niedziela, 27 września 2015

Ciąża rok po roku - jak szybko opadają emocje?

Kiedy dowiedzieliśmy się o drugiej ciąży ogarnęła mnie radość pomieszana z przerażeniem. Pisałam o tym po części TUTAJ. Potem emocje opadły. Od wizyty na wizytę przerażenie "co to będzie" zostało zastąpione obawą "oby wszystko było w porządku". Dowiedzieliśmy się bardzo wcześnie. W czwartym tygodniu. W szóstym pojawiła się mała biała plamka, lecz dalej była niepewność. Dopiero w ósmym odżyliśmy. Zdjęcie skulonego maluszka, mrugające serce i delikatnie wypukły brzuch tchnął w nas nadzieję. Tchnął radość. I choć naprawdę odetchnę pewnie dopiero na najważniejszej wizycie pierwszego trymestru, która ma się odbyć za tydzień, to serce rośnie każdego dnia. Każdego dnia uzmysławiam sobie, że to się dzieje naprawdę. Że sobie tego nie wymyśliłam. Że za trzydzieści tygodni, końcem kwietnia będziemy już w czwórkę.

Pierwszy trymestr.

Jak mi mija? Czym różni się od pierwszej ciąży? Na pewno jest cięższy do przebycia. Podczas ciąży z Kubą leżałam ile tylko mogłam, mimo ośmiu godzin pracy nie odczuwałam tak zmęczenia. Po pracy - chciałam spać? Kładłam się i spałam. Nie chciało mi się nigdzie wychodzić? Leżałam brzuchem do góry! Ugotować obiad o 13? Za duże mdłości! Zrobię to później. Teraz przyznam szczerze, że najcięższe są te wyrzeczenia. Czas, kiedy marzę o położeniu się, a Jakubek marudzi, bo chce się ze mną bawić lub zwiedzić razem dom. W ostatnich tygodniach nawet zrobienie śniadania było dla mnie problemem, bo mdłości przetrzepały moim żołądkiem więcej niż porządnie. Ale odkąd wkroczyliśmy w dziesiąty tydzień zmieniło się wszystko. Ja mam więcej energii, a i na jedzenie reaguję przychylniej. Po wczorajszej kiepskiej nocy wypiłam nawet słabą kawę. To największy dowód na to, że jest już ok :)

Czas.

W tej ciąży leci znacznie szybciej. Nawet nie zdążę się obejrzeć, a mija kolejny tydzień. Pamiętam, jak przy Jakubku odliczałam dni, skreślałam okienka w kalendarzu i nie mogłam się doczekać kolejnej wizyty. Teraz również na nią czekam, ale już inaczej. Nie zauważam poszczególnie każdego dnia, nie zaczytuję się, co też się dzieje z Bąblem, bo zwyczajnie... nie mam na to czasu. Poświęcam go w stu procentach Jakubkowi i wiem, że dalsze miesiące będą wyglądać podobnie. Pewnie się nie obejrzę, a już będziemy na mecie.

Ciąża rok po roku nie jest łatwą sprawą. Szczególnie, kiedy nie można uniknąć noszenia. Bo całkowicie nie można. Nawet jeśli dziecię jest już samodzielne i sprawnie chodzi. Przyznaję, że kręgosłup boli mnie bardziej niż przy Kubie, ale mam nadzieję, że szybko sytuacja się wyreguluje. Tymczasem już jutro wkraczamy w jedenasty tydzień życia Bąbla. Mdłości odeszły w niepamięć, senność na poziomie plus cztery w skali od jeden do dziesięć, ale to też wina wcześniejszych pobudek Jakubka. Tak długo budził mi się po 7, że naprawdę się przyzwyczaiłam. Ostatnio nie wykracza poza godzinę szóstą, a dwa dni temu przeszedł samego siebie budząc mnie o piątej. I nie mam pojęcia co może być powodem. Usypia tak jak zwykle, między 19, a 20, budzi się rzadziej, wstaje wcześniej. Stan do przetrwania, tyle że znów muszę się przestawić :)

Kwestią podsumowania i tym samym odpowiadając na pytanie tytułowe - emocje opadają na pewno zależnie od sytuacji. U mnie stan przerażenia trwał około trzech tygodni. Teraz jest pełen spokój, luz i oczekiwanie. Jak zwykle - oby do przodu, z podniesioną głową.



Niedziela kreuje się leniwie i tej leniwości i Wam życzę. 




6 komentarzy:

  1. Z jednej strony zazdroszczę. Planuje drugie dziecko ale nie wiem, jak Go umiejscowić w czasie.... czy teraz czy za rok, za dwa? Boję się swojej emocjonalnej reakcji czy zwykłego fizycznego bólu w kolejnej ciąży - dokładnego tego o czym piszesz.
    Czasem gdy życie samo decyduje za nas i stawia nas przed faktem dokonanym, jest najlepszym rozwiązaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam takie same uczucia jak Ty... Chyba po prostu nie nadszedł dla mnie czas na drugą ciążę...

      Usuń
  2. Nawet nie myślałam o tym, że faktycznie przy drugiej ciąży nie da się odpuścić i leżeć brzuchem do góry kiedy się chce. No faktycznie mamy już jednego rzepa, którym trzeba się zająć... Mam nadzieję, że nie będę drugiej przechodzić tak koszmarnie jak pierwszą (początek tylko w prawdzie ale zawsze to dwa miesiące umierania) bo wtedy na pewno nie dam rady tego udźwignąć samej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Będziesz się śmiała, ale wiesz, że ostatnio miałam mały alarm ciążowy? Tak, ja, która tu u Ciebie tak się zarzekała, że u mnie na ciążę to jeszcze zdecydowanie nie ten czas.
    Kochana, podziwiam Cię z całego serca, bo wiem przecież ile wysiłku kosztuje nas opieka nad takimi szkrabami. Jesteś superwoman!

    OdpowiedzUsuń
  4. To, że czas leci zupełnie inaczej to wierzę. Przy dziecku, którego zawsze pełno - nie da się tego uniknąć. A pierwsze dziecko to czas oczekiwania i odpoczynku.
    Ja trochę się boję drugiej ciąży, choć widzę też, że dwójka takich nawet niespełna rocznych maluszków, umie się zająć sobą. I można więcej zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jestem pełna podziwu dla Ciebie. Z jednej strony chciałabym zajść w ciążę a z drugiej strony nie wyobrażam sobie jak miałabym sobie poradzić w tym momencie z dwójką szkrabów. ;)

    OdpowiedzUsuń