wtorek, 26 stycznia 2016

Rowerowe słońce

Nie ma jeszcze siódmej, a jemy śniadanie. Ja i moich dwóch chłopaków. Jeden z nich jeszcze w brzuchu, niekiedy boleśnie się przeciąga. I na nic tłumaczenie, że w nocy zjadł dwie czekoladowe muffinki. Na nic! On chce teraz i już - bułkę z serkiem szczypiorkowym i pomidorem. Koniecznie pomidorem. Drugi chłopiec wcina swoją. Najpierw zlizywanie serka, potem bułka. Pomidor uparcie ląduje na stole. A moja świadomość, że je tak mało warzyw gotuje się w głowie. Ostatnio toleruje jedynie surowe marchewki. W sumie tymi ugotowanymi w zupie też nie pogardzi.

W tle obowiązkowo lecą bajki, co by jakoś przetrwać ten poranek, który od kilku dni zaczyna się o piątej. Jak w zegarku. I to nie to, że Jakub wstaje marudny, płaczliwy, jeszcze by pospał, ale coś mu nie pozwala. Wchodzę do jego pokoju, a on już siedzi na łóżeczku, wyciąga ręce i wskazuje na salon. No to biorę go, przytulam. Siadamy na kanapie i rusza dzień.

Ale jaki piękny! Wczoraj pogoda zaskoczyła chyba wszystkich pokazując na termometrach prawie 15 stopni. Wybraliśmy się w końcu na naprawdę długi spacer i nawet Jakubek czuł, że coś się zmieniło, bo z uśmiechem przemierzał spore odcinki chodnika. Na ciele też było mu lżej, to na pewno ułatwiało sprawę. Ogólnie w najbliższych dniach ma być podobnie. I jak ostatnio zazdrościłam Wam białej zimy, tak teraz cieszę się zbliżającą wiosną. Mam nadzieję, że pogoda już się utrzyma!


W związku ze spacerem odkryliśmy namacalnie, jak starszy chłopiec nam urósł! Jakieś dwa miesiące temu  w sklepie z artykułami dziecięcymi podpatrywaliśmy rowerki odpychane i jeszcze wtedy na takim najmniejszym dwukołowcu Jakubek ledwo dotykał paluszkami podłoża. Wczoraj natomiast jego stopa pewnie stała na ziemi, na nic to jednak, bo niezbyt pojmował o co chodzi w zachowaniu równowagi i nie przejechał nawet metra :D



Kiedy jednak zobaczył ten okaz:



nie istniało już nic innego! Przemierzał na nim pół sklepu, a kiedy szykowaliśmy się do domu był wrzask i wyciąganie rączek w stronę rowerka. Postanowiliśmy trochę poszukać i znaleźliśmy ten model na stronie z ogłoszeniami. Moim zdaniem jest kompletnie nie dopracowany, bo dziecko zahacza nogami o koła, jednak Okruszkowi najwyraźniej to nie przeszkadza. Nie da się go również regulować, zatem jest to pojazd na chwilę, na wiosnę dosłownie. W lecie, kiedy nabierze wprawy spróbujemy się przymierzyć znów do opcji pierwszej.

Tymczasem ruszamy z dwudziestym ósmym tygodniem Brzuszkowego, równocześnie patrząc wstecz na kolejny skończony miesiąc Okruszka. Jeszcze jeden i nasz chłopiec będzie półtoraroczniakiem! O tym więcej napiszę już w piątek.

Najmilszego dnia drodzy!

6 komentarzy:

  1. U nas z tymi warzywami też na bakier :( tak się cieszyłam, że lubi warzywa, a teraz nawet ulubionym pomidorem gardzi. Póki co wchodzą jej tylko brokuły, no ale dobre i to.

    My też na wiosnę przymierzamy się do kupienia rowerka, ale chyba od razu wybierzemy biegowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas to samo z warzywami, z owocami zresztą również. Najlepiej wchodzą jej warzywa sloiczkowe, no ale lepsze to niż nic.

    Fajny ten drugi rowerek na pierwszy rzut oka, ale faktycznie dziecko mus haczyc nogami. Szkoda, że nie pomyśleli o blotnikach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To masz szczęście z tą pogodą. U mnie w tym tygodniu ciągle pada. Jedynie niedziela była w miarę ładna to mogliśmy wyjść na spacer bo tak to aż strach nos z domu wystawić. Deszcz, zimno i wiatr. Ahh czekam na poprawę. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tym rowerkiem też się zastanawiałam. To znaczy ja zastanawiałam się typowo nad rowerkiem biegowym, ale chyba ostatecznie kupimy taki tradycyjny z rączką do prowadzenia.

    Dobrze, że chociaż marchewki lubi. :)

    OdpowiedzUsuń