piątek, 13 lutego 2015

24 TO - poszczepienne marudzenie, zabawy i jedzenia ciąg dalszy.

Dzień dobry.

Wczoraj w głowie tworzył się post przy okazji przygotowywania zdjęć, a dziś obudziłam się z kompletnie pustą głową. Stwierdzenie "obudzić" też odbiega mocno od normy, bo było to raczej zerwanie nerwu otwierającego nagle powieki, naderwanie mięśnia wyskakując z łóżka i uszkodzenie stopy w drodze do wózka. Ano wózka. Jakub tej nocy trzy razy budził się z wrzaskiem, a ja kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Jedynie wyciągnięcie go z łóżka i ululanie w wózku pomagało. Kładłam się z powrotem i rytuał wyskakiwania - nadrywania powtarzał się znów po godzinie, w porywach do dwóch. Pomiędzy krzykami znalazł też czas na jedzonko.

Marudzenie poszczepienne

Zatem rozumiecie dlaczego jestem niewyspana? Rozumiecie. Nie lubię i nigdy nie polubię szczepień. A szczepiliśmy się wczoraj rano i jak zwykle było to wielkim przeżyciem, oczywiście dla mnie, choć już nie tak dużym, jak za pierwszym razem. Okruszek uprzejmie usnął zaraz przed wejściem do lekarza i weź tu budź małego śpiocha. Niestety lekarka nie ważyła go i nie mierzyła, co czeka nas dopiero siódmego kwietnia przy okazji badania kontrolnego połączonego z kolejnym szczepieniem (!). Pocieszam się, że jeśli Jakubko za każdym razem będzie lepiej je znosił chyba nie mam czego się bać. Ostatnio okropnie się zaszedł, a teraz tylko dwa razy zapłakał i w ramionach natychmiast się uspokoił, na koniec nawet śmiejąc. W domu było już gorzej. Cały dzień go praktycznie nosiliśmy. Ja, R. i teściowie. Nie wiem, czy byśmy wyrobili tylko w dwójkę :p Na szczęście czopki na gorączkę nie były potrzebne, a po 19, kiedy to nadszedł czas spania nocnego Jakub zaserwował nam bite trzy godziny oglądania seriali. Tak więc mogę mu wybaczyć, to marudzenie :)



Mały sukces

Od ostatniego posta o Jakubku niebutelkowym wiele się zmieniło. Wróć. Wiele, to duże słowo. Zwyczajnie zrobiliśmy krok ku karmieniu go w sposób, który ma spore szanse powodzenia. Butelka poszła w odstawkę, a na jej miejsce wskoczył jednak niekapek. Mieliśmy do wyboru kupno nowego smoczka (zapewne mnóstwa smoczków) i właśnie jego, więc stwierdziłam, że na początek wypróbujemy kompletną nowość. Jak się okazuje był to dobry wybór. Wolałam nie przepłacać za niewypał, więc wybraliśmy Babydream Tropf - Stopp - Becher. Jakubko był bardzo nim zainteresowany, najpierw pozwoliliśmy mu się nim pobawić, a potem przyszedł czas na wodę. Której ten nigdy nie lubił. Ku ogromnemu zaskoczeniu zaczął pić! I to, jak słodko pić. Z początku sporo wylewał z buzi, ale jak już załapał o co chodzi to teraz, kiedy widzi swoją niebieską butelkę wyciąga chętnie ręce. Co więcej! Potrafi sam ją trzymać, przechylić sobie i pić. Potem przyszła kolej na moje mleko, którego również trochę się napił. Po troszku, ale do celu. To były dwa dni, a tyle mogą zmienić! Wczoraj nic nie próbowaliśmy z powodu szczepienia, ale myślę, że jutro znów wrócimy do naszych prób.

Widzicie te włoski? :D

Z uśmiechem

Co prawda nieprzyjemne szczepienie zakończyło dwudziesty czwarty tydzień życia Okruszka, jednak pomijając je, tydzień ten minął nam naprawdę super! R. jest jeszcze w domu, więc korzystamy z tych chwil, codziennie wychodząc na spacer, gotując i bawiąc się. A najlepsze są zabawy na naszym łóżku! (tęskniłam za moim metrażem 200x200) Okruszkowi wystarczy, że jesteśmy obok, żeby cieszyć buzię :) i nie oszukując się - najbardziej lubi bawić się z tatą.



Często mu wchodząc na głowę.


Kolejną zabawą, odkrytą w tym tygodniu jest łapanie się za stopy i częste wkładanie ich do buzi. A stało się to naprawdę z dnia na dzień. Co ja mówię! Z godziny na godzinę. Jakubko, jak zwykle trzymał sobie tylko kolanka, tak wtedy chwycił stopy i wymachując nimi prawie bujał się jak kołyska. Potem hop. Stopa w buzi.

Mimo swojego dumnego ciałka, świetnie mu to wychodzi :) Coraz częściej też kładziemy go na brzuszku i podsuwamy zabawki, by sobie ćwiczył koordynację ruchową i co mu powoli wychodzi - przewracanie się z brzuszka na plecy. Tak. Dalej tego nie robi. Jednak patrząc na to, jak rwie się do wstawania stwierdzam, że szybciej zacznie chodzić, niż się turlać :p


Uff! I tak dobrnęliśmy do końca. Zasypani zdjęciami? Nie mogłam się zdecydować, więc upchnęłam kilka w kolażu :) W kolejnym tygodniu będziemy wiedzieć co z pracą R., choć najchętniej zatrzymałabym go przy sobie na dłużej, szczególnie dla Jakubka, dla którego jest ojcem najlepszym, ale cóż. Rzeczywistość się odzywa. Podzielę się z Wami również przepisem na leniwą kremówkę i poruszę temat wspierania rozwoju dziecka. Mam nadzieję, że nas śledzicie!

Na koniec zestawienie zdjęć, które pokazuje, jak zmienił się nasz Jakubek. Pierwsze na pewno dobrze znacie - dodałam je bodajże w tygodniu pierwszym. Okruszek wtedy grzecznie leżał mi na kolanach (zgrabnie się na nich mieszcząc), dał sobie przytrzymać stópki i ogólnie miał tam lekko zaspaną, spokojną minkę. Na drugim jest nie do poznania! I tu już nie chodzi o wygląd, a o jego ogólną wielkość i ruchliwość. Ledwo go na kolanach utrzymałam, a jego stópki (stopule) w ogóle. No i nie potrafił utrzymać głowy, leżąc, musiał się podnosić. Spora różnica, co? :)


Tym zdjęciem kończę i życzę Wam słonecznego dnia. W ogóle, jak tam w Polsce? Bo u nas sporo na plusie i nawet ostatnio zastanawiałam się nad porzuceniem płaszcza. Błękitnie i słonecznie. Dlatego właśnie warto być teraz u nas :)

Miałam też pisać dlaczego nie ćwiczę, ale przełożę to w czasie i może się zmobilizuję, żeby Wam napisać, dlaczego fajnie jest ćwiczyć! :p No właśnie... mimo patrzenia w lustro, jakoś ciężko mi się zebrać...

Pozdrówki!

11 komentarzy:

  1. Ojeju jaka słodzinka kochana, uroczy ma ten swój uśmiech! :)
    Niestety tak to już jest, że rodzice chyba zawsze bardziej przeżywają szczepienia, niż dzieci... :( Ciekawa jestem jak to u nas będzie. Ja co prawda jestem odporna na takie rzeczy, bo sama szczepiłam noworodki i niejednokrotnie pobierałam im krew, ale jednak cudze dziecko to nie swoje, więc wszystko okaże się już niedługo :)
    Cudne stópki... ostatnio nawet o nich pisałam, nic tylko dotykać i całować ;)
    Miłego i słonecznego dnia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno bardzo niedługo! Kto wie, moze jak to piszę, już na porodówce jesteś? ;) masz rację, własne dzieci zawsze bardziej się przeżywa niż inne.

      Usuń
  2. Hey,
    bardzo niezwykłe miejsce, napewno chętnie odwiedze Cię tutaj nie raz, bardzo ciekawie piszesz twojego bloga - jest niewątpliwie bardzo ciekawi
    Pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio bardzo się głowię, co będzie u nas z tymi szczepieniami. Na pewno nie mam zamiaru rezygnować ze szczepień, ale nie wiem czy brać skojarzone, czy refundowane, czy brać wszystkie dodatkowe... niektóry ładują w dziecko wszystkie, jakie się da, niektórzy te zalecane... Mam nadzieję, że jakoś nam się rozświetli po konsultacjach z pediatrą, bo tego to akurat będziemy mieć sprawdzonego i doświadczonego, więc raczej nie będę bała się zaufać.

    Fajnie, że Okruszek z ostatnimi piknięciami ładnie sobie poradził :) może faktycznie nabrał doświadczenia i kolejne też nie sprawią Wam kłopotu :)

    A w Polsce wiosnę czuć powoli... jeszcze trochę ostatniego śniegu zalega, ale słoneczko wychodzi, coraz cieplej się robi... mam nadzieję, że faktycznie wszystko idzie ku pożegnania zimy na dobre. Od razu uśmiech się pojawia mi na twarzy, jak pomyślę, że raczej nie ma szans już na to, bym do szpitala na poród przedzierała się przez śnieżycę i zawieruchę i w takiej aurze Małą wiozła potem do domu. Słonko lepsze :)

    Także dużo słonka i uśmiechu dla całej Trójeczki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie dobry pediatra, to naprawdę dużo! My nawet się nie zastanawialiśmy nad wyborem, bo w Niemczech bez różnicy, wszystko darmowe i szczepimy tak, jak zaleciła nam lekarka. Cieszę się nadchodzącą wiosną w Polsce, bo rodzić w śnieżycy, to rzeczywiście ciekawa sprawa :D udanego rozwiązania! Nie mogę się Was doczekać :)

      Usuń
  4. Dziś był piękny dzień:) słoneczny i ciepły jak na zimę. Moja mała reż chwyta się raczkami za kolanka a nogi daje do pionu jest przekomiczna:)
    DUŻY chłopak:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można patrzeć na własne dzieci w nieskończoność :)

      Usuń
  5. Szczepienia brrr... Staram się zupełnie nie myśleć o kolejnym. Zabawy w łóżku są super! My też je lubimy, bo Laura zaraz po przebudzeniu jest w wyśmienitym humorze, śmieje się, gada, piszczy - normalnie aż człowiekowi chce się wstać :) no, może przesadziłam, ale wstanie jest na pewno mniej bolesne :) Okruszek fajnie wygląda z tymi girkami w połowie drogi do buzi :) a praca R. w Polsce?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale już jest różnica od urodzenia! Brawo za postępy butelkowe. ;) U nas też niedawno było szczepienie, więc Oli pojękuje przez całą noc. :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurcze, ale różnica na tych fotkach! Dopiero na zdjęciach porównawczych widać, jak czas leci i jak zmieniają się nasze szkraby... Filipek też uwielbia łapać się za stopy i wkładać je do buzi :D i też nie odwraca się z brzuszka na plecy... Kupiłam Fifkowi kubek niekapek z Lovi, pierwsza próba za nami, coś tam wypił i potem próbował wkładać odwrotnie, tj. spodem do buzi i wrzask, że nic nie leci.. ojj dużo prób przed nami :D Jakubko jest śliczny, takie mądre spojrzenie ma :)

    OdpowiedzUsuń