sobota, 26 listopada 2016

Chcesz mieć jeszcze trzecie?

Jeśli miałabym odpowiedzieć na to pytanie bez owijania w bawełnę powiedziałabym Ci krótko: Tak. Ale potem nie mogłabym się powstrzymać przed całym morzem "ale". Pewnie nawet nie wiedziałabym, kiedy zaczęły płynąć pierwsze słowa! Bo to przecież   j u ż   trzecie. Co z tego, że kiedyś rodziny miały powyżej pięciu. Przecież czasy się zmieniły. Coraz częściej widzi się model 2+1. 2+2, to już jest maksimum, trzecie często kojarzy się z wpadką, a czwarte to przeciez patologia, jak nic. Ale wiesz co? Z zazdrością patrzę na te "patologie". Mój R. pewnie złapie się za głowę, kiedy powiem Ci, że czwórka dzieci, to całkiem spoko. Kiedy jeszcze nie było Jakubka i rozmawialismy o naszej przyszłości sprawa była prosta. Wtedy wszystko takie było. Bez kolek i nieprzespanych nocy. Marzyła nam się dwójka, choć po cichu te 3 jakoś przemykało tez przez głowę. W naszych planach była też dziewczynka, a jakże. I to wymarzona bardziej od strony taty, uwierzysz? Oczywiście wyszło, jak wyszło. Mamy dwójkę wspaniałych chłopaków i choć przy drugim podejściu baardzo chcieliśmy stworzyć parkę, to nie zamieniłabym Leonka nawet na dwie dziewczynki. Jednak w takim wypadku znów wróciła myśl o trójce, tyle, że tym razem trochę głośniejsza niż kiedyś. Co nas jednak hamuje? Co sprawia, że tak się huśtamy między mieć, a nie mieć?

Jaki odstęp czasu?

No właśnie jaki? Czy iść za ciosem i postarać się o trzecie również w niedługim czasie? Czy może raczej poczekać tym razem, zobaczyć jak to jest miec dwójkę dużych dzieci. Choć przez chwilę nie patrzeć na pampersy, przewijak i gryzaki?

Powiem Ci, że jeszcze niedawno byłam całym sercem za drugą opcją. Mówiłam, że jak już to za kilka lat. Ale potem zaczęłam kalkulować, patrzeć w nieco bardziej odległą przyszłość. Zobaczyłam siebie w wieku 45 lat i z dorosłymi dziećmi. Czterdzieści pięć, to przecież taki fajny wiek na szaleństwa wieku dojrzałego! Zobaczyłam siebie i R. w podróży, przeżywających nigdy nie przeżyty miesiąc miodowy. Co tam miesiąc! Dwa! Trzy! Długo rozmawialiśmy o tym z R. I postanowiliśmy poczekać przynajmniej dwa lata i zobaczyć, jak wtedy będziemy postrzegać tę sprawę.

Co jeśli znów będzie chłopak?

Komuś postronnemu, kto nigdy nie był w takiej sytuacji może się to wydać okrutne. Bo przeciez każde dziecko jest cudem, bez względu na płeć. Nigdy nie będę żałować, że mam dwóch chłopców, są wspaniali. Ale nie ukrywam, że chciałabym mieć jeszcze dziewczynkę. Nie boję się tego, co by było. Boję się rozczarowania. Mojego i innych. Nie chciałabym by dotknęło tego malucha. Choć znając nas, gdyby rzeczywiście okazało się, że będzie trzeci chłopak, to w końcu byśmy przyjęli to na klatę i cieszyli się nim, jak wariaci. Wiecie co jest gorsze? Że po jakimś czasie moglibyśmy znów zacząć myśleć o próbie stworzenia dziewczynki :D

Czy dam sobie radę?

Gdyby ktoś mi powiedział o trzecim maluchu jakieś trzy miesiące temu, to sama myśl, by mnie przeraziła. Wręcz zemdliła. Nie ukrywam - było ciężko. Nadal czasem jest, ale już znacznie rzadziej. Mamy coraz więcej radości z naszej dwójeczki. I wiem, że za dwa/trzy lata przeciez nie będą już malutcy. Oboje w przedszkolu, będzie więcej luzu. Kuba będzie cztero pięciolatkiem! Wow! Jeśli dałam sobie radę z dwójką maluchów, to na pewno lepiej będzie z takim pięciolatkiem, trzylatkiem i noworodkiem. Patrzcie! Jeden Post i już mam ułożoną przyszłość! Chciałabym, by poszło po naszej myśli. Jednak każde plany weryfikuje życie. Zobaczymy, jak się potoczy nasze. A tymczasem do ostatniej kropli będziemy cieszyć się naszymi dwoma Okruszkami. Na razie w zupełności nam wystarczy.




A Ty masz jakiś złoty środek? Marzy Wam się spora gromadka dzieci czy poprzestajecie na jednym? Koniecznie się tym podziel!
Czytaj dalej »

niedziela, 13 listopada 2016

Trzy miesiące

Trzy miesiące to niby tak niewiele. W całym życiu może się wydawać niczym. Jeśli jednak idzie o pierwsze lata życia dziecka, to jest to całkiem spory odcinek czasu. Tyle może się zmienić! Co ja mówię, to już w ciągu dnia dziecko moze zacząć chodzić chociażby. Nagle i niespodziewanie. Co prawda Leo jeszcze nie chodzi :D jednak półroczniak potrafi znacznie więcej od trzymiesięcznego brzdąca, o którym ostatnio pisałam. A szczególnie ten nasz Leo, który siedzi, stoi, czołga się, a niektóre ubranka na roczek są zwyczajnie za ciasne. I nie mowa tu tylko o szerokości. Serio! A Jakubek jaki wydoroślały. Zamiast pampersa lata w majtulkach, a nawet w mini bokserkach, w których wygląda po prostu rozkosznie. W dzień i w nocy. Przytula się, całuje. Całusy rozdaje nawet odwiedzanym znajomym. A jak w Polsce czarował. Wszyscy chcieli go sobie zostawić. Taki czaruś z niego.

Nasza przerwa wynikała z początku z braku czasu, a potem jak zostaliśmy odcięci od Internetu to już w ogóle mój zapał osłabł. W Polsce jednak nabrałam sił. Co więcej! Byłam zasypywana pytaniami, kiedy coś napiszę. Sama nie wiedziałam, że tyle znajomych nas czyta. No i jesteś jeszcze Ty! Miło Cię znów widzieć.

Nie będę opisywać co się działo w tych ostatnich miesiącach kiedy nas nie było. Byłoby tego zwyczajnie za dużo. Wspomnę jednak o dwóch największych zmianach.

Leo i marchewka


Leo swój pierwszy posiłek inny niż mleko zjadł już w Polsce. Miał wtedy 5,5 miesiąca. Były to małe próby, trochę ziemniaczka, trochę marchewki, pietruszka, brokuł, burak, dynia. Ciężko bylo wprowadzić jakiś stały rytm, bo wciąż byliśmy w ruchu. Praktycznie codziennie kursowaliśmy miedzy moim domem rodzinnym, a domem R. Dopiero teraz, jak już jestesmy u siebie wkradła się do nas harmonia. Kupiliśmy krzesełko do karmienia, Leo je bardzo polubił i polubił również... łyżeczkę. Mimo, że uwielbiam Blw, to postanowiłam zacząć jednak od niej, z jednego prostego powodu - Leo dopiero teraz zaczął siedzieć prosto i bez chwiania się na boki. W ramach Blw mamy za sobą śniadanie z chlebkiem pokrojonym w kostkę, kostki jaglane, pierogi z bananami i zwyczajne warzywka, choć tutaj był protest i Leo praktycznie nie zjadł nic. Na szczęście są na to sposoby. Następnego dnia powstały ryżowe kulki z warzywami. Leo ze smakiem je również kaszki i owoce. Pod koniec miesiąca zobaczymy również czy ma ciągutki do mięsa.



Jakubek i bez pieluchy życie

Mówiłam Ci już kiedyś, jak Starszy nie widzi życia bez pampersa? Kiedy tylko próbowaliśmy zostawić go bez niego był krzyk, kładzenie się na podłodze i unoszenie pupy. W sierpniu jeszcze odpuściłam. W kolejnym miesiącu postanowiłam zrobić kolejne podejście. Kupiłam zestaw majteczek z motywem robotów i to był strzał w dziesiątkę. Na początku oczywiście był opór, ale pokazałam Jakubkowi co jest narysowane na jego nowej bieliźnie udając przy tym pokazanego robota. Dźwiękowo wyszło mi coś w stylu "ia io" i od tamtego czasu tak też nazywają się majtulki.

Na poczatku było ciężko. Ileż ja się podłóg naścierałam! Wszędzie mi śmierdziało siuśkami. I jak wydawało się, że już jest dobrze, to przyszedł weekend, R. w domu przez cały dzień, zabawa, ekscytacja i znów siusianie pod siebie. Ale wyszliśmy z tego. W Polsce zakup nocnika był obowiązkowy. Kuba bez pampersa chodził i tam. Jednak dopiero po powrocie załapał tak bardzo, że pampers idzie w ruch jeszcze tylko przy wyjściach. W dzień nie mamy już mokrych wpadek, noce również zaczęły być czyste. Kuba albo przesypia na sucho albo woła mnie i siada na nocnik. Taka dumna jestem z niego! Mieliśmy też problemy z kupką, bo Kuba miał jakieś opory i robił ją tylko, jak miał na sobie pampersa, ale i z tym jakoś powoli wychodzimy na prostą i mamy małe sukcesy.


Jak więc widzisz naprawdę sporo się u nas zmieniło. Zmienił się też stosunek Jakubka do Leona. Wcześniej była ta zazdrość, o nas, o zabawki, ale od jakiegoś tygodnia są przytulasy, całusy, pokazywanie zabawek i "Leo" nie schodzący z ust. Bo w to, że Leonek uwielbia starszego brata nie da się wątpić. Non stop wodzi za nim wzrokiem i się do niego śmieje. Coś czuję, że chcąc powtarzać jego zachowania będzie się znacznie szybciej uczył. No spójrz na nich! Aż chce się mieć drugie co? :D



Nie wracam jeszcze na dobre, tak jakbym chciała, bo okazało się, że mamy zepsuty kontakt i dalej jesteśmy odcięci od sieci, ale postaram się być jak najczęściej. Choćby nawet bez zdjęć, bo na telefonie dodać się ich nie da. A tymczasem spokojnej niedzieli Tobie! Zostawiam Cię z kilkoma ujęciami z Polski i nie tylko ;)















Czytaj dalej »