wtorek, 6 grudnia 2016

27 miesiąc życia Jakubka

Jakub mając dwa latka i trzy miesiące jest Jakubem bardzo rezolutnym. Sprytnym. Niekiedy nawet cwanym. Nadal ma swoje fochy, foszki, histerie, ale już mniej. Kiedy wspomnę jego rzucanie się na podłogę i krzyki, to naprawdę widzę, jaki zrobił postęp. Jest dużo bardziej wyciszony. Choć, jak coś mu się niepodoba, to daje o sobie znać. Jak śpi za długo, to wymyśla i marudzi, po drzemce również krzyk i tulenie się. R. jednak uważa, że to moja wina, bo jak on z nim zostaje sam, to nie ma mazania się. A jak tylko wracam, to trzyma się mojej „spódnicy” :D

Nadal niewiele mówi, jednak z tych słów, których się nauczył stara się tworzyć zdania. Kiedy chce nam coś pokazać lub się bawić woła „mama tata kom”. Kiedy Leo się przechyli do tyłu: „mama kom Leo ała”. Nie powie „pociąg”, powie „ciuchciuch”. Auto, to „brum”, motor, to „mghr” (odgłos:p). Najnowszym odkryciem jest „kółko”. Czasem wymknie mu się „ślupka” (śrubka). Ostatnio ciągle mnie zamęczał dwoma autkami, którym można odkręcić kółka i w ogóle rozebrać je na więcej części. Ja miałam śrubokrętem odkręcać, a on rozkładał. A potem je skręcaliśmy. I tak nawet kilka razy pod rząd. Nową zabawą okazała się również drewniana kolejna i małe autka. A tamtotygodniowym hitem skrzynka na narzędzia, dopełnienie warsztatu. Bo przecież tata ma skrzynkę, to synek też musi mieć :) chłopiec z niego pełną parą! Autka, motor, naprawianie. Potrafi postawić motor do góry nogami i coś tam niby przykręcać. Wchodzi nawet pod stół i też coś grzebie.





Odkąd nauczył się przesuwać krzesła w kuchni wszędzie go tam pełno. Kiedy gotuję muszę mieć oczy dookoła głowy, żeby nagle nie wspiął się i nie dotknął gorących garnków. Na ile pozwala na to czas i możliwości pozwalam mu stać obok siebie i obserwować, a nawet i uczestniczyć w przyrządzaniu obiadu, czy innych posiłków.



A potem czas na jedzenie, wszyscy w czwórkę lub kiedy R. jest w pracy Leo i Kuba naprzeciwko siebie, ja i mali przyjaciele. Oprócz aut miłością Jakuba jest Psi patrol. Stał się u nas bardzo popularny, więc o gadżety z motywem nie jest trudno. Chłopiec, nie rozstaje się z czapką nawet w domu, niekiedy zakłada ją po prostu do zabawy. Taki pocieszny przy tym jest!

Szczerze, to nie mogę się doczekać kolejnych miesięcy. Jak do niedawna niewiele się działo, tak teraz robi się coraz ciekawiej. I coraz bardziej słodko. Szczególnie, gdy pytany, czy kocha odpowiada "tak", a na potwierdzenie mocno przytula i całuje. Oczywiście potrafi być też właśnie taki, jak na zdjęciu niżej :D niekiedy brakuje do niego sił, jednak miłość, która wciąż rośnie jest od tego znacznie silniejsza.






Tak się cieszę, że mogłam być tu dla Ciebie już drugi raz w tym tygodniu. Koniecznie napisz mi, jak Tobie minął ten dzień!



Czytaj dalej »

7 miesiąc życia Leona

Leo na początku tamtego tygodnia skończył siedem miesięcy. Jeszcze niedawno ciągle tylko spał z przerwą na jedzenie i przebranie pampersa, a teraz dwie drzemki w ciągu dnia są rarytasem, siedzi bez obstawy poduszek i bawi się w najlepsze swoimi zabawkami, a jeśli dorwie jakąś należącą do swojego brata, aż uszy mu się trzęsą. Jedyne co się nie zmieniło, to jego apetyt. Dalej je śmiało, jednak pierś coraz częściej spychana jest na dalszy plan. W takim tempie odstawi się szybciej niż myślałam. Szczególnie, że nie jest mu ona potrzebna do zasypiania, jak było w przypadku Jakubka.




Leonek ma dwie dolne jedynki, które wyszły niespodzeiwanie i dzień po dniu. Wygląda przekochanie, ale niestety stara mu się źle zacząć jeść i mnie ugryźć. Jak już jednak mówiłam karmimy się rzadziej, młodszy niekiedy potrafi nawet sześć godzin wytrzymać bez piersi, na śniadanko je kaszki, kanapki, omlety czy biszkomlety. Gotujemy też jaglankę, owsiankę z owocami, grysik. Z obiadami różnie bywało. Chciałam od razu wprowadzić Blw, jednak okazało się, że Leo nie jest zbytnio przekonany i kończyło się na łyżeczce. Z braku czasu sięgałam również po słoiczki, które przy dwójce dzieci okazały się zbawieniem, jednak powoli przecieramy szlak Wyboru i ostatnio Leoś chyba sam siebie zaskoczył konsumując marchewkę w całości. I takim sposobem poszły w ruch burgery z kurczaka i pora, ryż z owocami leśnymi, makarony. Od kilku dni Blw jest na pierwszym planie. I bardzo się cieszę! Rozczulałam się oglądając zdjęcia Jakuba, który mając osiem miesięcy jadł naleśniki i burgery i myślałam, że z Młodszym będzie zupełnie inaczej, ale ta sytuacja pokazała nam, że każde dziecko kroczy swoim tempem.




Leo to taka oaza spokoju i wyrozumiałości. Płacze, jeśli naprawdę coś jest nie po jego myśli. W sumie, to jeśli jest wyspany i najedzony nic mu nie potrzeba więcej do szczęścia oprócz swojego koca do ciumkania i... braciszka. Mama też jest super, ale brat to jednak brat!
Nasz chłopiec waży już 10 kg 120 g i mierzy 73 cm. Rozmiar 80 już na dobre rozgościł się w komodzie i zastanawiam się też, jak to będzie z butkami, bo już teraz ubieram mu 18/19. Kuba takowe nosił na roczek, gdy zaczynał samodzielnie chodzić. Leo ma znacznie większe słodkie stópki! Jak pewnie zauważyliście ciężko mi unikać porównywania. Dla mnie to takie niezwykłe, że dwójka dzieci może się tak różnić. To zwyczajnie ciekawe. I piękne. I też wcale nieszkodliwe. Bo kochamy ich tak samo, mimo różnic. Nawet jeśli tą największą różnicą jest zasypianie. U młodszego wystarczy wyczuć moment, położyć go do łóżeczka, włączyć karuzelę, dać kocyk ciumkacz i po chwili dziecię odpływa. Uwielbiam, jak tak usypia.
Patrzcie, jak u nas wesoło!

Uwielbiam też, jak się śmieje. Czasem z całkiem dziwnych rzeczy, dlatego, że najczęściej śmieje się z tego, co robi Kuba. W ogóle ostatnio zastaję ich w różnych rozczulających sytuacjach. Kiedy się przytulają, uśmiechają do siebie lub gdy Kuba robi akuku, a Leo zaśmiewa się tak, że aż nim trzęsie. Widać, że chciałby już chodzić, biegać za nim, bawić się tak, jak on. I coś czuję, że nastąpi to prędzej niż później.
Wśród przepięknych poduszek od cioci Eli. Kochana są naprawdę super!




Czytaj dalej »

sobota, 26 listopada 2016

Chcesz mieć jeszcze trzecie?

Jeśli miałabym odpowiedzieć na to pytanie bez owijania w bawełnę powiedziałabym Ci krótko: Tak. Ale potem nie mogłabym się powstrzymać przed całym morzem "ale". Pewnie nawet nie wiedziałabym, kiedy zaczęły płynąć pierwsze słowa! Bo to przecież   j u ż   trzecie. Co z tego, że kiedyś rodziny miały powyżej pięciu. Przecież czasy się zmieniły. Coraz częściej widzi się model 2+1. 2+2, to już jest maksimum, trzecie często kojarzy się z wpadką, a czwarte to przeciez patologia, jak nic. Ale wiesz co? Z zazdrością patrzę na te "patologie". Mój R. pewnie złapie się za głowę, kiedy powiem Ci, że czwórka dzieci, to całkiem spoko. Kiedy jeszcze nie było Jakubka i rozmawialismy o naszej przyszłości sprawa była prosta. Wtedy wszystko takie było. Bez kolek i nieprzespanych nocy. Marzyła nam się dwójka, choć po cichu te 3 jakoś przemykało tez przez głowę. W naszych planach była też dziewczynka, a jakże. I to wymarzona bardziej od strony taty, uwierzysz? Oczywiście wyszło, jak wyszło. Mamy dwójkę wspaniałych chłopaków i choć przy drugim podejściu baardzo chcieliśmy stworzyć parkę, to nie zamieniłabym Leonka nawet na dwie dziewczynki. Jednak w takim wypadku znów wróciła myśl o trójce, tyle, że tym razem trochę głośniejsza niż kiedyś. Co nas jednak hamuje? Co sprawia, że tak się huśtamy między mieć, a nie mieć?

Jaki odstęp czasu?

No właśnie jaki? Czy iść za ciosem i postarać się o trzecie również w niedługim czasie? Czy może raczej poczekać tym razem, zobaczyć jak to jest miec dwójkę dużych dzieci. Choć przez chwilę nie patrzeć na pampersy, przewijak i gryzaki?

Powiem Ci, że jeszcze niedawno byłam całym sercem za drugą opcją. Mówiłam, że jak już to za kilka lat. Ale potem zaczęłam kalkulować, patrzeć w nieco bardziej odległą przyszłość. Zobaczyłam siebie w wieku 45 lat i z dorosłymi dziećmi. Czterdzieści pięć, to przecież taki fajny wiek na szaleństwa wieku dojrzałego! Zobaczyłam siebie i R. w podróży, przeżywających nigdy nie przeżyty miesiąc miodowy. Co tam miesiąc! Dwa! Trzy! Długo rozmawialiśmy o tym z R. I postanowiliśmy poczekać przynajmniej dwa lata i zobaczyć, jak wtedy będziemy postrzegać tę sprawę.

Co jeśli znów będzie chłopak?

Komuś postronnemu, kto nigdy nie był w takiej sytuacji może się to wydać okrutne. Bo przeciez każde dziecko jest cudem, bez względu na płeć. Nigdy nie będę żałować, że mam dwóch chłopców, są wspaniali. Ale nie ukrywam, że chciałabym mieć jeszcze dziewczynkę. Nie boję się tego, co by było. Boję się rozczarowania. Mojego i innych. Nie chciałabym by dotknęło tego malucha. Choć znając nas, gdyby rzeczywiście okazało się, że będzie trzeci chłopak, to w końcu byśmy przyjęli to na klatę i cieszyli się nim, jak wariaci. Wiecie co jest gorsze? Że po jakimś czasie moglibyśmy znów zacząć myśleć o próbie stworzenia dziewczynki :D

Czy dam sobie radę?

Gdyby ktoś mi powiedział o trzecim maluchu jakieś trzy miesiące temu, to sama myśl, by mnie przeraziła. Wręcz zemdliła. Nie ukrywam - było ciężko. Nadal czasem jest, ale już znacznie rzadziej. Mamy coraz więcej radości z naszej dwójeczki. I wiem, że za dwa/trzy lata przeciez nie będą już malutcy. Oboje w przedszkolu, będzie więcej luzu. Kuba będzie cztero pięciolatkiem! Wow! Jeśli dałam sobie radę z dwójką maluchów, to na pewno lepiej będzie z takim pięciolatkiem, trzylatkiem i noworodkiem. Patrzcie! Jeden Post i już mam ułożoną przyszłość! Chciałabym, by poszło po naszej myśli. Jednak każde plany weryfikuje życie. Zobaczymy, jak się potoczy nasze. A tymczasem do ostatniej kropli będziemy cieszyć się naszymi dwoma Okruszkami. Na razie w zupełności nam wystarczy.




A Ty masz jakiś złoty środek? Marzy Wam się spora gromadka dzieci czy poprzestajecie na jednym? Koniecznie się tym podziel!
Czytaj dalej »

niedziela, 13 listopada 2016

Trzy miesiące

Trzy miesiące to niby tak niewiele. W całym życiu może się wydawać niczym. Jeśli jednak idzie o pierwsze lata życia dziecka, to jest to całkiem spory odcinek czasu. Tyle może się zmienić! Co ja mówię, to już w ciągu dnia dziecko moze zacząć chodzić chociażby. Nagle i niespodziewanie. Co prawda Leo jeszcze nie chodzi :D jednak półroczniak potrafi znacznie więcej od trzymiesięcznego brzdąca, o którym ostatnio pisałam. A szczególnie ten nasz Leo, który siedzi, stoi, czołga się, a niektóre ubranka na roczek są zwyczajnie za ciasne. I nie mowa tu tylko o szerokości. Serio! A Jakubek jaki wydoroślały. Zamiast pampersa lata w majtulkach, a nawet w mini bokserkach, w których wygląda po prostu rozkosznie. W dzień i w nocy. Przytula się, całuje. Całusy rozdaje nawet odwiedzanym znajomym. A jak w Polsce czarował. Wszyscy chcieli go sobie zostawić. Taki czaruś z niego.

Nasza przerwa wynikała z początku z braku czasu, a potem jak zostaliśmy odcięci od Internetu to już w ogóle mój zapał osłabł. W Polsce jednak nabrałam sił. Co więcej! Byłam zasypywana pytaniami, kiedy coś napiszę. Sama nie wiedziałam, że tyle znajomych nas czyta. No i jesteś jeszcze Ty! Miło Cię znów widzieć.

Nie będę opisywać co się działo w tych ostatnich miesiącach kiedy nas nie było. Byłoby tego zwyczajnie za dużo. Wspomnę jednak o dwóch największych zmianach.

Leo i marchewka


Leo swój pierwszy posiłek inny niż mleko zjadł już w Polsce. Miał wtedy 5,5 miesiąca. Były to małe próby, trochę ziemniaczka, trochę marchewki, pietruszka, brokuł, burak, dynia. Ciężko bylo wprowadzić jakiś stały rytm, bo wciąż byliśmy w ruchu. Praktycznie codziennie kursowaliśmy miedzy moim domem rodzinnym, a domem R. Dopiero teraz, jak już jestesmy u siebie wkradła się do nas harmonia. Kupiliśmy krzesełko do karmienia, Leo je bardzo polubił i polubił również... łyżeczkę. Mimo, że uwielbiam Blw, to postanowiłam zacząć jednak od niej, z jednego prostego powodu - Leo dopiero teraz zaczął siedzieć prosto i bez chwiania się na boki. W ramach Blw mamy za sobą śniadanie z chlebkiem pokrojonym w kostkę, kostki jaglane, pierogi z bananami i zwyczajne warzywka, choć tutaj był protest i Leo praktycznie nie zjadł nic. Na szczęście są na to sposoby. Następnego dnia powstały ryżowe kulki z warzywami. Leo ze smakiem je również kaszki i owoce. Pod koniec miesiąca zobaczymy również czy ma ciągutki do mięsa.



Jakubek i bez pieluchy życie

Mówiłam Ci już kiedyś, jak Starszy nie widzi życia bez pampersa? Kiedy tylko próbowaliśmy zostawić go bez niego był krzyk, kładzenie się na podłodze i unoszenie pupy. W sierpniu jeszcze odpuściłam. W kolejnym miesiącu postanowiłam zrobić kolejne podejście. Kupiłam zestaw majteczek z motywem robotów i to był strzał w dziesiątkę. Na początku oczywiście był opór, ale pokazałam Jakubkowi co jest narysowane na jego nowej bieliźnie udając przy tym pokazanego robota. Dźwiękowo wyszło mi coś w stylu "ia io" i od tamtego czasu tak też nazywają się majtulki.

Na poczatku było ciężko. Ileż ja się podłóg naścierałam! Wszędzie mi śmierdziało siuśkami. I jak wydawało się, że już jest dobrze, to przyszedł weekend, R. w domu przez cały dzień, zabawa, ekscytacja i znów siusianie pod siebie. Ale wyszliśmy z tego. W Polsce zakup nocnika był obowiązkowy. Kuba bez pampersa chodził i tam. Jednak dopiero po powrocie załapał tak bardzo, że pampers idzie w ruch jeszcze tylko przy wyjściach. W dzień nie mamy już mokrych wpadek, noce również zaczęły być czyste. Kuba albo przesypia na sucho albo woła mnie i siada na nocnik. Taka dumna jestem z niego! Mieliśmy też problemy z kupką, bo Kuba miał jakieś opory i robił ją tylko, jak miał na sobie pampersa, ale i z tym jakoś powoli wychodzimy na prostą i mamy małe sukcesy.


Jak więc widzisz naprawdę sporo się u nas zmieniło. Zmienił się też stosunek Jakubka do Leona. Wcześniej była ta zazdrość, o nas, o zabawki, ale od jakiegoś tygodnia są przytulasy, całusy, pokazywanie zabawek i "Leo" nie schodzący z ust. Bo w to, że Leonek uwielbia starszego brata nie da się wątpić. Non stop wodzi za nim wzrokiem i się do niego śmieje. Coś czuję, że chcąc powtarzać jego zachowania będzie się znacznie szybciej uczył. No spójrz na nich! Aż chce się mieć drugie co? :D



Nie wracam jeszcze na dobre, tak jakbym chciała, bo okazało się, że mamy zepsuty kontakt i dalej jesteśmy odcięci od sieci, ale postaram się być jak najczęściej. Choćby nawet bez zdjęć, bo na telefonie dodać się ich nie da. A tymczasem spokojnej niedzieli Tobie! Zostawiam Cię z kilkoma ujęciami z Polski i nie tylko ;)















Czytaj dalej »

wtorek, 9 sierpnia 2016

Rodzeństwo - miesiąc trzeci i dwudziesty trzeci .

Karmię Leona w naszym ulubionym miejscu. W sypialni, na łóżku. Rozciągam się, rozciąga się on. Przeciąga, wygina. Słodko ssie. Nasza cudowna chwila, kiedy jego błękitne oczy spotykają się z moimi. Jego zatrzymacie się i delikatny uśmiech.

Aż nagle ciszę przeszywa łomot i tupot małych stóp. Jakubko wpada do sypialni, zatrzymuje się przy kołysce i łobuzersko uśmiecha. Zagląda do niej, ale kiedy spostrzega, że Leon leży obok mnie, z piskiem się na nas rzuca. Staram się chronić Leona przed szkodami, ale mimo wszystko ten odrywa się od piersi i rozgląda za bratem. Dobrze wie, że to on zrobił takie zamieszanie. Bo kiedy jego wzrok odnajduje go na małe usta wypływa szeroki uśmiech. Śmieje się Leon, śmieje się Kuba. Starszy skacze po mnie, ale po moim uspokajaniu wycisza się i przemieszcza w stronę wezgłowia. Młodszy wraca do konsumpcji, a ja myślę tylko o tym, by zjadł w spokoju do końca. Na nic nadzieja matki! Jakubko wynajduje sobie nową zabawę i podskakuje na łóżku, przy trzecim podskoku upadając na pupę. Podryguję ja. Podryguje Leo, który ciągle stara się patrzeć do tyłu. Przysłaniam mu dłonią widok, a Starszego upominam. W końcu następuje cisza. Starszy wyraźnie zaciekawiony moją ręką pochyla się nad głową Leona. Kiedy napotyka jego wzrok uśmiecha się słodko, głaszcze go po głowie i zadziwia mnie kiedy całuje w czoło. I to z takim mlaśnięciem wręcz. Potem zadowolony z siebie wraca do podskakiwania. Leo z pełnym brzuszkiem i ciekawością zabaw brata uśmiecha się i przeciąga. Czas na drzemkę.


Będąc w ciąży nie wiedziałam do końca, jak to z nimi będzie. Dwudziestomiesięczniak miałby zrozumieć, że ma brata? No way! Z początku rzeczywiście nie wiedział o co chodzi, ale teraz Leo jest już w nas tak wpisany, że nie ma mowy o tym, by był dzień bez pytania o niego. Dzień, bez zawołania "Leo?!", bez uśmiechu na jego widok rano, bez pogłaskania, przytulenia, czy dania buziaka. Mogę liczyć na mojego pierworodnego, gdy nie dosłyszę, że młodszy płacze. Przybiega i krzyczy. A jak nie zareaguję od razu potrafi nawet podejść i mnie trzepnąć po nodze. Serio! Bo Leo. Leo płacze i trzeba go utulić. A gdybyście widzieli, jak Jakub sobie zatyka uszy zmęczony przedłużającym się krzykiem (nadal mamy problemy z usypianiem). Wygląda naprawdę pociesznie! I kiedy są obok, kiedy spoglądają na siebie i obdarzają się uśmiechem mogłabym nie spuszczać z nich oczu nawet na sekundę.



Są oczywiście chwile, kiedy Kuba wyraża swoje niezadowolenie, zazdrość o nas. Podbiega do bujaka, kołyski i pokazuje, gdzie mamy odłożyć obiekt naszego aktualnego zainteresowania i zająć się tylko nim, wyłącznie. Albo gdy tuli się do mnie czy do taty, potrafi odpychać Leona, bo nie chce się nami dzielić w tym momencie. To takie naturalne odruchy małego dziecka. Nie ma jednak z jego strony agresji, bicia, szczypania, czy krzyku. Mówili "zazdrosny będzie". I jest! I ma do tego prawo. Na szczęście jednak jest też wyrozumiały i zwyczajnie w świecie uwielbia swojego młodszego brata. A później, gdy ten będzie mógł aktywnie uczestniczyć w zabawie będzie go uwielbiał jeszcze bardziej.


Jedno jest pewne - ich braterska więź będzie wciąż rosła. A ja wciąż nie będę mogła się na nich napatrzeć

A potem będę łysieć. Przez te włosy wyrywane, przy ich bójkach i kłótniach ;)
Czytaj dalej »

wtorek, 2 sierpnia 2016

Jak to jest być mamą dwójki?

Kiedy urodził się Jakub, pierworodny nasz mężczyzna, mogłam góry przenosić. Pierwszy, Wymarzony. Mieliśmy tyle entuzjazmu! I nawet budzenie się w nocy co godzinę (to żadna hiperbola) mi nie przeszkadzało. Serio. Ale minął miesiąc. Dwa. Trzy. Kolki, to były jakieś hiper mega napromieniowane - kosmiczne! Myślimy: ok, przetrwamy to. I tak trwaliśmy. Miesiąc czwarty, piąty, szósty. Brzuszek co prawda dał sobie spokój, ale usypianie to był dopiero level hard.W końcu jednak musiało to odpuścić skoro zdecydowaliśmy się na drugie :D

Żartuję. Nie odpuściło. Byłam już w ciąży, jak Kuba kończył roczek, a wtedy jeszcze potrafił budzić się w nocy co chwilę, karmiłam go piersią, a przy usypianiu, łóżeczko hulało od ściany do ściany. To było szaleństwo. Jednak tak zdecydowaliśmy. Chcieliśmy mieć tą różnicę wieku około dwóch lat. Po trzech miesiącach oczekiwania w końcu się udało, a do nas powoli dochodziło co też nas teraz czeka. Na pierwszy ogień poszło usypianie. Pozbyliśmy się bujania. Potem odstawienie od piersi - poszło naprawdę gładko. Wtedy spanie we własnym pokoju było już naturalne. Co prawda ząbkowanie nie dawało nam dalej spokojnie spać, ale teraz mogę się pochwalić, że już od dłuższego czasu Kuba nie budzi się wcale lub jeden raz, aby napić się wody.

Powiem Ci szczerze, że pod koniec drugiej ciąży co chwilę nachodziły mnie czarne myśli. Naturalna kolej rzeczy. Mój ciążowy, owładnięty hormonami mózg nie dopuszczał faktu, że po porodzie zmęczenie, wielki brzuch, bezsenność i ociężałość miały zniknąć. Pojęłam to dopiero, gdy urodził się Leo. Część naszej codzienności z samych początków opisałam Ci już w tym Poście - KLIK. O, i jeszcze TU.

Jak jest teraz? Kiedy Jakub skończył niedawno 23 miesiące, a Leon 3? Jak w każdej rodzinie, czy z jednym dzieckiem, dwójką, trójką, czy też szóstką są wzloty i upadki. Lepsze i gorsze dni. Czasem Starszy obudzi się w złym humorze i już wiesz, że to będzie ciężki dzień, innym razem młodszy da popalić. Ale są też chwile, gdy jest tak miło, że aż nie wierzysz :) Jakub z tygodnia na tydzień robi się bardziej wyrozumiały dla młodszego brata, a Leon więcej kontaktuje. O ich więzi powstanie za niedługo odrębny Wpis.

Poniżej opowiem Ci, co się dzieje w mojej głowie, matki dwójki małych szkrabów, kiedy znajduję czas na pisanie tego Bloga i dlaczego, mimo ciężkich chwil, nie żałuję decyzji, jaką podjęliśmy.

Psychika matki. Jak to z nią jest?

Wspaniale! Już dobrze, dobrze. Wiem, że miało być bez ściemy. Zdradzę Ci pewną rzecz. Z natury jestem spokojna. Ale krzyczący niemowlak tak naprawdę bez większego powodu i dwulatek, który nagle cofnął się rozwojem i krzyczy podobnie, jak jego młodszy brat, tylko tym razem bez NAJMNIEJSZEGO powodu, wyprowadzą z równowagi każdego. Najchętniej chciałoby się zamknąć ich w jednym pokoju i uciec. Matka, to jednak matka. Krzyknie w sufit, szarpnie włosie, to które jeszcze nie wypadło, zagryzie zęby i jakimś cudem ogarnie. Prędzej. Czy później. Częściej to drugie. Czasem (dość często nawet) powie, że ma dość. Że by wyszła, trzasnęła drzwiami. A kiedy rzeczywiście wychodzi samotnie rozpoznasz ją bez problemu! Wzrok rozbiegany, chłonący wszystko, banan na buzi, a nawet i zatańcuje na środku chodnika.

O psychikę trzeba dbać. Ciągłe siedzenie z jednym dzieckiem potrafi sfrustrować, a co dopiero z dwójką (mamo z większą ilością dzieciąt, Ty chyba musisz wyrywać się przynajmniej dwa razy w tygodniu!). Niekiedy wystarczy samotny spacer do spożywczego (jak ja idę sama zaczynam czytać nawet etykiety, by przedłużyć tą błogą chwilę!). Zakupy ubraniowe dają jeszcze większego powera, a kawa z przyjaciółką, to wisienka na torcie. Pamiętaj mamo, dbaj o kobietę jaką jesteś. Gdy ona się zagubi, matka również pójdzie w jej ślady.



Kiedy znajduję czas na Bloga?

Najczęściej podczas drzemki Starszego, kiedy równocześnie z nim śpi Młodszy. I tak. To ostatnio rzadkość. Jeszcze na początku było całkiem spoko, bo Leo non stop spał. Teraz już domaga się większej uwagi i zabawy. Zaczęłam więc pisać w notesie. Rano, gdy Kuba jeszcze śpi, a Leo jest zainteresowany swoimi umilaczami czasu, później kiedy Młodszy śpi, a Starszy zawzięcie rysuje po tablicy, układa puzzle, czy jeździ na autku i zapomina o całym świecie. Tak jest mi się lepiej skupić, zebrać myśli. A potem podczas drzemki obu panów lub gdy R. wraca z pracy wszystko tylko przepisuję. Może wydaje się to bardzo czasochłonne, ale teraz, gdy mamy zepsutego laptopa, jest świetnym rozwiązaniem. Przepisanie wcześniej zebranych myśli ostatecznie zajmuje dużo mniej czasu, niż kiedy miałabym w końcu usiąść w spokoju przy klawiaturze i próbować sobie przypomnieć, co też chciałam Ci powiedzieć.

Dlaczego nie piszę wieczorem, gdy całe całe towarzystwo już śpi? To proste. Jakub potrafi teraz kłaść się o 23. 22, to jego standard (mam nadzieję, że mu się odmieni na jesień), więc kiedy usypia on, padam i ja. A kiedy nie padam, to spędzam ten czas z lubym mym. No, chyba że do tego momentu on sam już nie kontaktuje :D


Dlaczego nie żałuję?

Decyzja o drugim dziecku, zanim pierwsze skończy roczek może się wydawać szalona. I jest! Szczególnie podczas ciąży i w pierwszych miesiącach życia młodszego dziecka. To nie jest tak, że od razu są fajerwerki, pełno miłości, radości i zgodności. Na początku jest ciężko. Decyzja ta zaczyna obfitować dopiero później, gdy młodsze jest na tyle już umiejętne, by bawić się ze starszym. Na początku widać różnicę wieku, ale z czasem ona się zaciera. Wierzę, że i u nas tak będzie. Czego nie mogę się doczekać. Już teraz Kuba śmieje się jak wariat, gdy latam za nim i udaję, że Leo odkopuje mu piłkę. Co dopiero będzie, gdy rzeczywiście będzie potrafił już biegać i razem będą latać po boisku. Albo, kiedy już nastoletni będą trzymać braterską sztamę. Dla tych chwil w przyszłości warto poświęcić swój spokój, swoją sielską codzienność. Bo nie będzie gorzej. Teraz będzie już tylko lepiej.

Jeśli jeszcze coś Cię ciekawi, to pytaj śmiało! Odpowiem najszybciej, jak się da.
Czytaj dalej »

sobota, 30 lipca 2016

23 miesiąc życia Jakubka

Jakubko to taki mały dorosły, któremu jedynie z mówieniem nie po drodze. Ach. I jeszcze pampersa można byłoby się pozbyć ;) Poza tymi drobnymi szczegółami mały dorosły głośno krzyczy, kiedy wstaje rano (ja też mam ochotę, ale dużemu dorosłemu nie wypada), dzielnie gna do lodówki, gdy jest głodny, zasiada przy stole bez podpórki pod pupą i dumnie pije z kubka. To picie, to pewne niespodziewane dokonanie ostatniego miesiąca. Do tej pory Kuba używał jedynie niekapka lub pił przez słomkę. Aż tu nagle kubeczek dał się oswoić i jest stałym elementem posiłków.



Co dalej?

Na początku wspomniałam o mówieniu, a raczej o jego braku. Choć to nie jest tak, że nie zrobiliśmy postępów w tej kwestii. Zrobiliśmy! I to takie z których jestem dumna. Stwierdziliśmy też, że Jakubko nasz cwany mówić potrafi, ale po prostu ma jakiś powód, by się wstrzymywać. Czasem palnie jakimś słówkiem, które nas szokuje i przy tym uśmiecha się z błyskiem tryumfu w oczach. Zaczął mówić daj, cho (chodź), kom (niemieckie "chodź"), tota (ciocia), auto, a oprócz tego wciąż w użyciu jest powitanie halo, potrójne pożegnanie pa, czus, ciao, mama, tata, baba, dziadzia, bujubuju, dadi (zamiennie z tatą), tu, tam, tak, nie, najn ("nein", niemieckie "nie"), Leo. A imię brata mówi najkochaniej! Czasem, jak pierwszy usłyszy jego płacz, biegnie do mnie, klepie, ciągnie za rękę i krzyczy "mama Leo! Mama kom Leo!".

Nie spinamy się z tym mówieniem. Coś czuję, że przyjdzie dzień, kiedy Jakub po prostu zacznie gadać, jak szalony, rozkładając nas przy tym na łopatki. W połowie sierpnia mamy badanie okresowe, więc na pewno też pogadam na ten temat z naszym pediatrą.

Jest pociesznym dzieckiem. Lubi się przytulać, wygłupiać, śmiać, układać puzzle, układanki, jeździć autkami, a z placu zabaw i boiska do kopania piłki mógłby nie schodzić. Serio. Na pewno to jest jego największe marzenie. Zamieszkać na placu zabaw z boiskowym ogrodem. Kiedyś, jak już będzie mówił więcej, na pewno mi się do tego przyzna.




Nadal z niego nerwus. Jak coś mu się nie spodoba, to dwie ulice dalej na pewno o tym wiadomo. W histerie wpada rzadziej, choć nadal są one mocno przeze mnie odczuwane. Szczególnie, kiedy w tym czasie próbuję na przykład uśpić Leona. Ostatnio Leosiowi mocno się ulało na koc rozłożony na kanapie i na poduszkę, więc szybko nas wytarłam i zaczęłam ściągać poszewkę z jaśka. Gdybyś tylko słyszała ten krzyk! Ustąpić nie mogłam, bo wszystko nadawało się tylko do prania. Ale tego co się stało potem, kiedy chciałam położyć nowy koc i na to poduszki, przysunąć stolik już nie zrozumiem, bo Jakub notorocznie go odsuwał, a to co było na kanapie ściągał na ziemię. Trzy razy się męczyłam, aż w końcu zostawiłam go z tym krzykiem, gilem po pas i tupaniem o podłogę i poszłam do sypialni uśpić Leona. Czasem dziwię się, że zasypia w takich warunkach. Ja bym oszalała :D

Nasz Okruszek najlepiej czuje się na zewnątrz. U nas teraz temperatury zjechały do maksymalnie 25 stopni, ale muszę Ci się przyznać, że taka pogoda jest dla mnie idealna. Nie lubię gorącego lata w mieście. Co innego, jakbyśmy mieli być na urlopie. A przy wypadach nad wodę wcale nie musi być upalnie ;)





A kiedy pada jest okazja do wypróbowania nowych kaloszy. Z nimi jest taka historia, że Kuba z miejsca je ukochał. Jak tylko je dostał od babci zaczął sam wkładać na nogi i chodził po domu. Deszczu wtedy jeszcze długo nie było, więc potrafił nawet oglądać w nich bajkę, siedząc na kanapie. Ale w końcu się doczekał!


Sierpień

Zepsuł nam się laptop. Ekran jest całkiem rozlany, jednak całe szczęście, że jest jeszcze podpięcie pod telewizor. Z takim wielkim ekranem i odległością od niego popsuję sobie oczy na bank, ale nie ma tego złego! W sierpniu chce Ci przybliżyć naszą codzienność z dwójką dzieci, a poza tym szykuje się jeszcze dwuletni Post Okruszka! Nie wierzę, że już taki duży jest. Czas za szybko gna.

Śledź nas koniecznie!
Czytaj dalej »