Miniony tydzień zaserwował nam istną mieszankę wybuchową pod względem pogody, zajęć, czy charakteru Jakubka, który doprawdy, zmienia się każdego dnia. Dojrzewa? Choć to pozytywne słowo wcale nie pasuje do jego humorów rodem z "buntu dwulatka". Ale od początku.
Pogoda!
Ona potrafi być zmienna, oj potrafi. W ciągu siedmiu dni doświadczyliśmy deszczu i piętnastu stopni na termometrach. Wyciągnęłam moje botki, serio. I swetry. Spałam w bluzie! Choć ona wylądowała koło łóżka zaraz przed pierwszym nocnym karmieniem, wtedy jednak zaczął mnie grzać Jakubek. Wracając do tematu. Udało mi się uchwycić w tym tygodniu dwie zupełnie różne wersje ubraniowe i to w odstępie dwóch dni. A myślałam, że kamizelkę przyjdzie nam używać znacznie później.
Okruszek też jeszcze nie ogarnia tych liści :)
Na szczęście w czwartek rozpogodziło się już na dobre i można było się wybrać do parku na plac zabaw.
Odpoczęliśmy wszyscy po równo. Choć nie powiem, Jakubko najbardziej. Zasnął po dwunastej, wstał po 14. Rozkładając kocyk myślałam, że zaraz się obudzi, a ten dał nam jeszcze godzinkę się pobyczyć. Oby tak częściej!
No i jakby nie patrzeć, była to jego
jedna drzemka w ciągu dnia. Zobaczymy, jak będzie dziś, ale Kasia - miałaś chyba rację. Trzeba przeciągać drzemkę. Bo padł zaraz po 19, bez problemów. Nie wiem tylko co zrobić z rannymi pobudkami. Bo wczoraj własnie obudził mnie o 6, by po pół godzinie płakać ze znużenia. Usnął przy piersi, a ja razem z nim. Na półtorej godziny. Półtorej!
Ciekawie mamy również z "wożeniem się". Okruszek coraz częściej nie lubi siedzieć w wózku podczas spaceru, a puścić go po chodniku też problem. Za rękę nie chce być prowadzony, a jak idzie swoimi ścieżkami... to no własnie. Idzie SWOIMI ścieżkami. W witrynę sklepową, na ulicę, w stronę przeciwną do której idziemy. Po drodze coś zobaczy, chce to wziąć. Papierek, listek, kamyk, chusteczkę.
I jak tu coś "wygrać"? Kończy się oczywiście rękoma lub jak było widać na wcześniejszych zdjęciach staniem w wózku. Ale i to na krótkich dystansach, bez krawężników i kurczowo trzymając za ręce, bo przecież niebezpiecznie. Przejdzie mu z roczkiem :D czy mam po prostu przyjąć na klatę, to że mój synek potrafi chodzić, a jak potrafi, to dlaczego ma jeździć?
Na koniec
zdjęcie tygodnia. Jakubko i jego ostatnia miłość. Otwieranie wszystkich szafek i wyciąganie ich zawartości. Męczące (musimy zainwestować w specjalne blokady), tu jednak mnie rozczulił. Podszedł do szafki, otworzył, pokukał, po czym wyciągnął chleb, wyjął sobie kromkę, podotykał innych rzeczy, ale ostatecznie odszedł z tą kromką i ją zjadł. Mój synek nie zginie w życiu. Jeszcze muszę go nauczyć otwierania lodówki i smarowania masełkiem, kładzenia szynki.
Z takim oto uśmiechem kończę dzisiaj, ale odezwę się na pewno w poniedziałek. Post już czeka! Bo w końcu za tydzień Jakubek nasz kończy pełne dwanaście miesięcy. Rok.
Miłego weekendu!
Czytaj dalej »