet ponad 2,5 (obstawiam więcej)
- robi dziwne miny, gromadzi pierwsze wspomnienia

Ja

- coraz bardziej zmęczona
- trudności z oddychaniem i żołądkiem
- jeśli nie oszczędzałam się do tej pory, to czas najwyższy to zacząć (teraz mówicie?)


Powiem szczerze, że dopiero od jakiegoś tygodnia zaczęłam czuć, że jestem w ciąży. Takie moje małe szczęście. Na początku owszem było mi niedobrze, ale ani razu nie zwymiotowałam i nie spałam zbyt wiele, bo praca mi na to nie pozwalała. Od tamtego czasu ją straciłam, zaliczyłam przeprowadzkę, urządzanie się na nowo, planowanie pokoju małego (mówiłam już, że będę miała synka?) i wiele innych bardziej emocjonalnych zmian. Jakie łóżeczko? Jaki wózek? Przewijak tak, czy nie? Wanienka! Pampersy! Środki do pielęgnacji! Wkładki laktacyjne! Laktator! Aż tchu brakuje! Postaram się większość z moich dylematów opisać przed porodem. 

Sprawy do ogarnięcia?
 - torba do szpitala
 - wózek
 - biustonosz do karmienia

Zdążę?
Czytaj dalej »

piątek, 11 lipca 2014

Fakt

Bo czasem życie stawia nas przed faktem dokonanym. Moim faktem jest to, że za pięć tygodni wydam na świat nowego mądrego człowieka. Pięć tygodni oczywiście z przesunięciami, bo chyba większość zainteresowanych wie, jak to jest. Pięć pięciu nierówne, a dodatkowo termin miesiączkowy różni się od tego z usg. Jakiego tu się trzymać?

Generalnie - skoro to pierwszy krok, to pasowałoby to jakoś uczcić. A skoro alkohol jest zakazany, to sądzę, że jabłuszkowa kąpiel będzie wskazana.

Aromatycznego wieczoru.
Czytaj dalej »