środa, 8 lutego 2017

29 miesiąc życia Jakubka

W piątek jedziemy do siostry R. do małego miasteczka (chyba nawet wioski) koło Lipska. Jedziemy pociągiem. Z jedną przesiadką w Hanower. Około sześć godzin, które pokażą mi, jak bardzo odważni jesteśmy :D Dwie walizki, dwoje dzieci - Młodsze ząbkujące, drugie w kryzysie, jedno nosidło i jedna spacerówka. Będziecie trzymać kciuki, prawda?

Mimo wszystko jestem dobrej myśli. Jakub uwielbia pociągi. Stacyjkowo jest przyjmowane zawsze z piskiem radości, a odkąd ma Brunka i Koko w zabawkach (bohaterowie bajki), to już w ogóle. Nasze miastowe tramwaje również są ciuchciuch'ami. W ostatnim miesiącu hitem stała się również ciastolina i książeczki. Wcześniej notorycznie zamykał je, kiedy chcieliśmy mu czytać, a teraz potrafi wysłuchać całość. Muszą to być jednak książki wpadające mu w oko. Zgadnijcie jaka jest ulubiona? Samochodzik Franek i... pociągi! W ciągłym użyciu jest również Kicia kocia poznaje strażaka. Wszelkie "ijoijo" także są ukochane. A ciastolina, to jak ciastolina, jak można za nią nie przepadać? Kuba ciągle wałkuje, wycina, tworzy zwierzątka. W końcu stolik w jego pokoju na coś się przydał.


Kuba wpadł również w fazę pozowania do zdjęć. Kiedy ciocia Aga wyciągnęła lustrzankę i zaczęła robić mu zdjęcia przepadł! No w szoku byłam. Bo kiedy widzi telefon, to robi jedno - szeroko się uśmiecha, mówiąc przy tym "iiii", ale notorycznie patrzy gdzieś w bok, zobaczysz na kolejnych zdjęciach! A na tych dwóch następnych i na wielu innych z tego dnia zachowywał się, jak prawdziwy model. Chyba będziemy musieli zainwestować w lepszy sprzęt. (Tak, tak kochanie!)



Zrobiło się u nas na tyle ciepło, że ukochany motor wrócił do łask. Przyznam, że dziwnie było nam ostatnio z R. kiedy Kuba tak jechał, Leo w nosidle, a my mogliśmy się trzymać za rękę. No, jak nowożeńcy no Oo. A tak już bardziej serio - zawsze coś uniemożliwia, najczęściej wózek. Wiosno przyszłaś, zostań już na dobre! A! I wygoń ten ostatni deszcz. Przy nim kiepsko o przyjemne spacery. Choć przynajmniej przypomina, że trzeba będzie zakupić nowe kalosze. I to pewnie razy dwa.





Jakubek powtarza coraz więcej słów, sam się rozbiera i nauczył ubierać sobie buty. Jest bardzo samodzielny i pozwalamy mu, żeby wiele rzeczy robił sam, choć niekiedy jest to nie po drodze z naszym czasem i cierpliwością. Na szczęście mamy nisko włączniki światła, w toalecie podest i już to na przykład, odciążyło nas z chodzenia z nim do łazienki, by umyć ręce. Jest bardzo żywiołowym dzieckiem. Bardzo. Ma mocny charakter. Ale łatwo też wyprowadzić go z równowagi. Jeśli jest radosny, to na maksa, jeśli zły... to tak razy trzy. Ostatnio przechodzi też jakiś kryzys, bo wybucha płaczem o drobnostki, wciąż coś jest nie tak, jeśli coś mu się nie uda - krzyk, jeśli mu pomożemy - krzyk. Trzeba się z nim obchodzić, jak z jajkiem, a i tak mimo wszystko zaliczamy wpadki. Na szczęście po takich histeriach szybko opada dym i można znów ujrzeć ten uśmiech.




Jak wygląda jego stosunek do młodszego brata? Jest coraz lepiej. Zdaje się, że Jakub zauważa w Leonie coraz więcej z chłopczyka równego sobie, niż małego dzidziusia. Czasem ciągnie go za rękę, jakby chciał z nim iść prosto w świat. Więcej również się dzieli, więcej przytula i całuje. Dobrze nam jest. I już nie mogę się doczekać piątku, szwagierka ma ośmioletniego synka, jestem ciekawa, jak będą się dogadywać.





Czytaj dalej »

wtorek, 7 lutego 2017

9 miesiąc życia Leona

Coś w tym jest, że piszę Ci o moich chłopcach z tygodniowym opóźnieniem. Już drugi raz! Koniec/początek miesiąca jakoś zawsze jest u nas zakręcony. Jednak już jestem, już Ci piszę, co przyniosły nam ostatnie tygodnie. Leon w końcu skończył dziewiąty miesiąc! Wielkie wow. Często patrzę na niego i nie mogę uwierzyć, że to już tyle minęło od porodu, że jest już taki duży, chłopczykowaty, że zaraz będzie miał roczek. Ciężko ogarnąć mi temat jego dorastania, choć Jakubko dobitnie nam pokazuje, że czas idzie, co tam idzie, pędzi! do przodu. Że jeszcze chwilka dosłownie, a czekają nas przedszkola, szkoły, stud... no dobra, aż tak daleko to się nie posuwam. Moje dzieci nastolatkami? Nigdy! ;p


Ogólnie, to ostatnio jest u nas coraz bardzo wiosennie. Słońce i plusowe temperatury rozpieszczają i dużo czasu spędzamy na spacerach. Czapki zmieniliśmy na nieco lżejsze, a kombinezon niekiedy wymienia się z kurteczką. Nawet okulary przeciwsłoneczne powiedziały ciepłe cześć! Nie powiem jednak, kiedy widzę te przepiękne zimowe zdjęcia u niektórych, to troszkę zazdroszczę. Chętnie bym je sobie przygarnęła. Ale tak na tydzień. Może dwa. Szkoda, że nie można zamawiać sobie osobistej pogody. Byłoby całkiem miło, co?



Dziewiąty miesiąc Leona był bardzo bolesny dla niego samego i wyczerpujący dla nas. Wieczory niekończących się krzyków i płaczu dały nam w kość. Również psychicznie, bo ciężko było patrzeć na to słoneczko, które tak naprawdę odkąd się urodziło pierwszy raz tak rozpaczało. Dni były w porządku, nawet noce dawały się przespać! Ale kiedy Leo usypiał koło 20, tak wiedzieliśmy, że po pół godzinie obudzi się z krzykiem i ciężko będzie go uspokoić. W ruch szły czopki, maści, kuleczki. I zdawało się, że nie pomagają lub z dużym opóźnieniem. A zębów nadal nie było czuć. Bo widzieliśmy je konkretnie, ale wciąż przez barierę dziąsła. W końcu jednak... i to w sumie kończąc już dziewiąty miesiąc, przebiły się. Górna dwójka i jedynka. W natarciu jest też ostatnia jedynka. Praktycznie już na wierzchu.Czekamy i mamy nadzieję na chociaż krótką przerwę.



Wybierałam zdjęcia naszego misia, które chcę Ci pokazać i przypomniały mi się słowa mojej mamy, która mówi, że Leoś, to albo je albo się śmieje. I co tu dużo kryć - dużo w tym racji. Chłopiec kiedy tylko widzi, że robi mu się zdjęcie od razu się uśmiecha. W ogóle, nawet poza ujęciami jest mega radosnym, roześmianym chłopcem. Mamy w nim mnóstwo radości. A że lubi jeść? No cóż. Bardzo mnie to cieszy!




 Na wyższy poziom wskoczyła również mobilność Leonka. Czołga się, odpycha, cofa, czasem zdarzy mu się nawet zrobić kilka "kroków" raczkując. Siedząc przy meblach, podnosi się i wstaje. Stoi. Chodzi, trzymając się naszych palców. Wszędzie go pełno, wszystkiego jest ciekaw. Zdecydowaliśmy się już kupić mu buciki do chodzenia, które chętnie nosi, a ich rozmiar wbił nas w ziemię. Dwudziestka! Ma bardzo długą stópkę. I ogólnie zaczyna go wydłużać. Kuba wyrósł ostatnio z dresów rozmiar 92 i nawet nie chowałam ich do pudła, tylko założyłam na pupę młodszego. Pasuje idealnie. Tutaj jednak zależy od rozmiarówki, bo w użyciu jest rozmiar 80/86, a wczoraj ubrałam mu nawet koszulę 74.

O! Jak czysto na tym zdjęciu! Wybaczcie, ale musiałam zaznaczyć, bo nie mogę się napatrzeć :D

MIŚ <3

 W kwestii uwielbiam mojego starszego brata nic się nie zmieniło. Leon jest zapatrzony w Jakuba i widać, że już chciałby wstać i wszędzie za nim iść. Pobawić się, powygłupiać. Nawet obudzić, by nie tracić więcej czasu.


Ciężki był ten miesiąc pod kątem bolesnego ząbkowania, ale też bardzo radosny i obfitujący w wiele nowych umiejętności. Tak myślałam, że jeszcze o czymś ważnym miałam napisać i w końcu sobie przypomniałam! Dla niektórych ta sprawa, to najważniejsze ;) Po dłuższym namyśle jednak postanowiłam, że nie napiszę o tym. Po prostu Ci pokażę.



Czytaj dalej »