piątek, 8 lipca 2016

Dlaczego nie kupiliśmy podwójnego wózka i dlaczego trochę żałuję?

Mamy kryzys. I to kryzys nie małej wagi, bo od niego zależą nasze spacery. Chwilę po tym, jak urodził się Leon pisałam Wam, że całkiem nieźle dajemy sobie radę na wypadach w trójkę. Młodszy leżał sobie w wózku, a Starszy dreptał obok lub jechał na rowerku. Sama nie wiem, kiedy zaczęło się sypać. Chyba tak po trochu. Jakub na klatce robił nam wielkie akcje, kiedy koniecznie chciał jechać na rowerku, a nam nie było to po myśli, bo trzeba było szybko coś załatwić. Był płacz. Były krzyki. Rowerek poszedł do piwnicy i jakoś daliśmy radę. Ale nagle starszy chłopiec zrobił bunt na chodzenie i chciał tylko na ręce. Gdy go nie bierzemy płacze, potrafi też położyć się na ziemi. A nawet jeśli zmuszony idzie, to robi to taaak wooolnoo. Jakby na złość dosłownie. Nawet rowerek nie jest już tak dobrym pomysłem, bo jedzie na nim mega powoli, co chwilę się zatrzymuje i już po kilku minutach chce na ręce. Postanowiliśmy podejść sprawę od drugiej strony. Skoro jest taki zmęczony na chodzenie, to hop do wózka, a Leo do chusty. Ha ha! Jakby mógł, to by go rozdrapał. Wózek, oczywiście. Rzuca się, krzyczy i ostatnio, co by nie zacząć włosów z głowy rwać wzięłam go na ręce, a R. z Leonem w chuście pchał naszą spacerówkę. Zapewne powinnam być bardziej stanowcza. Zapewne. Ale nasz syn jest najbardziej upartym dzieckiem, jakie znam, byliśmy na mieście i ręce opadły, aż po same kostki.

Nie wiem już co robić. Boję się wychodzić z nimi sama i tak oto czekam, aż R. wróci z pracy. Jeszcze wyskoczyć obok do sklepu, czy na plac zabaw nie jest takie straszne, ale ja bym tak chciała dalej! Dalej. Ze spokojem. Przyjemnością. 


Jak pisałam w tym poście [KLIK], brałam pod uwagę trzy opcje podróżowania. Opcję z podwójnym wózkiem odrzuciłam, bo Jakubko pięknie poruszał się o własnych siłach i bardzo rzadko używaliśmy spacerówki. Opcja ze spacerówką i chustą jest złem największym, bo przecież jak to? Leon jest noszony, a on nie? Pozostała jeszcze ta z dostawką. Pomysł bardzo fajny, ale gdy spróbowaliśmy w sklepie doczepić taką do naszego wózka, okazało się, że mamy zbyt wysuniętą gondolę i Jakub stałby wyprostowany jedynie gdyby tylko jego palce stóp dotykały podłoża. Trochę się podłamałam. Jedna jedyna dostawka na sklep. Zapał jednak całkiem nie opadł. Postanowiliśmy zamontować na stelażu wersję spacerową i wtedy zobaczyć, czy będzie jakaś różnica. Jeśli tak, nawet się nie zawahamy. Leon dalej będzie jeździł na płasko, bo taką też mamy opcję, a Jakub może odkryje, że jadąc, też można się świetnie bawić.

Trzymajcie kciuki za powodzenie akcji wózek - dostawka!



8 komentarzy:

  1. Wózek to ważny wybór. Przy bliźniakach mieliśmy taki obok siebie... szeroki jak cholercia i nie wszedzie dało się wjechać. Problemem była oszywiście komunikacja miejska bo zajmowaliśmy dużo miejsca...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak to właśnie bywa, wydaje nam się, że pociechy będą już same ładnie spacerować, a tu nie. Szkoda tylko, że Kuba nie chce jeździć w wózku... A gdybyś tak kilka razy wyszła tylko z nim wózkiem, żeby zobaczył, że to jego wózek, to może mu się taka jazda spodoba. A maluszek wtedy w chuście. Druga opcja to Kuba w chuście na plecach :) a Leo w wózku. Trzymam kciuki, żeby udalo Wam sie jakoś rozwiązać ten problem

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety właśnie jedno dziecko leży w wózeczku - drugie poznaje świat, dlatego wyszedł problem. Mam jednak nadzieje, że sobie poradzisz i sytuacja się unormuje :)
    Pozdrawiam
    matkapolka89

    OdpowiedzUsuń
  4. A wiec trzymam kciuki za dostawkę! :)

    U nas na szczęście obyło sie bez problemów z wózkiem. Poruszamy sie głownie autem, nawet na najbliższy plac zabaw trzeba dojechać. A tam juz Bi szalała na zjeżdzalniach, a Nik spokojnie jeździł w wózku...

    OdpowiedzUsuń
  5. O losie, a ja narzekam, jak mi moje dziecko (jedyne jakie mam) lamentuje w wózku i biadolę, że na środku chodnika muszę ją brać na ręce. Chyba nie wiem, co to hardkor! :D Dzielna bądź, trzymam kciuki, żeby te histerie się skończyły jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzymam zatem moooocno kciuki i czekam na relacje!!!:)

    P.s My zastanawiamy sie nad zakupem malej, lekiej spacerowki. Szybko skladanej. Tak zeby jednym ruchem wrzucic ja do auta.... Mam jednak watpliwosci czy zda ona egzamin u nas w lasku...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojej... współczuję, wiem dobrze co to znaczy ten stres na spacerach... przez pierwsze 4mce spacerowałam z Laura cała spięta kiedy mi się dziecko obudzi i zacznie ryczeć. Próbujcie z dostawka. Może jakiś inny model by pasował? Czy to jest standard?

    OdpowiedzUsuń
  8. U nas była jazda na spacerach przez pierwsze 3 miesiące. Starsza córka kochała spacery, młodsza dostawała szału na widok wózka.... Przeszło jak ręką odjął po 3 miesiącahc ;) gomuummygo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń