Czuję się, jakby od ostatniego Wpisu tutaj minęły całe wieki. A może minęły? Dni mijają mi niepostrzeżenie. Szczególnie, kiedy R. ma popołudniówki i poranek mija nam na zakupach, załatwianiu ważniejszych spraw, a potem on już jedzie, Jakubek idzie na drzemkę lub się z niej budzi (ostatnio jest z tym nieobliczalny), mija dwunasta i to się bawimy, to coś oglądamy - w międzyczasie robi się obiad (oczywiście, że sam!) - aż w końcu nastaje wieczór, kąpiel, kolacja. Jakubek albo pada już o 17 albo czeka na tatę i idzie spać o 19. Ostatnio dłużej nie dociąga.
Słowem wstępu...
powiem Wam, że posypał się trochę ten nasz plan dnia. Lubiłam pobudki o szóstej, siódmej, budzenie w nocy jedynie dwa razy na picie, drzemkę o 11 i chodzenie spać o dwudziestej. Naprawdę. A od jakichś dwóch tygodni jest jeden wielki misz - masz. I nawet przestałam z tym walczyć. Kuba potraf wstać o piątej, położyć się znów o ósmej, pospać dwie godzinki i paść o 17. Przeciągałam go do 18. Do 19. Wciąż to samo. Wciąż ta piąta rano. I choć może powinnam dziś opływać w zachwycie z powodu ukończenia półtorej roku (to też będzie!), to i o niedogodnościach muszę powiedzieć. Pamiętacie? Zero ściemy.
<Może moje narzekanie na coś się zdało, bo kiedy zaczęłam pisać Posta był czwartek, a już od piątku Kuba budzi się o 6 :D>
Z histeriami jest już spokojniej. A jeśli takie się zdarzają, to i my lepiej na nie reagujemy. Początki zawsze są trudne, bo człowiek nie jest przygotowany. Teraz po prostu przy okazji napadu złości ćwiczę sobie oddychanie, tak przedporodowo ;)
Mimo zaburzenia snu, mimo gniewnych ataków... muszę to powiedzieć... mamy najcudowniejszego synka na świecie! :D
Jakub zdaje się coraz więcej rozumieć, coraz więcej mówić, śmiać się, zajmować sobą. Jak zawsze - uwielbia jeść. Szaleje na punkcie makaronu i ryżu. Do warzyw podchodzi ostrożnie, za to owoce potrafi pochłonąć w ciągu kilku minut. Mały z niego przytulaśnik i spryciarz. Ma niezły ubaw, kiedy nas przedrzeźnia np. ze spaniem. Kładzie się, mruży oczy i udaje, że chrapie. A kiedy go naśladujemy głośno się śmieje. Zaczął śmiać się również z konkretnych momentów w bajkach. Jego ulubioną książeczką są "Trzy świnki" i kiedy ostatnio trafiliśmy w Peppie na nawiązanie do motywu dmuchania wilka na dom, Kuba aż trząsł się ze śmiechu. Nie sądziłam, że tak dużo rozumie! I że potrafi łączyć fakty.
Przemierza kilometry na swoim rowerku w salonie i potrafi naprawdę długo odpychać się nóżkami na dworze. Na szczęście zaczyna się u nas przejaśniać i ocieplać, więc takie wyjścia, choćby na krótką przejażdżkę na pewno będą częstsze. Choć kiedy padało też nie istniało dla nas niemożliwe. Okruszek zakochał się w swojej kolorowej parasolce i uparcie ją trzymał, mimo dużego wiatru.
Co jeszcze?
Uczy się schodzić po schodach, a wchodzenie na górę to pestka! Nóżka za nóżką. Wystarczy, że trzymam go za rączkę, a dalej radzi sobie sam. Przyznam szczerze, że uspokoiło mnie to trochę, kiedy w przyszłości próbuję nas zobaczyć z Brzuszkowym u boku.
Mimo, że mowa wciąż idzie małymi kroczkami, to reaguje na "chodź, idziemy zrobić pranie", "chodź, trzeba pozamiatać", "załóż czapkę, idziemy na spacer", "podasz mamie tą poduszkę?". I to wcale nie z przypadku. On po prostu rozumie o co nam chodzi. Teraz tylko musi się nauczyć odpowiadać.
Co więcej, nie chce wcale wychodzić z kąpieli! Za każdym razem, słysząc "wychodzimy" zaczyna krzyczeć i uspokaja się, kiedy zapewnimy go, że jeszcze chwilę może się pobawić. Wyciągam go wręcz siłą z zimnej już wody. Dalej chętnie idzie spać sam i odkąd nauczył się otwierać lodówkę nie muszę się martwić, że będzie głodny. Po prostu idzie, otwiera sobie i wyciąga to na co ma ochotę. Muszę go tylko jeszcze nauczyć zamykania za sobą :) Jest tak ujmujący, że nie sposób długo się na niego gniewać. Ale dzieci chyba już tak mają? Z tą swoją niewinnością i głębokością spojrzenia. Mali spryciarze!
Zębów dalej ma 16, a te ostatnie cztery ani myślą na razie wychodzić. Mieliśmy czas, kiedy przez trzy dni gorączka utrzymywała się przy granicy 38,5 stopnia, a Okruszek potrafił krzyczeć na całą ulicę, a noce do dziś nie są zbyt ciekawe, ale jeszcze nic się nie przebiło. Czekamy. Z niecierpliwością!
I to by było chyba na tyle. Mamy w domu już całkiem dużego chłopca, który mimo różnych większych i mniejszych niedogodności jest przeuroczy i bardzo rozumny. Idzie się z nim nieźle dogadać, oczywiście posiadając coś, co jest dla niego wartościowe ;) Naszym hitem zabawkowym stał się parking z autkami, gdzie Kuba może godzinami puszczać swoje małe pojazdy po krętym torze lub tym najwyższym, a na wieczór coraz częściej usypiają go nasze opowieści po ciemku.
Czytaj dalej »
Słowem wstępu...
powiem Wam, że posypał się trochę ten nasz plan dnia. Lubiłam pobudki o szóstej, siódmej, budzenie w nocy jedynie dwa razy na picie, drzemkę o 11 i chodzenie spać o dwudziestej. Naprawdę. A od jakichś dwóch tygodni jest jeden wielki misz - masz. I nawet przestałam z tym walczyć. Kuba potraf wstać o piątej, położyć się znów o ósmej, pospać dwie godzinki i paść o 17. Przeciągałam go do 18. Do 19. Wciąż to samo. Wciąż ta piąta rano. I choć może powinnam dziś opływać w zachwycie z powodu ukończenia półtorej roku (to też będzie!), to i o niedogodnościach muszę powiedzieć. Pamiętacie? Zero ściemy.
<Może moje narzekanie na coś się zdało, bo kiedy zaczęłam pisać Posta był czwartek, a już od piątku Kuba budzi się o 6 :D>
Z histeriami jest już spokojniej. A jeśli takie się zdarzają, to i my lepiej na nie reagujemy. Początki zawsze są trudne, bo człowiek nie jest przygotowany. Teraz po prostu przy okazji napadu złości ćwiczę sobie oddychanie, tak przedporodowo ;)
Mimo zaburzenia snu, mimo gniewnych ataków... muszę to powiedzieć... mamy najcudowniejszego synka na świecie! :D
Jakub zdaje się coraz więcej rozumieć, coraz więcej mówić, śmiać się, zajmować sobą. Jak zawsze - uwielbia jeść. Szaleje na punkcie makaronu i ryżu. Do warzyw podchodzi ostrożnie, za to owoce potrafi pochłonąć w ciągu kilku minut. Mały z niego przytulaśnik i spryciarz. Ma niezły ubaw, kiedy nas przedrzeźnia np. ze spaniem. Kładzie się, mruży oczy i udaje, że chrapie. A kiedy go naśladujemy głośno się śmieje. Zaczął śmiać się również z konkretnych momentów w bajkach. Jego ulubioną książeczką są "Trzy świnki" i kiedy ostatnio trafiliśmy w Peppie na nawiązanie do motywu dmuchania wilka na dom, Kuba aż trząsł się ze śmiechu. Nie sądziłam, że tak dużo rozumie! I że potrafi łączyć fakty.
Co jeszcze?
Uczy się schodzić po schodach, a wchodzenie na górę to pestka! Nóżka za nóżką. Wystarczy, że trzymam go za rączkę, a dalej radzi sobie sam. Przyznam szczerze, że uspokoiło mnie to trochę, kiedy w przyszłości próbuję nas zobaczyć z Brzuszkowym u boku.
Mimo, że mowa wciąż idzie małymi kroczkami, to reaguje na "chodź, idziemy zrobić pranie", "chodź, trzeba pozamiatać", "załóż czapkę, idziemy na spacer", "podasz mamie tą poduszkę?". I to wcale nie z przypadku. On po prostu rozumie o co nam chodzi. Teraz tylko musi się nauczyć odpowiadać.
Zębów dalej ma 16, a te ostatnie cztery ani myślą na razie wychodzić. Mieliśmy czas, kiedy przez trzy dni gorączka utrzymywała się przy granicy 38,5 stopnia, a Okruszek potrafił krzyczeć na całą ulicę, a noce do dziś nie są zbyt ciekawe, ale jeszcze nic się nie przebiło. Czekamy. Z niecierpliwością!
I to by było chyba na tyle. Mamy w domu już całkiem dużego chłopca, który mimo różnych większych i mniejszych niedogodności jest przeuroczy i bardzo rozumny. Idzie się z nim nieźle dogadać, oczywiście posiadając coś, co jest dla niego wartościowe ;) Naszym hitem zabawkowym stał się parking z autkami, gdzie Kuba może godzinami puszczać swoje małe pojazdy po krętym torze lub tym najwyższym, a na wieczór coraz częściej usypiają go nasze opowieści po ciemku.